http://m.gazetaprawna.pl/artykul/653599/1Nie musisz spłacać długów współmałżonka. Sprawdź, jak to zrobić
LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://m.gazetaprawna.pl/artykul/654462/1Polska wciąż w czołówce państw naruszających prawo do obrony
Nasz kraj zajmuje niechlubne trzecie miejsce pod względem liczby spraw przegranych przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
W latach 2007 – 2012 przegraliśmy aż 67 spraw dotyczących naruszenia prawa do obrony i rzetelnego procesu w sprawach karnych (art. 5 i 6 europejskiej konwencji praw człowieka). Przed nami są tylko Grecja i Bułgaria.
ak wynika z raportu na temat przestrzegania prawa do obrony w sprawach karnych w krajach Unii Europejskiej, z którym zapoznał się w czwartek Parlament Europejski. Analizę przygotowała organizacja Fair Trails International we współpracy z kancelarią Clifford Chance Raport. Badanie objęło okres od kwietnia 2007 do czerwca 2012 r.
Wzrost świadomości osadzonych
– Raport potwierdza, że problem z przestrzeganiem prawa do obrony i rzetelnego procesu dotyczy całej Europy. Liczba spraw o naruszenie prawa do obrony od 2007 roku w UE zwiększyła się o 250 proc. To tendencja niepokojąca. Można się jednak zastanawiać, czy ten przyrost nie jest również efektem wzrostu świadomości prawnej osadzonych, którzy częściej korzystają ze środków ochrony prawnej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka – wskazuje Marcin Ciemiński, partner w kancelarii Clifford Chance.
08 spraw o naruszenie prawa do obrony przegrała w ostatnich trzech latach Grecja
W całej UE ponad 20 proc. zatrzymanych stanowią tymczasowo aresztowani. Najczęstszą przyczyną krytyki jest zbyt długie oczekiwanie na rozpoczęcie procesu karnego. Także stosowanie aresztu tymczasowego jest powszechnie nadużywane. Raport wskazuje na potrzebę wprowadzenia limitu trwania aresztu tymczasowego do jednego roku, z możliwością przedłużenia w przypadkach nadzwyczajnych. Dla Polski to poważny problem, bo stosowanie aresztu tymczasowego jest głównym powodem skarg do ETPC.
– Wprowadzenie proponowanego maksymalnego czasu tymczasowego aresztowania powinno działać mobilizująco na sądy, które powinny odpowiednio szybko rozpoznawać sprawy. Mam jednak obawę, że w naszych realiach sztywne uregulowanie tego okresu może się nie sprawdzić – dodaje mec. Marcin Ciemiński.
Obecnie w naszym prawie procesowym ustalone są granice tymczasowego aresztowania (co do zasady 3 miesiące, a do chwili wydania wyroku w I instancji maksymalnie dwa lata), jednak sądy mogą je wydłużać dość swobodnie.
Jest jednak przepis wytrych, który pozwala na przedłużenie tymczasowego aresztowania na dalszy czas oznaczony przez sąd apelacyjny na wniosek sądu lub prokuratora – wskazuje Marcin Ciemiński.
Potrzebna zmiana myślenia sędziów
Badanie zwraca uwagę na to, że w Polsce potrzebna jest zmiana myślenia sędziów. Przedłużenie aresztu tymczasowego zazwyczaj jest bowiem automatyczne.
– Mamy zarówno problem ze stosowaniem tymczasowego aresztowania w przypadkach, które tego nie wymagają, jak i z pochopnym przedłużaniem już stosowanych aresztów. Wciąż także nie możemy się uporać z przewlekłością postępowań, także w sprawach karnych – dodaje ekspert.
eżeli chodzi o inne naruszenia prawa do obrony w Polsce, raport wskazuje na pozbawienie prawa do wglądu do akt czy brak pomocy prawnej z urzędu na wstępnym etapie postępowań karnych.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Kiedy ... caid=1f59fKiedy można odmówić poddania się badaniu alkomatem?
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Więcej... http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,119 ... z2ApACSO5nKarne 20 proc. podatku po 7 latach? Dlaczego nie?
Fiskus może nakładać 20-proc. stawkę karną na niezgłoszone wcześniej do opodatkowania umowy pożyczki. Nawet jeśli pięcioletni okres przedawnienia się zobowiązania podatkowego już minął. - To zgodne z konstytucją - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny.
Niby fiskus nie chce dużo. Ot, 2 proc. podatku od czynności cywilnoprawnych od kwoty pożyczki (gdy jest ona udzielana w pieniądzach) lub od wartości pożyczki (gdy jej przedmiotem są rzeczy). Nie ma przy tym znaczenia, czy pożyczamy na tydzień, miesiąc, czy rok. Fiskus chce działki dla siebie, i już. Może dlatego część z nas woli pożyczki ukrywać przed fiskusem. - To nasza prywatna sprawa. Moja i znajomego, który mi pożycza - tłumaczą.
Niestety, przepisy są nieubłagane. Jeśli sprawa się wyda, fiskus zażąda nie 2, ale aż 20 proc. podatku od pożyczki. To tzw. stawka sankcyjna. Obowiązuje od początku 2007 r. Wcześniej jej nie było.
Inna sprawa, że zazwyczaj fiskus ma kłopot z ustaleniem, czy pożyczka była. Jeśli bowiem w tej sprawie umawiają się między sobą dwie prywatne osoby, to niby skąd ma się o tym dowiedzieć urzędnik skarbowy. Oczywiście pomocny może być dla niego donos, np. od "życzliwego" sąsiada, którego w oczy będzie kłuł nowy, wielki telewizor plazmowy w oknie naprzeciwko. Częściej jednak do pożyczki przyznają się fiskusowi sami pożyczający. Dzieje się tak np., gdy w czasie kontroli rocznego zeznania podatkowego (PIT) fiskus dojdzie do wniosku, że kontrolowany zarabia zbyt mało na to, by stać go było na kupione właśnie nowe mieszkanie czy samochód. Urzędnik żąda wtedy udokumentowania pochodzenia pieniędzy na te zakupy i jeśli nie wystarczają oszczędności oraz kredyt bankowy, kontrolowani "przypominają" sobie o pożyczkach. Do 2007 r. mogli się dzięki temu wykpić niewielkim 2-proc. podatkiem. Teraz, jeśli ukryją pożyczkę, grozi im 20 proc. podatku od kwoty pożyczki.
Nawet jeśli termin zapłaty podatku już się przedawnił. Bo w sytuacji, gdy podatnik po pięciu latach [tyle trwa okres przedawnienia] powoła się na dawną pożyczkę, przedawnienie mu nie pomoże.
Sądy miały wątpliwości czy w takiej sytuacji można karać podatnika 20 proc. stawką. Pytanie w tej sprawie zadał Trybunałowi Konstytucyjnemu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Sąd obawiał się, że może to naruszać konstytucyjne zasady równości wobec prawa oraz sprawiedliwości społecznej. Przypomniał też, że jest generalna zasada zapisana w ordynacji podatkowej, z której wynika, iż zobowiązanie podatkowe przedawnia się z upływem pięciu lat.
Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego przedawnienie nie jest konstytucyjnie chronionym prawem podmiotowym podatnika. Trybunał uznał, że z chwilą powołania się na wcześniej nieujawnioną umowę pożyczki powstaje nowy obowiązek podatkowy. I podatnik musi się liczyć z koniecznością 20-proc. stawki sankcyjnej.
Zdanie odrębne do wyroku zgłosiła sędzia Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, która przewodniczyła rozprawie.
A co jeżeli w rodzinie ktoś komuś te pieniądze ukradł ( nie pożyczył ) a pokrzywdzony nie wnosi o ściganie?
Wtedy US nie dostanie ani grosza :))))))))))))))))Art. 278. § 1. Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 4. Jeżeli kradzież popełniono na szkodę osoby najbliższej, ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego.
§ 5. Przepisy § 1, 3 i 4 stosuje się odpowiednio do kradzieży energii lub karty uprawniającej do podjęcia pieniędzy z automatu bankowego.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://samcik.blox.pl/2012/11/Nowa-firm ... esiac.htmlNowa firma pożyczkowa szokuje: pożyczy na miesiąc 1000 zł... bez żadnych odsetek!
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://moto.wp.pl/kat,45754,title,Przes ... omosc.htmlPrzeszukanie podczas kontroli drogowej 2012-11-19 (13:57)
Jeśli zostałeś zatrzymany przez policję do kontroli drogowej, z pewnością zostaniesz poproszony o okazanie prawa jazdy i dokumentów pojazdu. Do typowych czynności policji należy także sprawdzenia stanu trzeźwości kierującego i kontrola techniczna pojazdu. Rzadziej zdarza się badanie wykrywające pozostawanie pod wpływem środków odurzających. Może być jednak i tak, że kierowca zostanie przez policjanta poproszony o otworzenie bagażnika. Czy musimy się na to godzić?
Przeszukanie, a ściślej kontrola osobista, przeglądanie zawartości bagażu i sprawdzenie ładunku, nie mogą być przeprowadzane w ramach każdej kontroli drogowej. Należą one do tych uprawnień policji, które w istotny sposób ograniczają konstytucyjne prawo do nietykalności osobistej i prawo do prywatności. Dlatego ich wykorzystanie jest ograniczone do wyjątkowych przypadków, określonych przepisami prawa.
Policjant może przeprowadzić kontrolę osobistą kierowcy lub pasażerów, zaglądać do bagażnika i sprawdzać zawartości bagażu wyłącznie w sytuacji, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia karalnego czynu zabronionego. Nieodpuszczalne są tym samym rutynowe kontrole osobiste lub przeglądanie bagażnika każdego zatrzymanego pojazdu. Kontrolę osobistą przeprowadza się również w celu odnalezienia dokumentu tożsamości, jeżeli osoba kontrolowana odmawia jego okazania. W praktyce działań policji uzasadnieniem naruszenia twojej prywatności może być także konieczność zabezpieczenia lub ujawnienia dowodów popełnienia czynu zabronionego, własne spostrzeżenia policjantów poczynione w czasie patrolu, pozyskanie informacji operacyjnych wskazujących na niezgodne z prawem działanie, a także pośredni związek z zaistniałym już czynem zabronionym np.: twoja obecność w pobliżu miejsca włamania.
Jakie obowiązki ma policjant?
Przed rozpoczęciem czynności policjant jest zobowiązany podać swój stopień służbowy oraz imię i nazwisko, a jeżeli kontrolę przeprowadza policjant nieumundurowany, jest on zobowiązany okazać legitymację służbową. W obu przypadkach masz prawo zanotować dane funkcjonariusza - jego imię i nazwisko albo numer legitymacji służbowej.
Obowiązkiem policjanta jest podanie podstawy prawnej i przyczyny podjęcia czynności służbowej. Podstawa prawną czynności kontrolnych jest art. 15 ust. 1 pkt 5 ustawy o Policji. Przyczyna podjęcia czynności powinna być sformułowana w sposób konkretny i jednoznaczny, niedopuszczalne jest ograniczenie się przez policjanta do zacytowania fragmentu ustawy.
Czynności kontrolne należy przeprowadzać w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby, której dotyczą. Po ich zakończeniu, policjant jest zobowiązany poinformować cię o prawie do złożenia zażalenia do prokuratora.
Każda czynność powinna zostać udokumentowana w notatniku służbowym, a na twoje żądanie policjant musi sporządzić protokół. Czasami zdarza się, że mundurowi odstępują od zamiaru przeszukania, jeśli kierowca wyraźnie zażyczy sobie spisania z niego protokołu. W protokole powinny znaleźć się informacje dotyczące miejsca i czasu, dane uczestników, przyczyna i przebieg kontroli, spis znalezionych przedmiotów i podjęte wobec nich czynności. Osoby uczestniczące mają prawo zgłosić zarzuty co do treści protokołu. Ewentualne zarzuty powinieneś sformułować przed jego podpisaniem.
Na czym polegają czynności kontrolne?
Kontrola osobista polega na sprawdzeniu zawartości odzieży osoby kontrolowanej i przedmiotów znajdujących się na jej ciele. Kontrola powinna się odbyć bez odsłaniana zakrytych powierzchni ciała. Policjant odbiera osobie kontrolowanej broń lub inne niebezpieczne przedmioty mogące służyć do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia albo przedmioty mogące stanowić dowód w postępowaniu lub podlegające przepadkowi.
Kontrolę osobistą wykonuje policjant tej samej płci co osoba kontrolowana, bez obecności osób postronnych. W wyjątkowych przypadkach, gdy ze względu na zagrożenie życia, zdrowia ludzkiego lub mienia zachodzi potrzeba niezwłocznego przeprowadzenia kontroli, czynności kontrolne może przeprowadzić funkcjonariusz odmiennej płci.
Przeglądanie bagażu lub sprawdzenie ładunku odbywa się w twojej obecności. Policjant nie może otwierać bagażnika twojego samochodu, gdy nie ma cię w pobliżu.
W razie bezprawnego przeprowadzania przeszukania policjant ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną za naruszenie dyscypliny służbowej. Do przewinień dyscyplinarnych należą między innymi: niedopełnienie obowiązków służbowych lub przekroczenie uprawnień oraz zaniechanie czynności służbowej albo wykonanie jej w sposób nieprawidłowy. Funkcjonariusz może zostać ukarany np. naganą, wyznaczeniem na niższe stanowisko służbowe, obniżeniem stopnia albo wydaleniem ze służby. W treści wspomnianego wcześniej zażalenia do prokuratora można opisać wszelkie nieprawidłowości, jakie miały miejsce podczas czynności policji. Przedtem jednak, już w trakcie przeprowadzania czynności, jeżeli sposób działania policji narusza prawo, warto zażądać spisania protokołu i umieszczania w nim stosownych uwag.
Jeżeli twoje zażalenie będzie dotyczyło przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza policji, może zostać potraktowane jako zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa z art. 231 Kodeksu karnego. Przestępstwo to popełnia funkcjonariusz publiczny, a więc także policjant, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. W odpowiedzi na takie zażalenie, prokurator podejmie czynności sprawdzające, a ty zostaniesz wezwany na przesłuchanie w charakterze świadka. Dalszy tok postępowania zależy od zebranych dowodów i ustaleń prokuratora. Opisując okoliczności zdarzenia warto pamiętać, że kto zawiadamia organ ścigania o przestępstwie wiedząc, że przestępstwa nie popełniono, ponosi odpowiedzialność na podstawie art. 238 Kodeksu karnego.
Poza przepisami o odpowiedzialności dyscyplinarnej policjantów i przepisami kodeksu karnego, środkiem ochrony prawa do nietykalności osobistej i prawa do prywatności są przepisy Kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Jeżeli działania policji naruszyły w bezprawny sposób twoje dobra osobiste, możesz wystąpić z pozwem o ochronę dóbr osobistych do sądu powszechnego.
Krzysztof Barnat, adwokat, źródło: barnat.pl
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://finanse.wp.pl/kat,104130,title,K ... omosc.htmlKontrole w sklepach rtv w związku z cyfryzacją
24 kontrole w sklepach rtv przeprowadził Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w Rzeszowie. Inspektorzy sprawdzali, czy klienci są prawidłowo informowani o przystosowaniu telewizorów do odbioru telewizji cyfrowej. W trzech przypadkach nałożono mandaty.
- Nieprawidłowości polegały na braku informacji, że dany odbiornik umożliwia odbiór naziemnej telewizji cyfrowej. Zgodnie z prawem sprzedawca musi taką informację umieścić w widocznym dla klienta miejscu. Jeden z ukaranych sprzedawców tłumaczył się tym, że w sklepie był remont i kartki z taką informacją zaginęły - poinformował PAP we wtorek zastępca wojewódzkiego Inspektora Inspekcji Handlowej w Rzeszowie Józef Potaczała. Łączna kwota mandatów to 5 tys. zł.
Potaczała zaznaczył, że inspektorzy sprawdzali też, czy w sklepach prowadzona jest nadal sprzedaż telewizorów, które nie są przystosowane do odbioru telewizji cyfrowej.
- W pięciu placówkach sprzedawane były takie odbiorniki, ale sprzedawcy okazali, wymagane prawem, oświadczenia klientów, że są oni świadomi zakupu telewizora starego typu. Sprzedawcy muszą takie oświadczenie przechowywać przez pięć lat - podkreślił Potaczała.
Na Podkarpaciu kontrole w klepach rtv będą prowadzone do czasu wyłączenia w regionie sygnału telewizji analogowej. Nastąpi to etapami - rozpocznie się w marcu 2013 r. i zakończy w lipcu przyszłego roku.
Cyfryzacja telewizji naziemnej w Polsce jest jednym z najważniejszych projektów w sferze publicznej. Wdrożenie opartej na standardzie DVB-T (Digital Video Broadcasting-Terrestrial) naziemnej telewizji cyfrowej jest przełomem technologicznym. Umożliwia nadawanie większej liczby programów, poprawę ich jakości oraz dostęp do wielu usług interaktywnych.
jak tworzenie takich baz danych ma się do:
ja np. nie chciałbym aby ktoś przez 5 lat przechowywał w sklepie moje dane osobowe, tylko dlatego, ze kupiłem tam telewizor na którym nie mogę oglądać gniotów jakie serwuje TVP lub inna "telewizornia" :)Ustawa o ochronie baz danych
Ostatnio wprowadzona aktualizacja:
Dz.U. z 2007 roku Nr 147, poz. 1028
Ustawa o ochronie baz danych
z dnia 27 lipca 2001
Dz.U. z 2001r. Nr 128, poz. 1402
art. 1
Bazy danych podlegają ochronie określonej w ustawie niezależnie od ochrony przyznanej na podstawie ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631, Nr 94, poz. 658, Nr 121, poz. 843 i Nr 99, poz. 662) bazom danych spełniającym cechy utworu.
art. 2
1. W rozumieniu ustawy:
1) baza danych oznacza zbiór danych lub jakichkolwiek innych materiałów i elementów zgromadzonych według określonej systematyki lub metody, indywidualnie dostępnych w jakikolwiek sposób, w tym środkami elektronicznymi, wymagający istotnego, co do jakości lub ilości, nakładu inwestycyjnego w celu sporządzenia, weryfikacji lub prezentacji jego zawartości,
2) pobieranie danych oznacza stałe lub czasowe przejęcie lub przeniesienie całości lub istotnej, co do jakości lub ilości, części zawartości bazy danych na inny nośnik, bez względu na sposób lub formę tego przejęcia lub przeniesienia, z zastrzeżeniem art. 3,
3) wtórne wykorzystanie oznacza publiczne udostępnienie bazy danych w dowolnej formie, a w szczególności poprzez rozpowszechnianie, bezpośrednie przekazywanie lub najem, z zastrzeżeniem art. 3,
4) producentem bazy danych jest osoba fizyczna, prawna lub jednostka organizacyjna nieposiadająca osobowości prawnej, która ponosi ryzyko nakładu inwestycyjnego przy tworzeniu bazy danych.
2. Ilekroć w ustawie jest mowa o producencie, należy przez to rozumieć także jego następcę prawnego.
art. 3
Wypożyczenie baz danych nie stanowi pobierania danych lub wtórnego ich wykorzystania.
art. 4
Ochrona przyznana bazom danych nie obejmuje programów komputerowych użytych do sporządzenia baz danych lub korzystania z nich.
art. 5
Z ochrony korzystają bazy danych, których:
1) producent jest obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej albo ma na jej terytorium swoją siedzibę,
2) producent jest obywatelem państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym lub ma miejsce stałego pobytu na terytorium Wspólnoty Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym,
3) producent jest osobą prawną założoną zgodnie z prawem państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym, posiadającą siedzibę i zakład główny wykonywania działalności na terytorium Wspólnoty Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym; jeżeli producent posiada tylko siedzibę na terytorium Wspólnoty Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym, jego działalność musi być istotnie i trwale związana z gospodarką państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub państw członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stron umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym,
4) ochrona wynika z umów międzynarodowych, na zasadach i w zakresie w nich określonych,
5) producent jest podmiotem niewymienionym w pkt 1-4 i jest przedsiębiorcą w rozumieniu ustawy z dnia 19 listopada 1999 r. - Prawo działalności gospodarczej (Dz. U. Nr 101, poz. 1178, z 2000 r. Nr 86, poz. 958 i Nr 114, poz. 1193 oraz z 2001 r. Nr 49, poz. 509, Nr 67, poz. 679 i Nr 102, poz. 1115).
art. 6
1. Producentowi bazy danych przysługuje wyłączne i zbywalne prawo pobierania danych i wtórnego ich wykorzystania w całości lub w istotnej części, co do jakości lub ilości.
2. Domniemywa się, że producentem jest osoba, której nazwisko lub firmę (nazwę) w tym charakterze uwidoczniono na egzemplarzach bazy danych lub której nazwisko lub firmę (nazwę) podano do publicznej wiadomości w jakikolwiek inny sposób w związku z rozpowszechnieniem bazy danych.
art. 7
1. Producent bazy danych udostępnionej publicznie w jakikolwiek sposób nie może zabronić użytkownikowi korzystającemu zgodnie z prawem z takiej bazy danych, pobierania lub wtórnego wykorzystania w jakimkolwiek celu nieistotnej, co do jakości lub ilości, części jej zawartości.
2. Jeżeli użytkownik korzystający zgodnie z prawem z bazy danych jest uprawniony do pobierania lub wtórnego wykorzystania jedynie części bazy danych, przepis ust. 1 dotyczy tylko tej części.
3. Korzystanie z baz danych, o którym mowa w ust. 1, nie może naruszać normalnego korzystania z baz danych lub godzić w słuszne interesy producenta baz danych.
4. Postanowienia umowne sprzeczne z ust. 1 i 2 są nieważne.
art. 8
1. Wolno korzystać z istotnej, co do jakości lub ilości, części rozpowszechnionej bazy danych:
1) do własnego użytku osobistego, ale tylko z zawartości nieelektronicznej bazy danych,
2) w charakterze ilustracji, w celach dydaktycznych lub badawczych, ze wskazaniem źródła, jeżeli takie korzystanie jest uzasadnione niekomercyjnym celem, dla którego wykorzystano bazę,
3) do celów bezpieczeństwa wewnętrznego, postępowania sądowego lub administracyjnego.
2. Nie jest dozwolone powtarzające się i systematyczne pobieranie lub wtórne wykorzystanie sprzeczne z normalnym korzystaniem i powodujące nieusprawiedliwione naruszenie słusznych interesów producenta.
art. 9
1. Pierwsza sprzedaż kopii bazy danych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej przez uprawnionego lub za jego zgodą wyczerpuje prawo do kontrolowania odsprzedaży tej kopii na tym terytorium.
2. Pierwsza sprzedaż kopii bazy danych w państwach członkowskich Unii Europejskiej lub państwach członkowskich Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA) - stronach umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym przez uprawnionego lub za jego zgodą, wyczerpuje prawo do kontrolowania odsprzedaży tej kopii na ich terytorium.
art. 10
1. Czas trwania ochrony bazy danych liczy się od jej sporządzenia przez okres piętnastu lat następujących po roku, w którym baza danych została sporządzona.
2. Jeżeli w okresie, o którym mowa w ust. 1, baza danych została w jakikolwiek sposób udostępniona publicznie, okres jej ochrony wygasa z upływem piętnastu lat następujących po roku, w którym doszło do jej udostępnienia po raz pierwszy.
3. W przypadku jakiejkolwiek istotnej zmiany treści bazy danych, co do jakości lub ilości, w tym jej uzupełnienia, zmiany lub usunięcia jej części, mających znamiona nowego istotnego, co do jakości lub ilości, nakładu, okres jej ochrony liczy się odrębnie.
art. 11
1. Producent, którego prawa do bazy danych zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
1) zaniechania naruszania;
2) usunięcia skutków naruszenia;
3) naprawienia wyrządzonej szkody:
a) na zasadach ogólnych albo
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z bazy danych;
4) wydania uzyskanych korzyści.
2. Niezależnie od roszczeń, określonych w ust. 1, producent może się domagać jednokrotnego albo wielokrotnego ogłoszenia w prasie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie lub podania do publicznej wiadomości części albo całości orzeczenia sądu wydanego w rozpatrywanej sprawie, w sposób i w zakresie określonym przez sąd.
3. Sąd może nakazać osobie, która naruszyła prawa do bazy danych, na jej wniosek i za zgodą producenta, w przypadku gdy naruszenie jest niezawinione, zapłatę stosownej sumy pieniężnej na rzecz producenta, jeżeli zaniechanie naruszania lub usunięcie skutków naruszenia byłoby dla osoby naruszającej niewspółmiernie dotkliwe.
4. Sąd, rozstrzygając o naruszeniu prawa, może orzec na wniosek producenta, którego prawa zostały naruszone, o bezprawnie wytworzonych przedmiotach oraz środkach i materiałach użytych do ich wytworzenia, w szczególności może orzec o ich wycofaniu z obrotu, przyznaniu producentowi na poczet należnego odszkodowania lub zniszczeniu. Orzekając, sąd uwzględnia wagę naruszenia oraz interesy osób trzecich.
5. Domniemywa się, że środki i materiały, o których mowa w ust. 4, są własnością osoby, która naruszyła prawa do bazy danych.
art. 11a
1. Sąd właściwy do rozpoznania spraw o naruszenie praw do bazy danych miejsca, w którym sprawca wykonuje działalność lub w którym znajduje się jego majątek, także przed wytoczeniem powództwa rozpoznaje, nie później niż w terminie 3 dni od dnia złożenia w sądzie, wniosek mającego w tym interes prawny:
1) o zabezpieczenie dowodów oraz o zabezpieczenie związanych z nimi roszczeń;
2) o zobowiązanie naruszającego prawa do bazy danych do udzielenia informacji i udostępnienia określonej przez sąd dokumentacji mającej znaczenie dla roszczeń, o których mowa w art. 11 ust. 1;
3) o zobowiązanie innej niż naruszający osoby do udzielenia informacji, które mają znaczenie dla roszczeń, określonych w art. 11 ust. 1, o pochodzeniu, sieciach dystrybucji, ilości i cenie towarów lub usług naruszających prawa do bazy danych, jeżeli:
a) stwierdzono, że posiada ona towary naruszające prawa do bazy danych, lub
b) stwierdzono, że korzysta ona z usług naruszających prawa do bazy danych, lub
c) stwierdzono, że świadczy ona usługi wykorzystywane w działaniach naruszających prawa do bazy danych, lub
d) została przez osobę określoną w lit. a, b lub c wskazana jako uczestnicząca w produkcji, wytwarzaniu lub dystrybucji towarów lub świadczeniu usług naruszających prawa do bazy danych,
a powyższe działania mają na celu uzyskanie bezpośrednio lub pośrednio zysku lub innej korzyści ekonomicznej, przy czym nie obejmuje to działań konsumentów będących w dobrej wierze.
2. Sąd, dopuszczając dowód lub rozpoznając wnioski, o których mowa w ust. 1, zapewnia zachowanie tajemnicy przedsiębiorcy i innych tajemnic ustawowo chronionych.
3. Od obowiązku, o którym mowa w ust. 1 pkt 2 i 3, może uchylić się ten, kto według przepisów Kodeksu postępowania cywilnego mógłby jako świadek odmówić zeznań lub odpowiedzi na zadane mu pytanie.
4. W uzasadnionych przypadkach sąd może uzależnić wydanie postanowienia o zabezpieczeniu dowodów, o których mowa w ust. 1 pkt 1, od złożenia kaucji.
5. Zażalenia na postanowienia sądu w sprawach, o których mowa w ust. 1, sąd rozpoznaje w terminie 7 dni.
6. Do zabezpieczenia dowodów stosuje się odpowiednio art. 733, art. 742 i art. 744-746 Kodeksu postępowania cywilnego.
art. 12
1. Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, bez uprawnienia lub wbrew jego warunkom, pobiera dane lub wtórnie wykorzystuje w całości lub w istotnej, co do jakości lub ilości, części bazy danych, podlega karze grzywny.
2. Orzekanie następuje na podstawie Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia .
3. Sąd może orzec przepadek, na rzecz Skarbu Państwa, bezprawnie wykonanych egzemplarzy bazy danych.
art. 13
Prawo do bazy danych nie narusza ochrony treści bazy danych udzielanej na podstawie ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, lub ochrony jakichkolwiek składających się na bazę danych elementów, udzielanej na podstawie przepisów o wynalazkach, znakach towarowych, wzorach przemysłowych, oznaczeniach pochodzenia, zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, tajemnicy prawnie chronionej, ochronie informacji niejawnych, ochronie danych osobowych, a także prawa cywilnego i prawa pracy.
art. 14
W ustawie z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000 r. Nr 80, poz. 904) wprowadza się następujące zmiany:
1) w art. 2 w ust. 2 dodaje się zdanie drugie w brzmieniu:
"W przypadku baz danych spełniających cechy utworu zezwolenie twórcy jest konieczne także na sporządzenie opracowania.";
2) w art. 3 po wyrazach "bazy danych" dodaje się wyrazy "spełniające cechy utworu";
3) po art. 17 dodaje się art. 171 w brzmieniu:
"Art. 171. Opracowanie lub zwielokrotnienie bazy danych spełniającej cechy utworu, dokonane przez legalnego użytkownika bazy danych lub jej kopii, nie wymaga zezwolenia autora bazy danych, jeśli jest ono konieczne dla dostępu do zawartości bazy danych i normalnego korzystania z jej zawartości. Jeżeli użytkownik jest upoważniony do korzystania tylko z części bazy danych, niniejsze postanowienie odnosi się tylko do tej części.";
4) w art. 23 w ust. 1 po wyrazach "architektoniczno-urbanistycznego" dodaje się wyrazy "oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym";
5) po art. 30 dodaje się art. 301 w brzmieniu:
"Art. 301. Do baz danych spełniających cechy utworu nie stosuje się art. 28, art. 29 ust. 2 i 3 i art. 30.";
6) po art. 771 dodaje się art. 772 w brzmieniu:
"Art. 772. Ochrona przyznana bazom danych spełniającym cechy utworu nie obejmuje programów komputerowych używanych do sporządzenia lub obsługi baz danych dostępnych przy pomocy środków elektronicznych."
art. 15
1. Ustawę stosuje się także do baz danych istniejących w dniu jej wejścia w życie w odniesieniu do korzystania z nich po tej dacie.
2. Dokonane przed dniem wejścia w życie ustawy czynności prawne odnoszące się do baz danych są skuteczne i podlegają ochronie według zasad dotychczasowych.
art. 16
1. Przepisy art. 5 pkt 2 i 3 oraz art. 9 ust. 2 stosuje się od dnia uzyskania przez Rzeczpospolitą Polską członkostwa w Unii Europejskiej.
2. Przepisy art. 5 pkt 1 i art. 9 ust. 1 tracą moc z dniem uzyskania przez Rzeczpospolitą Polską członkostwa w Unii Europejskiej.
art. 17
Ustawa wchodzi w życie po upływie 12 miesięcy od dnia ogłoszenia.
No bez przesady, na co to komu?
Może po prostu chcę kupić telewizor bez możliwości oglądania TV ( tylko do DVD ) i nie płacić z tego powodu abonamentu?
Czy stwarzam w ten sposób jakieś zagrożenie, iż muszę być przez 5 lat "zarejestrowany" jako ten co nie kupił telewizora przystosowanego do oglądania TV?
Dlaczego mam podpisywać jakieś bzdurne oświadczenia na tą okoliczność?
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagor ... biedy.htmlPożyczył 300 zł na chwil(ówk)ę. Napytał sobie biedy
Kosma Zatorski 2012-11-23, ostatnia aktualizacja 2012-11-23 21:41:30.0
Syn poprosił ojca o wsparcie. Ojciec pieniędzy nie miał, ale miał w pamięci reklamę kredytów chwilówek. Poszedł, pożyczył tam 300 zł, ale nie doczytał, że podpisał umowę z oprocentowaniem na przeszło 8 tys. w skali roku!
- Syn potrzebował pieniędzy na telefon. Widziałem nieraz maluchy, które jeżdżą po mieście i reklamują szybkie pożyczki - od ręki dla każdego. Do nich poszedłem - opowiada nam pan Marian, który mieszka w jednym z bloków na os. Piastowskim w Zielonej Górze.
Pan Marian pożyczył 300 zł. Usłyszał, że wraz z odsetkami spłaci 383 zł.
Gdyby po upływie miesiąca zielonogórzanin uregulował umówioną kwotę, miałby problem z głowy. Ale tyle nie miał. Spłacił więc odsetki oraz 50 zł. Myślał, że do oddania pozostało 250 zł. Było inaczej. Dług wynosił 348 zł. Wszystko za sprawą astronomicznego oprocentowania umowy. Pan Marian nie doczytał, że zgodził się na gigantycznie oprocentowanie.
Na pierwszej z umów stopa oprocentowania wynosiła 8,528 tys. w skali roku. Gdy pożyczkobiorca nie dotrzymał warunków umowy, dostał do podpisania drugą ofertę ze wspomnianą kwota 348 zł do zapłaty oraz odsetkami 5,492 tys. w stosunku rocznym.
- Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest lichwiarstwo i sprawa nadaje się prokuratury. Poszedłem do znajomego adwokata - wścieka się zielonogórzanin. Czy jednak nie jest sam sobie winien? Dlaczego nie przeczytał umowy, którą podpisał? - Nie spodziewałem się, że coś takiego może mnie spotkać. Kobieta z biura chyba mogła mnie ostrzec - rozważa pan Marian. Jest na rencie, płaci alimenty. Miesięcznie na życie zostaje mu 400 zł. - Nie nadążę za procentami, nie spłacę tej pożyczki - martwi się.
Zwróciliśmy się w imieniu pożyczkobiorcy do zielonogórskiej prokuratury. Czy klient firmy od chwilówek może się wyplątać z odsetek?
Według prawa cywilnego w zakresie zobowiązań obowiązuje fundamentalna zasada swobody umów. Wolność limitują jednak dalsze przepisy Kodeksu cywilnego.
Podstawowym przepisem, który pozwala stronie na dostosowanie umowy do wysokości dającej się akceptować, jest art. 388 par. 1 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym: "Jeżeli jedna ze stron, wyzyskując [ ] niedoświadczenie drugiej strony, w zamian za swoje świadczenie przyjmuje albo zastrzega dla siebie lub dla osoby trzeciej świadczenie, którego wartość w chwili zawarcia umowy przewyższa w rażącym stopniu wartość jej własnego świadczenia, druga strona może żądać zmniejszenia swego świadczenia lub zwiększenia należnego jej świadczenia, a w wypadku gdy jedno i drugie byłoby nadmiernie utrudnione, może ona żądać unieważnienia umowy".
- Z przypadkiem takiego właśnie niedoświadczenia mamy zapewne do czynienia w tej sytuacji. Nie sposób sobie wyobrazić, że jakakolwiek osoba działająca z pełnym rozeznaniem zawarła umowę pożyczki, w której zgadza się na oprocentowanie 8528,09 w skali roku - tłumaczy Marek Lepak z prokuratury.
Co powinien zrobić pan Marian? - W pierwszej kolejności zwrócić się do firmy udzielającej pożyczki z pismem zawierającym żądanie odpowiedniego zmniejszenia świadczenia należnego jej z tytułu udzielenia pożyczki. Gdyby to okazało się nieskuteczne, wówczas może wystąpić do sądu o unieważnienie tej umowy. Gdyby miał z tym kłopot, może zwrócić się do rzecznika konsumentów, który może wytaczać powództwa na rzecz obywateli w sprawach o ochronę konsumentów - wyjaśnia Lepak.
Prokuratorzy zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny szczegół. Wysokość stopy lombardowej ustalonej przez NBP to obecnie 6 proc w skali roku. Według prawa odsetki nie mogę przekraczać czterokrotności tej stopy. Niestety, swoboda umów pozwala na ustalenie innej wysokości tych odsetek. Jej ofiarą stał się bohater opowieści. Jego historię publikujemy ku przestrodze. Bo w przedświątecznym okresie znajdzie się wielu, którym zabraknie 300 zł. Ale uważajcie! Powtórzymy banał: przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy przeczytajcie ją dokładnie. Nie działajcie pod presją czasu. Nie liczcie też na to, że ktoś wyjaśni wam krok po kroku, co kryje się pod podpisaniem umowy.
- Odnosząc się do kwestii lichwiarstwa, to pojęcie to funkcjonuje obecnie jedynie w świadomości społecznej, nie jest regulowane ani w prawie cywilnym, ani tym bardziej w prawie karnym. Zawarcie takiej umowy nie stanowi przestępstwa, jeżeli żadna ze stron nie zmuszała drugiej do jej zawarcia - dodają prokuratorzy.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Read more: http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,12 ... z2DQCceWHKAkcja antylichwiarska? Firmy pożyczkowe apelują: nie straszcie nami ludzi!
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wyborcza.biz/finanse/1,125887,12 ... roste.htmlWydziedziczenie nie tak proste
Piotr Skwirowski 2012-11-28, ostatnia aktualizacja 2012-11-28 11:16:32.0
Wydziedziczenie to wyrzucenie spadkobiercy z testamentu, pominięcie go w ostatniej woli. Ale uwaga! Taki krok wcale nie oznacza, że "wydziedziczony" nie będzie brał udziału w podziale majątku!
Pominiętym w testamencie małżonkom, rodzicom, dzieciom i wnukom należy się zachowek. To rodzaj zabezpieczenia rodziny spadkobiercy, który postanowił zapisać cały swój majątek komuś spoza jej grona, albo właśnie poszczególnych członków rodziny, których spadkodawca postanowił w testamencie pominąć. Zachowek pozwala im wystąpić do spadkobiercy o zapłatę kwoty, jaka by im się należała, gdyby nie zostali odsunięci od dziedziczenia. Wysokość zachowku to 2/3 wartości udziału spadkowego, który przypadałby występującej o niego osobie przy dziedziczeniu ustawowym, jeśli jest ona małoletnia lub trwale niezdolna do pracy, i 1/2 wartości tego udziału w pozostałych wypadkach. W ten sposób dochodzimy do wydziedziczenia. Bo wydziedziczenie to pozbawienie ustawowych spadkobierców zachowku. Aktu wydziedziczenia spadkodawca może dokonać w testamencie. Ale to nie może być jego widzimisię. Może to zrobić, jeśli osoba, która ma być wydziedziczona:
- wbrew woli spadkodawcy postępuje uporczywie w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego (np. żyje z działalności przestępczej, jest alkoholikiem, narkomanem albo prostytuuje się),
- dopuściła się względem spadkodawcy albo jednej z najbliższych mu osób umyślnego przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności albo rażącej obrazy czci (np. pobiła go, groziła mu lub publicznie ubliżała),
- uporczywie nie dopełnia względem spadkodawcy obowiązków rodzinnych (czyli np. nie pomaga mu w czasie jego choroby albo przez długie lata w ogóle nie utrzymuje kontaktów z rodziną, nie odbiera telefonów, mijana na ulicy odwraca głowę w drugą stronę).
Przyczyna wydziedziczenia członka najbliższej rodziny powinna wynikać z treści testamentu. Przykład. Pani Anna wydziedziczyła córkę po jednorazowej awanturze domowej. Córka zasiedziała się u kolegi, nie wróciła na noc, nie odbierała przy tym telefonów od matki. To wystarczyło, by po powrocie dziecka do domu urządzić potężną awanturę. Córka pani Anny postawiła się, spakowała swoje rzeczy i mimo protestów matki wyprowadziła się z domu do koleżanki. - Jeśli wyjdziesz, nie chcę cię znać - groziła matka. A już po wyjściu córki z domu zdecydowała, że ją wydziedziczy.
Problem w tym, że nie może być tak, iż spadkodawca wydziedzicza np. córkę po jednorazowej awanturze domowej. Muszą być one uporczywe. Nie można też wydziedziczenia uzależniać od postawy dziecka, czyli zapisać w testamencie, że będzie ono wydziedziczone, jeśli np. nie wprowadzi się z powrotem do domu. Albo jeśli dziecko nadużywa alkoholu, bierze narkotyki - od podjęcia leczenia.
I jeszcze jedno: spadkobierca nie może wydziedziczyć uprawnionego do zachowku, jeżeli mu przebaczył. Jeśli przebaczenie było, wydziedziczony odzyska prawo do zachowku. Tak było w przypadku pana Waldemara. Przed laty nadużywał alkoholu, robił się agresywny, zdarzało mu się bić rodziców, z którymi mieszka. Ci zdecydowali się go wydziedziczyć. Chcieli, żeby cały majątek odziedziczył drugi syn. Pan Waldemar się jednak ustatkował, przestał pić, dziś jest zupełnie innym człowiekiem. Rodzice mu przebaczyli. To oznacza, że nawet jeśli nie zapisali mu niczego w testamencie, dostanie zachowek.
Może się zdarzyć, że wydziedziczony będzie dowodził, iż spadkodawca nie miał powodów do odebrania mu prawa do zachowku. Jeśli złoży wniosek w tej sprawie do sądu, to sąd zdecyduje wówczas, czy należy mu zachowek wypłacić.
Tak zrobiła pani Małgorzata. Uznała, że ojciec nie miała podstaw, żeby ją wydziedziczyć. Wprawdzie nie była może wzorową córką, niezbyt często odwiedzała ojca, ale interesowała się tym, jak mu się wiedzie, dopytywała się o jego zdrowie, raz czy dwa zawiozła do lekarza, pomogła załatwić sanatorium. Ojciec uznał, że to za mało, i w testamencie córkę wydziedziczył. Pani Małgorzata poszła do sądu. I wygrała sprawę. Dostanie zachowek.
Osobę, która została skutecznie wydziedziczona, traktuje się tak, jakby nie dożyła otwarcia spadku. Nie uczestniczy ona w podziale majątku.
Zrzeczenie się dziedziczenia
Czasami spadkodawca chciałby pozbawić udziałów w dziedziczeniu osobę, z którą żyje w jak najlepszych stosunkach. Taką, którą po prostu kocha. Ot, choćby jedno z dzieci. Takie, które już za życia zdążył wspomóc, ustawić. Kupił mu mieszkanie, pomógł je wyposażyć, płacił za studia za granicą... To dziecko ułożyło już sobie życie, jest samodzielne, świetnie sobie radzi, ma dobrą pracę, założyło rodzinę.
Ale ma jeszcze młodsze dziecko. Jemu chciałby zostawić po śmierci swoje mieszkanie. Żeby było równo - każdemu dziecku po mieszkaniu. Dziś dzieci żyją w świetnej komitywie, a to starsze obiecuje, że w przyszłości nie będzie rościło sobie żadnych pretensji do mieszkania dla młodszego dziecka, ale... Po śmierci rodziców to może się zmienić. Rodzinne spory o podział majątku to przecież codzienność.
Wydziedziczać dziecka nie wypada. Zwłaszcza że nie ma do tego podstaw i trzeba by przy tym trochę zafałszować rzeczywistość. Można je jednak próbować namówić na zrzeczenie się dziedziczenia. Wykorzystując przy tym dzisiejszą wzajemną miłość dzieci.
Dwustronną umowę w tej sprawie zawiera się u notariusza. Kosztuje to kilkadziesiąt złotych. Oczywiście trzeba to załatwić polubownie. Na zawarcie umowy o zrzeczeniu się dziedziczenia muszą się zgodzić zarówno rodzice (spadkodawcy), jak też ich dziecko. Po podpisaniu umowy to dziecko będzie traktowane w procesie dziedziczenia tak, jakby się nigdy nie urodziło. Trochę to nieprzyjemne, ale przecież rodzice dbają o to dziecko. Kupili mu mieszkanie i jak mogą, dalej pomagają. I będą to robić aż do śmierci. Po prostu chcą też zabezpieczyć drugie dziecko i tyle.
Warto wiedzieć. Umowa o zrzeczeniu się dziedziczenia rozciąga się też na zstępnych, czyli dzieci, wnuki, prawnuki osoby, która zrzekła się dziedziczenia.
Co ważne, nie da się jej odwołać jednostronnie. To dobra wiadomość dla drugiego dziecka. Jego brat czy siostra nie będą mogli po śmierci rodziców stwierdzić, że się rozmyślili, że zmienili zdanie i jednak chcą dziedziczyć. Odwołać umowę zrzeczenia się dziedziczenia muszą obie strony. Rodzice i ich starsze dziecko mogliby to zrobić np. wtedy, gdyby się okazało, że młodsze dziecko zmarło przedwcześnie, przed rodzicami, i nie będzie mogło odziedziczyć ich mieszkania. Może być też tak, że młodsze dziecko znajdzie sobie bardzo bogatego partnera i nie będzie potrzebowało mieszkania rodziców. Może też coś mu strzeli do głowy i wyrzeknie się rodziny, zerwie z nią wszelkie kontakty, nie będzie się opiekowało rodzicami w potrzebie. Każdy z takich przypadków może być dla rodziców pretekstem do odwołania umowy zrzeczenia się dziedziczenia. Chodzi o to, by mieszkanie po ich śmierci nie przepadło.
Ochroń swój testament
Wróćmy jeszcze do testamentów i wydziedziczenia. Wydziedziczony spadkobierca, czyli - jak już napisaliśmy - taki, który w testamencie został pozbawiony prawa do zachowku, ale także spadkobierca niezadowolony z tego, co mu w testamencie zapisano, mogą się niekiedy uciec do działań drastycznych, czyli po prostu zniszczenia testamentu. Po to, żeby bronić - jak sądzą - swoich słusznych praw. Liczą na to, że jeśli nie będzie testamentu, coś im skapnie z majątku spadkodawcy, bo w takiej sytuacji włącza się tzw. dziedziczenie ustawowe, czyli wedle Kodeksu cywilnego. Jak to działa? Najbliżsi dziedziczą po zmarłym w kolejności i proporcjach określonych w tych przepisach.
Od pewnego czasu można jednak chronić testament przed zniszczeniem albo przed tym, że po naszej śmierci nie zostanie on odnaleziony. Pod koniec zeszłego roku ruszył Notarialny Rejestr Testamentów (NORT). Przy spisywaniu testamentu notariusz pyta spadkodawcę, czy chce, by informacja o tym, że spisał swoją ostatnią wolę, trafiła do rejestru. Jeśli tak, testament zostaje tam wpisany, przy czym oczywiście do rejestru nie trafia treść tego dokumentu. W rejestrze pojawia się tylko informacja, że dana osoba sporządziła testament i zdeponowała go w konkretnej kancelarii notarialnej. Nie ma obaw, że zawartość testamentu zostanie upubliczniona. Wpisanie testamentu do NORT jest bezpłatne. Płacą natomiast osoby poszukujące w rejestrze takiego dokumentu (ok.100-150 zł).
Do rejestru można też wpisać testamenty sporządzone własnoręcznie. Taki testament trzeba jednak zostawić w notarialnym depozycie. O wpis do rejestru może poprosić każdy, kto sporządza testament. Nie ma znaczenia miejsce jego zamieszkania ani obywatelstwo.
Wpisanie testamentu do rejestru jest dobrowolne i - jak przekonują notariusze - nie jest czasochłonne, powinno zająć mniej więcej 5 minut. System drukuje potwierdzenie wpisania testamentu do rejestru. Poszukiwanie w nim śladów ostatniej woli spadkobiercy jest możliwe dopiero po jego śmierci, po okazaniu aktu zgonu. Rejestr prowadzony jest w formie elektronicznej, ale dostęp do niego wymaga pośrednictwa notariusza. Wystarczy pójść do dowolnej kancelarii notarialnej. Notariusz sporządza protokół z poszukiwań. Można się nim posługiwać np. przed sądem, wykazując, że poszukiwania te nie dały rezultatu, a spadkodawca najpewniej nie zostawił testamentu.
Osoba, która zarejestrowała testament, może w każdej chwili zażądać usunięcia wpisu z rejestru.
Oczywiście nadal można sporządzać testamenty i ich nie rejestrować. Niezarejestrowany testament jest tak samo ważny jak ten wpisany do NORT. Rejestracja jest - powtórzmy to - dobrowolna.
Dziedziczenie z automatu
A jeśli nie ma testamentu? Wtedy do głosu dochodzi dziedziczenie ustawowe. Niektórzy nazywają je dziedziczeniem z automatu. Tu już nie ma mowy o zachowku, dziedziczą wszyscy uprawnieni wedle kolejności narzuconej ustawą (Kodeks cywilny).
W pierwszej kolejności majątek po zmarłym dziedziczą jego małżonek i dzieci. W równych częściach, z tym że część przypadająca małżonkowi nie może być mniejsza niż 1/4 całości spadku.
Jeśli małżonek spadkodawcy umarł przed nim, całość spadku dziedziczą dzieci w równych częściach.
Jeśli dziecko spadkodawcy nie dożyje otwarcia spadku, a ma własne dzieci, wówczas jego udział spadkowy przechodzi na te dzieci.
Zasadę tę stosuje się odpowiednio do dalszych zstępnych (wnuki, prawnuki). Jeśli więc do spadku po mężu powołana jest żona zmarłego i jego troje dzieci, to udział spadkowy każdego z nich wynosi 1/4. Gdyby dziedziczyła żona i czwórka dzieci, udział żony wyniósłby 1/4, a udziały dzieci - po 3/16 spadku.
Jeśli spadkodawca nie miał dzieci, dziedziczą jego małżonek oraz rodzice. W takim przypadku udział małżonka to połowa spadku. Każde z rodziców dziedziczy zaś po 1/4 spadku. Jeśli nie żyje małżonek spadkodawcy, na rodziców przypada cały spadek - po połowie. Jeżeli jedno z rodziców spadkodawcy nie dożyło otwarcia spadku, udział spadkowy, który by mu przypadał, przypada rodzeństwu spadkodawcy w częściach równych. A jeżeli w takim przypadku którekolwiek z rodzeństwa spadkodawcy nie dożyło otwarcia spadku, pozostawiając zstępnych, udział spadkowy, który by mu przypadał, przypada jego zstępnym.
Do dziedziczenia z mocy ustawy jedna z ostatnich nowelizacji Kodeksu cywilnego dołączyła też dziadków. Dziedziczą, jeśli nie żyją małżonkowie, dzieci, wnuki, prawnuki, rodzice, rodzeństwo, siostrzeńcy i bratankowie - w równych częściach. A jeśli dziadkowie nie żyją - dziedziczą ciotki i wujowie. Co więcej, jeśli spadkodawca nie pozostawił małżonka i innych bliskich, ustawowo dziedziczą także pasierbowie.
Jeśli okaże się, że zmarły nie miał rodziny, która mogłaby dziedziczyć, jego majątek przechodzi na własność gminy, na terenie której mieszkał przed śmiercią.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/ni ... omosc.htmlNiezły biznes żebraka
Dobry żebrak musi być wprawnym obserwatorem, trochę strategiem, trochę psychologiem, najlepiej z aktorskim zacięciem. Dobry, czyli taki, który jest w stanie wyciągnąć 200-300 złotych dniówki. Nie zaszkodzi też poprawna polszczyzna i sprawne łącze internetowe - dla tych, którzy wolą załatwić sprawę w białych rękawiczkach. Interes kwitnie.
Etat na ulicy
Kraków, okolice Rynku. Od wczesnych godzin w obrębie Plant strategiczne miejsca zajmują ci, którzy chcą podreperować swój budżet żebraniem. Starsza pani zbiera na leki, młody chłopak na karmę dla psa, a bezzębny gość z czerwoną gębą i instrumentem muzycznym na wódkę. Droga Królewska usłana jest ludźmi proszącymi o drobne. Każdy ma swój rewir, miejscówkę, której lepiej się trzymać, "bo jak nie, to nogi mogą połamać". Kryzys robi swoje? - Jaki kryzys, to się po prostu opłaca - mówi jeden z moich rozmówców.
Wiekowa, tęga pani, na oko po osiemdziesiątce, z trudem dźwiga swoje dodatkowe kilogramy. Oparta o gzyms kamienicy wyciąga rękę do mijających ją przechodniów. Przez cienkie, brudne, nylonowe rajstopy, które ma nogach, prześwitują otwarte rany. Kiedy pytam, co jest z tymi nogami, odpowiada lekko znudzona, że ma raka skóry. Przypatruje mi się przez chwilę badawczo, po czym powraca do przeżuwania kawałka hamburgera z pobliskiej sieciówki. Samotna stara panna, bez dzieci, bez rodziny. Siedzi tu, "żeby uzbierać na leki", mówiąc to, wyciąga tłustą od hamburgera ręką wymięte recepty. Dzisiaj ma urodziny, "a jak urodziny, to może dorzuci coś pani jeszcze ekstra" - proponuje. Niby ze mną rozmawia, niby popija hamburgera coca-colą, ale cały czas lustruje sytuację na ulicy. Jest wyraźnie niezadowolona z naszej wymiany zdań. Odchodzę, zostawiam kobietę z ranami na nogach. Zastanawiam się tylko, czy ona musi stać na tej ulicy?
Prawdopodobnie nie, bo - jak mówi Łukasz Filek, streetworker z krakowskiego MOPS-u: - Żebractwo nie jest efektem złej sytuacji materialnej czy rzeczywistych trudności w zaspokojeniu potrzeb życiowych. To jest zawód. Od kilku lat realizujemy cyklicznie projekty socjalne dedykowane osobom żebrzącym. Doświadczenia, jakie w tym okresie zebraliśmy, pozwalają na stwierdzenie: żadna z osób, z którymi rozmawialiśmy, poza staniem na ulicy nie trudniła się nawet najprostszymi pracami i nie podejmowała działań, by tę pracę znaleźć. Około 40 proc. żebrzących posiadało uprawnienia do renty, zasiłku bądź innego świadczenia, natomiast zdecydowana większość z tych uprawnień nie korzystała. Dlaczego? Pieniądze, które mieliby dostać, nie wynagrodziłyby im wysiłku związanego z chodzeniem do pracownika socjalnego. Na żebraniu są w stanie zarobić więcej i szybciej.
Podobnego zdania jest rzecznika krakowskiego MOPS-u Marta Chechelska-Dziepak. - Ludzie, o których mówimy, w większości nie są pozbawieni środków do życia. Zazwyczaj mają jakieś świadczenia emerytalne, rentowe. Często są to przyjezdni z mniejszych miejscowości. Mają dom i tak zwane normalne życie. W swoich społecznościach nie funkcjonują jako ludzie będący poza nawiasem życia społecznego. I na pewno nie zbierają na chleb. W naszym kraju realizowany jest program dożywiania, z którego może korzystać każdy o dochodzie nie większym niż 622,50 zł na jedną osobę w gospodarstwie, a w przypadku ludzi samotnych nie przekraczającym 819 zł. Ale – trzeba zgłosić się do pracownika socjalnego i pracować nad zmianą swojej sytuacji, co wymaga pewnego wysiłku. A żebractwo to zdecydowanie łatwiejszy sposób na zdobycie pieniędzy.
Tym bardziej, że na tym biznesie można zarobić naprawdę nieźle. 300 złotych dziennie w sezonie wakacyjnym przy 6 godzinach "orki", z odpowiednim wyglądem i dobrą grą aktorską może wyciągnąć dziecko sprzedające kartki w kawiarnianych ogródkach. Ponad trzy razy mniej dostaje bezdomny na dworcu. W dużo lepszej sytuacji jest matka z dzieckiem. O wysokości żebraczych zarobków może świadczyć choćby historia studenta opisana jakiś czas temu na jednym z portali internetowych. Obrotny żak znalazł łatwy sposób na życie. Dzięki tygodniowym żebrom był w stanie bez problemu opłacić mieszkanie i zaspokoić potrzeby studenckiej egzystencji w dużym mieście.
Jednak uliczny wyścig trwa, a konkurencja nie śpi. Nie wystarczy po prostu stać i dziadować. Kluczem do portfeli przechodniów jest dobra metoda i predyspozycje osoby żebrzącej.
Uniwersytet żebrania
Pani w wieku, powiedzmy, 40 lat z szarą od papierosów cerą podchodzi i prosi mnie o pieniądze na ubrania, jedzenie - słowem - artykuły pierwszej potrzeby dla siebie i gromadki dzieci. Głos jej się łamie, opowiada historię o mężu, który zginął kilka dni temu podczas wypadku w pracy, o długach, wierzycielach, o braku środków do życia. Awaryjna sytuacja, TRAGEDIA. Jakiś wewnętrzny imperatyw każe pomóc. Dwa miesiące później spotykam tę samą kobietę o popielatej twarzy, ubraną w te same znoszone ubrania. Recytuje powtórnie jak litanię historię o smutnym wydarzeniu sprzed kilku dni. Kiedy mówię, że słyszałam to już jakiś czas temu, wykrzywia szarą twarz, rzuca garść niecenzuralnych słów i odchodzi.
Uniwersytetem dla żebraka jest ulica, grupa do której przynależy, dom, bieda. Jednak zła sytuacja finansowa czy bezdomność to nie zawsze w prostej linii przyczyny wyjścia na ulicę. Bezdomny nie musi być żebrakiem. Często decyzji o takiej formie zarobku sprzyja wyuczona bezradność, bieda dziedziczona oraz niefrasobliwość życiowa. Kazimiera Król, pracownik naukowy Instytutu Polityki Społecznej UAM w Poznaniu i autorka badań nad żebractwem we współczesnej Polsce, rozróżnia płytkie, "niedzielne" dorabianie do emerytury, renty, czy jakiejś pracy oraz żebractwo głębokie, będące stylem życia, zawodem i wyborem jednostki. Jednak, czy łatwo zrobić pierwszy krok?
- Najtrudniejsze jest chyba przełamanie granicy wstydu i wybranie dobrej strategii - mówi streetworker Łukasz. - Jeżeli ktoś będzie żebrał metodą nieodpowiednią dla siebie, to nic na tym nie zarobi. Bardzo ważna w profesji żebraka jest też umiejętność błyskawicznej oceny sytuacji. Zawodowiec potrafi spojrzeć na przeciętnego Kowalskiego i od razu wie, co to jest za człowiek i w jaki sposób dostać od niego pieniądze.
Recept na wyciąganie mamony nie brakuje, bo jak pisze Król: - Rzemiosło żebracze doskonale potrafi się dostosować do uwarunkowań społecznych, ekonomicznych, kulturowych i religijnych danego społeczeństwa. Wraz z tym, jak zmieniają się wymogi społeczne i wrażliwość odbiorcy, osoby z ulicy sięgają po coraz to bardziej wysublimowane środki socjotechniczne. - Dzisiaj zwykły żebrak może drażnić, dlatego zawodowcy coraz częściej stwarzają pozory pracy, tego, że nie żebrzą. – mówi Chechelska. Wyciągać pieniądze można tradycyjnie: na dziecko, na psa, na leki, na alkohol, lub w mniej oczywisty sposób. - "Na działalność charytatywną", kiedy osoba żebrząca twierdzi, że jest wolontariuszem i zbiera na operację dla osoby trzeciej. "Na tzw. gratisy", gdy ktoś daje nam niby za darmo jakiś upominek. Kiedy go przyjmiemy, dowiadujemy się, że darczyńca chce w zamian pieniądze na wyjazd na Mazury czy do Peru. "Na wyrzuty sumienia" - osoba, która wygląda jak nędzarz, podchodzi do przechodnia dobrze sytuowanego albo takiego, który opuszcza sklep z luksusowymi towarami – mówi Filek. - Bardzo popularny jest sposób "na bułkę", stosowany tylko wobec osób, które ze spożywczego wychodzą. Każdemu trudno jest odmówić drobnych na jedzenie, z drugiej strony nikt nie ma ochoty po raz kolejny stać w ogonku, więc daje pieniądze.
Król do figur żebraczych zalicza też grajków ulicznych, którzy często pod pozorem pracy oferują nam w rzeczywistości marne usługi.
Obok wyboru metody ważne jest również miejsce. Najlepiej, jeśli to rejon ruchliwy, z dużym przepływem osób, ale jednocześnie taki, gdzie żebrzący będzie mógł uniknąć konfrontacji ze strażą miejską czy pracownikami pomocy społecznej.
Przedsiębiorczy Kubuś - konsument z usterką
Nabazgrany niezdarnie rysunek na kartce papieru i jazda. Chłopiec brodzi pomiędzy stolikami w kawiarnianym ogródku. Na białym kawałku papieru ma niedbale, jakby w pośpiechu, narysowane kwiatki. Chce sprzedać swoje dzieło klientom. Mówi, że nie ma pieniędzy, że zbiera na wakacje. Kubuś nie jest wyjątkiem w letnim sezonie, jego koledzy również żebrzą: na jedzenie, na rower.
Albo inna scena. Grupka chłopców tańczy przed jednym z ogródków na krakowskim Rynku. Tańczy pokracznie, wyglądając przy tym trochę jak parodia legalnych breakdancerów, tych spod pomnika Mickiewicza (pomnik również znajduje się na płycie Rynku). Wygina się w pośpiechu, ze strachem w oczach cały czas czuwając, czy nie zbliżają się mundurowi. Jeden chłopak chodzi z czapką między stolikami. Zarobione pieniądze idą niejednokrotnie na alkohol i papierosy.
Powiedzmy sobie szczerze, osoby nieletnie, które sprzedają karmę dla gołębi, obrazki na Kazimierzu w lecie, a w zimie chodzą po blokach z brzydką szopka, nie pracują. - Taki rodzaj pozyskiwania funduszy też jest formą żebractwa. Musimy mieć świadomość, że te dzieci nie potrzebują naszych pieniędzy. Mało tego, ta kasa to najgorsze, co może im się przydarzyć - zaznacza Marcin Drewniak z krakowskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji Społecznej PARASOL. - Dając pieniądze, odbieramy dzieciom dzieciństwo i przyzwyczajamy je do szybkiego, prostego sposobu pozyskiwania dochodów. Efekt jest taki: kiedy chłopak kończy 16 lat i nie jest już ani ładny, ani nie wygląda na biednego, to musi albo znaleźć sobie młodszych, którzy będą na niego zarabiać, albo inne równie łatwe źródło zarobku. Schemat jest prosty - mała grupa przestępcza, średnia grupa przestępcza, duża grupa przestępcza… Spora liczba z tych dzieci trafia do więzienia w wieku 18-20 lat.
Z danych przekazanych przez pracowników terenowych Stowarzyszenia Parasol wynika, że sezonowym zarobkiem w samym Krakowie trudni się około setki dzieci głównie w wieku od 8 do 13 lat. Osoby te często pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, czyli takich, w których proces wychowania został w pewien sposób zaburzony. Nie zawsze muszą być to domy patologiczne, może zdarzyć się, że na ulice wychodzi dziecko, którego rodzice zajęci są własną karierą. Niejednokrotnie restauratorzy oferowali takim młodym ludziom jakąś pracę, ci nigdy nie byli nią zainteresowani. Dzieci z ulicy nie zbierają wcale na wakacje, rower, hulajnogę, czy jedzenie. Część pieniędzy oddają swoim "opiekunom" albo zanoszą do domu. Większość wydają na papierosy, alkohol lub w mało racjonalny sposób na chipsy, hamburgery czy flippery. Dotyczy to dzieci ubogich, które chcą zamanifestować, że też mogą być konsumentami.
Nic dziwnego, bo we współczesnym społeczeństwie brak konsumpcji jest synonimem biedy. Jednostki ubogie to, jak mówi Bauman, konsumenci z usterką, którzy w świecie nieograniczonej wymiany dóbr są po prostu bezużyteczni. Komunikat jest prosty - ci, którzy pretendują do klasy średniej, muszą kupować. Według socjologa Głuszyńskiego skutkuje to tym, że ludzie o niskich dochodach często wydają swoje pieniądze na mało przemyślane zakupy, by w ten sposób obronić się przez degradacja społeczną. Zdarza się, że rzeczy te ze względu na brak środków do życia są później odsprzedawane. Żebrakowi w społeczeństwie konsumpcyjnym nie wystarczą już fundusze na bułkę i masło. Dzieci i dorośli zbierają na dobra namacalne, na telewizor, na nowy odtwarzacz DVD, na obiad w KFC, bo chcą być częścią naszej kultury.
Białe rękawiczki
"Oddam uśmiech i życzliwość w zamian za pomoc!
Witam! Wiem, że jestem wyjątkowa, dlatego też pozwoliłam sobie na zamieszczenie tutaj tego ogłoszenia ! Potrzebuję pieniędzy, mam różnego rodzaju problemy życiowe, ale najważniejszy to brak własnego lokum. Mam wielkie marzenia odnośnie domu, widzę go oczami wyobraźni w najdrobniejszych szczegółach, niestety póki co, to tylko marzenia! Ja jednak otwieram swe serce na darowaną mi pomoc, wierząc, że tak się stanie ! Proszę o każdy datek w zamian za uśmiech, wdzięczność i zwykłą ludzką sympatię.
Mam 44 lata i przez całe życie moim największym marzeniem było nauczyć się tańczyć. Niestety nigdy nie starczało czasu ani funduszy. W tej chwili z powodu choroby jestem na rencie i czas się znajdzie, niestety z tego samego powodu brakuje mi funduszy. W mojej okolicy znalazłam szkołę, a roczny kurs kosztuje 2000 zł. Bardzo proszę o pomoc w sfinansowaniu mojego życiowego marzenia".
To tylko niektóre z ogłoszeń, jakie widnieją na stronie CyberŻebracy.pl. Wolny dostęp do Internetu, swobodny i szybki przepływ informacji, do tego pełna anonimowość, sprawiły, że wyłudzanie pieniędzy nigdy nie było tak proste jak obecnie. Nie trzeba marznąć na zimnie, czy wchodzić w pewne figury żebracze. Dziś proszący o jałmużnę może wkraść się do domu przez nienamacalne fizycznie łącze internetowe. Wystarczy zgrabny, przemyślany tekst z małym haczykiem, by pieniądze same wpływały na konto. Żebrak w białych rękawiczkach w wersji de luxe nie udaje, że robi coś innego. Nie zbiera też na bułkę, bo skoro ma dostęp do Internetu, to stać go na chleb. Dziad on-line to wytrawny konsument, który liczy, że inni przybysze ze świata nieograniczonego nabywania dóbr będą w stanie zrozumieć jego potrzeby. Ważne jest jednak, że oprócz białych rękawiczek żebrak ma też biała maskę, która chroni go dobrze przed przekroczeniem bariery wstydu i sprawia, że po nasze pieniądze może sięgnąć każdy. Za tradycyjną figurą żebraczą kaleki czy samotnej matki z dzieckiem kryć się może blondwłosa piękność zbierająca na sukienkę albo sprzedawca z pobliskiego warzywniaka. Dlatego warto się zastanowić zanim puścimy w obieg nasze pieniądze.
Zdarza się i tak
- Opowiem ci, mała, o moim całym pie******ym życiu - mówi bełkotliwie Janek, kiedy oddalamy się porozmawiać w stronę Wisły. Janek chowa do dużego plecaka wysępione ode mnie produkty: nabiał, chleb, jakieś konserwy. Ma czerwoną twarz i pachnie alkoholem, język trochę mu się plącze, bo właśnie przechodzi z fazy kaca do fazy lekkiego odurzenia. Myślę, że kiedyś mógł być przystojny. Wysoki, barczysty, o regularnych rysach twarzy, mimo braku uzębienia i zmęczonej wódką twarzy nie wygląda na 43 lata. Janek to nie byle kto wśród bezdomnych, nosi ksywę "Pułkownik", na ulicy żyje od 15 lat. Ma dziewczynę i perfekcyjnie mówi po włosku, pewnie dlatego, że kilka lat spędził na Płw. Apenińskim. Najpierw w normalnej pracy w piekarni, potem przez alkohol znowu na ulicy. - Ja tu teraz jestem ktoś, boją się mnie i szanują – mówi zaciągając się papierosem – ale jak wylądowałem na ulicy, to byłem nikt. Miałem takiego kolegę "Majorka", on mnie żyć tu nauczył, Jezu, ale czy to wszystko ma sens? Ja jestem złodziej, były złodziej, w więzieniu siedziałem. Teraz już nie kradnę. Piję. Kiedyś byłem kierowcą TIR-a, na ciężkich maszynach jeździłem, uwielbiałem to. Wiesz, ja wrócę, uda mi się. Wiem, że to tu nie jest normalne. Mam siostrę bizneswoman, ona by mi dała pieniądze, pomogła, ale ja nie chcę, ja sobie sam dam radę.
Janek denerwuje się i mówi: - Ja jestem Pułkownik, ja muszę sam. I moją maleńką przywiozę też sam jeden z Włoch, bo tam została. - I co będzie dalej? - pytam. - Dalej… zamieszkamy razem i wyrzucimy cały makaron, obiecałem jej to, a rosół będziemy jeść z ziemniakami.
Marek to glazurnik-budowlaniec, bezdomny od 3,5 miesiąca. Boi się zimy. Spotykam go, gdy za drobną opłatą odprowadza ludzi na perony. Obrusza się, kiedy mówię, że żebrze i podkreśla: - To jest praca. Marek od 8 lat pracował na czarno w wykończeniówce, ostatni pracodawca nie zapłacił mu za kilka miesięcy, a dalej to już poszło. Kumple z pracy się rozproszyli. W międzyczasie okazało się, że ma coś na płucach. Nie jest samotny, ma rodzinę w Bieszczadach i czysty pokój. Odwiedza ją czasami. Dlaczego z nimi nie zamieszka? - Ostatnio jak byłem, siostra mi mówi: Marek, zostań, po co tam pojedziesz na te wagony, tu jest miejsce. Powiedziałem: po co zostanę, żebyś mnie utrzymywała? W życiu! Sam sobie poradzę. Nie wiem, może to jest właśnie ta duma, o którą pytałaś. Chciałbym pracować, tylko jakby się coś znalazło, to idę, ale do urzędu pracy pójść nie mogę. Mam meldunek w Tarnobrzegu. To, co teraz tu robię, to ci ludzie mnie we wszystko wciągnęli, oni mi pokazali co i jak, bo to trzeba się nauczyć. Tutaj przychodzą wieczorem siostry zakonne, pytają się, czy mi coś nie trzeba, leki albo coś innego. Boże, ale się stoczyłem.
Powrót
Jak w takim razie pomagać? Jak dotrzeć do naprawdę potrzebujących? - Na pewno nie dając pieniądze - mówi Łukasz Filek. - Wyjście z żebractwa to kwestia motywacji. Jeżeli ktoś znajdzie w sobie chęć, by skończyć z tym sposobem życia, jest to w stanie zrobić. Jeżeli ktoś nie ma takiego wewnętrznego przekonania, to trudno mu pomóc.
Podobnego zdania jest rzeczniczka MOPS-u: - Dopóki ci ludzie będą od nas dostawać pieniądze, to z tych ulic nie zejdą. To my, w odruchu dobrego serca i łatwej filantropii, skazujemy ich na ulice.
A w większych miastach instytucje lub organizacje oferujące wsparcie znajdziemy z łatwością. Jeśli chcemy coś zrobić dla innych, najlepiej zgłosić się bezpośrednio do jednego z nich. Natomiast w razie, gdy pragniemy pomóc konkretnej osobie, to od 5 złotych cenniejsza okazać się może informacja o potrzebującym przekazana pracownikowi socjalnemu. Bo - jak mówi Chechelska: - Może się zdarzyć, że z jakiś przyczyn pomoc do tego człowieka jeszcze nie dotarła.
W samym Krakowie działa kilka organizacji próbujących zminimalizować problem żebractwa. Jeden z projektów, dedykowanym rodzinom w których istnieje zjawisko żebrania nieletnich, realizowany jest na terenie krakowskiego Kazimierza i Rynku Głównego. Streetworkerzy docierają do młodzieży sępiącej „na karteczkę” i „na papierosa”, proponują lepsze sposoby wykorzystywania talentów, organizują warsztaty. Żebractwo kojarzone jest z osobami bezdomnymi, które od dawna nie pracują. W Krakowie, poprzez uczestnictwo w Klubie Integracji Społecznej, otrzymują oni pomoc specjalistów, którzy pomagają wrócić do normalności. - Różne są problemy tych ludzi, tak jak początki ich bezdomności - mówi pracownik Klubu. - Jedna osoba miała firmę i duże zadłużenie, nie dała rady, a pozbawiona wsparcia po prostu trafiła na ulicę. Każdy ma indywidualny tryb i bagaż doświadczeń, jakie ze sobą niesie. Większa część tych osób ma za sobą etap żebrania będącego sposobem na życie.
- Czasami taka reintegracja to kwestia kilku miesięcy, innym razem powrót może zająć nawet kilka lat. W ramach realizowanych programów pracujemy nad wizerunkiem bezdomnego, który w pewnym momencie nabywa specyficzne cechy - przestaje dbać o wygląd, zapach, czasami nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Niejednokrotnie osoby takie trzeba od nowa nauczyć, jak się płaci rachunki, jak należy rozsądnie gospodarować środkami. Przy integracji zawodowej istotne jest między innymi właściwe poczucie własnej wartości, określenie profilu zawodowego, ewentualne podniesienie kwalifikacji i odbudowanie wiary w siebie.
To nie wszystko. Klub organizuje wiele warsztatów, roboty społeczne, na których osoba objęta programem może zarobić jakieś pieniądze, i - przede wszystkim - nauczyć się na nowo punktualności i obowiązkowości. KIS realizuje też program mieszkań chronionych. Terapię w ośrodku kończy około 85 proc. osób. O tym, że można powrócić w każdym wieku przekonuje historia: - Pan 62 lata, bezdomny mieszkaniec ogródków działkowych. Od kilku miesięcy pracuje legalnie na wolnym rynku, choć wydawać by się mogło niemożliwym znalezienie zatrudnienia w tym wieku. Udało się. Dla mnie każda osoba, która radzi sobie z problemami, stanowi sukces - mówi pracownik KIS-u.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://tech.wp.pl/kat,1009779,title,Jak ... omosc.htmlJak zabezpieczyć sieć Wi-Fi? Skuteczne metody konfiguracji routera
W sprawach technicznych potrafimy wykazać nadzwyczajną oporność na tę oczywistą prawdę. Widać to szczególnie, gdy zwrócimy uwagę, jak słabo wypada poziom ochrony domowych sieci bezprzewodowych.
Nie chroniąc swojej sieci Wi-Fi, w najlepszym razie, robisz prezent sąsiadom. Dzięki tobie nie muszą płacić abonamentu za łączność z internetem - przecież dajesz im go za darmo. Może nawet nie jest to jakąś wielką niedogodnością kiedy surfujesz po ulubionych stronach, ale nie rób zdziwionej miny jeśli będziesz mieć problemy z pobieraniem plików, albo oglądaniem filmów w sieci, bo w tym samym czasie kilku twoich sąsiadów również zechce skorzystać z dobrodziejstwa internetowych multimediów.
Gdy mówimy o bezpieczeństwie komputerów, zazwyczaj mamy na myśli przede wszystkim oprogramowanie antywirusowe. Ochrona czegoś tak ulotnego, niematerialnego, jak sieć bezprzewodowa dużo rzadziej zaprząta nasze umysły. Zagadnieniu temu poświęcono niezliczoną ilość poradników i artykułów, jednak najwyraźniej wciąż pozostaje ono piętą achillesową sporej części użytkowników routerów bezprzewodowych.
Wiele sieci nie posiada zabezpieczeń
Badania bezpieczeństwa sieci, cyklicznie przeprowadzane w polskich miastach od 2009 roku, doskonale ukazują, jak fatalnie chronimy ten ważny aspekt internetowego życia. Jeśli nawet w Trójmieście, które pod względem bezpieczeństwa Wi-Fi podobno plasuje się w czołówce miast, ponad czterdzieści procent sieci jest praktycznie niechronionych, to mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną i śmiało można zadać sobie pytanie, czy przypadkiem program nauczania informatyki w szkołach nie rozmija się z rzeczywistymi potrzebami edukacyjnymi przeciętnego, współczesnego mieszkańca globalnej wioski.
Cyberprzestępcy mogą być anonimowi
Niewiedza i brak wyobraźni mogą prowadzić nie tylko do niepotrzebnego obciążania łącza. Tak naprawdę problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy darmowym i anonimowym dostępem do internetu podzielisz się z cyberprzestępcami. Oprócz nielegalnego pobierania filmów i muzyki przestępcze działania mogą obejmować na przykład rozsyłanie spamu, włamania do innych sieci albo rozpowszechnianie pornografii dziecięcej - wszystko oczywiście w twoim imieniu. W ekstremalnym przypadku może nawet spotkać cię w piękny, niedzielny poranek wizyta "smutnych" panów, którym niełatwo będzie wytłumaczyć jak wielkie zaszło nieporozumienie.
Nie zapominaj również, że niezabezpieczony router to bezpośrednie zaproszenie przypadkowych osób do grzebania w plikach na twoim komputerze. Jest całkiem prawdopodobne, że udostępniasz niektóre zasoby w sieci lokalnej - zdjęcia, muzykę, filmy - innym swoim urządzeniom, takim jak konsola podłączona do telewizora, smartfon albo drugi komputer. Dostęp do tych zasobów uzyska także intruz, który przez twoje niedopatrzenie stał się pełnoprawnym użytkownikiem sieci lokalnej. Jego następnym krokiem może być włamanie do twojego komputera, wykradnięcie haseł, zainstalowanie backdoora i w efekcie - pozbawienie cię prywatności, a nawet wyczyszczenie konta bankowego.
(fot. chip.pl)
Jak ochronić swoją sieć Wi-Fi?
Domowa sieć bezprzewodowa najczęściej opiera się na jednym urządzeniu, jakim jest router Wi-Fi. To zapomniane pudełko, które leży sobie gdzieś pod biurkiem i radośnie mruga diodami, w potocznym rozumieniu służy do rozdzielenia internetu na kilka komputerów, co z grubsza jest zgodne z prawdą, jednak pod tym pojęciem kryje się znacznie więcej zagadnień i w żadnym wypadku nie można ich pominąć lub zapomnieć. Jeśli uznałaś, albo uznałeś, że po zakupie routera i jego prawidłowym podłączeniu sprawa instalacji jest zakończona, bo wszystko dobrze działa, a w komputerze "hula" upragniony internet, to prawdopodobnie należysz właśnie do wspomnianej wyżej grupy 40 proc. użytkowników, którzy powinni doczytać ten artykuł do końca.
Istnieje kilka sposobów na zabezpieczenie sieci bezprzewodowej, co warte jest szerszego omówienia i wkrótce postaramy się wrócić do tego tematu. Sposoby te można podzielić na bezwzględnie konieczne do wykonania oraz takie, które podnoszą poziom ochrony, ale ich zastosowanie zależy wyłącznie od preferencji właściciela. Nawet wykorzystanie wszystkich możliwości nigdy nie da stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. Pozwoli jednak osiągnąć wystarczający poziom, aby zniechęcić ogromną większość ewentualnych intruzów.
Do pierwszej grupy czynności, które należy wykonać natychmiast po podłączeniu routera do sieci, należy zmiana domyślnych haseł dostępu do urządzenia oraz skonfigurowanie sieci bezprzewodowej, polegające przede wszystkim na ustawieniu trudnego do odgadnięcia hasła oraz włączeniu szyfrowania połączeń opartego na protokołach WPA/WPA2. Zapomnij o szyfrowaniu WEP, bo nie zapewni ono skutecznej ochrony. Jeśli twój router nie posiada takiej funkcjonalności, a na dodatek producent zapomniał udostępnić firmware naprawiający tę niedogodność, to znaczy, że nadszedł już czas, by umieścić go w tej samej gablotce, w której trzymasz dyskietki 5,25 cala i kasety magnetofonowe.
Dodatkowe zabezpieczenia, o których warto pamiętać
Inne sposoby, za pomocą których możesz wzmocnić bezpieczeństwo sieci, polegają na zastosowaniu różnych mniej lub bardziej skutecznych utrudnień, które w sumie dają całkiem solidną ochronę, w zupełności wystarczającą w domowych zastosowaniach. Jest to, na przykład, przypisanie na stałe adresów IP do adresów sprzętowych (MAC) poszczególnych kart sieciowych oraz ograniczenie puli przydzielanych adresów IP do tych, które zostały wstępnie skonfigurowane. Dodatkowo warto rozważyć wyłączenie rozgłaszania identyfikatora sieci bezprzewodowej (SSID), dzięki czemu twoja sieć stanie się mniej widoczna w okolicy, a także osłabienie sygnału nadajnika w celu ograniczenia jej zasięgu. Nawet tak pozornie nie mające znaczenia techniki, jak zmiana domyślnej nazwy SSID, mogą przysłużyć się podniesieniu bezpieczeństwa – faktycznie nie będzie to żadną wielką przeszkodą, ale jeśli domyślną nazwą sieci jest model routera, to informowanie o tym wszystkich dookoła w pewnych okolicznościach może stanowić zupełnie niepotrzebną zachętę.
Nie dajmy sobie ludzie wmówić, że odpowiadamy za wszystko i za wszystkich. To policja i prokurator ma udowodnić, że to Ty zrobiłeś. Gdy sieć jest otwarta, to nie ma jak sprawdzić kto jej używał. Właściciel ma prawo zakładać, że udostępnia sieć uczciwym osobom. Każdy domyślnie jest niewinny.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Właściciel niezabezpieczonej WiFi nie ponosi odpowiedzialnościsilentlex pisze: Nie dajmy sobie ludzie wmówić, że odpowiadamy za wszystko i za wszystkich. To policja i prokurator ma udowodnić, że to Ty zrobiłeś. Gdy sieć jest otwarta, to nie ma jak sprawdzić kto jej używał. Właściciel ma prawo zakładać, że udostępnia sieć uczciwym osobom. Każdy domyślnie jest niewinny.
Właściciel otwartej sieci Wi-Fi nie może być uznanym za winnego naruszenia praw autorskich, jeśli nie ma dowodu, że to on dokonał naruszenia - tak uznał sąd w Finlandii. Fiński sąd uwzględnił implementację prawa unijnego w tym zakresie, dlatego ta sprawa może mieć z czasem szersze znaczenie.
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
kancelaria (małpa) kpwig.pl
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://e-prawnik.pl/forum/biznes/windyk ... rnika.htmlalimenty - jak się pozbyć komornika
Wysłany: 2011-07-06 13:20:21
Płace zasądząne mi alimenty dla syna w wysokości 200 zł miesiecznie i przez trzy lata nie zapłaciłem 3 raty (trzech miesięcy) i w dniu wczorajszym dostałem zawiadomienie od komornika o wszczęciu egzekucji mam wyrównać te zaległe alimenty w wysokości 600 zł koszty egzekucji i odsetki , łącznie około 1100 zł. chcę odrazu spłacić ten dług ale niechce mieć nic wspólnego juz z tym komornikiem i dalej co miesiąc dobrowolnie wplacać alimenty przekazem na poczcie. a nie zanosić do komornika lub mieć potrącane w zakładzie pracy, co mam zrobić?
Re: alimenty - jak się pozbyć komornika
Wysłany: 2011-07-06 17:35:14
Po pierwsze jak najszybciej wpłacić zaległe alimenty. Po drugie porozmawiać z byłą żoną, żeby wycofała sprawę od komornika. Po trzecie wpłacać alimenty nadal przekazem, a jeśli komornik nadal będzie egzekwował alimenty pozostaje Panu zastosować się do poniżej zawartych wskazówek. "O złośliwym wierzycielu i porządnym dłużniku Dłużnik ma zwracać tylko koszty egzekucji celowych, komornik powinien więc spytać, czy nie spełnił najpierw świadczenia dobrowolnie Dłużnik bezzasadnie obciążony kosztami egzekucyjnymi może się przed nimi bronić, choć nie zawsze o tym wie. Kiedy zapadnie już prawomocny i wykonalny wyrok sądu, dłużnik musi zapłacić wierzycielowi należności wynikające z tego wyroku. Rzadko robi to dobrowolnie. Z tego względu uruchamiana jest egzekucja komornicza. I tu powstaje problem zasadniczej wagi: co stanie się, gdy wierzyciel skierował tytuł wykonawczy (prawomocne orzeczenie sądu zaopatrzone w klauzulę wykonalności) do komornika, a tymczasem dłużnik zapłacił dochodzoną należność przed złożeniem wniosku egzekucyjnego? Chodzi o istotną okoliczność, czy ma zwrócić wierzycielowi wyłożone koszty egzekucyjne. Są one nierzadko bardzo wysokie. Na wiele, wiele lat Zagadnienie ma kapitalne znaczenie w sprawach egzekucji alimentów. Wierzycielka, występująca w imieniu małoletniego dziecka, bez zastanowienia kieruje wyrok alimentacyjny do komornika, choć ojciec cały czas płacił dobrowolnie i w niekwestionowanej wysokości także po wyroku. Mało tego. Występuje ona na drogę egzekucji komorniczej najczęściej ze zwykłej złośliwości, by wstrętnego dłużnika pognębić dodatkowymi i stałymi kosztami egzekucyjnymi. Co najgorsze, koszty te będą wlokły się za nim wiele lat, nawet do czasu usamodzielnienia się dziecka. Czy istnieje prawna możliwość zablokowania takich złośliwych działań? Tak. W postępowaniu egzekucyjnym jest reguła, że dłużnik zwraca wierzycielowi tylko koszty egzekucji celowych, a więc niezbędne do celowego przeprowadzenia postępowania egzekucyjnego. Komornik, który otrzymuje wniosek o wszczęcie egzekucji, powinien ocenić, czy koszty, które oblicza, są niezbędne. W praktyce powinien spytać, czy dłużnik dobrowolnie nie spełnił świadczenia wynikającego z tytułu wykonawczego. Wierzyciel rządzi Należy jednak pamiętać, że to wierzyciel jest gospodarzem postępowania egzekucyjnego. Komornik, który ustala koszty egzekucji, nie ocenia, czy istniały podstawy do jej wszczęcia, jeżeli wierzyciel łącznie z tytułem wykonawczym złożył wniosek uprawniający. Tym samym nie ocenia, czy były podstawy do obciążenia dłużnika kosztami egzekucyjnymi. Dłużniku, broń się Jeżeli obciąży dłużnika kosztami, które nie są niezbędne do celowego przeprowadzenia egzekucji, dłużnik nie jest bezbronny. Wracając do spraw najczęściej spotykanych, czyli wdrażania egzekucji alimentów, choć są dobrowolnie i regularnie płacone w pełnej wysokości, dłużnik alimentacyjny może złożyć skargę na czynności komornika do sądu. Ważna w tym względzie jest uchwała Sądu Najwyższego sprzed prawie dziewiętnastu lat (z 27 listopada 1986 r. III CZP 40/86), w której stwierdza się, że dłużnik, przeciwko któremu wszczęta została egzekucja alimentów, mimo że dobrowolnie zaspokajał je w terminie i w wysokości określonej w tytule wykonawczym, może skutecznie - stosownie do okoliczności - w drodze skargi kwestionować czynność komornika w zakresie obciążenia go kosztami egzekucyjnymi. Rok później SN podkreślił (uchwała SN z 9 września 1987 r. III CRN 233/87), że wierzyciel, który bez potrzeby powoduje wszczęcie egzekucji, sam powinien ponieść wywołane tym postępowaniem koszty. Ta ochrona rzetelnych i sumiennych dłużników alimentacyjnych tym bardziej wymaga rozpowszechnienia, że nie znając odpowiednich przepisów kodeksu postępowania cywilnego oraz orzecznictwa SN, czują się bezradni i oszukani. Ostatnio kwestię tę przypomniał SN w uchwale z 28 kwietnia 2004 r. III CZP 16/04, stwierdzając, że rozstrzygnięcie o kosztach niezbędnych do celowego przeprowadzenia egzekucji należy do sądu rozpoznającego skargę na postanowienie o ustaleniu jej kosztów. Oznacza to, że porządny dłużnik alimentacyjny, który otrzymał od komornika postanowienie o ustaleniu kosztów egzekucyjnych i zauważył, iż został nimi obciążony bezzasadnie, powinien niezwłocznie złożyć do sądu skargę na czynności komornika. Jeśli sąd stwierdzi, że faktycznie tak się stało, powinien w tej części czynność komornika uchylić. Da mu w ten sposób sygnał, że to wierzyciel powinien ponieść koszty. Zanim pognębią, policzą Przypomnienie przepisów postępowania i stanowiska SN w kwestii nieuzasadnionego obciążania porządnych dłużników kosztami egzekucyjnymi służy zdyscyplinowaniu nierzetelnych i złośliwych wierzycieli. Oszczędzi to także pracy komornikom (mniej zbędnych wniosków egzekucyjnych) i sądom, które nie będą musiały rozpatrywać nieuzasadnionych skarg na czynności komorników. Ostudzi to także działania wierzycieli, bo będą musieli liczyć się z kosztami, gdy zechcą nadmiernie gnębić dłużników. Najlepiej stosować zasadę: po prawomocnym wyroku wezwać dłużnika do dobrowolnej zapłaty należności i zakreślić mu stosowny termin, a dopiero po bezskutecznym jego upływie skierować sprawę do egzekucji komorniczej. Procedura ta ułatwi życie zarówno wierzycielom, jak i dłużnikom. Usunie też wiele nieporozumień." Andrzej Cubała, adwokat w Warszawie
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Kontrowersyjny podręcznik w polskich szkołach, oburzenie sędziów
dzisiaj, 06:45
Źródło: PAP
Okładka budzącego kontrowersje podręcznika, fot. operon.pl
Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" domaga się od MEN wycofania z użytku podręcznika "Wiedza o społeczeństwie", autorstwa Elżbiety Dobrzyckiej i Krzysztofa Makary, podaje "Gazeta Wyborcza".
13-letni gimnazjalista może przeczytać tam, że: "Polskie sądy źle funkcjonują, w środowisku obowiązuje klanowa solidarność, nie eliminuje się sędziów złych lub skorumpowanych".
- Młodym ludziom wpajamy, że sądy są niewiarygodne, a sędziowie przekupni. To podważy w nich wiarę w sprawiedliwość i praworządność. Ten podręcznik nas obraża, mówi sędzia Maciej Strączyński, prezes "Iustitii".
Współautorka podręcznika Elżbieta Dobrzycka jest zaskoczona zarzutami. – To tekst źródłowy, ma służyć jako podstawa do debaty w klasie.
Minister może wycofać podręcznik ze szkół na wniosek jego wydawcy albo "w przypadku gdy co najmniej dwóch rzeczoznawców stwierdzi, że utracił aktualność lub przydatność dydaktyczną", ale w MEN takiego przypadku nie pamiętają.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/5321858, ... rukuj.html
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://biznes.interia.pl/finanse-osobis ... wy,1870245Nie(krwawe) egzekucje lichwy
Szerząca się brutalizacja życia politycznego daje ciche przyzwolenie na działania wykraczające poza kanon ludzkich zachowań.
Od zarania dziejów biedzie towarzyszyła lichwa. Czy w dzisiejszych czasach umieścilibyśmy lichwiarzy, właścicieli instytucji para bankowych w piekle, jak to uczynił Dante Alighieri w "Boskiej komedii"? A może - jak on - jeszcze niżej niż morderców?
W internecie, na portalach pożyczkowych i portalach pośredników finansowych aż roi się od wołania o pomoc finansową - pożyczkę ostatniej szansy. Ci, którzy tam piszą, znaleźli się w sytuacji bez wyjścia - banki nie udzielą im pożyczki, a mają komornika "na głowie", chore dzieci, grozi im eksmisja z mieszkania... Wiedzą o tym lichwiarze i tam też "polują", ponieważ potrzebujący podają swoje e-maile, numery telefonów.
- Anna: Witam! Potrzebuję pilnie pożyczyć 7 tys. zł na okres do 3 miesięcy. Jeśli ktoś faktycznie może pomóc, to bardzo proszę o kontakt. Instytucje bankowe odpadają, gdyż mam okropny BIK. Ale żadnych wpłat, przedpłat itp. Pozdrawiam wszystkich zadłużonych...
- Ola: Witam, jestem zadłużona, a wszystko zaczęło się od wynajęcia mieszkania. Najpierw kilka małych kredytów, potem konsolidacja. Komornik zabiera mi z wypłaty 650 zł, potem jeszcze PKO SA 8000 tys. zł. Żeby nie wyłączyli prądu to PROFIT kredyt - z 2000 zł. Zrobiło się już 8000 tys. zł (komornik na karku). Chciałam spłacić i wzięłam z Provident 2000 zł, a zrobiło się 3500zł i jeszcze zaległości czynszowe 1700 zł i grozi mi eksmisja, proszę o pomoc...
- Jolka: Pilnie potrzebuję pożyczki. Obecnie mam zajęcie komornicze i chciałbym spłacić zobowiązania oraz mieć na leczenie dzieci, gdyż obydwoje mi poważnie zachorowały. Proszę o kontakt, tylko bez żadnych przedpłat , pomóżcie wydostać się z tego, potrzebuje 35000 zł(...).
Prawo dżungli
Firmy pożyczkowe, osoby prywatne (tzw. parabanki) prześcigają się w ofertach dla tych, którzy zostali wykluczeni przez system bankowy. Częstą praktyką jest pobieranie, przez "firmy krzak" i nie tylko, wysokich opłat przygotowawczych lub wynagrodzenia za cały okres kredytowania jeszcze przed podpisaniem umowy, a następnie nieudzielanie pożyczki i zatrzymywanie przedpłat. Nieuczciwe firmy - często jest to jednoosobowa działalność gospodarcza - wykorzystują nieprecyzyjne prawo (do konstrukcji umów), które umożliwia odmowę udzielenia pożyczki na podstawie pozornie obiektywnych kryteriów np. braku stosownego zabezpieczenia. Jednocześnie wymagane zabezpieczenia wynosi nawet 250 proc. wartości pożyczki, co z góry przesądza o negatywnym rozpatrzeniu wniosku konsumenta.
W internecie pojawiają się ostrzeżenia, ale będący w potrzebie finansowej lekceważą je i często stają się łatwym łupem nieuczciwych "pożyczkodawców".
- Zośka: Wszystkie pożyczki bez BIG to oszustwo, właściciel portalu pożyczkowego za każdym razem kasuje moje wpisy, aby inni się nie dowiedzieli. Od dwóch lat poszukuję pomocy, przerabiam SMS za 30 zł i przedpłaty za uzyskanie kredytu i nic. Obecnie mam firmy windykacyjne, które wyzywają mnie od oszustów i złodziei, komornika i sprawy sądowe. Odechciało mi się żyć, a potrzebuje 50 tys. zł. Jeden windykator powiedział mi: "Nas nie interesuje twój los, możesz nawet zdechnąć z głodu, ale spłacić musisz". Teraz czeka mnie już tylko więzienie.
- Janek: Witam. Solidaryzuje się z panią, która dodała komentarz 28.02.2012 r. Oczywiście ta kobieta ma rację. W internecie to tylko najpierw wpłać, a później żadnego śladu po tym, kto oferuje pomoc i wziął przedpłatę. Zmienia e-maila i zeruje konto i występuje pod innym nazwiskiem. Miałem już styczność z taką osobą. Dziwię się tylko, co robi policja, która niby tak tropi internetowych przestępców(...).
Casus zaradnego lichwiarza
Kiedy są potrzebne pieniądze na pogrzeb, odbudowanie zalanego powodzią domu, zapłacenie zaległych rat czynszowych, leczenie dzieci, wiele osób bez zaplecza rodzinnego, wsparcia bliskich ucieka się o pomoc do firm, lichwiarzy, którzy oferują: "pożyczki od zaraz", "pożyczki bez poręczeń", "pożyczki bez BIK-u". Ta doraźna pomoc często zamienia się w jeszcze większą tragedię.
I tak np. w małej miejscowości woj. mazowieckiego, w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają mieszkał od lat Tadeusz X. Niemal każdy mógł u niego pożyczyć pieniądze, ale procent był iście lichwiarski - 20 proc. w skali miesiąca od pożyczonej kwoty. Oferował 500 zł i... 500 tys. zł. Ale biada temu, kto na czas nie spłacił zaciągniętego długu. Ów szanowany powszechnie lichwiarz miał swoje mniej lub bardziej bezkrwawe sposoby egzekucji należności. Pan X jako windykator był niezwykle skuteczny. Potrafił tak pobić niesfornego dłużnika, że sam chętnie przepisywał mu samochód, działkę, dom. Potrafił także grozić spaleniem domu, porwaniem dziecka... W miejscowości wszyscy wiedzieli, że zawsze pożyczy pieniądze, ale niech się ma na baczności ten, kto nie wywiązał się ze zobowiązań. Ludzie bali się donieść policji, ponieważ nie chcieli tracić ostatniej "deski" ratunku, i szli do krwawego lichwiarza, ponieważ nie posiadali zdolności kredytowej, żaden z pracowników banku nie chciał z nimi nawet rozmawiać. To jeden z nagłośnionych ostatnio przez media przypadków bezwzględnej lichwy...
A ile jest "oficjalnych" egzekucji komorniczych? Ile spraw o eksmisję, zabierania dzieci matce, ponieważ nie zapłaciła na czas 2 tys. zł należności? Szerząca się brutalizacja życia politycznego daje ciche przyzwolenie na działania wykraczające poza kanon ludzkich zachowań.
Badanie świadomości
Wyniki badania przeprowadzonego przez TNS Polska na zlecenie UOKiK potwierdzają niską świadomość Polaków o parabankach. Na pytanie, czym jest parabank, odpowiedzi nie znało 54 proc. zapytanych konsumentów. Co dziesiąty badany uważał, że jest to bank, który łatwo i szybko udziela pożyczek. Ponad połowa nie umiała odpowiedzieć na pytanie, co się stanie z pieniędzmi powierzonymi para bankowi w sytuacji jego bankructwa. 29 europejskich państw sprawdziło łącznie 562 strony internetowe oferujące pożyczki. Jak się okazało, oferty nie informowały o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania, która określa koszt kredytu, dodatkowych opłatach, np. za ubezpieczenie, czy okresie obowiązywania umowy. Ponadto na stronach nie było informacji o istotnych elementach oferty mających wpływ na ostateczny koszt pożyczki, m.in. o czasie obowiązywania umowy czy opłacie przygotowawczej. 116 stron wprowadzało w błąd co do kosztów kredytu.
Egzekucje na bruk
Egzekucje na bruk - tak mówią sami urzędnicy o przepisach, które już wiosną 2013 roku uderzą w ludzi z wyrokami eksmisyjnymi (wtedy skończy się czas ochronny). Jeśli sąd nie przyzna im mieszkania socjalnego, to pomieszczenie tymczasowe musi zapewnić gmina. Lokal może być nawet "w pobliskiej miejscowości". Ale mieszkań socjalnych wszędzie brakuje. Zgodnie z nowym prawem komornik będzie czekać tylko sześć miesięcy na wskazanie takiego "pomieszczenia tymczasowego". Jeżeli przez rok gmina nie wskaże takiego lokalu, to komornik może przeprowadzić eksmisję do noclegowni. Jak wynika z danych Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, 40 tys. rodzin czeka na eksmisję w gminach, które dysponują połową mieszkań komunalnych w kraju.
- Sześć lat temu z wyrokami eksmisyjnymi (i prawem do lokalu socjalnego) żyło w Warszawie niecałe 1,7 tys. rodzin, dziś już ponad 2,7 tys. W Łodzi na eksmisję czeka całe miasteczko - blisko 6 tys. rodzin. W Krakowie ponad 5 tys., w Katowicach blisko 5 tys., w Poznaniu prawie 3 tys., w Bydgoszczy ponad tysiąc. Opole ma już ponad 300 wyroków eksmisyjnych do "pomieszczeń tymczasowych " (źródło: "Komornik śpi spokojnie", "Gazeta Wyborcza" 12.10.2012).
W internecie jest coraz więcej giełd wierzytelności, na których wystawiane są na sprzedaż długi nie tylko firm, ale i osób prywatnych. Nieważne, czy z tytułu niezwróconej pożyczki, czy z niezapłaconej faktury. Jeżeli dłużnik figuruje na takiej giełdzie, to prawdopodobnie wierzyciel ma kłopot z odzyskaniem pieniędzy.
Biedaelektorat
Biedaelektorat nie jest w kręgu zainteresowania obecnej ekipy rządzących. Cóż, z pewnej perspektywy biedy nie widać, a nawet może mieć pewien "urok". Od pewnego czasu pojawiły się mylące symptomy - czyżby kogoś poruszyły drastyczne przypadki nieludzkiej krzywdy? A może interes banków? Skrzyknęli się "wielcy" tego świata i wypuścili społeczną kampanię przestrzegającą przed zgubnymi skutkami zadłużania się ponad miarę. Kampanię zorganizowało siedem instytucji publicznych: Bankowy Fundusz Gwarancyjny, Komenda Główna Policji, Komisja Nadzoru Finansowego, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Sprawiedliwości, Narodowy Bank Polski oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- Wspólna społeczna akcja organizowana przez siedem instytucji, w tym UOKiK, jako główny cel stawia poinformowanie Polaków o ryzykach związanych z zaciąganiem pożyczek na wysoki procent oraz oszczędzaniem w instytucjach nie objętych nadzorem państwowym. To pierwszy tak duży projekt, w którym organizacje, ministerstwa łączą siły, by edukować konsumentów na rynku niełatwych usług finansowych - poinformowała Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK. Oprócz radia i telewizji, które w ramach misji społecznej zgodziły się na udział w przedsięwzięciu, o pomoc zostały poproszone episkopat, policja, kolejarze i ZUS. Ta kampania została zorganizowana jako odreagowanie na aferę Amber Gold, która pokazała, że znaczna część społeczeństwa nie odróżnia banków od parabanków. Okazuje się, że większość Polaków nie rozumie, że pieniądze inwestowane poza systemem bankowym nie są objęte żadnymi gwarancjami.
Niekorzystna rekomendacja T
KNF (której przewodniczący jest powoływany i zatwierdzany przez prezesa Rady Ministrów) wprowadziła w 2010 roku restrykcyjną dla potencjalnych kredytobiorców rekomendację T. Wielu ekspertów szacuje, że po wprowadzeniu tej rekomendacji wykluczono z akcji kredytowej kilka milionów Polaków, tych o najniższych dochodach. Wielu z nich z konieczności stało się klientami z firm spoza sektora bankowego, nie podlegających nadzorowi państwowemu nadzorcy. I znowu za późno nastąpiło przebudzenie decydentów.
- Dotychczasowe rozwiązania były dość restrykcyjne i ograniczały możliwości banków. Pracujemy nad tym, żeby ułatwić możliwość udzielania kredytu konsumpcyjnego, zwłaszcza tych o najniższych nominałach - powiedział Andrzej Jakubiak, przewodniczący KNF. Ostateczna decyzja ma zapaść do końca listopada (czyli w chwili oddawania tego numeru do druku). - Wydaje się, że na tym etapie rozwoju i biorąc pod uwagę sytuację finansową banków, jest to dopuszczalna rzecz, żeby banki w zakresie kredytu konsumpcyjnego mogły mieć możliwość, powtarzam możliwość, zwiększenia swojego ryzyka. Potem, do końca roku, też chcielibyśmy podjąć decyzje dotyczące rekomendacji S, która dotyczy kredytów hipotecznych - dodał Jakubiak.
W opinii władz urzędu nadzoru należy zmienić najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące kredytów mieszkaniowych. - Chodzi o sposób wyliczenia zdolności kredytowej, ograniczenie, które dotyczy zdolności kredytowej tylko do 25 lat. Chcemy zostawić więcej luzu decyzyjnego samym bankom, żeby one w tej swojej polityce, która będzie akceptowana przez radę nadzorczą, określały te zasady, jakimi będą się kierowały podczas udzielania kredytów - podkreśla szef nadzoru finansowego. Jeśli nic nie zakłóci prac, przepisy dotyczące rekomendacji S zaczęłyby obowiązywać 1 stycznia 2013 roku.
Należy mieć nadzieję, że wraz z bardziej ludzkim podejściem banków do klientów znaczna grupa Polaków odzyska niesłusznie zabraną zdolność zapożyczania się. Tym z dobrą historią bankową zostanie przywrócona możliwość udzielenia pożyczki, nawet jeśli ich zarobki są mniejsze od najniższej płacy krajowej. Niski próg dochodowy przestanie być barierą dla sumiennych kredytobiorców. Zmniejszy się liczba osób narażonych na bezwzględną lichwę. Ale na tych bez szans nadal będzie czekać "niezawodni" lichwiarze. Tak było i będzie...
Historia zatacza koło
Lichwa to "pożyczanie pieniędzy na bardzo wysoki, niedozwolony procent i osiąganie z tego tytułu dużych korzyści" (Słownik Języka Polskiego, PWN). "Od wieków pieniądze czy inne materialne środki były pożyczane, szczególnie w trudnych czasach nieurodzajów, wojen, klęsk żywiołowych. Brano za to znaczną rekompensatę. Często towarzyszyły temu nadużycia: wierzyciel samowolnie podnosił odsetki, niewypłacalnego pozbawiał wszelkich środków do życia lub po prostu mordował, zniewalał mu rodzinę... Transakcja pożyczki na procent była znana niemal wszystkich społecznościach starożytnych,
np. u Egipcjan, u narodów Bliskiego Wschodu. "Kodeks Hammurabiego" z 1750 r. p.n.e. ustala próg odsetek na 8 i 1/3 procenta w stosunku rocznym. Dokładnie ten sam procent poleca "Kodeks Justyniana" w ponad dwa tysiące dwieście lat później" - napisał Władysław Pomarański w "Kronikarzu - Magazynie obywatelskim".
Dante Alighieri w "Boskiej komedii" umieszcza lichwiarza w piekle niżej niż mordercę, razem z tymi, którzy w owych czasach uchodzili za największych zbrodniarzy: bluźniercami i kazirodcami. Ale Dante miał powód - jeden z Madyceuszy Florencji, bankier i lichwiarz skazał go na banicję.
Skargi do KNF
Co czwarta ze skarg dotyczących kredytów, które napłynęły w 2010 roku do Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, była związana z problemami w regulowaniu zobowiązań (windykacją, nieterminową spłatą, wypowiedzeniem umowy z winy klienta, niewłaściwym - według klienta - badaniem zdolności kredytowej). W części z nich ujawnił się także problem "pętli zadłużenia".
Konsumencie, uważaj na swoje finanse!
Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, preses UOKiK:
"Gotówka bez BIK", "Najtaniej na rynku", "Z komornikiem i na dowód" - takimi hasłami firmy pożyczkowe zachęcają konsumentów do skorzystania ze swoich ofert. Aby je uatrakcyjnić, proponują również dodatkowe usługi, np. wizytę akwizytora w domu klienta. Na rynku dostępnych jest wiele ofert instytucji para bankowych, na które decydują się osoby znajdujące się w trudnej sytuacji finansowej, lub ci, którym banki odmówiły kredytu. W konsekwencji często popadają w spiralę kredytową, a okazyjna pożyczka, która miała pomóc w spłacie długów, okazuje się pułapką bez wyjścia. Obecnie prowadzimy blisko 30 postępowań, w ramach których analizujemy działania instytucji para bankowych. Sprawdzamy wzorce umów i regulaminy pod kątem występowania klauzul niedozwolonych, a także reklamy. Na trop nieuczciwych przedsiębiorców naprowadzają nas m.in. poszkodowani konsumenci (...).
Już samo hasło "Bez BIK, nawet bez zdolności kredytowej" powinno być ostrzeżeniem dla konsumenta. Może to bowiem oznaczać, że para bank nie bada zdolności spłaty zaciągniętego zobowiązania. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, ze w ogóle nie planuje udzielić klientowi pożyczki, a jedynie wyłudzić od niego wysokie wynagrodzenie lub opłatę przygotowawczą. Należy pamiętać, że każdy pożyczkodawca ma obowiązek oceniać ryzyko kredytowe konsumenta przed zawarciem umowy, co wynika z art. 9 ustawy o kredycie konsumenckim!
Małgorzata Dygas
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
J
http://pieniadze.gazeta.pl/Edukacja_w_F ... #BoxBizTxtak wyplątać się z długów
Maciej Bednarek 2012-12-11, ostatnia aktualizacja 2012-12-11 11:40:19.0
Straciłeś pracę i nie masz z czego spłacać rat kredytowych? To nie koniec świata. Idź do banku i zaproponuj rozwiązanie. Uważaj jednak na firmy, które oferują łatwe "oddłużanie"
Ponad 2,2 mln Polaków nie radzi sobie ze spłatą długów, a kwota zaległych płatności przekracza 37 mld zł - takie dane podaje BIG InfoMonitor, firma prowadząca jeden z kilku działających w Polsce rejestrów dłużników.
To niezapłacone na czas raty kredytów i pożyczek, rachunki za prąd, gaz, telefon. Liczba dłużników i wartość długów stale rosną, ale eksperci pocieszają. - Większość zaległych płatności dotyczy stosunkowo niewielkich kwot. Ponad 60 proc. łącznej kwoty przeterminowanych płatności to długi o wartości poniżej 5 tys. zł - mówi Marcin Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor.
Dodaje, że dla niektórych zadłużonych to spora kwota w odniesieniu do zarobków. - Znaczna część dłużników przy zwiększonej dyscyplinie domowego budżetu i sukcesywnej spłacie powinna sobie jednak z takim zadłużeniem poradzić - przekonuje Ledworowski.
Dzisiaj podpowiadamy, jak walczyć z zadłużeniem, skupiając się na długach wobec banków, bo to z nimi mamy największe problemy.
Od telefonu do komornika
Na początek dobra rada - jeżeli wpadniesz w tarapaty finansowe i nie możesz spłacać kredytu, nie ukrywaj tego przed wierzycielem, bo to tylko pogorszy twoją sytuację.
Początkowo bank będzie cierpliwy, ale po kilku tygodniach od momentu, kiedy spodziewał się spłaty raty, zacznie wysyłać e-maile i SMS-y, w których przypomni ci o zaległości. Najpierw wyśle upomnienie, potem wezwanie do zapłaty, wreszcie ostateczne wezwanie do zapłaty. Ale na tym etapie możesz jeszcze próbować dogadać się z bankiem, np. zmienić warunki umowy.
Jeśli nic nie zrobisz, zaczniesz dostawać telefony z działu windykacji banku lub zewnętrznej firmy, której bank sprzedał twoją "sprawę".
Co może windykator? Na pewno nie może straszyć czy grozić wyniesieniem z twojego mieszkania telewizora czy mebli. Jeśli to robi, działa niezgodnie z prawem. Windykator nie ma też prawa wejść do twojego mieszkania (chyba że sam dobrowolnie go wpuścisz). Nie może również rozmawiać o twoich problemach finansowych z osobami trzecimi, np. sąsiadami.
Ale może wyjść do ciebie z rozsądną propozycją ugody. Może ci zaproponować np. rozłożenie długu na raty albo jego zmniejszenie. Również ty przedstaw windykatorowi jakieś rozwiązanie. Zaproponuj np., że będziesz spłacać nie więcej niż 50 zł miesięcznie, bo na tyle cię stać. W każdym razie na tym etapie można jeszcze próbować się dogadać.
Rzetelni windykatorzy nie doliczają żadnych opłat do wartości zadłużenia. Wystarczy im, że kupują od banku czy firmy pożyczkowej twój niespłacony kredyt dużo taniej, niż wynosi jego wartość. Zarobią sporo już tylko na tym, że oddasz pieniądze co do grosza.
Jeśli będziesz milczał, twoja sprawa zapewne trafi do sądu.
Dopiero z sądowym wyrokiem w ręku wkroczyć może komornik, który może zająć konta bankowe, nieruchomości (mieszkania, dom, działkę), pensję, emeryturę, rentę, ruchomości (sprzęt RTV, AGD) itp. Pamiętaj też, że to dłużnik obciążany jest kosztami postępowania egzekucyjnego, czyli wynagrodzeniem komornika.
Będę płacił, ale mniej
Co robić, żeby uniknąć kontaktu z windykatorem i komornikiem? To, jakie masz możliwości ruchu, zależy od tego, jak bardzo pogorszyła się twoja sytuacja: czy straciłeś pracę, czy "tylko" obcięli ci pensję. Jeśli to drugie, możesz negocjować z bankiem obniżenie raty kredytowej. Jeśli bank się zgodzi, w praktyce wydłużasz okres spłaty.
Co to da? Załóżmy, że jesteś winny 5 tys. zł, a zgodnie z harmonogramem należy te pieniądze spłacić w ciągu dwóch lat. Przy średnim oprocentowaniu pożyczek (ok. 15 proc.) rata miesięczna wynosi ok. 240 zł. Jeżeli bank wydłużyłby spłatę kredytu o rok (na tych samych warunkach), rata spadłaby o jakieś 70 zł. Jeśli dług zostałby rozłożony na cztery lata, rata miesięczna wynosiłaby już tylko 140 zł.
Pamiętaj jednak, że okresu kredytowania nie można wydłużać w nieskończoność - maksymalnie do siedmiu-ośmiu lat. Poza tym ceną za wydłużenie spłaty jest wyższy koszt odsetkowy, bo dłużej korzystasz z pieniędzy pożyczonych od banku.
Połącz kredyty
Innym sposobem walki z długami bankowymi jest wzięcie kredytu konsolidacyjnego. To również propozycja tylko dla tych, którzy mają z czego płacić raty. W tym przypadku konsolidacja oznacza połączenie kilku kredytów w jeden większy. Łącząc je i jednocześnie wydłużając okres kredytowania, też można obniżyć miesięczne raty.
Ile można zyskać dzięki połączeniu kredytów? Posłużmy się przykładem mocno zadłużonego klienta. Spłaca on dwie pożyczki gotówkowe, w jednym banku płaci ratę 180 zł, w drugim - 50 zł (jest bankom winien jeszcze 3 tys. zł). Dodatkowo spłaca kredyt na samochód w wysokości 650 zł miesięcznie, a do oddania zostało mu jeszcze 20 tys. zł. Posiada też kartę kredytową z limitem 10 tys. zł. Miesięczne odsetki wynoszą 160 zł. Limit w rachunku - kolejny kredyt - to 5 tys. zł, od którego odsetki wynoszą 80 zł co miesiąc. Suma wszystkich rat wynosi prawie 1120 zł, a dług - 38 tys. zł. Kredyty zaciągnięte są na różne okresy i na różny procent.
Co da konsolidacja? Przede wszystkim uporządkuje finanse, bo zamiast kilku płacić będzie tylko jedną ratę. Oznacza to, że jeżeli klient weźmie np. 38 tys. zł kredytu konsolidacyjnego przy oprocentowaniu ok. 13 proc. i sześcioletnim okresie spłaty, jego rata spadnie już poniżej 1 tys. zł. Im niższe oprocentowanie i dłuższy okres spłaty, tym miesięczna rata będzie niższa, choć - pamiętajmy - ceną za to będzie więcej odsetek do zapłacenia.
Poszukaj polisy
A co jeśli stracisz pracę i nie masz z czego płacić rat? Próbuj wynegocjować w banku zawieszenie spłaty kredytu na jakiś czas. Banki zgadzają się na to dość rzadko. Warto spróbować, bo takie rozwiązanie może dać czas na znalezienie nowej pracy.
Najważniejsze jest jednak to, że w tym czasie dług nie będzie się powiększał. Bank może zawiesić spłatę kilku rat, ale kredyt prędzej czy później i tak należy spłacić.
Większe szanse na wakacje kredytowe mają osoby spłacające kredyty hipoteczne. Niektóre banki pozwalają co jakiś czas nie zapłacić raty, ale to nie oznacza, że tę ratę darują (trafia na koniec kolejki).
Warto też zajrzeć do szuflady i sprawdzić, czy przypadkiem razem z kredytem nie wykupiliśmy ubezpieczenia. Jeśli tak, może to być dla dłużnika ratunkiem.
Banki coraz częściej wciskają nam polisy do kredytów. Proces jest automatyczny, mogłeś więc w ogóle nie wiedzieć, że wykupiłeś polisę (to prawdopodobne, bo większość Polaków nie czyta umów albo robi to niedokładnie).
Tego typu ubezpieczenia chronią od ryzyka śmierci, wypadku, ciężkiej choroby czy utraty pracy. W takiej sytuacji spłatę kredytu bierze na siebie firma ubezpieczeniowa. Być może właśnie polisa dołączona do kredytu będzie lekarstwem na twoje problemy.
Czyszczenie złej historii
Pozbycie się długu nie jest proste. Dlatego nie należy ufać tym, którzy twierdzą, że jest inaczej. Chodzi o firmy, które w internecie oferują pomoc w oddłużaniu. Takich firm zrobiło się ostatnio tak dużo, że aż zmusiło to Biuro Informacji Kredytowej do interwencji.
Tego typu firmy oferują możliwość "wyczyszczenia" negatywnej historii w Biurze Informacji Kredytowej. Gdyby to było możliwe, dłużnik miałby otwartą furtkę do zaciągania kolejnych kredytów w bankach czy SKOK-ach.
BIK oświadcza stanowczo: "Czyszczenie BIK" to jedynie chwytliwe i nie do końca uczciwe hasło mające przyciągnąć zdesperowanych klientów.
Tymczasem prawo wyraźnie określa, w jaki sposób i jak długo informacje o zaciągniętych kredytach mogą być przetwarzane w BIK. Jeśli klient spłaca kredyt terminowo, jego dane przetwarzane będą w BIK od chwili ich przekazania przez bank lub SKOK, aż do całkowitej spłaty kredytu. Jeśli klient wyrazi zgodę na dalsze przetwarzanie danych po całkowitej spłacie kredytu, są one udostępniane bankom w celu oceny zdolności kredytowej i analizy ryzyka kredytowego, potwierdzając wiarygodność kredytową klienta. Pozytywna historia może więc pomóc przy zaciąganiu kolejnych kredytów.
Negatywną historię kredytową (spore opóźnienia w spłacaniu rat, niespłacenie jakiegoś kredytu) można wymazać dopiero po pięciu latach od momentu całkowitej spłaty kredytu.
BIK przypomina, że większość działań podejmowanych odpłatnie przez tego typu firmy można przeprowadzić samemu, czyli np. wysłać do banku lub SKOK-u prośbę o restrukturyzację kredytu.
- Znacznie większy pożytek niż daremne działania "czyszczenia" historii kredytowej przyniesie osobista wizyta w banku lub SKOK-u i rozmowa na temat możliwości konsolidacji kredytu lub odroczenia terminu spłaty kolejnych rat - radzi BIK.
5 sposób na wyjście z długów
1. Powiedz rodzinie o swojej sytuacji - to zdejmie stres, pozwoli działać, a z drugiej strony da pozytywną motywację.
2. Ułóż plan - podlicz wydatki i dochody (zrób zestawienie w Excel lub na zwykłej kartce papieru spisuj każdy wydatek). Odejmij od dochodów wszystkie stałe koszty i oblicz, jaką kwotę możesz wydać dziennie na bieżące wydatki, aby starczyło ci do kolejnej wypłaty.
3. Ustal, które wydatki są niezbędne i które trzeba spłacić w pierwszej kolejności. Zastanów się, z czego możesz zrezygnować lub co ograniczyć. Wybieraj tańsze oferty i rób to bardzo drobiazgowo (np. tankuj samochód na tańszej stacji).
4. Zmniejsz liczbę kredytów - postaraj się połączyć posiadane kredyty i pożyczki, czyli skorzystaj z kredytu konsolidacyjnego To powinno obniżyć oprocentowanie, a więc i wysokość miesięcznej raty.
5. Nie chowaj głowy w piasek - idź do banku lub firmy windykacyjnej i negocjuj. Wspólnie ustalcie, jak można dokonać spłaty, np. poprzez rozłożenie kredytu na niższe raty poprzez wydłużenie okresu spłaty.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Polacy nie wiedzą czym jest lichwa
Maciej Bednarek, Maciej Samcik 2012-12-19, ostatnia aktualizacja 2012-12-18 21:34:04.0
Aż 15 proc. Polaków byłoby skłonnych płacić za pożyczkę gotówkową nawet 100 proc. odsetek w skali roku - wynika z badań, do których dotarła "Gazeta"
Od dwóch tygodni trwa kampania antylichwiarska prowadzona m.in. przez Narodowy Bank Polski, Ministerstwa Finansów i Sprawiedliwości, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów i Komisję Nadzoru Finansowego (KNF). Są spoty w telewizji, specjalna strona internetowa z kalkulatorem kosztów pożyczek, jest też konsumencka infolinia oraz ulotki rozdawane na dworcach i dostarczane starszym osobom do domów.
Akcja cieszy się dużym zainteresowaniem, choć trudno powiedzieć, jak przełoży się na większą ostrożność przy zaciąganiu pożyczek. W KNF twierdzą, że obłożenie infolinii jest ogromne, dziennie pracownicy urzędu odbierają po 250-300 telefonów.
Spoty akcji antylichwiarskiej pojawiają się w telewizji po kilkadziesiąt razy dziennie, ale natężenie reklam banków i firm pozabankowych oferujących pożyczki od ręki jest kilka razy większe.
Polska mekką firm pożyczkowych
Zwycięski marsz firm pożyczkowych trwa już od kilkudziesięciu miesięcy, kiedy banki przykręciły kurek z pożyczkami. Do Polski weszły ostatnio firmy pożyczkowe z Australii, Łotwy, Wielkiej Brytanii, a nawet USA. Ich przedstawiciele mówią: - U was jest kilka milionów osób wykluczonych z rynku finansowego, to ogromny potencjał.
W ostatnim roku działające w Polsce banki udzieliły o 600 tys. pożyczek mniej niż o tej samej porze rok wcześniej. - To oznacza, że ludzie odprawiani w bankach z kwitkiem rezygnują z kredytu. Idą po pożyczkę do instytucji parabankowych - mówi główny ekonomista BIK Andrzej Topiński. Tę diagnozę podziela chyba nawet KNF, bo ostatnio nadzór postanowił nieco poluzować zasady udzielania pożyczek przez banki. Od 2012 r. łatwiej będzie np. o kredyt "na dowód", bez zaświadczeń o zarobkach, pod warunkiem że klient nie chce pożyczyć zbyt dużo pieniędzy (limit dla uproszczonej procedury to 22 tys. zł), a także że ma w danym banku konto od co najmniej roku.
Andrzej Roter z Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych, zrzeszającej m.in. przedstawicieli branży pożyczkowej, przekonuje, że robienie z firm pozabankowych czarnego luda to gruba przesada. I powołuje się na dane, że wartość rynku wysokooprocentowanych szybkich pożyczek to na razie tylko 2,2 mld zł.
Tylko skąd w takim razie ten najazd zagranicznych gigantów pożyczkowych? Albo rzeczywista wartość rynku pożyczek jest jednak większa niż 2,2 mld zł, albo prywatni pożyczkodawcy spodziewają się dużego wzrostu popytu na swoje usługi, z jednej strony napędzanego rosnącą ostrożnością banków, a z drugiej - wzrostem potrzeb klientów, których dochody w nadchodzących gorszych czasach będą zapewne spadały.
Z przeprowadzonych ostatnio badań Millward Brown SMG/KRC na temat pożyczkowych preferencji Polaków (sondaż z listopada na reprezentatywnej próbie 1000 osób) wyłania się obraz bardzo sprzyjający rozwojowi lichwiarskich pożyczek.
Gotówka szybka i bez pytań
Do pożyczania pieniędzy przyznaje się niespełna połowa Polaków, a prawie 90 proc. z tych, którzy kiedykolwiek mieli jakieś długi, zaciągnęło kredyt tylko raz w życiu albo posiłkuje się nim co kilka lat. Tylko 2 proc. pytanych przyznaje, że po pożyczki sięga co kilka miesięcy, a 0,4 proc. - raz w miesiącu lub częściej. To by oznaczało, że klientela firm pożyczkowych jest stosunkowo niewielka, nie przekracza 600-700 tys. osób. Ale z drugiej strony do korzystania z usług pozabankowych firm pożyczkowych - teraz lub w przeszłości - przyznaje się już 6 proc. badanych, co można przełożyć na 1,5-1,8 mln osób.
Dlaczego nie idą do banku, gdzie pożyczki bywają kilkakrotnie tańsze? Tylko co trzecia osoba twierdzi, że firma pożyczkowa jest kołem ratunkowym, gdy bank odmówi pożyczki. 35 proc. klientów twierdzi, że przewagą prywatnych pożyczkodawców jest szybka decyzja o przyznaniu kredytu, mniej więcej tyle samo osób wskazuje na brak formalności.
Jedynie co dziesiąty klient firmy pozabankowej stwierdził, że poszedł tam dlatego, że nie badano tam jego historii kredytowej w BIK. Na pytanie, czy warunki pożyczek oferowane przez parabanki odbiegają od udzielanych przez banki, ponad połowa pytanych odpowiedziała, że w firmach pożyczkowych warunki są znacznie gorsze. Tylko 6 proc. Polaków uważa, że u prywatnego pożyczkodawcy będzie taniej niż w banku.
Lichwa? A co to jest lichwa?
Badania Millward Brown SMG/KRC pokazują, że choć Polacy nie korzystają masowo z usług firm pozabankowych, w dużej części byliby skłonni płacić za pożyczone pieniądze lichwiarską cenę i nie widzieliby w tym nic złego. Czy są na to gotowi, bo nie wszyscy potrafią przeliczyć kosztu pożyczki (a więc tak naprawdę nie wiedzą, ile to kosztuje), czy też ich kalkulacje są w pełni świadome?
Ankieterzy zadali pytanie, ile bylibyśmy skłonni zapłacić za pożyczkę "chwilówkę". "Wyobraź sobie, że pożyczasz na tydzień 200 zł. Jaką kwotę powinieneś zwrócić po siedmiu dniach?". 41 proc. badanych nie ma pojęcia, ile powinna wynieść uczciwa cena takiej pożyczki, a co dziesiąty twierdzi, że chciałby zwrócić 200 zł lub mniej! Aż 14 proc. osób odpowiedziało, że mogłoby zapłacić za taką tygodniową pożyczkę więcej niż 21 zł odsetek, a więc co najmniej 10 proc.! Jedna trzecia z tych osób uważa, że uczciwe byłoby ponad 60 zł odsetek.
Ankieterzy wyciągnęli też średnią ze wszystkich odpowiedzi. Według ankietowanych za pożyczone 200 zł po tygodniu należałoby oddać 255 zł i to byłaby uczciwa cena. Ponad 20 proc. w skali tygodnia, czyli 1000 proc. w skali roku!
Millward Brown SMG/KRC pytał też, ile powinna wynosić miesięczna rata kredytu w wysokości 10 tys. zł zaciągniętego na rok. W bankach średnie odsetki od takich pożyczek wynoszą 15-20 proc. w skali roku, co oznacza 1500-1700 zł odsetek i miesięczną ratę na poziomie 950-970 zł.
Ankietowani średnio jako akceptowalną ratę wskazywali kwotę... 1838 zł - oznaczającą, że za rok trzeba będzie oddać dwa razy więcej, niż się pożyczyło! Połowa pytanych nie potrafiła odpowiedzieć w ogóle, jedna trzecia osób wskazywała, że rata powinna wynieść od mniej niż 900 do ok. 1000 zł. Ale aż 16 proc. mówiło o 1000-2000 zł i więcej, co mogłyby się zdarzyć tylko przy iście lichwiarskich stawkach oprocentowania.
Większość Polaków nie potrafi też poprawnie rozszyfrować skrótu RRSO. To rzeczywista roczna stopa oprocentowania (poprawnie odpowiedział co piąty), którą w umowie kredytowej musi pokazać bank, SKOK czy firma pożyczkowa. Zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim RRSO w formie procentowej pokazuje całkowity roczny koszt pożyczki.
Żniwa dopiero się zaczynają
Czy w świetle wyników badań Millward Brown SMG/KRC można się dziwić, że zagraniczne firmy specjalizujące się w udzielaniu pożyczek gotówkowych na wysoki procent walą do Polski drzwiami i oknami?
- Złagodzenie restrykcyjnych przepisów rekomendacji nadzoru bankowego, która przez ostatnie dwa lata wiązała bankom ręce przy udzielaniu kredytów konsumenckich, oraz pogłębiające się spowolnienie gospodarcze, które będzie powstrzymywało konsumentów przed zaciąganiem długoterminowych zobowiązań finansowych, to dwa trendy, które doprowadzą do silnej rywalizacji o klienta pomiędzy firmami pożyczkowymi - spodziewa się Jarosław Chęciński z pożyczkowej firmy Profi Credit.
Jego zdaniem firmy pożyczkowe będą intensywnie rozwijały sieć sprzedaży w miejscach, w których usługi bankowe będą bardzo ograniczone, przede wszystkim więc w średnich i małych miejscowościach. - Trafiamy do tych, do których bankom najzwyczajniej dotrzeć się nie opłaca. Właśnie w tym widzimy możliwości rozwoju dla firm pożyczkowych w przyszłym roku - dodaje Chęciński.
Tekst pochodzi z serwisu Finanse osobiste - http://wyborcza.biz/finanse/0,0.html © Agora SA
Umowy pożyczek pod lupą UOKiK. Liczne niedozwolone zapisy
Maciej Bednarek 2012-12-06, ostatnia aktualizacja 2012-12-06 18:06:10.0
Urząd sprawdził, czy banki, SKOK-i i firmy pożyczkowe w praktyce przestrzegają zapisów ustawy o kredycie konsumenckim. Efekt? 26 postępowań i 17 pozwów do sądu.
Nowa ustawa o kredycie konsumenckim właśnie obchodzi pierwsze urodziny. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów chciał, by po tej nowelizacji instytucje finansowe lepiej informowały swoich klientów o kosztach pożyczek.
Ustawa wprowadziła np. formularz informacyjny, w którym na kilku stronach wypunktowane są najważniejsze dane o kredycie i jego kosztach. Formularz wygląda tak samo, niezależnie od tego, kto udziela kredytu: bank, SKOK czy firma pożyczkowa. To ułatwia porównanie kosztów kredytów oferowanych przez różne instytucje.
Rok temu pożyczkodawcom przybyło więc sporo nowych obowiązków. Czy się z nich wywiązują? To miała sprawdzić kontrola UOKiK, której wyniki poznaliśmy wczoraj. Urząd sprawdzał wzory umów oraz reklamy pożyczek.
W sumie skontrolowano 31 banków, SKOK-ów i firm pożyczkowych. UOKiK wszczął 26 postępowań w sprawie naruszeń zbiorowych interesów konsumentów, a do sądu skieruje wkrótce 17 pozwów o uznanie niektórych zapisów w umowach za niedozwolone.
Czym podpadli pożyczkodawcy? W reklamach często brakowało wszystkich informacji o kosztach pożyczek. Bo jeśli np. reklamuje się koszty pożyczki, trzeba podać je kompleksowo, a nie np. tylko wysokość przykładowej raty - przypomina UOKiK.
Sporo problemów sprawiały też wspomniane formularze informacje. - Niektóre pola były niewypełnione i zdarzały się przypadki, że bank odsyłał klienta do tabeli opłat. Takie praktyki są niezgodne z prawem - przypomina Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK.
Połowa kontrolowanych instytucji nieprecyzyjnie informowała klientów o zasadach zmiany oprocentowania. Nie może być ono wyższe niż czterokrotność stopy lombardowej NBP (dzisiaj to 23 proc.). Jeśli stopy się zmieniają, bank automatycznie musi dostosować cennik pożyczek. Tymczasem jedna z firm wpisywała do umów zapis, zgodnie z którym w momencie spadku stóp na rynku to klient musiał złożyć wniosek o obniżenie oprocentowania.
Szefowa UOKiK przyznała, że jest pozytywnie zaskoczona przebiegiem kontroli. - Przedsiębiorcy już na wczesnym etapie postępowania zmieniali kwestionowane przez Urząd zapisy - powiedziała Krasnodębska-Tomkiel.
Sami kontrolowani współpracę z UOKiK oceniają inaczej. Wczoraj w ostrym tonie wypowiedział się PKO BP, który spiera się z UOKiK na temat tego, czy prowizję można doliczyć do kwoty kredytu.
- W ostatnim czasie Urząd zdaje się koncentrować na działaniach represyjnych, nie odnosząc się do naszych propozycji rozwiązań oraz prezentowanej przez bank argumentacji - mówi Elżbieta Anders, rzecznik PKO BP. Zastrzeżenia banku budzi też tryb prowadzenia działań nadzorczych.
- Urząd wzywał nas do złożenia istotnych wyjaśnień w bardzo krótkich terminach, co można rozpatrywać jako praktykę ograniczającą prawo do obrony - mówi Elżbieta Anders.
Tekst pochodzi z serwisu Finanse osobiste - http://wyborcza.biz/finanse/0,0.html © Agora SA
Idą święta. Pożyczasz pieniądze? Uważaj na lichwę
Maciej Bednarek, Maciej Samcik 2012-11-26, ostatnia aktualizacja 2012-11-26 11:38:54.0
Idą święta. Pożyczasz pieniądze? Rób to z głową - dziś rozpoczyna się największa w historii kampania ostrzegająca Polaków przed lichwą. Spoty w telewizji, reklamy w radiu, ulotki rozdawane na dworcach i w aptekach
Bladym świtem zacznie działać specjalna strona w sieci i telefoniczna infolinia konsumencka, w aptekach i skrzynkach pocztowych emerytów pojawią się ulotki. Kampania ostrzegająca przed ryzykownym pożyczaniem i inwestowaniem pieniędzy to wspólna akcja instytucji działających na rzecz porządku w świecie pieniędzy: Narodowego Banku Polskiego, Ministerstwa Finansów, Komisji Nadzoru Finansowego, Ministerstwa Sprawiedliwości, policji, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przychylny jest Episkopat, ale jeszcze nie wiadomo, czy włączą się księża.
Do akcji skłoniła urzędników afera Amber Gold, w której ponad 10 tys. ludzi straciło kilkaset milionów złotych. Odstraszyła nas od korzystania z usług firm obiecujących wysokie zyski bez ryzyka, ale wciąż trwają złote żniwa pozabankowych firm pożyczkowych.
- Przed świętami każdy z nas spotyka się z agresywnymi reklamami łatwych pożyczek na wysoki procent. Ci, którzy skorzystają z pozornie łatwej gotówki od instytucji niepodlegającej nadzorowi państwa, często nie zdają sobie sprawy, że wpadają w ręce lichwiarzy - mówi "Gazecie" prof. Marek Belka.
Prezes NBP ostrzega, że pożyczenie od lichwiarzy nawet drobnej sumy może prowadzić w skrajnych przypadkach do utraty dorobku życia: - Chcemy, aby osoby, które zastanawiają się nad wzięciem "szybkiej gotówki", robiły to świadomie.
Nie pożyczaj od parabanków! Wielka akcja przed świętami [EKG]
Według badań przeprowadzonych dla UOKiK 20 proc. konsumentów nie czyta umowy pożyczki przed jej podpisaniem. Spoty mają przekonać osobę kuszoną, by jednak umowę przeczytała; często jest w niej zastrzeżenie, że np. zabezpieczeniem pożyczki jest nieruchomość klienta, co oznacza, że z powodu 10 tys. zł długu można stracić dom lub mieszkanie. A także, by każdy policzył, ile pieniędzy będzie musiał oddać. Przez infolinię można się zaś dowiedzieć, czy pożyczkodawca podlega nadzorowi KNF.
Polacy pożyczyli od firm pozabankowych "tylko" 2-3 mld zł (w bankach - aż 600 mld), ale te firmy są bez wątpienia w ofensywie. Zdaniem Infomonitora, firmy zbierającej dane o złych długach, tylko w ostatnim roku z banków do takich firm "wyemigrowało" 600 tys. pożyczek. Tutaj pieniądze można dostać szybciej, a firmy pożyczkowe nie zadają tylu pytań co bankowcy.
Największa pozabankowa firma pożyczkowa, brytyjski Provident, obsługuje ponad 850 tys. klientów, biorąc roczne oprocentowanie ponad 80 proc. Konkurenci rosną jak grzyby po deszczu. W Via-SMS można dostać pieniądze od ręki z oprocentowaniem rzędu 15 proc. - ale miesięcznie! Kilka tygodni temu do Polski wszedł Vivus, łotewski pożyczkodawca finansowany przez tamtejszy fundusz inwestycyjny. Szef Vivusa Loukas Notopoulos mówi "Gazecie", że jego celem jest udzielanie 3 tys. pożyczek dziennie.
Pożyczając od tej firmy 500 zł, płaci się 50 zł odsetek za pierwszy miesiąc, ale za drugi już 75 zł. Wychodzi grubo ponad 100 proc. w skali roku. Jednak Vivus ogłosił właśnie, że pierwszą pożyczkę do 1 tys. zł polski klient dostanie gratis, bez żadnych odsetek. Warunek: trzeba oddać pieniądze za miesiąc. Notopoulos nie ma wątpliwości, że promocja się opłaci, bo w krajach skandynawskich i nadbałtyckich, gdzie firma udzieliła już miliona pożyczek, połowa klientów "obdarowanych" darmową pożyczką wraca po kolejną, godząc się już na astronomiczne odsetki.
Podobną promocję ogłosiła firma Via-SMS. A na tym pewnie nie koniec, bo do Polski wkracza właśnie potentat pożyczkowy - brytyjska Wonga, która ma przychody i zyski większe od właścicieli Providenta.
Prywatni pożyczkodawcy nic sobie nie robią z ustawy antylichwiarskiej, która zabrania oferowania pożyczek oprocentowanych wyżej niż czterokrotność stopy lombardowej NBP (obecnie ta stopa wynosi 6 proc.). Vivus wlicza wszystkie koszty pożyczki w prowizję, a Provident - w ubezpieczenie i koszt obsługi klienta w domu.
Nikt nie wie, ilu Polaków wpadło z ich powodu w pętlę długów, ale według Krajowego Rejestru Długów liczba osób niepłacących w terminie swoich rachunków sięga już 2,2 mln.
Tekst pochodzi z serwisu Finanse osobiste - http://wyborcza.biz/finanse/0,0.html © Agora SA
Znamiona przestępstwa wyzysku przymusowego położenia kontrahenta
Wyrok
Sądu Najwyższego - Izba Karna
z dnia 28 stycznia 2010 r.
III KK 260/09
Teza
Samo stwierdzenie lichwiarskiego charakteru umowy nie wystarcza do przyjęcia odpowiedzialności za przestępstwo określone w art. 304 KK, a warunkiem niezbędnym tej odpowiedzialności jest ponadto ustalenie, że osoba pokrzywdzona, zawierająca z oskarżonym umowę (tu: zaciągająca pożyczkę), znajdowała się w przymusowym położeniu - a więc, że dotknęły ją takie okoliczności życiowe, w tym ekonomiczne, które przesądziły o konieczności zawarcia przez nią tej umowy bez względu na stan pokrzywdzenia, wiążący się z niewspółmiernością określonych tą umową świadczeń - oraz, że oskarżony miał pełną świadomość tego faktu. Na tej podstawie można bowiem dopiero stwierdzić, czy oskarżony stan ów - działając umyślnie, z zamiarem bezpośrednim - wyzyskał (wykorzystał), i w ten sposób wypełnił wskazane znamię omawianego czynu zabronionego
- Legalis, OSNwSK 2010 nr 1, poz. 180
- Kodeks karny, Art. 304
Skład sądu
SSN Stanisław Zabłocki (przewodniczący)
SSN Dorota Rysińska (sprawozdawca)
SSA del. do SN Barbara Skoczkowska
Sentencja
Sąd Najwyższy w sprawie Mirosława P. oskarżonego z art. 304 KK po rozpoznaniu w Izbie Karnej, na rozprawie w dniu 28 stycznia 2010 r. kasacji, wniesionej przez prokuratora na niekorzyść od wyroku Sądu Okręgowego w S. z dnia 12 lutego 2009 r., zmieniającego wyrok Sądu Rejonowego w S. z dnia 17 marca 2008 r., uchylił wyrok w stosunku do Mirosława P. w zaskarżonej części i w tym zakresie przekazuje sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w S.
Uzasadnienie
Sąd Rejonowy w S., wyrokiem z dnia 17 marca 2008 r., uznał Mirosława P. za winnego między innymi tego, że:
działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru i w krótkich odstępach czasu, w okresie od kwietnia 2005 r. do lipca 2006 r. w S., S. i U., wyzyskując przymusowe położenie innych osób, zawierał umowy pożyczki, nakładając na pożyczkobiorców świadczenia niewspółmierne ze świadczeniem wzajemnym, przy czym:
-w okresie od 27 kwietnia 2005 r. do czerwca 2006 r. w S. zawarł ze Zdzisławem L. umowy pożyczek w łącznej kwocie 20.000 zł, od których pobierał należności po 2.000 zł miesięcznie - pobierając łącznie kwotę co najmniej 12.000 zł, podczas gdy należność główna pozostawała do spłaty w całości,
-w dniu 9 czerwca i we wrześniu 2005 r. w U. zawarł ze Zbigniewem G. umowy pożyczek pieniędzy w kwotach 3.000 i 1.500 zł, od których pobierał należności po 400 zł miesięcznie w okresie od czerwca 2005 r. do września 2005 r., po 600 zł miesięcznie w okresie od października 2005 r. do maja 2006 r. i po 500 zł miesięcznie w okresie od czerwca 2006 r. do września 2006 r. - pobierając łącznie kwotę co najmniej 8.200 zł, podczas gdy należność główna pozostawała do spłaty w całości,
-w okresie od czerwca 2006 r. do lipca 2006 r. w S. zawarł z Mirosławem S. umowę pożyczki w kwocie 5.000 zł, nakładając na niego obowiązek zwrotu kwoty 8.000 zł,
a z procederu tego uczynił sobie stałe źródło dochodu.
Za tak opisany czyn Sąd Rejonowy skazał oskarżonego, na mocy art. 304 KK w zw. z art. 12 KK i art. 65 KK, na karę 1 roku pozbawienia wolności, która weszła w skład łącznej kary w rozmiarze 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, wymierzonej za zbiegające się przestępstwa: opisane powyżej oraz jedno - zakwalifikowane z art. 191 § 2 KK i drugie - z art. 282 KK w zw. z art. 64 § 2 KK.
Od wyroku tego apelacje wnieśli oskarżony i jego obrońca, zarzucając mu, generalnie, błędy w ustaleniach faktycznych, będące jego podstawą oraz wadliwość w ocenie dowodów.
Po rozpoznaniu tych środków odwoławczych Sąd Okręgowy w S., wyrokiem z dnia 12 lutego 2009 r., zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że uniewinnił oskarżonego od popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów.
Tenże wyrok - w części uniewinniającej Mirosława P. od popełnienia czynu zakwalifikowanego na podstawie art. 304 KK w zw. z art. 12 KK i art. 65 KK, zaskarżył kasacją, wniesioną na niekorzyść oskarżonego, prokurator Prokuratury Okręgowej w S. W skardze tej zarzucił:
„rażące naruszenie prawa, które mogło mieć istotny wpływ na treść orzeczenia, tj. art. 457 § 3 KPK w zw. z art. 424 § 1 KPK i art. 7 KPK polegające na tym, że w sytuacji, kiedy sąd odwoławczy orzekł w sprawie merytorycznie odmiennie niż sąd I instancji, rozstrzygnięcie sądu odwoławczego nie odpowiada kryteriom wynikającym z treści wymienionych przepisów, bowiem nie wskazuje, które fakty uznał za udowodnione, na jakich w tej mierze oparł się dowodach i dlaczego nie uznał za wiarygodne dowodów przeciwnych i co za tym idzie, nie zawiera ono wszechstronnego odniesienia się do wszystkich faktów i okoliczności mających znaczenie w sprawie, w zakresie oceny prawnej zachowania oskarżonego odnośnie przypisanego mu przez sąd I instancji czynu z art. 304 KK, a poza jego oceną pozostały te fragmenty zeznań pokrzywdzonych Zdzisława L, Mirosława S. i Zbigniewa G., złożone na etapie postępowania przygotowawczego i sądowego, z których wynikał fakt ich przymusowego położenia oraz to, że oskarżony miał wiedzę na temat, co w konsekwencji doprowadziło do oceny materiału dowodowego z naruszeniem zasady określonej w art. 7 KPK”.
Na podstawie tak sformułowanego zarzutu skarżący wniósł o uchylenie wyroku Sądu Okręgowego w zaskarżonej części i przekazanie sprawy temu Sądowi do ponownego rozpoznania, a występujący na rozprawie kasacyjnej prokurator Prokuratury Krajowej skargę tę w całości poparł.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje.
Kasacja jest zasadna.
Należy podzielić prezentowany w tej skardze pogląd, że w sytuacji, gdy sąd odwoławczy wydaje orzeczenie diametralnie odmienne co do istoty sprawy od tego, które zapadło w toku pierwszoinstancyjnego rozpoznania sprawy, obowiązany jest swoje orzeczenie umotywować nie tylko stosownie do wymogów art. 457 § 3 KPK, ale przede wszystkim zgodnie z kanonami określonymi w art. 424 § 1 KPK. Niezbędność stosowania się do tak określonych zasad rysuje się szczególnie wyraźnie zwłaszcza w tych wypadkach, w których reformatoryjny charakter orzeczenia odwoławczego wiąże się wprost ze zmianą ustaleń faktycznych, które sąd pierwszej instancji uczynił podstawą swego rozstrzygnięcia, a które sąd odwoławczy uznał za wadliwe. Wówczas bowiem sąd ten powinien - jak o tym mowa w art. 424 § 1 pkt 1 KPK - wskazać te istotne dla rozstrzygnięcia fakty, które ustalił odmiennie niż uczyniono to dotychczas, a także podać na jakiej podstawie dowodowej te fakty ustalił i dlaczego w tej mierze - inaczej niż sąd a quo (art. 457 § 3 KPK) - ocenił te a nie inne dowody. Uzasadnienie sądu ad quem w omawianej sytuacji - co nie budzi wątpliwości w świetle ugruntowanego stanowiska najwyższej instancji sądowej (zob. m.in. wyroki Sądu Najwyższego: z dnia 4 lipca 1974 r., III KRN 33/74, OSNKW 1974 z. 11, poz. 201, z dnia 11 marca 1993 r., III KRN 21/93, OSNKW 1993 r., z. 5-6, poz. 34 oraz z dnia 13 maja 2008 r., V KK 435/07) - winno zatem zawierać szczegółową analizę materiału dowodowego sprawy, właściwą dla standardu uzasadnienia sądu pierwszej instancji.
Na tym tle autor kasacji ma rację wywodząc, że rozstrzygający w niniejszej sprawie Sąd Okręgowy nie dochował opisanego standardu uzasadnienia wyroku, którym zaskarżone orzeczenie skazujące zmienił i oskarżonego uniewinnił.
Z treści tychże motywów wynika, że sąd odwoławczy w zasadzie zaakceptował ustalenie Sądu Rejonowego, iż Mirosław P., zawierając umowy pożyczki z kolejnymi, wymienionymi w przypisanym czynie osobami nakładał na nie obowiązek świadczeń niewspółmiernych ze świadczeniami w postaci udzielanych pożyczek. Uznał natomiast, że przyjęte ustalenie, iż oskarżony wyzyskał przymusowe położenie każdej z tych osób - co stanowi kolejny warunek odpowiedzialności za przestępstwo stypizowane w art. 304 KK - nie zostało wystarczająco uargumentowane. Stwierdził, że treść zeznań osób pokrzywdzonych nie dawała podstaw nie tylko do sformułowania pewnego wniosku, iż oskarżony miał świadomość co do położenia każdej z tych osób, ale wręcz co do tego, że osoby te w ogóle, obiektywnie rzecz biorąc, znajdowały się w owym przymusowym położeniu.
Rzecz jasna, prawny punkt wyjścia do czynienia przez Sąd Okręgowy ocen w zakresie materiału dowodowego nie może być kwestionowany. Istotnie bowiem jest tak, że samo stwierdzenie lichwiarskiego charakteru umowy nie wystarcza do przyjęcia odpowiedzialności za przestępstwo określone w art. 304 KK, a warunkiem niezbędnym tej odpowiedzialności jest ponadto ustalenie, że osoba pokrzywdzona, zawierająca z oskarżonym umowę (tu: zaciągająca pożyczkę), znajdowała się w przymusowym położeniu - a więc, że dotknęły ją takie okoliczności życiowe, w tym ekonomiczne, które przesądziły o konieczności zawarcia przez nią tej umowy bez względu na stan pokrzywdzenia, wiążący się z niewspółmiernością określonych tą umową świadczeń - oraz, że oskarżony miał pełną świadomość tego faktu. Na tej podstawie można bowiem dopiero stwierdzić, czy oskarżony stan ów - działając umyślnie, z zamiarem bezpośrednim - wyzyskał (wykorzystał), i w ten sposób wypełnił wskazane znamię omawianego czynu zabronionego (J. Skorupka, glosa do wyroku Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 2008 r., V K.K. 343/07, Prok.i Pr. 2009, nr 3, s. 148). Rzecz natomiast w tym, że krytykując ocenę materiału dowodowego przeprowadzoną pod tym kątem przez sąd meriti i prezentując własne w tym przedmiocie stanowisko, sąd odwoławczy sam praktycznie uchylił się od przeprowadzenia szczegółowej analizy dowodów. Wprost na pierwszy rzut oka widać - co trafnie podnosi skarżący prokurator - że zeznania osób pokrzywdzonych, przyjęte przez Sąd Okręgowy za podstawę odmiennego, wskazanego wyżej ustalenia faktycznego, zostały poddane tylko ogólnej ocenie. W prezentowanych wywodach charakterystyczne jest bowiem to, że oceny ich zeznań sąd odwoławczy dokonał w sposób zbiorczy co do wszystkich tych osób łącznie, a nie odrębnie co do każdej z nich, po wtóre zaś to, że ostateczny wniosek co do braku zawinienia M. P. w zakresie wszystkich przestępstw wchodzących w skład przypisanego mu czynu ciągłego, oparł na pojedynczych faktach wynikających z zeznań różnych pokrzywdzonych, niejako dokonując transpozycji tych faktów na ocenę sytuacji wszystkich osób, które zaciągnęły u oskarżonego pożyczki. Siłą rzeczy, w omawianym uzasadnieniu zabrakło wskazania tych konkretnych, wynikających z zeznań poszczególnych pokrzywdzonych okoliczności, które decydowały o przyjęciu konkluzji, że w kolejnych zachowaniach oskarżonego - podjętych całkiem wszak niezależnie wobec każdej z tych osób - omawiane znamię przestępstwa nie wystąpiło, nie mówiąc już o okolicznościach, które tezę taką - jak się podnosi w kasacji - mogły podważyć.
Nie jest rolą Sądu Najwyższego przytaczanie w tym miejscu treści kolejnych dowodów, tym bardziej zaś przeprowadzanie ich analizy. Dość tylko powiedzieć, że nawet pobieżna lektura wypowiedzi pokrzywdzonych Zdzisława L., Zbigniewa G. i Mirosława S., zawartych w zeznaniach składanych przez każdego z nich w kolejnych fazach postępowania, a nawet w ramach tych samych zeznań, przekonuje, iż zawierały one różne w wymowie treści (także wewnętrznie sprzeczne) co do położenia każdego z nich w momencie zaciągania pożyczek oraz co do wiedzy oskarżonego w tym zakresie (pochodzącej od pokrzywdzonych lub innych osób). Jeśli więc Sąd Okręgowy nie przywiązał do powyższego wagi, nie uznał też za niezbędne przeprowadzenia dogłębnej analizy poszczególnych zeznań oraz wypowiedzenia się w przedmiocie wiarygodności poszczególnych stwierdzeń pokrzywdzonych, to pozostaje tylko uznać, że stanowisko tego Sądu, iż materiał dowodowy zrodził wątpliwość, która nie pozwalała przyjąć ustaleń ważących na ocenie zamiaru działania oskarżonego, nie może być traktowane jako wystarczające. Przy braku próby zaprezentowania takiej analizy, osadzonej w konkretnych realiach oraz przy uwzględnieniu pozostałych dowodów i okoliczności sprawy, przytaczane stwierdzenie Sądu Okręgowego nie poddaje się bowiem kasacyjnej kontroli, a wobec tego nie pozwala uznać, że zostało ono przyjęte z respektowaniem zasad oceny, określonych w art. 7 KPK.
W stwierdzonej sytuacji trzeba zatem skonstatować, że rażące naruszenie przez sąd odwoławczy przepisów prawa, wskazanych w zarzucie skargi kasacyjnej, mogło mieć istotny wpływ na treść zaskarżonego wyroku. Nie można bowiem wykluczyć - zwłaszcza w świetle zdania podsumowującego stwierdzony powyżej stan rzeczy - że dochowanie wymogów określonych tymi przepisami mogłoby doprowadzić sąd odwoławczy do innego rozstrzygnięcia sprawy. Już tylko tak postawiona hipoteza, w odniesieniu do stwierdzonych naruszeń prawa, nakazuje więc uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania, co rzecz jasna w żadnym razie nie przesądza treści przyszłego jej rozstrzygnięcia. Niewątpliwe jest tylko to, że stwierdzenie, czy przy zawieraniu każdej z umów wskazanych w przypisanym czynie oskarżony swym zachowaniem wypełnił, czy też nie wypełnił znamienia wyzyskania przymusowego położenia każdej z osób pokrzywdzonych, winno mieć źródło w precyzyjnie wskazanym, obdarzonym wiarą dowodzie lub jego fragmencie, pochodzącym od konkretnej osoby, z podaniem przyczyn odrzucenia dowodu przeciwnego. Wnioskowanie natomiast, że treść zeznań wskazanych osób rodzi w interesującym zakresie wątpliwości nie powinno z kolei nastąpić w sytuacji, gdy sąd nie dołoży starań aby - czy to w drodze wszechstronnej analizy materiału dowodowego i logicznego rozumowania, czy to w drodze uzupełnienia postępowania dowodowego (nawet w instancji odwoławczej, jeśli sąd uzna to za możliwe w świetle art. 452 KPK) - wątpliwości te usunąć.
Takimi też wskazówkami, respektując treść omawianych w niniejszym wywodzie przepisów prawa, będzie kierował się Sąd Okręgowy ponownie rozpoznając sprawę.
Z tych wszystkich względów Sąd Najwyższy orzekł, jak w wyroku.
Jaka więc znów lichwa?
Po prostu głupota ludzi co biorą takie pożyczki, wynikająca z zakupoholizmu Polaków.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Nowy Rok, nowe przepisy - zobacz co się zmienia
Artur Kiełbasiński, psk 2012-12-31, ostatnia aktualizacja 2012-12-31 09:40:49.0
Zmiany w podatkach, szczególnie w VAT, nowe zasady identyfikacji u lekarza, nowe urlopy macierzyńskie - to zdaniem prawników najciekawsze zmiany prawne, które wedą w życie po 1 stycznia 2013 r.
- Z dniem 1 stycznia 2013 r. rzeczywistość prawna nie ulegnie jakiejś diametralnej zmianie. To co jednak zauważy prawie każdy przedsiębiorca to nowe zasady wystawiania faktur VAT, które dotyczą nie tylko sytuacji kiedy te faktury mają być wystawiane, ale także ich treści - ocenia Błażej Sarzalski, radca prawny. - Przykładowo zniknie obowiązek umieszczania na fakturach za paliwo danych rejestracyjnych samochodu, którego dotyczy dany zakup. Powstanie też możliwość wystawiania faktur uproszczonych oraz faktur zbiorczych obejmujących cały miesiąc, a nie jak dotychczas, 7 dni.
Podobnie zmiany w prawie ocenia Karol Sienkiewicz, radca prawny. - Hitem rozwiązań prawnych AD 2013 może być nowy oręż w walce z dłużnikami - rozwiązania podatkowe. Po pierwsze: dłużnik, który nie zapłaci faktury w odpowiednim terminie po dacie płatności, będzie musiał taką fakturę usunąć z kosztów uzyskania przychodu. Po drugie: tzw. "mały podatnik" nie będzie musiał płacić VAT gdy nie dostanie zapłaty. I po trzecie: przyspieszona zostanie też możliwość stosowania "ulgi na złe długi". Do tej pory to raczej dłużnicy korzystali na podatkach. Teraz tysiące przedsiębiorców powinno szybko poczuć wymierną korzyść.
Zmiany w VAT to nie jedyne zmiany podatkowe. Zmieniają się także przepisy dotyczące PIT. Zmienią się zasady przyznawania ulgi na dzieci. W 2013 r. stracą ją dobrze zarabiające rodziny z jednym dzieckiem. Ulga na trzecie dziecko w rodzinie będzie za to o 50 proc. wyższa niż dziś. Na czwarte i każde kolejne dziecko w rodzinie limit ulgi pójdzie w górę o 100 proc. To oznacza, że rodzina z czwórką dzieci będzie miała do odpisu po 1112,04 zł na pierwsze i drugie dziecko (tak samo jak do tej pory), 1668,06 zł na trzecie i 2224,08 zł na czwarte. Rodzina z jednym dzieckiem i z łącznymi dochodami przekraczającymi 112 tys. zł rocznie ulgi już mieć nie będzie. Limit 112 tys. zł dotyczy także rodzin niepełnych, gdzie rodzic bądź opiekun samotnie wychowuje jedno dziecko. Jeszcze bardziej niekorzystna zmiana czeka osoby wychowujące jedno dziecko w związku pozamałżeńskim. Skorzystają z ulgi tylko wtedy, gdy ich roczny dochód nie przekroczy 56 tys. zł rocznie.
Nie będzie możliwości odliczania 50 proc. kosztów uzyskania dla zarabiających powyżej 85 tys. zł. Nie będzie też ulgi internetowej na dotychczasowych zasadach.
Ale to nie wszystko. Łatwiej - przynajmniej teoretycznie - będzie dostać się do lekarza.
- Myślę, że najważniejszą zmianą w prawie w 2013 r. będzie start Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców, czyli nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych - ocenia radca prawny Katarzyna Przyborowska. - O tym, czy nowy system działa przekonamy się idąc do lekarza już 1 stycznia. Aby potwierdzić ubezpieczenie będziemy musieli zabrać tylko dowód potwierdzający tożsamość i podać nr PESEL. Kolejną ważną zmianą będzie zapowiadana nowelizacja ustawy o opiece nad dziećmi do lat trzech. Projekt zakłada zwiększenie dotacji z budżetu państwa związanych z utworzeniem i funkcjonowaniem żłobków, klubów dziecięcych oraz dziennych opiekunów do 80% kosztów zadania. Dzięki temu ma powstać więcej miejsc opieki nad maluchami, których nadal jest za mało. Warto też wspomnieć o planowanym wydłużeniu urlopów macierzyńskich w drugiej połowie 2013 r.
Z tą oceną zgadza się dr Marek Koenner, radca prawny, specjalista od przepisów z zakresu medycyny.
- Pierwsza bardzo ważna zmiana, o której dosyć głośno jest w mediach dotyczy tego, że podstawowym sposobem weryfikacji prawa pacjenta do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej będzie dla podmiotu leczniczego (a także dla lekarza) numer PESEL. Pacjent nie musi więc od 1 stycznia 2013 r. przedstawiać dokumentu poświadczającego, że podlega ubezpieczeniu zdrowotnemu. Wystarczy, że pacjent będzie legitymował się dokumentem potwierdzającym jego tożsamość (dowód osobisty lub paszport), a nawet prawem jazdy. W przypadku osób poniżej 18. roku życia będzie to legitymacja szkolna.
Ale zdaniem dr Koennera, to nie jedyna ważna zmiana. - Druga, mniej spektakularna, ale w mojej ocenie niezwykle istotna z punktu widzenia działania systemu ochrony zdrowia, zmiana to wprowadzenie indywidualnych interpretacji wojewódzkich dyrektorów oddziałów NFZ w zakresie spraw dotyczących objęcia ubezpieczeniem zdrowotnym (nieco na wzór indywidualnych interpretacji podatkowych). Interpretacje te (po usunięciu danych umożliwiających identyfikację osoby), będą niezwłocznie zamieszczane przez NFZ w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) - dodaje Marek Koenner.
Na inne zmiany zwraca uwagę Wojciech Piłat, adwokat.
- Oceniając z punktu widzenia aktualnej sytuacji prawno-gospodarczej, zdecydowanie najważniejszą zmianą w prawie będzie nowelizacja ustawy z dnia 28 lutego 2003 r. Prawo Upadłościowe i Naprawcze. Gruntownej zmianie ulegnie cała filozofia ustawy, nastąpi bowiem przesunięcie akcentu z likwidacji masy upadłości przez syndyka na umożliwienie gruntownej restrukturyzacji przedsiębiorstwa dłużnika i utrzymanie dalszej działalności firmy. Odzwierciedlać ma to nawet zmiana nazwy ustawy na "Prawo Restrukturyzacyjne i Upadłościowe". Przypominam tu, że w obecnym roku upadłość ogłosiło lub ogłosi nie mniej niż 900 przedsiębiorców a w przyszłym roku liczba ta ma dalej wzrosnąć. Ograniczenie liczby tzw. upadłości likwidacyjnych jest więc kwestią kluczową dla naszej gospodarki.
Z innych dziedzin należy także obserwować skutki zmian w prawie podatkowym, w szczególności nowelizację ustawy o podatku od towarów i usług, aczkolwiek tu zmiany są rozłożone w czasie na lata 2013-2014.
Na tym jednak nie koniec. Zaplanowana jest podwyżka płacy minimalnej z 1500 zł na 1600 zł. To oznacza także, że od 2013 r. wzrosną zarówno koszty pracodawców, jak i osób, które rozpoczynają jednoosobową działalność gospodarczą.
Dla rozpoczynających działalność podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne (z dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym) stanowi kwota nie niższa niż 30 proc. minimalnego wynagrodzenia. Po podwyżce płacy minimalnej do 1600 zł podstawą wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne będzie kwota 480 złotych, zatem wzrosną one ze 143,56 zł do 153,12 zł miesięcznie. Oznacza to, że od 2013 r. miesięczne zobowiązania początkującego przedsiębiorcy wobec ZUS (ubezpieczenia społeczne z chorobowym) będą wyższe o 9,56 zł (ok. 115 zł rocznie).
Tekst pochodzi z portalu Gazeta.pl - www.gazeta.pl © Agora SA
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Kredyty konsumenckie bardziej przejrzyste 2013-01-02 (07:05)
Weszła w życie nowelizacja ustawy o kredycie konsumenckim. Dostosowuje ona polskie przepisy dotyczące obliczania rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania kredytów konsumenckich do unijnego prawa.
Ustawa wdraża do polskiego prawa unijną dyrektywę z 14 listopada 2011 r. Zawiera ona dodatkowe kryteria niezbędne do obliczania rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania kredytów na czas nieokreślony lub kredytów spłacanych w całości w powtarzających się okresach.
Jednolity sposób obliczania oprocentowania umożliwia konsumentom porównanie ofert kredytowych z różnych państw członkowskich. Chodzi o to, aby kredytodawcy podawali informację o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania w oparciu o ujednolicony model.
Przykładowo, gdy na podstawie umowy o kredyt nie można ustalić terminu lub kwoty płatności, do której zobowiązany jest konsument, zakłada się, że płatności dokonano zgodnie z terminami i warunkami wymaganymi przez kredytodawcę. Wprowadzono też zapis, zgodnie z którym jeżeli umowa o kredyt daje konsumentowi swobodę dokonywania wypłat, przyjmuje się, że całkowita kwota kredytu została wypłacona od razu i w całości.
(PAP)
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://moto.wp.pl/kat,55194,title,Nawet ... omosc.html
Nawet 300 zł mandatu za odśnieżanie z włączonym silnikiem
Odśnieżanie samochodu zimą to niemiła codzienność, ale też obowiązek. Podczas usuwaniu lodu i śniegu z auta wiele osób włącza silnik, aby nagrzać wnętrze samochodu. Za to jednak również można otrzymać mandat.
Do dokładnego odśnieżenia samochodu zmusza kodeks drogowy (art. 66 ust. 1 i 5). Zgodnie z tymi przepisami pojazd musi być tak utrzymany, aby nie zagrażał innym uczestnikom ruchu (np. z powodu śniegu spadającego z dachu). Dodatkowo wyszczególnione jest, że auto musi mieć czyste szyby, światła czy tablicę rejestracyjną. Wszystko to wymusza na kierowcach oczyszczenie samochodu ze śniegu.
Przed rozpoczęciem odśnieżania wiele osób uruchamia silnik. Pozwala to na łatwiejsze usunięcie lodu z szyb oraz umożliwia na nagrzanie wnętrza samochodu. "Dziennik Gazeta Prawna" przypomina, że pozostawienie uruchomionego silnika na postoju może być karane mandatem. W tym przypadku łamane są dwa przepisy. Pierwszy z nich zabrania pozostawienia samochodu z włączonym silnikiem na terenie zabudowanym. Za takie wykroczenie grozi kara w wysokości 100 zł.
Drugi przepis zabrania używania samochodu, gdy praca silnika wiąże się z nadmierną emisją spalin lub hałasu. Oznacza to również sytuację, gdy silnik auta pracuje bez potrzeby. Mandat za złamanie tego przepisu wynosi 300 zł. Przy czym należy pamiętać, że kierowca może być ukarany tylko za złamanie jednego z dwóch powyższych zakazów.
Policja tłumaczy, że nie każdy, kto odśnieża samochód z włączonym silnikiem od razu dostanie mandat. "DGP" przypomina, że kara wystawiana jest za czyn, który jest szkodliwy, bezprawny i zawiniony. Oznacza to, że każda sytuacja będzie oceniania indywidualnie.
W wielu przypadkach usunięcie lodu z szyby jest bardzo trudne lub niemal niemożliwe bez włączenia silnika i rozgrzania szyby. Policja zauważa też, że rodzice małych dzieci mogą chcieć dla ich dobra rozgrzać wnętrze samochodu przed jazdą. W takich przypadkach kara nie powinna zostać nałożona. KGP tłumaczy, że nawet w sytuacji, gdy nie ma takiej potrzeby, a silnik jest włączony, ale kierowca nie oddali się od samochodu, to funkcjonariusz może odstąpić od nałożenia mandatu.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku samochodów z silnikiem wyposażonym w turbinę. Przy takiej jednostce napędowej, po jeździe najlepiej chwilę odczekać przed wyłączeniem silnika, aby schłodzić turbinę. Za takie zachowanie kierowca też nie powinien otrzymać mandatu, gdyż jest ono uzasadnione.
sj, moto.wp.pl
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://ciekawe.onet.pl/spoleczenstwo/53 ... rukuj.htmlDlaczego nasz mózg zmyśla?
Wydaje się, że pamiętanie to nic trudnego. Zwyczajna i oczywista czynność o której nie myślimy, tak samo jak nie myślimy o oddychaniu. To się po prostu dzieje. Ale pamięć nie działa jak kamera rejestrująca. Nie zapisujemy wszystkiego co nas otacza z całym bogactwem drobnych szczegółów, by potem odtworzyć film. Okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie
Mózg jest raczej reżyserem naszych wspomnień. Jeżeli już można je do czegoś porównać, to przypominanie bliższe jest spektaklowi teatralnemu. Niby za każdym razem to ta sama sztuka, ale ciągle musi być odgrywana na nowo. W trochę inny sposób, nie bez udziału błędów i zmian. A zbyt duża wiara pokładana w ludzką pamięć może mieć swoje tragiczne konsekwencje.
Nie chodzi tutaj o błędy na poziomie zapominania daty urodzin babci. Są sytuacje, w których fałszywe wspomnienia prowadzą do realnych dramatów. Przykładem tego są wyroki sądowe wydawane na podstawie zeznań naocznych świadków. Do niedawna nie zdawaliśmy sobie sprawy z ogromu tych błędów. Na początku XXI w. przeprowadzono Raport Departamentu Sprawiedliwości w USA. Ujawnił on, że aż 85% skazanych na podstawie zeznań świadków okazało się niewinnymi. W tym przynajmniej kilkanaście osób skazano na karę śmierci. Udało się tego dowieść dzięki badaniom DNA. Czy wszyscy ci świadkowie kłamali? Nie, tutaj winowajcą jest nasz mózg.
Powszechnym zjawiskiem, które dotyka ludzi, jest tzw. amnezja dziecięca. W skrócie polega na tym, że mało kto pamięta coś, co wydarzyło się przed jego piątym rokiem życia. Naukowcy uważają, że aby cokolwiek pamiętać, konieczne jest utworzenie się jaźni - świadomości, że "ja to ja". Wszyscy chyba słyszeli o prostym badaniu z lustrem. Sadza się dziecko i pokazuje jego własne odbicie. Potem odwraca się lustro i podstępnie brudzi np. nos dziecka. Z powrotem pokazuje się lustro i bada czy dziecko rejestruje zmianę. Jeżeli malec patrzy w swoje obicie i ściera farbę z nosa, a nie pokazuje palcem na nos w lustrze, to zdaje test. Dosyć banalne i można powiedzieć, że trochę to naciągane. Jednak takie badania prowadzi się z całą masą innych eksperymentów. Na przykład prowadzi się dziecko do pokoju, którego nie zna. Wspólnie chowa się gdzieś interesującą zabawkę i wraca tam po dwóch tygodniach. Które dzieci pamiętają w ogóle o zabawce? A właśnie tylko te, które trą swoje nosy. Umiejętność rozpoznawania siebie stanowi początek, dla jakichkolwiek późniejszych wspomnień.
Ale z dzieciństwem jest też więcej problemów. To okres w którym nasz mózg ciągle się zmienia i rozwija. Często więc trudno rozróżnić prawdziwe wspomnienia i te, które stworzyliśmy na bazie opowieści rodziców, dziadków czy starszego rodzeństwa. Możemy być ich absolutnie pewni. Mogą wydawać się niesamowicie szczegółowe i barwne. Prawda jest jednak taka, że możemy je znać "na pamięć". Okazuje się, że wspomnienia łatwo można zmieniać i po prostu tworzyć. Nasz mózg jest na to bardzo podatny.
Eksperymenty pokazują, że mózg myli wyobrażone wydarzenie z rzeczywistą pamięcią. Wyobraźmy sobie sytuację, że spotykamy kogoś, kogo znaliśmy w dzieciństwie. Znajomy zaczyna opowiadać o wydarzeniu z przeszłości, którego osobiście nie pamiętamy. W takiej sytuacji nasz mózg zaczyna tworzyć pasujące wspomnienia. Spójne i prawdopodobne. Dlatego możemy w nie wierzyć. Nawet jeśli wydarzenie opowiadane przez znajomego w ogóle nie miało miejsca! Dowiedziono również, że aby prawidłowo przypomnieć sobie jakieś wydarzenie, trzeba być w odpowiednim nastroju. Przygnębienie, smutek czy złość przekładają się na to jak pamiętamy. Nastrój wpływa także w pierwszej kolejności na to jak w ogóle coś zapamiętamy. Powiedzmy, że jesteśmy przez tydzień na wymarzonych wakacjach. Spędzamy czas najlepiej jak tylko można, fantastycznie się bawiąc. Po prostu pełnia radości. Ale jeżeli ostatniego dnia przydarzy się coś nieprzyjemnego, powiedzmy że ktoś ukradnie nam portfel lub nasze biuro podróży zbankrutuje, to bardzo prawdopodobne, że cały wyjazd zapamiętamy jako nieudany.
W 2011 roku psycholog Scott Fraser był zaangażowany we wznowionym procesie o morderstwo popełnione w roku 1992. Fraser jest biegłym sądowym i specjalistą od ludzkiej pamięci. W pierwszym procesie za morderstwo pierwszego stopnia skazano Francisca Carrillo na dwa dożywocia w więzieniu. Całość dowodów opierała się wyłącznie na zeznaniach świadków i rozpoznaniu oskarżonego przez syna zamordowanego i jego kolegów. Nigdy nie odnaleziono ani broni, ani samochodu, z którego miał strzelać Carrillo, ani kierowcy. Nie było też żadnego przekonującego motywu. Fraser dokonał dramatycznej rekonstrukcji nocy morderstwa. Udowodnił niewinność Francisca. Po 20 lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił, Carrillo został uwolniony. A to tylko jeden przykład z wielu takich spraw. Dzisiaj wielką pomocą okazują się testy DNA. Najgłośniejszy przypadek to chyba historia Jamesa Braina. Spędził on w więzieniu aż 35 lat. Został niesłusznie skazany za morderstwo i gwałt dziecka. Za kratki trafił w wieku 22 lat. Bardzo długo sądy odrzucały jego wnioski o zbadanie DNA. Wyszedł na wolność w 2009 roku. Teraz walczy o 2 mln dolarów odszkodowania, ale nikt nie zwróci mu życia spędzonego w więzieniu.
Każdy zna ironiczne powiedzenie, że więzienia są pełne niewinnych. Jak to możliwe, że jako sprawcę naoczni świadkowie wskazują czasem niewinnego człowieka? Albo przekonują, że miały miejsce nieistniejące zdarzenia? Badania naukowe pokazały, że przyczyny leżą w mechanizmach naszego postrzegania i pamięci. Takie pomyłki mogą i zdarzają się nam na co dzień. Nasza pamięć opiera się na bardzo różnych funkcjach mózgu. Dlaczego jednak tworzymy fałszywe wspomnienia? I jak to się dzieje, że tak mocno w nie wierzymy? Można to zwięźle podsumować słowami Scotta Frasera: "Nasz mózg nie lubi próżni". Co to oznacza?
Nasz umysł działa w ten sposób, że za wszelką cenę stara się wypełniać luki pamięci. Problem polega na tym, że nawet w najlepszych warunkach obserwacyjnych jesteśmy w stanie wykrywać, kodować i przechowywać zaledwie strzępy całego doświadczenia. Dodatkowo są one przechowywane w różnych częściach mózgu. Pamięć jest w pewnym sensie sitem, przez które przelatuje wszystko czego doświadczamy. Ale co się dzieje w sytuacji kiedy próbujemy przypomnieć sobie coś konkretnego z tych rozrzuconych niepełnych elementów? Bez udziału naszej świadomości mózg dodaje informacje, których nie było w naszej pamięci. Nie zostały pierwotnie zapisane. Mózg opiera się o doświadczenie, pewne schematy naszego myślenia, o inne źródła informacji, które otrzymaliśmy już po fakcie. Wszystko to włączamy we wspomnienie. Jest to raczej nieświadoma rekonstrukcja niż proste odtwarzanie. Tak działa ludzka pamięć we wszystkich aspektach naszego życia. Nieustannie. Według Frasera każde nasze wspomnienie jest zrekonstruowane. Są one produktem tego, czego pierwotnie doświadczyliśmy i wszystkiego co stało się potem. "Są dynamiczne. Są ciągliwe. Są niestabilne. I w rezultacie, wszyscy musimy pamiętać, aby być ostrożnymi, że dokładność naszych wspomnień nie może być mierzona w sposób żywy, ani przez to jak bardzo jesteśmy pewni, że są one poprawne".
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Legalność plików w internecie i korzystanie z nich - jakie mamy prawa i co nam grozi.
Poradnik ten powstał aby rozwiać wszelkie wątpliwości zarówno użytkowników naszego forum - jak i przypadkowych gości, co do legalności pobierania z sieci filmów, gier, programów, piosenek i innych plików.
1.) Pobieranie muzyki i filmów
Często widzimy w telewizji, czy oglądamy w internecie spoty reklamowe, gdzie możemy przeczytać slogany typu: "Nie kradniesz torebek, samochodów czy płyt w sklepie? Ściąganie filmów to piractwo. Piractwo to kradzież."
Wszelkie kampanie reklamowe tego typu mają nam zwrócić uwagę na powszechne zjawisko pobierania utworów i filmów z internetu. Sęk w tym, że powyższy przekaz jest nie do końca prawdziwy. Polskie prawo pozwala na pobieranie plików z sieci i nie grozi nam za to odpowiedzialność karna. Według prawa, ściąganie piosenek możemy zakwalifikować jako "dozwolony użytek osobisty", nie udostępniając jednak pobranych plików innym internautom. Odpowiedzialność cywilna natomiast jest już kwestią dyskusyjną.
Ochrona plików muzycznych w internecie nie jest szczegółowo uregulowana prawnie, czyli mówiąc prościej - obowiązuje ochrona praw autorskich.
Mówiąc o piractwie, większość ma na myśli: programy, utwory i filmy, lecz warto pamiętać, że ochroną prawami autorskimi objęty jest każdy utwór własny. Takimi samymi prawami objęta jest piosenka zespołu jak i np. kilkuwersowy wierszyk, obraz (zdjęcie) czy artykuł prasowy.
Pod względem prawnym nie ma także znaczenia, czy zawartość danych plików oglądamy "bezpośrednio z internetu" (np. YouTube czy Wrzuta) czy korzystamy z nich po pobraniu na dysk twardy. W obydwu przypadkach dane te znajdują się przez jakiś czas na naszym komputerze.
Do momentu gdy tylko z tych plików korzystamy - nie popełniamy przestępstwa nawet, jeżeliby znalazły się w sieci nielegalnie.
Jeżeli natomiast udostępnimy komuś dany plik (czy to przez np. hosting plików, czy przez p2p) - popełniamy przestępstwo zagrożone zarzutem rozpowszechniania bez zgody uprawnionego twórcy bądź wydawcy, co ładnie przedstawia Art. 16 upaipp
Co do tego, że pobieranie plików z muzyką czy filmami nie jest przestępstwem nie ma wątpliwości. Kwestią sporną pozostaje natomiast odpowiedzialność cywilna. Wielu prawników spiera się w tej kwestii. Część z nich uważa, że korzystanie z utworów udostępnionych w sieci odbywa się w myśl art. 23 ust. 1 upaipp. Według tego artykułu nagrywanie nadawanych programów w telewizji czy audycji w radiu a następnie odtwarzanie (nie publiczne) - jest dozwolone.
Tak samo jest z internetem. Oglądając np. teledysk na YouTube także nie musimy zastanawiać się nad tym, czy film znalazł się za zgodą wydawcy/twórcy, czy też nie. Przepis określa, że utwór musi być już rozpowszechniony, a wtedy możemy z niego korzystać, w granicach dozwolonego użytku osobistego.
Kolejnym przepisem na który powołują się prawnicy jest Art. 6 upaipp według którego zabronione jest korzystanie z utworów, które zostały rozpowszechnione bez zgody wydawcy bądź twórcy. Mówiąc prościej, przepis ten mówi o sytuacji, gdy jakikolwiek utwór został udostępniony za zgodą twórcy. Inaczej jest jednak, gdy utwory zostały udostępnione w internecie zanim zostały rozpowszechnione przez wydawcę. Za przykład można posłużyć się premierą znanego filmu, gdy jego kopia znalazła się w sieci przed premierą. Osoba, która go pobrała będzie miała trudności w udowodnieniu, że korzysta z dozwolonego użytku osobistego, gdyż film nie został jeszcze rozpowszechniony przez wydawcę.
Przypominam, że korzystanie z utworu w zakresie dozwolonego użytku osobistego jest możliwe wtedy, gdy został on już rozpowszechniony za zgodą twórcy.
Kolejnym przepisem prawnym, na który powołują się przeciwnicy korzystania z plików udostępnionych w sieci to Art. 35 upaipp. Można go rozumieć następująco: skoro osoba pobierająca utwór z sieci za niego nie płaci, to godzi w jego słuszne interesy.
Idąc tym tokiem rozumowania, nagrywanie programów telewizyjnych także godzi w słuszne interesy twórcy a przecież producenci telewizji satelitarnej prześcigają się w produkcji dekoderów z coraz pojemniejszymi dyskami twardymi, które umożliwiają nagrywanie i korzystanie z emitowanych filmów.
Z kolei prawo do dozwolonego użytku osobistego nie zostało nam dane za darmo, o czym czytamy w Art. 20 upaipp. Oznacza to, że kupując np. nośnik CD-R płacimy pewną część ceny na rzecz twórców. Skoro więc opłata za dozwolony użytek osobisty jest pobierana, to ciężko zakazać ludziom korzystania z tego przywileju.
Jeżeli chcemy wypalić płytkę dla przyjaciół czy rodziny, nic nie stoi na przeszkodzie, gdyż zapewnia nam to Art. 23 upaipp.
Oczywiście jeżeli ktoś udostępni 50 filmów w sieci BitTorrent i uważa, że miliony użytkowników korzystających z tej sieci to jego przyjaciele - podlega odpowiedzialności cywilnej jak i karnej.
2.) Udostępnianie plików w internecie
Osoby, które udostępniają w sieci pliki z utworami, narażają się na odpowiedzialność zarówno karną jak i cywilną. Użytkownicy, którzy ograniczają się tylko do ściągania filmów, czy oglądania ich na YouTube - mogą spać spokojnie.
Inaczej jest natomiast z osobami, które je udostępniają. Muszą liczyć się z tym, że do ich drzwi może zapukać policja. Dawniej zjawisko to nie było tak bardzo powszechne, teraz producenci filmów, muzyki lub organizacje zrzeszające ich, wytaczają coraz częściej procesy cywilne a prokuratorzy także sprawy karne.
Nie jest to jedyny sposób na walkę z piratami. Użytkownicy korzystający z serwisów takich jak Chomikuj.pl czy Wrzuta.pl dostają e-maile z wezwaniem do zapłaty odszkodowania za umieszczenie plików muzycznych w tych serwisach, bez zgody ich twórców. Niektórzy decydują się płacić dla świętego spokoju, żeby nie obawiać się, że sprawa trafi do prokuratury.
Odpowiedzialność karna:
Prawo autorskie nie pozostawia nam żadnych wątpliwości. Art. 116 upaipp mówi, że każdy kto udostępnia innym pliki z utworami chronionymi prawami autorskimi
musi liczyć się z tym, że grozi za to więzienie.
Większość internautów wymienia się plikami za darmo, więc będzie grozić za to co najwyżej więzienie do dwóch lat. Nawet, jeżeli sąd będzie łagodny, to osoba skazana będzie miała utrudnione życie. Nie będzie mogła zajmować określonych stanowisk a także będzie miała problemy ze znalezieniem pracy.
Warto też przypomnieć, że korzystając z sieci p2p, pobierając (co jest dozwolone) równocześnie udostępniamy innym użytkownikom (sieci p2p) zawartość folderu, który wskazaliśmy podczas konfiguracji programu. W ten sposób narażamy się na odpowiedzialność karną.
Dużo bardziej surowsze kary grożą, jeżeli działamy w celu osiągnięcia korzyści finansowej. Nie mam tutaj na myśli tylko pobieranie opłaty za udostępniony plik, lecz gdy na przykład serwis, który pobiera opłaty od użytkowników za dostęp do ich zasobów umila spędzony czas muzyką, na której rozpowszechnianie nie uzyskał zgody twórcy.
Forma rozpowszechnienia plików nie ma tutaj wielkiego znaczenia. Zarówno, gdy umieścimy plik na własnej stronie internetowej, udostępnimy w sieci p2p czy chociażby wrzucimy do serwisu takiego jak YouTube czy Wrzuta. Wszystkie te przykłady są karalne.
Odpowiedzialność cywilna:
O wiele bardziej dotkliwsza od odpowiedzialności karnej, za nielegalne rozpowszechnianie plików, jest odpowiedzialność cywilna. Zgodnie z Art. 79 upaipp od osoby, która naruszyła prawa autorskie można domagać się dwukrotności stosownego wynagrodzenia, a gdy naruszenie jest zawinione - nawet jego trzykrotności.
Osobie, która umieszcza pliki z muzyką w serwisach umożliwiających ich pobranie, ciężko będzie udowodnić, że robi to w sposób niezawiniony. W tym przypadku w grę będzie wchodziła zaplata trzykrotności wynagrodzenia.
Jakiś czas temu w mediach było głośno o sprawie zatrzymania kobiety przez policję. Kobieta ta zamieściła w jednym serwisie ponad 12 tys. utworów muzycznych. Związek Producentów Audio-Video wycenił poniesione straty z tego tytułu na ponad 24 tysiące. Mogli więc żądać od kobiety w sumie nawet 72 tysięcy zł.
Dodatkowo sąd może nakazać też zapłatę dodatkowej kwoty na Fundusz Promocji Twórczości, wykupienie ogłoszenia w prasie i naprawienie szkody.
Bezprawne rozpowszechnianie utworów może więc poważnie uderzyć po kieszeni.
Przed odpowiedzialnością zarówno cywilną jak i karną za bezprawne rozpowszechnianie plików, chroniony jest serwis hostingowy. Ma to także swoje granice. Jeżeli hoster otrzyma informację o tym, że dany plik narusza prawo i nie zareaguje na to - także podlega odpowiedzialności karnej i cywilnej.
Dlaczego? Dlatego, że ustawodawcy doszli do wniosku, że serwis nie może kontrolować tego, co robią użytkownicy, których często jest kilka milionów.
Nie może być jednak całkiem "czysty". Gdy otrzyma informację, że na swoich serwerach hostuje pliki naruszające prawa autorskie, musi zablokować do niego dostęp.
Przekonał się o tym administrator serwisu Odsiebie.com, zamkniętego ponad rok temu przez policję. Umożliwiał on umieszczenie i pobranie plików chronionych prawami autorskimi. Mimo wielokrotnych interwencji organizacji chroniących prawa autorskie, administrator usuwał jedynie wybrane pliki a większość i tak pozostawiał.
3.) Programy i gry komputerowe
Pobranie pirackiej wersji aplikacji, a jest nią także każda gra komputerowa, grozi więzieniem. W tym przypadku nie możemy bronić się dozwolonym użytkiem osobistym.
Programy komputerowe to również utwory, lecz są bardziej chronione niż muzyka, filmy czy teksty.
Podstawową różnicą jest to, że sankcje za czyny związane z programami zostały wpisane do kodeksu karnego.
Według Art. 278 k.k. ściągnięcie nielegalnej kopii aplikacji jest traktowane przez prawo jako kradzież. Uzyskanie bez zgody osoby uprawnionej cudzego programu komputerowego w celu osiągnięcia korzyści materialnej podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Specjalnie programy komputerowe traktuje też ustawa o prawie autorskim. Zgodnie z jej Art. 77 są one wyłączone spod dozwolonego użytku osobistego. Nie możemy więc, tak jak to można zrobić z muzyką czy filmem, powołać się na Art. 23 upaipp, który bez zgody twórcy pozwala na skorzystanie z już rozpowszechnionego utworu.
Niemożliwe jest także przegrywanie programu bliskiemu przyjacielowi czy członkowi rodziny.
Obok sankcji karnych, każdy kto ściąga piracką aplikację podlega odpowiedzialności cywilnej na ogólnych zasadach. W myśl tych zasad, twórca oprogramowania/gry może domagać się trzykrotności należytego wynagrodzenia.
Powyższe przepisy nie obowiązują, jeżeli pobieramy program w wersji freeware bądź testowej (trial).
Skróty:
upaipp - ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.)
k.k. - kodeks karny (Dz. U. 1997 Nr. 88 poz. 553)
Poradnik napisałem w oparciu o ogólnodostępne artykuły w sieci oraz kodeks internetowy.
http://forum.pcformat.pl/Legalnosc-plik ... am-grozi-t
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://emerytury.wp.pl/kat,2752,title,E ... omosc.htmlEmerytury do poprawki. Dostaniemy grosze 2013-01-18 (16:35)
Ten rok będzie kluczowy dla naszych emerytur. Ważą się właśnie losy OFE. Eksperci coraz częściej przebąkują, by je w ogóle zlikwidować, a rząd szykuje się właśnie do kolejnego etapu reformy.
Do końca roku Ministerstwo Finansów ma dokonać przeglądu systemu emerytalnego z naciskiem na działanie II filara. Przegląd ten będzie dotyczył systemu opłat, benchmarku oraz zabezpieczenia kapitałowego PTE, a więc tego, na ile aktywa, którymi zarządzają OFE, mają zabezpieczenie w postaci kapitałów własnych OFE. Błędy trzeba będzie naprawić. Fundusze emerytalne, jak mówił wiceminister finansów Ludwik Kotecki, mają bowiem tak dobre, jak i złe strony.
- Pokazanie ludziom, że emerytura zależy od uzbieranego kapitału, było jak najbardziej słuszne. Jednak reforma z 1999 r. została przygotowana nie dość rzetelnie - ocenia wiceminister Kotecki. Jego zdaniem niedoszacowane były zwłaszcza jej skutki dla finansów publicznych. - Prawie 1/4 naszego długu wynika z reformy emerytalnej - mówił Kotecki.
Z tego powodu dwa lata temu rząd zdecydował się na zmniejszenie składki płynącej do OFE. Od maja 2011 r. spadła ona z 7,5 proc. - do wówczas - 2,3 proc., od tego roku stopniowo wzrasta, by w 2017 r. wynieść 3,5 proc.
Część panelistów dyskusji "Co dalej z OFE", zorganizowanej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, twierdzi, że ta zmiana była niewystarczająca. Zdaniem prof. Leokadii Oręziak z SGH w sytuacji, w której brakuje pieniędzy na wypłatę bieżących świadczeń, nie można godzić się na to, by część składek wpłacana była do prywatnych systemów emerytalnych, aby te z kolei inwestowały je w obligacje, które państwo musi potem odkupić, płacąc za nie z nawiązką. - Żeby zapewnić ciągłość emerytur, rząd musi zapewnić finansowanie albo z podatków, albo z prywatyzacji, albo poprzez zaciąganie długu - tłumaczyła Oręziak.
Przedstawiciele funduszy emerytalnych podkreślają, że dług nie jest bezpośrednio wynikiem istnienia OFE. - Składki przekazywane do ZUS pokrywają tylko 2/3 składki wypłat. Proszę mi powiedzieć, czy w tej drobnej części, która jest obecnie transferowana do OFE, to jedynie fundusze stanowią problem? - pytał retorycznie w rozmowie z WP.PL Piotr Pindel z zarządu Generali PTE.
Jak poprawić wyniki funduszy
Z krytyką spotykają się opłaty pobierane przez PTE. Od 1999 r. do 2011 r. łącznie wyniosły one 20 mld zł. - Opłata od składek, ustalona na 3,5 proc., to wciąż za dużo - uważa prof. Elżbieta Mączyńska z Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Jak podkreśla, według niej nie powinno być żadnych opłat, zysk miałoby towarzystwo dopiero, gdy pomnożyłoby nasze pieniądze. - Dopóki nie ma powiązania między zyskami i stratami a pensjami prezesów, dopóty trudno mówić o motywacji - twierdzi Mączyńska.
Przedstawiciele PTE podkreślają, że działają w ramach istniejącego prawa, a system funkcjonowania funduszy jest przejrzysty. - Poziom opłat jest bardzo ściśle regulowany przez prawo, co oznacza, że są maksymalne limity oraz kategorie kosztów, które mogą obciążać aktywa - zwraca uwagę Andrzej Sołdek z PTE PZU. Jak dodaje, pierwotnie wyższe opłaty wynikały z tego, że trzeba było najpierw sfinansować nowy system emerytalny.
Z najnowszych danych UKNF przedstawionych przez Pawła Sawickiego z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego wynika, iż w trzyletnim okresie od września 2009 r. do września 2012 r. średnia stopa zwrotu OFE wyniosła 19,2 proc., a najlepsze OFE osiągnęło 21,3 proc. Wskazał, że aktywa funduszy wzrosły w tym czasie z ok. 168 mld zł do ponad 252 mld zł, czyli o 84 mld zł. Na kwotę tę złożył się przyrost składek w wysokości 51 mld zł i 39,8 mld zł, które OFE przez trzy lata zarobiły. W tym czasie prowizje pobrane przez fundusze wyniosły 2 mld zł, a opłaty za zarządzanie 2,8 mld zł.
By OFE mogły więcej zarabiać dla swoich klientów, powinny mieć strategię dopasowaną do wieku, a nie jak teraz: ogólną dla wszystkich jego członków. - Chodzi o wprowadzenie minimum dwóch subfunduszy, jednego dla osób młodszych, w którym będzie można inwestować trochę bardziej agresywnie niż obecnie, i drugiego, którego celem minimum będzie przede wszystkim utrzymanie kapitału - podkreślał w rozmowie z WP.PL Piotr Pindel.
OFE dla chętnych?
Prof. Leokadia Oręziak postuluje całkowitą likwidację OFE na wzór argentyński. Mniej radykalny jest Robert Gwiazdowski. Jego zdaniem powinno się dać ludziom wybór, jak na Węgrzech, czy chce się należeć do OFE, czy nie.
Piotr Pindel z Generali PTE zwraca jednak uwagę, że Węgrzy dostawali informację, że jeśli nie wybiorą państwowego ZUS-u, to nie będę mieli prawa do państwowej emerytury. Według niego to dlatego tylko garstka osób pozostała przy OFE.
- Od tego, że zlikwidujemy OFE, nie znikną problemy systemu emerytalnego. Błędy w funkcjonowaniu II filara muszą zostać wyeliminowane - nie ma wątpliwości Witold Orłowski. Zaznacza jednak, by sprawy wyników nie traktować wybiórczo i patrzeć na nie w dłuższej perspektywie, bo giełda podlega dużym wahaniom.
- Nie można pokazywać tylko momentu strat wynikających z kryzysu. Dla odmiany dobra koniunktura zapewnia spore zyski - mówił Andrzej Sołdek z PTE PZU. Jak podkreślał, oszczędzanie na emeryturę jest inwestycją długoterminową, w tej perspektywie II filar przynosi bardzo zadowalające wyniki.
Emerytury będą głodowe
Dyskusja o OFE towarzyszy szerszej - o całym systemie. Jak można pytać o to, czy przetrwa II filar, tak można pytać o to, czy przetrwa system, a jeśli tak, to w jakiej formie.
- System emerytalny mógł doskonale działać za czasów Bismarcka. Odkąd zaczęliśmy żyć dłużej, system zaczął się sypać - podkreśla Robert Gwiazdowski z Centrum im. A. Smitha. Widmo katastrofy wynika jednak z tego, że rodzi się coraz mniej dzieci. - W przyszłym roku grożą nam blackouty, jest więc szansa na wyż demograficzny jak w stanie wojennym, kiedy to często wyłączano prąd - żartował Gwiazdowski.
- Trzeba ludziom powiedzieć jasno, że nie dostaną na starość nawet 50-60 proc. swoich zarobków - podkreśla prof. Witold Orłowski. Według niego system można utrzymać tylko wtedy, jeśli emerytury będą na wysokości 30 proc. obecnej płacy.
Głos zabrał także prezes ZUS Zbigniew Derdziuk. Jako że żyjemy dłużej, rodzi się mniej dzieci, umowy o wysokich emeryturach nie da się zrealizować. - Dlatego warto inwestować w III filar - skwitował prezes ZUS.
(Wirtualna Polska)
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://finanse.wp.pl/kat,104132,title,J ... omosc.htmlJak długo ścigają za mandat lub niezapłacony rachunek? 2013-01-19 (10:54)
Zapomniałeś skasować bilet, złapał cię kontroler, spisał i... nic. Mija czas, nie przyszło żadne wezwanie do zapłaty, a ty się niepokoisz, co z tą sprawą. Pamiętaj, jeśli minie ponad rok, sprawa się przedawni. Nikt nie powinien cię ścigać. Ale uwaga, za inne przewinienia czy zaległości można nas ścigać znacznie dłużej.
- Pół roku temu dostałam mandat. Nie była to duża kwota i liczyłam na jakieś przedawnienie, ale niedawno przyszło mi do domu wezwanie do zapłaty na znacznie większą kwotę – mówi zielonogórska studentka Monika Kałusiewicz (22 l.).
Nasze prawo reguluje te kwestie jasno. Przewoźnik ma rok na wyegzekwowanie od nas należności za mandat. Po tym czasie następuje przedawnienie. Ale uważaj – jeśli w ciągu tego roku skieruje sprawę do sądu, bieg przedawnienia ulega zawieszeniu na czas procesu. A ten może trwać nawet kilka lat.
Z kolei kredytowy mandat karny wystawiony przez policję np. za przekroczenie prędkości, o ile podpiszesz własnoręcznie jego przyjęcie, staje się w tym momencie prawomocny. Ale jeśli nie zapłacisz wymierzonej w nim grzywny, urzędnicy wojewody i komornik, będą mieli trzy lata na jej ściągnięcie.
Przedawnienie rachunków bieżących – jak należność za telefon, prąd czy Internet – następuje po trzech latach, ale należności wobec ZUS to już inna sprawa. – Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma aż 10 lat od końca roku podatkowego na dochodzenie swoich roszczeń – komentuje radca prawny Mirosław Błach (45 l.).
Zobacz, jak długo mogą cię ścigać i za co:
Jazda na gapę
Przewoźnik ma rok na wyegzekwowanie mandatu, inaczej nastąpi przedawnienie. W tym czasie może skierować sprawę do sądu i wtedy w ciągu dwóch lat musi zapaść wyrok, inaczej nastąpi przedawnienie.
Nie można cię ścigać po roku.
Mandat od policji
Jeśli go nie przyjmiemy, sprawa trafia do sądu. Jeśli sąd nie zajmie się nią przez rok, sprawa się przedawnia. Jeśli sąd wszczął postępowanie – albo nie zapłacimy mandatu – sąd ma trzy lata na wydanie prawomocnego nakazu zapłaty.
Nie można cię ścigać po 3 latach.
Rachunki bieżące
Opłaty za telefon, Internet, prąd czy gaz. Operator ma trzy lata na dochodzenie roszczeń od dnia, kiedy powinna wpłynąć opłata, w tym czasie może także skierować sprawę do sądu. Potem nie może cię ścigać.
Nie można cię ścigać po 3 latach.
Abonament RTV
Operator ma 3 lata, od dnia, kiedy powinna wpłynąć opłata. W tym czasie może skierować sprawę do sądu. Były przypadki, gdy Poczta Polska domagała się opłat za 5 lat wstecz, jednak nie było to zgodne z prawem.
Nie można cię ścigać po 3 latach.
Alimenty
Przedawniają się po 3 latach od dnia, w którym powinny zostać zapłacone. Bieg trzech lat może jednak przerwać np. skierowanie sprawy do sądu.
Nie można cię ścigać po 3 latach.
ZUS
Tu ściganie może trwać bardzo długo. Zakład Ubezpieczeń Społecznych może domagać się od nas niezapłaconych składek przez 5 lat od dnia kiedy składki stały się wymagalne (przepis obowiązuje od 1 stycznia 2012 r.). Ale ZUS może cię ścigać przez 10 lat, jeśli składki były wymagane przed dniem 1 stycznia 2012 r.
Nie można cię ścigać po 5/10 latach.
Mandat z fotoradaru
W ciągu roku musisz dostać zdjęcie, w przypadku braku zapłaty może skierować sprawę do sądu, a tam sprawa może trwać do dwóch lat. Jeśli w ciągu dwóch lat nie będzie wyroku, następuje przedawnienie.
Nie można cię ścigać po 2 latach.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
J
http://emerytury.wp.pl/kat,7061,title,J ... omosc.html
pięknie, po prostu pięknie...
eszcze większy kredyt dla ZUS 2013-01-22 (17:50)
Sejmowa komisja finansów publicznych opowiedziała się we wtorek za przyjęciem poprawek Senatu do budżetu na 2013 r. Chodzi m.in. o zwiększenie do 12 mld zł limitu pożyczkowego dla FUS.
Senat zgłosił 12 poprawek do ustawy budżetowej na 2013 r. Wśród nich znalazł się zapis, który o 6 mld zł (do 12 mld zł) zwiększa limit pożyczki, którą budżet może udzielić Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych, gdyby ten miał zbyt małe środki na wypłatę świadczeń gwarantowanych przez państwo. Poprawkę tę przygotowano na prośbę resortu finansów. Wiceminister finansów Hanna Majszczyk wyjaśniła we wtorek, że poprawka daje rządowi możliwość bardzo elastycznego reagowania w trakcie roku, by zapewnić środki na realizację głównych celów FUS.
Poseł Henryk Kowalczyk (PiS) pytał, czy zgłoszenie takiej poprawki wiąże się z problemami polskiej gospodarki. - Obawiam się, że sytuacja gospodarcza kraju jest na tyle niebezpieczna, że jest propozycja takiej poprawki. Czy nie jest to pierwszy sygnał o braku realizacji dochodów, ale nie tylko FUS, które są powiązane z dochodami budżetowymi i także wyraźne nastawienie na nowelizację budżetu z braku dochodów? Czy rzeczywiście jest tak źle, jak to czasami prasa opisuje? - pytał poseł.
Majszczyk wyjaśniła, że zmiana wynika m.in. z tego, że obecnie nie do końca wiadomo np., jaka liczba kobiet zdecyduje się na skorzystanie z urlopów rodzicielskich, czy też jakie skutki finansowe będzie miał wyrok Trybunału Konstytucyjnego (z listopada ub.r.) kwestionujący regulację, zgodnie z którą w sytuacji, gdy osoba pobierała emeryturę i wynagrodzenie z zakładu pracy, powinna zrezygnować z zatrudnienia. - Są różne elementy, które nakładają się na to, że powinna być zapewniona maksymalna elastyczność. Wpisanie tej kwoty nie oznacza, że ona musi być zrealizowana. To tylko możliwość udzielenia takiej pożyczki - podkreśliła Majszczyk.
Zbigniew Kuźmiuk (PiS) pytał natomiast m.in. o sytuację ZUS na koniec 2012 r.
Wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Mirosława Boryczka poinformowała, że ZUS jest w trakcie rozliczania ubiegłego roku, w związku z czym nie wszystkie kwoty są ostateczne. Podała, że koszty ZUS wyniosły 99,9 proc. planu, a przychody zrealizowano w ok. 98 proc. planu, z czego wpływy ze składek sięgnęły blisko 99 proc. planu. Boryczka wyjaśniła, że najniższą pozycją jest wśród przychodów refundacja z tytułu składek do OFE, która była uzależniona od wysokości transferów do OFE.
- Tam wykonanie wyniosło niespełna 90 proc. i to ono właśnie obniżyło wpływy po stronie przychodowej - powiedziała wiceprezes ZUS. Dodała, że ZUS wykorzystał w całości zaplanowane środki z Funduszu Rezerwy Demograficznej w wysokości 2 mld 887 mln zł, zakończył rok 2012 r. kredytem w wysokości 845 mln zł, wobec planowanego w wysokości ponad miliarda złotych. - Te kredyty, które wzięliśmy, były kredytami o bardzo korzystnym oprocentowaniu - zastrzegła. Dodała, że ZUS otrzymał także pożyczkę w wysokości określonej ustawą budżetową na 2012 r. - 3 mld zł.
Komisja pozytywnie zaopiniowała też pozostałe poprawki zaproponowane przez Senat. Jedna z nich przewiduje zwiększenie o 1 mln zł wydatków bieżących Państwowej Inspekcji Pracy i utworzenie nowej rezerwy z kwotą 3 mln zł na budowę w Rosji pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z wydatków na muzea. Inna zgłoszona przez Senat poprawka przewiduje zwiększenie wydatków na Polską Organizację Turystyczną o 1 mln zł (kosztem wydatków na kulturę fizyczną).
Inna senacka poprawka przywraca w budżecie Fundusz Kościelny w wysokości 94,3 mln zł. Miałby nim zarządzać minister administracji i cyfryzacji na dotychczasowych zasadach. W Sejmie podczas drugiego czytania projektu budżetu na 2013 r. Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota złożył prawie 6 tys. poprawek, które miały przesunąć środki z Funduszu Kościelnego na rezerwę celową dotyczącą finansowania zabiegów in vitro. Aby do tego nie dopuścić, posłowie PO złożyli poprawkę - przyjętą przez Sejm - która przesunęła 94 mln 373 tys. zł z Funduszu Kościelnego do nowej rezerwy celowej. W efekcie głosowanie tysięcy poprawek RP stało się bezprzedmiotowe.
Senat zgłosił też poprawki legislacyjne dotyczące Funduszu Promocji Kultury i Agencji Rezerw Materiałowych, a także wprowadził zmianę dokonującą przesunięcia pieniędzy wewnątrz Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.
Senatorowie opowiedzieli się także za zwiększeniem o 2 tys. zł wydatków na wynagrodzenia w Samorządowym Kolegium Odwoławczym w Lesznie oraz przesunięciem 200 tys. zł w ramach Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Kolejna zgłoszona poprawka zwiększa o 800 tys. zł wydatki Urzędu Patentowego (kosztem NSA, Krajowego Biura Wyborczego i Rzecznika Praw Dziecka). Senat zaproponował ponadto, by w budżecie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji przesunąć 200 tys. zł na organizacje mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności posługujące się językami regionalnymi.
Uchwalony przez Sejm budżet przewiduje, że w tym roku deficyt nie przekroczy 35 mld 565 mln 500 tys. zł, a dochody wyniosą 299 mld 385 mln 300 tys. zł, natomiast wydatki nie będą wyższe niż 334 mld 950 mln 800 tys. zł. Zgodnie z ustawą budżetową w tym roku polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie 2,2 proc. PKB, a średnioroczna inflacja wyniesie 2,7 proc.
http://emerytury.wp.pl/kat,7061,title,J ... omosc.html
pięknie, po prostu pięknie...
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... BoxWiadTxtNiezawisłość sądów? Gowin może już żądać akt sądowych
- Mam w nosie literę prawa, liczy się jego duch - mówił minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, gdy zarzucono mu, że bezprawnie zażądał przesłania sobie akt sprawy Amber Gold. Teraz takie prawo sobie zapewnił - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Tydzień temu w Dzienniku Ustaw ukazało się jego rozporządzenie dotyczące nadzoru administracyjnego ministra sprawiedliwości nad sądami. Par. 20 mówi, że "w ramach kontroli wykonywania obowiązków nadzorczych przez prezesów sądów apelacyjnych Minister Sprawiedliwości może żądać od prezesa sądu apelacyjnego przedstawienia () w uzasadnionych przypadkach - także akt spraw sądowych". O rozporządzeniu napisał wczorajszy "Dziennik Gazeta Prawna". Mimo że rozporządzenie już zostało opublikowane, na stronach Rządowego Centrum Legislacji widnieje jego nieaktualna wersja - z marca, bez przepisu o aktach. I informacja: "Prace w toku".
"Całe rozporządzenie oceniliśmy negatywnie"
Rozporządzenie kilkakrotnie negatywnie opiniowała Krajowa Rada Sądownictwa (KRS) jako zbyt głęboko ingerujące w niezależność sądów i sędziowską niezawisłość. Minister sprawiedliwości ma według konstytucji i Ustawy o ustroju sądów powszechnych kontrolować jedynie sprawność działania sądów, a nie to, jak orzekają w konkretnej sprawie. KRS nie oceniała osobno przepisu o prawie do żądania przez ministra akt konkretnej sprawy. - Całe rozporządzenie oceniliśmy negatywnie - mówi sędzia Jarema Sawiński, rzecznik KRS. I przypomina, że Rada zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego także nowe (weszły w życie od zeszłego roku) przepisy Ustawy o ustroju sądów powszechnych poszerzające zdaniem KRS władzę ministra nad sądami.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://www.net4lawyer.com/openlaw/wikka ... ajatkowychPrzedawnienie roszczeń majątkowych
A. Ogólne uwagi
Upływ czasu nie jest bez znaczenia dla roszczeń, szczególnie tych, które mają majątkowy charakter, albowiem, zgodnie z regulacją art. 117 § 1 KC, roszczenia te ulegają przedawnieniu.
Przedawnienie nie powoduje wygaśnięcia obowiązku jego spełnienia, ale daje zobowiązanemu prawo do podniesienia zarzutu trwale obezwładniającego roszczenie (zarzut peremptoryjny) i w konsekwencji do odmówienia spełnienia świadczenia. Dopóty jednak dłużnik takiego zarzutu nie podniósł, to choćby upłynęły wszelkie terminy przedawnienia, jest zobowiązany wypełnić swoje zobowiązanie.
Przyjrzyjmy się więc temu, jakie okoliczności muszą wystąpić, by interesujące nas roszczenie uległo przedawnieniu i dłużnik mógł odmówić jego spełnienia.
B. Cywilnoprawne roszczenie majątkowe
Przedawnieniu ulegają tylko roszczenia majątkowe, które mają do tego charakter cywilnoprawny.
1. Roszczenie
Roszczeniem jest prawo żądania od indywidualnie określonej osoby ściśle określonego zachowania się. Stąd też nie ulegają przedawnieniu uprawnienia, które nie dają się zakwalifikować jako roszczenia, czyli np. uprawnienia kształtujące, prawa podmiotowe bezwzględne jako takie (np. prawo własności) itp.
2. Majątkowy charakter roszczenia
Oprócz tego, uprawnienie musi mieć charakter majątkowy. Majątkowe roszczenia to takie, w przypadku których da się określić wartość ich przedmiotu (np. roszczenie o wydanie konkretnej rzeczy ruchomej, o zapłatę sumy pieniężnej). Stąd też nie ulegają przedawnieniu roszczenia wynikające z naruszenia dobra osobistego albo praw rodzinnych.
3. Cywilnoprawny charakter roszczenia
Kolejną cechą roszczeń podlegających przedawnieniu jest ich charakter cywilnoprawny. Oznacza to, iż nie podlegają przedawnieniu roszczenia, które wynikają z przepisów administracyjnych albo karnych bądź procesowych.
4. Wyjątki
Od naszkicowanej w powyższych punktach zasady, iż przedawniać mogą się tylko cywilnoprawne roszczenia majątkowe, przewiduje się wyjątki. Istnieją bowiem roszczenia będące zarówno majątkowymi i cywilnoprawnymi, które jednak przedawnieniu podlegać nie będą. Są to roszczenia o wydanie rzeczy (tzw. roszczenie windykacyjne) oraz zaprzestanie dalszych naruszeń i przywrócenie stanu poprzedniego (roszczenie negatoryjne), ale tylko pod warunkiem, iż dotyczą nieruchomości, art. 222 KC i art. 223 KC.
C. Ustalenie długości okresu przedawnienia
Do przedawnienia dochodzi na skutek niewykonywania roszczenia przez określony w ustawie okres czasu. Kodeks cywilny przewiduje różne terminy przedawnienia, w zależności od źródła roszczenia oraz jego rodzaju.
1. Przepisy szczególne
Badając, czy dane roszczenie uległo już przedawnieniu ustalić trzeba skąd ono wynika (z umowy sprzedaży, umowy o dzieło, z czynu niedozwolonego itp.) i czy dla roszczeń z danego typu ustawodawca przewidział szczególne regulacje. Do nich należą: art. 390 § 3 KC, art. 442 § 1 KC, art. 554 KC, art. 646 KC, art. 667 KC, art. 751 KC, art. 772 KC, art. 778 KC, art. 792 KC, art. 819 § 1 KC. Jeżeli okaże się, iż dla danego roszczenia kodeks przewiduje szczególny okres przedawnienia, stosuje się ten przepis. Szczególnym przepisem jest też art. 125 KC, z którego wynika, iż wszystkie roszczenia prawomocnie zasądzone przez sąd albo stwierdzone w ugodzie sądowej, przedawniają się po 10 latach od uprawomocnienia się orzeczenia. W przypadku braku informacji na temat długości okresu przedawnienia w przepisach szczególnych, należy zastosować reguły ogólne.
2. Reguły ogólne
Reguła ogólna znajduje się w art. 118 KC i przewiduje, iż zwykły okres przedawnienia wynosi 10 lat, ale gdy dotyczy roszczeń o świadczenia okresowe albo roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej, wówczas okres przedawnienia wynosi 3 lata. Terminów tych strony nie mogą zmieniać w żadną stronę (ani przedłużać ani skracać).
a. Świadczenia okresowe
Świadczeniami okresowymi są takie, które charakteryzują się tym, iż dłużnik jest zobowiązany spełniać je periodycznie, w określonych z góry odstępach czasu, a suma tych świadczeń nie składa się na z góry oznaczoną wielkość [Pietrzykowski/Brzozowski, Komentarz do k.c., Warszawa 2002, Art. 118, nb. 4] (np. czynsz najmu płatny co miesiąc, raty alimentacyjne płatne co określony czas, renta itp.).
b. Świadczenia związane z działąlnością gospodarczą
Świadczeniami związanymi z działalnością gospodarczą są natomiast takie, które przysługują osobom (fizycznym lub prawnym), które profesjonalnie i zarobkowo trudnią się działalnością gospodarczą (działalność ta została zdefiniowana w art. 2 USwobodDziałGosp) i które wiążą się w jakiś sposób z prowadzoną działalnością [Pietrzykowski/Brzozowski, Komentarz do k.c., Art. 118 nb. 3]. Nie ma więc znaczenia, czy zobowiązany jest konsumentem (zob. art. 221 KC) czy też prowadzi działalność - rozstrzyga osoba wierzyciela.
D. Upływ czasu
Przedawnienie następuje, gdy upłynął ustalony wg powyższego schematu okres przedawnienia. Konieczne i logiczne jest więc, iż trzeba ustalić, od kiedy liczy się bieg danego okresu. Decyduje o tym przepis art. 120 § 1 zd. 1 KC, z którego wynika, iż miarodajny jest moment wymagalności świadczenia. Wymagalność to możliwość żądania przez uprawnionego spełnienia świadczenia.
W normalnych okolicznościach termin wymagalności jest określony poprzez podanie daty, do której dane świadczenie (np. zapłata) powinno zostać spełnione. W przypadku np. rachunku albo faktury, na których zaznaczono, iż płatność powinna nastąpić do dnia 15-ego danego miesiąca, roszczenie o zapłatę staje się wymagalne∞ z dniem 16-ego danego miesiąca. Przed 15-ym bowiem dłużnik może powinien, ale nie musi spełniać świadczenie. Natomiast 16-ego musi być spełnione. Od tego dnia wierzyciel może już przymuszać do wypełnienia zobowiązania.
Jeżeli nie została określona data spełnienia świadczenia, a dla danego rodzaju roszczeń przewidziano przepisy szczególne o wymagalności, stosuje się przepisy szczególne, a w dalszej kolejności regułę wynikającą z art. 120 KC (a dokładnie z jego § 1 zd. 2 i § 2).
Do przepisów szczególnych należą: art. 390 § 3 KC, art. 646 KC, art. 722 KC, art. 778 KC i art. 792 KC. Wskazują one suwerennie początek biegu przedawnienia.
Gdy nie stwierdzono istnienia przepisu szczególnego należy zastosować art. 120 § 1 zd. 2 KC albo art. 120 § 2 KC, w zależności od treści roszczenia. W pierwszym wypadku mamy do czynienia z sytuacją, gdy strony nie ustaliły konkretnej daty spełnienia świadczenia, poprzestając np. na prawie wezwania dłużnika (zob. art. 455 KC). Druga sytuacja dotyczy roszczeń o zaniechanie, czyli nieczynienie. W tym wypadku wymagalność następuje z pierwszą chwilą, gdy dłużnik dokonał czynności, której nie miał prawa podjąć.
Upływ czasu następuje w ostatnim dniu terminu obliczonego wg pkt III niniejszego opracowania. Jeżeli termin przedawnienia liczy się w miesiącach (art. 722 KC) albo w latach, kończy się on z upływem dnia, który nazwą lub datą odpowiada początkowemu dniowi terminu, a gdyby takiego dnia w ostatnim miesiącu nie było – w ostatnim dniu tego miesiąca (art. 112 zd. 1 KC).
E. Uwzględnienie okoliczności mogące wpłynąć na długość biegu przedawnienia
Na nastąpienie przedawnienia mają wpływ okoliczności powodujące zawieszenie albo przerwanie biegu przedawnienia.
1. Zawieszenie biegu przedawnienia
Zawieszenie biegu przedawnienia oznacza, iż w razie wystąpienia wskazanej w ustawie okoliczności, bieg przedawnienia w ogóle się nie rozpoczyna, jeżeli roszczenie nie stało się jeszcze wymagalne, a jeżeli przyczyna zawieszenia nastąpiła po rozpoczęciu biegu przedawnienia – bieg zostaje wstrzymany (ale nie przerwany!). Po ustaniu tych okoliczności termin biegnie dalej (nie na nowo!). Okoliczności powodujące zawieszenie biegu przedawnienia ustawodawca zebrał w art. 121 KC i art. 122 KC.
2. Przerwanie biegu przedawnienia
Przerwanie biegu przedawnienia ma ten skutek, że w razie wystąpienia okoliczności wymienionej w art. 123 § 1 KC. Są to tzw. akcje zaczepne (por. UchwalaSNIIICZP12410). Po ustaniu przeszkody, zaczyna się go liczyć od początku, jak gdyby w ogóle nie zaczął biec (zob. art. 124 § 1 KC). Czynnościami powodującymi przerwanie biegu przedawnienia, są np. wytoczenie powództwa, wniesienie powództwa wzajemnego, zawezwanie do próby ugodowej, potrącenie w toku postępowania, złożenie wniosku o wszczęcie postępowania egzekucyjnego oraz zgłoszenie wierzytelności w postępowaniu upadłościowym. Uznanie długu może nastąpić nawet w sposób dorozumiany (np. dłużnik prosi o rozłożenie wierzytelności na raty itp.).
Przerwanie biegu (zasiedzenia) służebności przesyłu powoduje także Wniosek właściciela nieruchomości o ustanowienie służebności przesyłu za odpowiednim wynagrodzeniem zgłoszony na podstawie art. 3051 § 2 KC (UchwalaSNIIICZP12410). Więcej o tym w dokumencie ZasiedzenieSluzebnosciGruntowej.
Nie przerywa natomiast biegu przedawnienia zgłoszenie roszczenia, o którym mowa jest w art. 231 § 2 KC (postan. SN z 23.11.2004, I CK 276/04, LEX nr 277857).
F. Zarzut dłużnika
Przedawnienie uwzględnia się tylko na zarzut dłużnika, a więc osoby wobec której przysługuje roszczenie. Forma i czas zgłoszenia zarzutu przedawnienia nie mają znaczenia. Dłużnik powinien tylko wyrazić jasno, iż roszczenia nie spełni z uwagi na jego przedawnienie.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/rzeczpos ... omosc.html"Rzeczpospolita": poprawki bez kontroli
dzisiaj, 09:13
Według Rady Europy Polska powinna lepiej walczyć z korupcją w parlamencie, wśród sędziów i prokuratorów. "Rzeczpospolita" dotarła do raportu Rady w sprawie naszego kraju.
Raport GRECO (Grupy Państw ds. Walki z Korupcją, do której należy 47 państw RE, a także Białoruś i USA) wymienia 16 rekomendacji dla Polski – co trzeba poprawić w prawie lub praktyce jego stosowania. Mamy 1,5 roku na ich wypełnienie.
GRECO wytyka m.in., że choć na posiedzenia parlamentarnych podkomisji zarejestrowani lobbyści nie mają wstępu, to osoby z zewnątrz mogą w nich uczestniczyć jako goście. A to oznacza, że część legislacji znajduje się w cieniu, niejasne jest pochodzenie niektórych poprawek akceptowanych potem przez parlament.
Tym bardziej to niepokoi, że posłowie w sprawie pojedynczych aktów prawnych nie muszą deklarować sytuacji konfliktu interesów. Kilka rekomendacji dotyczy też takiego konfliktu. GRECO zaleca m.in., by kodeks etyki poselskiej został uzupełniony o jasne wytyczne w tej kwestii.
Podobne rekomendacje GRECO dotyczą sędziów i prokuratorów. Zalecają uściślenie definicji konfliktu interesów czy rozszerzenie deklaracji majątkowych na rodziny.
Jeśli Polska nie zastosuje się do rekomendacji Rady Europy, to przez półtora roku GRECO będzie je analizował. Następnie uruchomi specjalną procedurę i może wysłać do kraju misję wyższego szczebla.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
C
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.htmlo trzecie dziecko w Polsce rodzi się w biedzie! 2013-01-30 (04:30)
Co trzecie dziecko w Polsce rodzi się w biedzie lub nędzy. 132 tys. rodziców, którym w tym roku urodzi się dziecko, otrzyma z tego tytułu dodatek socjalny wypłacany najuboższym - informuje "Rzeczpospolita", powołując się na prognozy resortu pracy.
Polska to nie jest kraj dla młodych. Są dyskryminowani, a to prowadzi m.in. do masowych emigracji - twierdzą specjaliści.
W 2013 r. urodzi się w naszym kraju ok. 390 tys. dzieci. Blisko 35 proc. z nich przyjdzie na świat w rodzinach, w których miesięczny dochód na osobę nie przekracza 539 zł. To poziom pozwalający zaspokoić jedynie podstawowe potrzeby życiowe. Tzw. minimum egzystencji, wynosi ok. 500 zł na osobę. Jednorazowy dodatek socjalny to obecnie 1000 zł.
Ekstremalna bieda dotyka rodzin mających na utrzymaniu czworo lub więcej dzieci. Nie dojada w nich co czwarte dziecko.
Osoby zajmujące się w gminach pomocą rodzinom wyliczają, że aby te najbiedniejsze przeżyły, trzeba je wspomagać w podstawowych rzeczach: zakupie odzieży, podręczników czy opału.
To dzieci i ich młodzi rodzice płacą najwyższą cenę za polską transformację. Dowodzą tego dane GUS. W powtarzanych co roku badaniach widać prawidłowość: skrajnym ubóstwem najbardziej zagrożone są młode rodziny, zwłaszcza wielodzietne.
– Ubóstwo w Polsce dotyczy głównie młodych. To mit, że dotyka starszych – zauważa Piotr Lewandowski, ekspert Instytutu Badań Strukturalnych. Paweł Dobrowolski, ekonomista, prezes Fundacji FOR, podsumowuje: Polska to nie jest kraj dla młodych. Są dyskryminowani, a to prowadzi m.in. do masowych
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Zalegasz z opłatami za prąd? Nie mogą ci go odciąć od razu 2013-01-29 (07:14)
Według UOKIK-u dostawca energii nie ma prawa do natychmiastowego odłączania od sieci klienta zalegającego z opłatami. Co więcej, nie może żądać dodatkowych opłat - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
W razie problemów z terminowym regulowaniem rachunków za prąd elektrownia ma obowiązek dać dodatkowy czas na zapłacenie należności. Zgodnie z prawem decyzję o wstrzymaniu dostawy może zostać podjęta po miesiącu od minięcia terminu płatności za dostarczoną energię. Jednak zanim to się stanie, przedsiębiorstwo musi pisemnie poinformować konsumenta o decyzji wypowiedzenia umowy i wyznaczyć dwutygodniowy termin na dokonanie spłaty, który powinien być liczony od dnia doręczenia powiadomienia. Tylko wtedy odłączenie od dostaw będzie zgodne z przepisami.
Co więcej, przedsiębiorca musi wznowić dostawy prądu, jak tylko zaległości zostaną zapłacone. Elektrownia nie ma prawa uzależniać dostaw od innych opłat, jak np. za badanie laboratoryjne licznika, dodatkowych opłat za wznowienie sprzedaży czy opłaty za wezwanie do zapłaty.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że uzależnianie wznowienia dostawy prądu od dokonania dodatkowych opłat jest praktyką naruszającą zbiorowe interesy konsumentów. Za klauzule niedozwolone uznał zapisy, które uprawniają przedsiębiorców do pobierania odgórnie określonych w umowie kosztów związanych z windykacją.
Jakiekolwiek zapisy w umowach o dodatkowych opłatach za monity są więc nielegalne, a konsument nie musi płacić nic ponad faktyczne zadłużenie. Rzecznik UOKIK, Małgorzata Rothert, zauważa, że nawet, jeśli takie zapisy jeszcze zdarzają się w umowach, to przedsiębiorcy odchodzą od żądania dodatkowych opłat.
http://finanse.wp.pl/kat,104122,title,Z ... omosc.html
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://podatki.wp.pl/kat,70474,title,Po ... omosc.htmlPodatek od cashbacku dla banków nie istnieje 2013-01-29 (09:21)
Ministerstwo Finansów apeluje: trzeba płacić podatek od cashbacku. Klienci masowo więc zgłaszają się do swoich banków po PIT-8c. Ale te dokumentów wydawać nie chcą. Na 9 banków, do których się odezwaliśmy, wszystkie odmawiają wystawiania dokumentów.
Przypomnijmy, że na początku stycznia, po naszym tekście dotyczącym płacenia podatku od cashbacku, o sprawie zrobiło się bardzo głośno - tekst można znaleźć tutaj. O obowiązku rozliczania w zeznaniu rocznym także drobnych kwot, które dostaliśmy od banków, pisały gazety, rozmawiali celebryci w telewizjach śniadaniowych. Zawrzało też na forach internetowych.
- Nie obchodzą mnie opinie prawne dla banków, tylko opinie prawne dla Urzędów Skarbowych, bo to one wymierzają podatek. Spróbuję uzyskać PIT-8c od Banku Millennium. Jeśli odmówią - natychmiast zamknę u nich rachunek i powiadomię Ministerstwo Finansów - denerwował się użytkownik kokos. Wiele osób krytykowało też nadmierny fiskalizm resortu.
Jeśli internauta kokos jest słowny, to już konta w Millennium nie ma. Bank poinformował nas bowiem, że nie zamierza wystawiać PIT-8c swoim klientom, bo ma w tej sprawie inne stanowisko niż resort finansów. Millennium nie jest wyjątkiem. Takie samo stanowisko ma osiem innych banków.
W poniedziałek 28 stycznia zadzwoniliśmy jako Jan Kowalski do Aliora, Alior Synca, mBanku, BGŻ, BZ WBK, Meritum, Millennium, Getinu oraz BOŚ Banku. Wszystkie infolinie zgodnie poinformowały, że na PIT-8c nawet na życzenie nie mamy co liczyć, a stanowisko Ministerstwa Finansów nie ma tu nic do rzeczy. Jedynie konsultantka Getinu stwierdziła, że bank być może będzie wysyłał takie dokumenty, ale na razie nie może tego potwierdzić.
Banki zasłaniają się tu swoimi interpretacjami podatkowymi, według których cashback to tzw. sprzedaż premiowa. Często nie są to wytyczne izb skarbowych, ale zatrudnionych przez finansistów radców prawnych.
- Kwoty wypłacane klientom przez bank, równe części poniesionych przez klienta wydatków opłaconych kartą w punktach sprzedaży, są nagrodą w ramach prowadzonej przez bank sprzedaży premiowej. Zgodnie z art. 21 ust. 1 pkt 68 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych nagrody uzyskiwane w ramach sprzedaży premiowej są wolne od podatku, jeżeli jednorazowa wartość tych nagród nie przekracza kwoty 760 zł. Dlatego też wypłacane przez bank nagrody są zwolnione z podatku dochodowego - poinformowało nas biuro prasowe Millennium Banku.
Po rozmowach z pracownikami niektórych infolinii łatwo można było się zorientować, że banki nauczyły swoich konsultantów podobnej formułki. Na kilku callcenter usłyszeliśmy, iż prośby o PIT-8c są bardzo częste. W Alior Syncu usłyszeliśmy też sugestię, by rozliczyć się bez banku.
- W przypadku gdy klient dysponuje odmienną interpretacją w zakresie kwalifikacji podatkowej premii cashback, podstawą do ujęcia kwot premii w zeznaniu podatkowym mogą być wyciągi bankowe - napisała nam konsultantka.
Co ciekawe w ostatnim czasie powód do zadowolenia mogą mieć banki. 16 stycznia Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu przyznał Millennium rację w sporze z Izbą Skarbową. Ta wydała bowiem interpretację indywidualną, z której wynikało, że cashback to nie sprzedaż premiowa i bank musi wydawać PIT-8c, a jego klienci rozliczać się z fiskusem. WSA jednak z tym się nie zgodził i interpretację odrzucił.
Niestety ten jeden wyrok nie przesądza, że wszystkie cashbacki proponowane przez banki są nieopodatkowane. Zresztą nawet korzystna interpretacja nie chroni klienta.
- Są dostępne interpretacje, wydane na wniosek banków, które mówią, że cashback w danym banku jest sprzedażą premiową. W takim wypadku bank nie ma obowiązku wystawienia PIT-8c i jest chroniony. Natomiast uzyskanie przez bank takiej interpretacji nie oznacza, że chroniony jest jego klient. W przypadku zainteresowania organów skarbowych istnieje po jego stronie ryzyko, iż organy podatkowe dokonają wymiaru zaległego podatku - mówi mecenas Katarzyna Maćkowska z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Cały czas pokrzywdzony jest więc klient, który jeśli nie wpisze do zeznania tych 10 zł miesięcznie od banku, to może spodziewać się kilku tysięcy kary, którą może wlepić mu fiskus.
Sebastian Ogórek
Z przeprowadzonej przez Wirtualną Polskę sondy internetowej wynika, że 22 proc. ankietowanych nie zamierza rozliczać się z cashbacku, bo uważa, że nie powinno się od niego płacić podatku. 9 proc. nie dostało PIT-8c z banku (teoretycznie banki czas mają do końca lutego) i dlatego z fiskusem swoim przychodem się nie podzielą. Tylko 2 proc. oddających głosy w naszej ankiecie zamierza zapłacić podatek od cashbacku. Pozostała grupa osób nie wie, co to jest cashback. W sondzie wzięło udział ponad 12 tys. osób.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... BoxWiadTxtW skarbcu Zimbabwe zostało... 217 dolarów
Minister finansów Zimbabwe, Tendai Biti, przyznał w rozmowie z agencją AFP, że krajowy skarbiec świeci pustkami - znajduje się w nim zaledwie 217 dolarów.
To nie jest dobra wiadomość dla kraju, w którym wkrótce ma odbyć się referendum konstytucyjne oraz wybory prezydenckie. Ich koszt szacuje się na co najmniej 104 miliony dolarów.
Minister Tendai Biti przyznał, że Zimbabwe będzie musiało się zwrócić z prośbą o pomoc finansową do innych krajów. Rząd planuje także podwojenie eksportu diamentów w tym roku, jednak wątpliwe, aby to uratowało sytuację. Zimbabwe posiada wielkie złoża minerałów, w tym diamentów oraz drugie w świecie pod względem zasobów złoża platyny.
Bieda i brak żywności
Jeszcze w czasach kolonializmu oraz rządów Europejczyków Zimbabwe był jednym z najlepiej rozwiniętych gospodarczo krajów Afryki. W latach 90. nastąpił jednak spadek tempa wzrostu gospodarczego, spowodowany m.in. złym zarządzaniem gospodarką. Od czasów rozpoczęcia rządów przez prezydenta Roberta Mugabe w kraju nastąpił znaczy wzrost korupcji oraz gwałtowna inflacja, która z 32 proc. w 1998 roku, w ciągu 10 lat sięgnęła poziomu 231 milionów procent. Mugabe jest oskarżany również o łamanie praw człowieka oraz fałszowanie wyborów i likwidowanie swoich politycznych przeciwników.
Obecnie bezrobocie w Zimbabwe przekracza 90 procent. Kraj cierpi również na chroniczne braki żywności. W dużym stopniu jest uzależniony od dostaw pomocy humanitarnej.
skutki "wolności" .........................
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... caid=1ffb2
Co za skromność-Ojciec Tadeusz R. :)))))))))))))))))))))Tadeusz R.: nie mam żadnych pieniędzy 2013-01-31 (08:41)
Jak wiadomo, rzadko kto jest biedniejszy od myszy kościelnej. A jak biedny potrafi być medialny magnat w sutannie? - pyta "Super Express". Chodzi o ojca Tadeusza R., dyrektora Radia Maryja. W środę zeznał on przed sądem, że nie ma żadnych pieniędzy.
Tadeusz R. zeznawał jako świadek w procesie posłanki PiS Anny Sobeckiej. Chodzi o karę, którą nałożono na ojca dyrektora za nielegalne prowadzenie zbiórki w Radiu Maryja. Pieniądze zapłaciła wówczas za Tadeusza R. właśnie Anna Sobecka.
Dyrektor radia zeznał, że był wdzięczny posłance za pomoc, bo sam żadnych pieniędzy nie ma. Tłumaczył, że pracuje za darmo i jest skromnym zakonnikiem. - Wiem, że za pracę w szkole otrzymuje jakieś pieniądze, ale to byłby ciężki grzech, gdybym je pobierał. One są dla studentów - mówił.
Tadeusz R. poprosił też o utajnienie swoich danych osobowych, do czego sąd się przychylił.
Gazeta zauważa jednak, że po rozprawie zakonnik wsiadł do luksusowego lexusa.
(Super Express)
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://waluty.wp.pl/kat,98674,title,Wal ... omosc.htmlWaluta lepsza od złota 2013-01-30 (09:14)
Bitmonety znowu drożeją. Po krachu w zeszłym roku wirtualna moneta ponownie zyskuje na wartości. Ale niestety coraz częściej korzystają z niej również cyberprzestępcy. Także w Polsce.
Bitcoiny to wirtualna waluta wymyślona przez osobę posługującą się nickiem Satoshi Nakamoto. Ten anonimowy informatyk i matematyk wpadł na pomysł stworzenia pieniądza całkowicie niezależnego od jakiegokolwiek banku centralnego, rządu i polityka. I już wiadomo, komu pomysł się nie spodobał.
Sama idea bitcoinów (w skrócie BTC) może przypominać nieco rynek złota. Podobnie jak cenny kruszec, monety też trzeba wykopać. W erze cyfrowej zamiast łopaty użyć trzeba jednak mocy obliczeniowej swojego komputera. Podobnie jak jest ze złotem, liczba monet BTC jest ograniczona, a w zasadzie limitowana. W tym roku wybita została już połowa z 21 mln bitcoinów. Jednocześnie od pewnego coraz mniej pojawia się ich na wirtualnym rynku. Pierwsze 10,5 mln BTC powstało w zaledwie cztery lata. Pozostała połowa będzie wybijana do 2033 roku. A to oznacza, że można spodziewać się deflacji.
Kursy walut on-line »
To najprawdopodobniej właśnie zaprogramowany wzrost wartości wirtualnej waluty odpowiada za ostatnią aprecjację BTC. Na fali największej euforii związanej z bitcoinami przed półtora roku za jedną monetę trzeba było zapłacić około 30 dolarów. Później jednak cena gwałtownie spadła do nawet 3 dolarów. Obecnie znowu mamy hossę, bo jeden BTC to już równowartość ok. 20 dolarów.
Dlaczego ktoś jest w stanie zapłacić aż tyle za ciąg 32 znaków? W zasadzie o to samo można spytać każdego, kto w portfelu ma kawałek papieru pokryty farbą drukarską. Po prostu tak się umówiono. Gwarantem 10 czy 50 zł jest NBP, a w cyberprzestrzeni system, który zapewnia, że nikt bitcoinów nie podrobi, a może nawet co ważniejsze - nie wydrukuje. A patrząc na to, co robi ostatnio Europejski Bank Centralny czy amerykański Fed, warto mieć pieniądz, którego nie da się popsuć.
- Ta waluta ma przyszłość. Ma pewne cechy metali szlachetnych, a jednocześnie nie ma ich wad. Bitcoiny mogą być przelewane błyskawicznie, na przykład z Japonii do Polski. Z kruszcem byłby tu problem. Złoto nie nadaje się do bycia środkiem transakcyjnym. Wymaga konwojowania, ubezpieczenia itd., a to wszystko kosztuje. Można więc powiedzieć, że BTC to lepsze złoto - uważa Adam Olejniczak, ekonomista i właściciel Denarius.pl.
W jego sklepie za Bitcoiny można kupić metale szlachetne oraz kolekcjonerskie srebrne czy złote monety. Kilka takich transakcji już w Denariusie było. Sumy nie powalają na kolana i oscylują w granicach ok. 3-5 BTC, czyli 100 zł. W Polsce monety akceptują też m.in. Villa Sart z Gdańska, internetowy sklep ze sprzętem komputerowym pcstore.pl czy sklep poduchownia.pl. I choć wielu Polaków nową walutą jest mocno zainteresowanych, to upłynnić może ją na razie jednak głównie za granicą.
W Stanach Zjednoczonych są już tysiące mniejszych sklepów internetowych, w których można płacić BTC. Walutę można kupić w jednym z wielu internetowych kantorów. Wirtualną walutę przyjmują już sklepy stacjonarne czy puby, a nawet automaty z batonami i napojami. Powstają też firmy umożliwiające kodowanie BTC na czymś w rodzaju kart debetowych. Największym punktem akceptującym płatności jest obecnie platforma blogowa WordPress. Gdy strona oficjalnie poinformowała o przyjmowaniu BTC, kurs bitcoinów w ciągu kilku godzin wzrósł o jednego dolara.
Bo im większa sieć akceptacji, tym większa szansa na to, że waluta się przyjmie, a władza będzie bała się jej ruszyć. Spadek wartości BTC sprzed półtora roku był właśnie związany z zainteresowaniem, jakie wywołała na najwyższych szczeblach. W Stanach Zjednoczonych głośno było o pomysłach zakazania bitcoinów. Te masowo są bowiem wykorzystywane do sprzedaży narkotyków i prania brudnych pieniędzy.
Taki przypadek jest też znany w Polsce. Na początku stycznia do Netii zgłosił się haker, który twierdzi, że wykradł dane klientów firmy. Teraz ją szantażuje: albo dostanie w bitcoinach równowartość 60 tys. zł, albo będzie stopniowo publikował numery PESEL oraz umów razem z PIN-ami. Netia ma czas na odpowiedź do końca lutego.
Dlaczego haker chce BTC zamiast tradycyjnego przelewu? Bo transakcje na bitcoinach zapewniają stuprocentową anonimowość. Nie ma żadnej możliwości dotarcia do osoby, która otrzymała od nas wirtualną walutę.
- Dziś rynek bitcoinów to Dziki Zachód. Bardzo częste są kradzieże tych monet. Jest to waluta anonimowa, więc jeśli ktoś się dostanie na nasz komputer, łatwo będzie mógł nam zabrać nasze pieniądze. Znane są też przypadki firm, którym zapłaciliśmy za jakiś towar w BTC, a one szybko z tą gotówką się ulotniły. Tu też nie ma żadnej szansy na znalezienie takiego oszusta - mówi Adam Olejniczak.
Paradoksalnie dlatego jego zdaniem bitcoin jako lepsza waluta jest świetna do gromadzenia kapitału - wirtualne monety można skopiować na pendrive'a i trzymać w sejfie.
- To tak jak było w PRL. Gdy szliśmy do warzywniaka, płaciliśmy w złotówkach. Gdy jednak chcieliśmy zrealizować poważną transakcję, to znaczy kupić dom albo samochód, płaciliśmy w dolarach czy markach. Podobnie moim zdaniem może być z bitcoinami - dodaje.
I choć na razie kurs wirtualnej waluty szaleje, to w przyszłości powinien się ustabilizować. Świadczyć może o tym choćby zainteresowanie BTC ze strony takich gigantów jak Goldman Sachs czy Morgan Stanley. Swoją drogą to ironia, że walutą antybankową i antysystemową stworzoną przez cyberpunków zainteresowały się najważniejsze instytucje obecnego systemu.
Niektórzy patrzą na to jednak nieco inaczej. Ich zdaniem zainteresowanie banków znanych z miłości do spekulacji sprawia, że bitcoin może być narażony na gwałtowny upadek. Jego rynek jest dziś bowiem bardzo płytki. Około 10,5 mln wybitych monet to zaledwie 200 mln dolarów. Przez komputery traderów w londyńskim City taka suma przechodzi w ciągu minuty.
Są podejrzenia, że ktoś skupuje po stosunkowo niskim kursie bitcoiny i czeka, aż kurs zostanie wywindowany. Bańka spekulacyjna pęknie, gdy zacznie pozbywać się wirtualnych monet. Podobno już dziś w obiegu jest tylko połowa z BTC, a pozostałe leżą na kontach osób, które wykopały je na samym początku istnienia. Niektórzy wierzą, że to osoby związane z założycielem i pomysłodawcą wirtualnej waluty. A teraz dołączają do nich jeszcze banki żyjące ze spekulacji.
Czyżby antysystemową walutę miał zniszczyć sam system?
Sebastian Ogórek - Wirtualna Polska
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,133 ... #BoxBizTxtE-sąd do poprawki, czyli Polak nadużywa
E-sąd miał stać się remedium na problemy z naszym wymiarem sprawiedliwości. Umożliwienie dochodzenia roszczeń w ramach szybkiej procedury było od lat postulatem środowisk biznesowych. Co więcej - wprowadzenie z początkiem 2010 r. e-sądu jest - statystycznie rzecz biorąc - wielkim sukcesem.
Jeden wydział e-sądu przerabia nawet 200 tys. spraw miesięcznie. Rewolucja w systemie była tak duża, że elektroniczne sądzenie poprawiło globalne statystyki. W efekcie nie czeka się już w Polsce na wyrok 2,5 roku, ale niecałe 2 lata.
Na czym polega tajemnica sukcesu e-sądu? Otóż postępowanie jest maksymalnie uproszczone - sąd wydaje nakazy zapłaty na podstawie przesyłanych dokumentów. Nie ma przesłuchania świadków, nie ma opinii biegłych. Jest analiza dokumentów, głównie przesyłanych faktur, i w efekcie nakaz zapłaty. Bez pogłębionego ustalania faktów, bez zapoznania się ze stanowiskiem pozwanego. A jeśli pozwany miał uwagi i zastrzeżenia? Procedura zakłada, że wówczas wnosi od nakazu zapłaty sprzeciw, nakaz nie uprawomocnia się i sprawa trafia do sądu w ramach "zwykłej" procedury. Wszystko teoretycznie bardzo proste. Problem jednak w tym, że prostota postępowania stała się źródłem problemów, bo system natychmiast się wynaturzył. Mówiąc wprost - wierzyciele zaczęli tej procedury nadużywać.
Na czym polegały nadużycia? Można wskazać dwa rodzaje nieprawidłowości:
- do e-sądu kierowano roszczenia przedawnione
- kierowano pozwy w przypadku roszczeń już opłaconych albo to samo roszczenie kierowano do sądu kilka razy.
Teoretycznie nadużycia nie wyglądają na bardzo poważne. Sąd wprawdzie wydawał nakaz płatniczy w przypadku świadczenia przedawnionego, ale teoretycznie dłużnik mógł wnieść od niego sprzeciw. Problem w tym, że było to głównie uprawnienie właśnie teoretyczne. Najważniejsze patologie e-sądu polegały bowiem na oszustwach z adresami. Wielokrotnie wierzyciele podawali nieaktualne adresy dłużników albo wręcz adresy nieprawdziwe. Co się wówczas działo? Sąd wysyłał nakaz zapłaty na nieprawidłowy adres, poczta zwracała przesyłkę (z reguły jedynie z adnotacją "nie odebrano"). W tej sytuacji nakaz stawał się prawomocny, a wierzyciel kierował sprawę do komornika, podając... prawdziwy aktualny adres dłużnika. W ten sposób dłużnik był praktycznie pozbawiony prawa do obrony. Teoretycznie mógł wystąpić o przywrócenie terminu do złożenia sprzeciwu od nakazu zapłaty. Ale to nie hamowało działań komornika, który ściągał np. przedawnione roszczenie.
W efekcie coraz większej fali nadużyć grupa posłów PO kierowana przez Krzysztofa Kwiatkowskiego, byłego ministra sprawiedliwości, zaproponowała szereg zmian w procedurze e-sądu. Najważniejsze służą ochronie dłużników przed nadużyciami wierzycieli. Na czym one polegają? W przypadku nieodebrania przez dłużnika nakazu zapłaty na etapie postępowania egzekucyjnego wniesienie sprzeciwu automatycznie hamowałoby egzekucję świadczenia. Zaproponowano także przepis, na mocy którego wierzyciel, który podał nieaktualne lub nieprawdziwe dane adresowe dłużnika, podlegałby karze grzywny do 5 tys. zł. Proponowana jest także zmiana w działaniach sądu, nie można by wydawać nakazu zapłaty w stosunku do roszczeń powstałych wcześniej niż pięć lat przed skierowaniem pozwu do e-sądu.
Autorzy zmian zakładają bowiem, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że są to roszczenia przedawnione (większość roszczeń przedawnia się po dwóch lub trzech latach, choć są też takie, które przedawniają się po dziesięciu latach).
Proponowane zmiany zapewne nie będą czekać zbyt długo w sejmowej poczekalni. W ubiegłym tygodniu projekt zmian skierowano do podkomisji zajmującej się reformą prawa cywilnego. Pozytywnie zaopiniowała projekt także Krajowa Rada Sądownictwa. Może to oznaczać, że patologie e-sądu szybko odejdą do przeszłości. Rodzi się jednak inne pytanie - jak szybko uda się znaleźć lukę w nowych przepisach...
Masz pytania, wątpliwości, spostrzeżenia związane z prawem gospodarczym? Pisz do nas na adres: prawo@wyborcza.biz
wyimek:
Najważniejsze patologie e-sądu polegały bowiem na oszustwach z adresami. Wielokrotnie wierzyciele podawali nieaktualne adresy dłużników albo wręcz adresy nieprawdziwe
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,13 ... SlotII3imgSąd złamał konkordat, każąc księdzu płacić wysoki podatek?
Były proboszcz skazany na zapłacenie niemal 2 mln zł podatku za nieujawniony dochód wystąpił o kasację wyroku. Przekonuje, że sąd narusza konkordat, zmuszając go do wyjawienia, skąd ma pieniądze.
Ks. Bernard K. nie jest już proboszczem w parafii, w której - jak utrzymuje -przyjął na przechowanie pieniądze od śląskiego biznesmena . Kuria zdecydowała o jego przeniesieniu po tym, gdy Wojewódzki Sąd Administracyjny nakazał księdzu zapłacić blisko 2 mln zł podatku za nieujawnione dochody w wysokości 2,5 mln zł.
Ksiądz się zasłania tajemnicą spowiedzi
Urząd skarbowy natrafił na księdza przypadkiem, gdy prześwietlał działalność pewnego biznesmena. Ten opowiedział, że rozkręcił firmę za gotówkę od księdza K. z Opolszczyzny.
Urzędnicy zapukali więc do drzwi jednej z podopolskich parafii, gdzie K. był proboszczem. Ksiądz potwierdził znajomość z biznesmenem. Potwierdził również, że przekazał mu 2,5 mln, a trzy lata później pieniądze odzyskał.
UKS przyjrzał się deklaracjom podatkowym księdza, z których nijak nie wynikało, jak mógłby dorobić się milionów. A skoro ksiądz nie mógł wykazać, skąd je wziął, to zdaniem UKS powinien zapłacić podatek "od przychodów nieznajdujących pokrycia w ujawnionych źródłach dochodu".
Proboszcz się odwołał. Podczas kolejnych rozmów ze skarbówką opowiedział o innym biznesmenie (ze Śląska), który w tajemnicy poprosił go o przechowanie pieniędzy. Nie ma na to jednak żadnego dokumentu. Wskazanego przez kapłana biznesmena nie można było przesłuchać, bo zmarł parę lat wcześniej. "Gazeta" (która opisywała sprawę księdza jako pierwsza) dotarła do żony biznesmena. Ta zaprzeczyła, by jej mąż miał kiedykolwiek tak wielkie pieniądze.
Ksiądz na to, że nic więcej nie powie, bo obowiązuje go tajemnica spowiedzi, jako że pieniądze zostały mu powierzone właśnie podczas spowiedzi. I nadal odmawiał zapłacenia podatku.
UKS skierował więc sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, tam podczas procesu toczącego się za zamkniętymi drzwiami (pierwszy raz od wielu lat WSA wyłączyło jawność procesu), sąd zgodził się z argumentami fiskusa i we wrześniu ub. roku nakazał księdzu zapłacić podatek - 1 mln 880 tys. zł.
Ksiądz nie mógł się bronić
Teraz ostatnią szansą księdza K. jest skarga kasacyjna, która trafiła już do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pełnomocnik księdza, mec. Mariusz Orliński, domaga się w niej uchylenia wyroku WSA i ponownego zajęcia się sprawą.
Jednym z kluczowych argumentów jest naruszenie i przez fiskusa, i przez sąd konkordatu, który zapewnia rozdzielność Kościoła od państwa, ale jednocześnie jest również gwarancją poszanowania odrębnego, kościelnego prawa.
- Ksiądz zobowiązany jest do przestrzegania Kodeksu prawa kanonicznego, który mówi o bezwzględnym przestrzeganiu tajemnicy sakramentalnej - zaznacza prawnik kapłana. Uważa, że i fiskus, i sąd pominął te wymogi, zrzucając na księdza ciężar udowodnienia swojej niewinności, choć ten przez obowiązującą go tajemnicę spowiedzi nie mógł się bronić.
- Okoliczności otrzymania pieniędzy od biznesmena ze Śląska są objęte tajemnicą sakramentalną, którą ksiądz K. jest bezwzględnie związany, przez co nie miał możliwości podania szczegółów i tym samym obrony swoich interesów - przekonuje mec. Orliński.
Nie jego, nie musi płacić
Zdaniem adwokata fiskus i sąd odrzuciły wersję przedstawioną przez księdza, ale nie znalazły żadnych innych, które mogłyby uprawdopodobnić pochodzenie pieniędzy. - A przecież zgodnie uznały, że ksiądz takich pieniędzy nie mógł zarobić ani jako duszpasterz, ani też "z tacy" - podkreśla obrońca.
Poza tym dowodzi, że pieniądze nigdy nie należały do księdza, tylko zostały mu przekazane jako przedstawicielowi parafii na przechowanie. A skoro do niego nie należały, to nie można go obciążyć podatkiem za nieujawniony dochód.
Sprawa czeka na rozpatrzenie.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://finanse.wp.pl/kat,104132,title,W ... omosc.htmlWymeldowują się by nie płacić za śmieci 2013-02-09 (11:15)
23 osoby wymeldowały się od początku roku z Prudnika - podaje magistrat. Zdaniem zaskoczonych skalą zjawiska urzędników, zjawisko nasiliło się po przyjęciu przez radnych uchwał śmieciowych. Mieszkańcy za odbiór odpadów mają płacić w zależności od liczby osób w lokalu.
- Od początku 2013 r. wymeldowały się 23 osoby, a przez cały ubiegły rok tylko 39 - powiedział kierownik Referatu Spraw Obywatelskich Urzędu Miasta w Prudniku Andrzej Żurawski. - Mieszkańcy nie wymeldowują się całkiem, ale deklarują, że wyjeżdżają czasowo zagranicę. Pozostają zameldowani na pobyt stały, ale zamieszkiwać w Prudniku nie będą. Tych deklaracji wyjazdu jest znacznie więcej, niż przed rokiem.
Rada miasta Prudnik przyjęła uchwałę śmieciową w grudniu ub.r. W gminie Prudnik na stałe zameldowanych jest 27 tys. 758 mieszkańców.
- U nas nie ma takiej sytuacji - powiedział wiceprezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. - Zameldowanie i tak nie ma znaczenie, ponieważ pod uwagę brany jest fakt zamieszkiwania.
Miasto Opole początkowo planowało wprowadzenie opłat za śmieci naliczanych od powierzchni mieszkania. Jednak po protestach mieszkańców i radnych, prezydent wycofał projekt uchwały z obrad rady miasta. Zmieniono koncepcję i ostatecznie uchwalono, że opłaty będą naliczane od liczby osób mieszkających w danym lokalu. Stawka w przypadku odpadów segregowanych wynosi 13 zł od osoby, a za odpady niesegregowane trzeba będzie płacić 20 zł od osoby.
- Proponując pierwotny wariant, mieliśmy na uwadze to, że w przypadku naliczania opłat od liczby osób zamieszkujących w mieszkaniu może dojść m.in. do wymeldowywania się mieszkańców. Na razie jednak takiego scenariusza w Opolu nie obserwujemy - poinformował Arkadiusz Wiśniewski.
Wkrótce opolski ratusz chce rozpocząć zbieranie od mieszkańców deklaracji z informacjami o liczbie osób zamieszkujących w konkretnych lokalach.
Zjawiska nagłego wymeldowywania się nie stwierdzono również w Brzegu, gdzie opłaty za wywóz śmieci będą naliczane w podobny sposób. Tam samorządowcy mają jednak inny problem. - Rada podczas głosowania obniżyła znacząco stawki, wobec tego, co proponował burmistrz Wojciech Huczyński. Najprawdopodobniej zdarzy się tak, że z tego powodu w budżecie zabraknie 2 mln zł - powiedział rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Brzegu Tomasz Dragan.
Stawki w Brzegu wyglądają następująco: jedna osoba będzie płacić za wywóz śmieci - 10 zł, dwie osoby - 20 zł, trzy - 30 zł. Tymczasem burmistrz proponował stawki na poziomie: 19 za jedną osobę i 38 zł za dwie mieszkające w mieszkaniu.
Miasto będzie więc musiało dołożyć do wywozu śmieci - informuje Tomasz Dragan.
Gminy muszą do 1 lipca br. ustalić, jaki wybierają sposób naliczania opłat za wywóz śmieci, czyli do czasu, gdy zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości gminy będą musiały zorganizować odbiór odpadów komunalnych.
Polak potrafi:)
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Try ... omosc.htmlTrybunał Praw Człowieka: nie wolno skazać za wymianę plików 2013-02-08 (12:46)
Europejski Trybunał Praw Człowieka w niedawnym wyroku orzekł, że wymiana plików w sieci stanowi element dzielenia się zdobyczami kultury, co z kolei wpisuje się w Artykuł 10 Konwencji Praw Człowieka o wolności słowa. W praktyce decyzja trybunału oznacza, że sądy będą miały utrudnione zadanie chcąc skazać kogoś za udostępnianie plików w sieci.
Polskie sądy muszą uwzględnić decyzję trybunału
Decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości musi zostać uznana przez sądy wszystkich krajów, które podpisały odpowiednie traktaty - w praktyce nie zrobiła tego tylko Białoruś. Co za tym idzie, również w polskich sądach będzie można powoływać się na wyrok trybunału, uznający że dzielenie się plikami w sieci jest objawem korzystania z prawa do wolności słowa i dzielenia się zdobyczami kultury.
Przestępstwo przeciw demokracji
Organizacje walczące z łamaniem praw autorskich mają teraz twardy orzech do zgryzienia, gdyż nie wystarczy już udowodnienie, że ktoś złamał przepisy ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Teraz, aby skazać kogoś za udostępnianie plików, trzeba będzie również wykazać, że popełnione przestępstwo jest zagrożeniem dla samej demokracji.
Nadal można skazać za udostępnianie plików
Werdykt trybunału nie oznacza jednak, że nikt już nie zostanie skazany za łamanie praw autorskich. Jak zauważa na swojej stronie Rickard Falkvinge - założyciel pierwszej partii piratów - organizacje zarządzające prawami autorskimi będą się zapewne starały wykazać, że złamanie ustawy o prawie autorskim jest przestępstwem, a w demokratycznym państwie trzeba walczyć o przestrzeganie prawa, w związku z czym spełniona jest przesłanka o zasadności wyroku dla demokratycznego państwa. Oczywiście sąd może nie uznać tej argumentacji.
GB/JB/GB
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
Polacy zadłużają się na potęgę: Mają po kilka kredytów
- Kredytobiorcy uwierzyli zbyt mocno w swoje możliwości. Są osoby, które mają po kilka kredytów. Jak je spłacać, kiedy jedynym źródłem przychodu jest wynagrodzenie bądź emerytura czy renta - mówi w rozmowie z RMF FM Marek Grzelak, komornik z Gniezna.
Według niego, część z nas zapomina, że każdy kredyt wcześniej, czy później trzeba spłacić. Wpadamy przez to w spiralę zadłużenia. "W ciągu ostatnich lat wyraźnie widać znaczący wzrost wpływu spraw do kancelarii z jednoczesnym zmniejszeniem skuteczności egzekucji, co wynika ewidentnie ze zdecydowanie trudniejszej sytuacji majątkowej Polaków" - podkreśla komornik w rozmowie z reporterem RMF FM Adamem Górczewskim.
Adam Górczewski: Czy zauważył pan w swojej pracy ostatnio, że ma pan więcej zleceń, więcej egzekucji do wykonania? Widać to, że Polacy mają mniej pieniędzy w portfelach, że firmy mają mniej pieniędzy na kontach?
- Marek Grzelak, komornik z Gniezna: Zdecydowanie tak. Zresztą widać to w danych statystycznych, prowadzonych przez izby komornicze czy przez Krajową Radę Komorniczą. W ciągu ostatnich kilku lat wyraźnie widać naprawdę znaczący wzrost wpływu spraw do kancelarii z jednoczesnym - co jest bardzo ważne i wymaga podkreślenia - zmniejszeniem skuteczności egzekucji, co wynika ewidentnie ze zdecydowanie trudniejszej sytuacji majątkowej Polaków.
Mniejsza skuteczność oznacza, że rzadziej udaje wam się odzyskać to, co powinniście odzyskać?
- Zdecydowanie rzadziej. Wpływ na to ma fakt, że spora grupa ludzi straciła gdzieś pracę i nie jest w stanie płacić swoich zobowiązań. Zobowiązań, które zostały zaciągnięte w okresie, powiedzmy, większego wzrostu gospodarczego.
Jakie długi jest najtrudniej odzyskać?
- Nie ma łatwych postępowań. Natomiast widać tendencję, że kredytobiorcy uwierzyli trochę zbyt mocno w swoje możliwości. Dopóki rozmawiamy o jednym kredycie, to wszystko jest w porządku. Jeżeli rozmawiamy o dwóch, próbują sobie z nimi poradzić - z lepszym lub gorszym skutkiem. Natomiast problem zaczyna się, kiedy tych kredytów jest znacznie więcej - 2, 3, 4, 10, a nawet wielokrotność tych kredytów - a równocześnie tak naprawdę jedynym źródłem przychodu jest wynagrodzenie bądź emerytura, renta.
Mówi pan o liczbie kredytów zaciągniętych przez jedną osobę?
- Mówię o liczbie kredytów zaciągniętych przez jedną osobę. Czasami wywołuje to nawet nasze zdziwienie, dlatego że ktoś tych kredytów musiał im udzielić.
Czyli dłużnicy kredytowi są ostatnio najczęściej tymi, których odwiedzacie?
- Tak, zdecydowanie największa ilość spraw to są kredyty. Większe, mniejsze, ale zaciągnięte w instytucjach bankowych. Zdarzają się również chwilówki. Następnie te kredyty są często w postaci dużego portfelu sprzedawane do firm windykacyjnych, tak że naszymi klientami, czyli wierzycielami, którzy składają wnioski są albo banki - najczęściej, albo firmy zajmujące się obrotem wierzytelnościami. W dalszej kolejności są to sprawy gospodarcze i moim zdaniem to jest jednak mimo wszystko zdecydowanie mniejszy kaliber spraw.
Miał pan w ostatnim czasie taką sprawę, którą pan szczególnie zapamiętał? Taką egzekucję, która utkwiła panu w pamięci?
- Myślę, że nie będę oryginalny, ale najbardziej zapadają w pamięć chyba te sprawy związane z dramatami rodzinnymi, osobistymi, czyli postępowania eksmisyjne. Chociaż teraz jesteśmy w okresie ochronnym, więc tych eksmisji się na szczęście wykonuje mniej albo nie wykonuje w ogóle. Ale to są te sprawy, które po nocach nam się śnią czasami...
Czy bywa tak, że ma pan wątpliwości?
- Powiem tak: jako komornik wątpliwości mieć nie mogę. Natomiast już jako człowiek... no są to sytuacje trudne i dosyć szczególne. Ale jesteśmy ujęci w ramy przepisów, które utrudniają nam ludzkie podejście do sprawy. Komornik zobowiązany jest do działania zgodnie z przepisami i działania zgodnie i w ramach prawa, więc nasze sympatie i antypatie nie mają wpływu na nasze działanie, chociaż istotnie utrudniają czasami wykonywanie czynności w sensie takim ludzkim i psychicznym.
To znaczy, że ręka panu nigdy nie zadrży?
- Na pewno niejednokrotnie drżała i pewnie niejeden raz jeszcze zadrży. Natomiast jest to taka praca, co zrobić.
A czy z drugiej strony, przy egzekucjach większych kwot miał pan taką chwilę, kiedy pan się bał?
- Myślę, że tak. Pamiętajmy, że komornicy - wszyscy, nie tylko ja - odpowiadają za swoje czynności całym swoim majątkiem i naprawdę szczególnie uważamy, żeby nie popełnić najmniejszego błędu, dlatego że wówczas grozi nam również odpowiedzialność odszkodowawcza - ja już pomijam odpowiedzialność karną itd. Tutaj tą szczególną staranność należy zachować.
Pan jest prawnikiem. Czuje pan szczególny szacunek do pana zawodu?
- Z tym mamy problem, szczerze mówiąc, co najmniej od kilkunastu lat i próbujemy tutaj walczyć. Ten zawód się zmienia, ewaluuje. Dzisiaj każdy komornik musi mieć wykształcenie prawnicze, aplikację. Natomiast brakuje nam oparcia - tak, żebyśmy wiedzieli, że nie jesteśmy w swoim zadaniu odosobnieni, że stoi za nami prawo. I zdecydowanie łatwiej by nam się pracowało, gdyby szacunek do naszego zawodu był większy. Pamiętajmy, że komornik to nie jest organ egzekucyjny, który odbiera. Bo takie jest powszechne postrzeganie nas: że my wyrzucamy kogoś z domu, zabieramy komuś ten przysłowiowy telewizor, samochód itd., ale trzeba też umieć sytuację odwrócić i pamiętać, że komornik przede wszystkim oddaje. Trzeba pamiętać, że za każdym niespłaconym zobowiązaniem jest również druga strona medalu i druga osoba, która tych środków nie otrzymała, co w sytuacji kryzysu jest szczególnie istotne. Bo tutaj są to przedsiębiorcy, którzy gdzieś tam stoją na skraju bankructwa, bo druga firma nie zapłaciła - albo nie chciała, albo uznała, że zapłaci sobie najpóźniej, jak to tylko możliwe, biorąc zresztą pod uwagę zmniejszenie obciążeń w postaci kosztów egzekucyjnych, czy też zmniejszenie odsetek ustawowych. I tak naprawdę dochodzi do sytuacji, gdzie firmy będące w dość dobrej sytuacji finansowej, kredytują się jeszcze bardziej, nie płacąc swoich zobowiązań, i czekają tak naprawdę na postępowanie egzekucyjne, co doprowadza inne z kolei firmy - jest to taki łańcuch, którego nie można rozerwać - wielokrotnie do bankructwa.
Czyli niektórzy zostają dłużnikami z wyrachowania?
- Zdarza się, zdarza się, zdarza się. Dlatego że tak naprawdę w ciągu ostatnich lat cały czas dochodzi do zmniejszania obciążeń w postaci kosztów postępowania egzekucyjnego, co powoduje, że praktycznie nie istnieje już prewencyjna rola kosztów - tak, jak to było jeszcze, powiedzmy, 10 lat temu, kiedy wiadomo było, że postępowanie egzekucyjne z natury nie jest tanie. Tak było właśnie po to, żeby dłużnicy starali się unikać postępowania egzekucyjnego, a nie na nie czekali. A w tej chwili jest taka sytuacja, że można sobie pozwolić - w mojej ocenie - na to, żeby na to postępowanie egzekucyjne czekać, bo łączne koszty postępowania egzekucyjnego - nawet włączając odsetki - mogą być niejednokrotnie tańsze niż kredyt. Pomijam sytuację taką, że ten kredyt trudno jest zdobyć, a nie zapłacić jest stosunkowo łatwo.
Jak często udaje się panu oddać pieniądze wierzycielom?
- Staramy się robić wszystko, żeby to było jak najczęściej. Natomiast nie zawsze mamy na to wpływ. Obecna skuteczność egzekucji stoi na poziome 25-30 procent w skali kraju - tak reasumując i uśredniając.
To jest też dowód na kryzys?
- Myślę, że tak. Każdy komornik będzie skuteczny, jeżeli będzie istnieć majątek, z którego należy odzyskać dług. Jeżeli jedynym źródłem dochodu jest wynagrodzenie, renta czy emerytura, to nie sposób wyegzekwować zwrotu długu, mimo że istnieje coraz nowocześniejsza technologia i komornicy posiadają coraz większy dostęp do informacji.
Adam Górczewski
http://biznes.interia.pl/finanse-osobis ... ow,1891795
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,1339 ... #BoxBizTxtCo windykator może o tobie wiedzieć. FAQ
O tym jak wyglądają praktyki przetwarzania i ochrony danych stosowane przez firmy zarządzające wierzytelnościami opowiada ekspert - Rafał Lasota, wiceprezes ds. operacyjnych w Grupie Casus Finanse.
Kto może ścigać dłużnika z tytułu niezapłaconej faktury/rachunku?
Istnieją dwa główne sposoby funkcjonowania firm zajmujących się zarządzaniem długami. Po pierwsze firma np. windykacyjna może działać na zlecenie pierwotnego wierzyciela. Po drugie może skupować portfele wierzytelności przejmując wszelkie jego prawa i obowiązki.
Na jakiej zasadzie przekazuje się dane osobowe dłużnika?
W przypadku wierzytelności zleconych przekazanie danych osobowych następuje na mocy umowy o ich powierzeniu. Administratorem danych pozostaje podmiot powierzający windykację. Na spółce działającej w imieniu wierzyciela spoczywa obowiązek zabezpieczenia danych i prowadzenia dokumentacji. Dane wykorzystywane mogą być wyłącznie w zakresie i celu wskazanym w umowie. Po ustaniu zakresu i celu przetwarzania danych, wszelkie dane osobowe dłużników są usuwane.
W przypadku nabycia wierzytelności, podstawą prawną przekazania danych dłużników jest cesja wierzytelności w oparciu o art. 509. §1. Kodeksu Cywilnego.
Czy sprzedają wierzytelność przekazujemy też wszelkie dane dłużnika?
Wspomniany przepis art. 509. §1. Kodeksu Cywilnego daje wierzycielowi możliwość przeniesienia wszelkich praw na inny podmiot - może on to zrobić bez zgody dłużnika, chyba że sprzeciwiałoby się to ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania. Więc wraz z wierzytelnością przechodzą na nabywcę wszelkie związane z nią prawa, w szczególności roszczenie o zaległe odsetki.
Czyli przekazanie wierzytelności oznacza także przekazanie danych osobowych dłużnika?
Udostępnienie danych osobowych dłużnika jest niezbędne w celu dochodzenia wierzytelności.
Zgodnie z art. 23 ust. 1 pkt 2 Ustawy o Ochronie Danych Osobowych, przetwarzanie ich jest dopuszczalne, gdy jest to niezbędne dla zrealizowania uprawnienia lub spełnienia obowiązku wynikającego z przepisu prawa. Firma nabywająca prawa do należności staje się administratorem danych i to na niej spoczywają związane z tym, określone przez ustawę, obowiązki.
Jakie wiadomości o dłużniku można przechowywać?
Firmy z branży zarządzania wierzytelnościami w swojej codziennej działalności muszą operować danymi służącymi identyfikacji dłużnika (imię, nazwisko, pesel) i kontaktowi z nim (dane teleadresowe). Są one także w posiadaniu szeregu innych informacji takich jak: kwota zadłużenia, data zawarcia umowy i data powstania zaległości oraz typ produktu, z którego korzystał dłużnik (kredyt, karta kredytowa, usługi telekomunikacyjne itp.).
Istnieją tzw. dane wrażliwe jak np. informacje o poglądach politycznych, czy religijnych, ale także o stanie zdrowia, czy wyrokach skazujących. Czy takie dane firma windykacyjna może też przechowywać?
To prawda, odrębną kwestią są dane wrażliwe, które w toku postępowania windykacyjnego może uzyskać firma zarządzająca wierzytelnościami. Przetwarzanie takich danych jest generalnie zabronione - poza wyjątkami określonymi w art. 27 ust. 2. Dla branży windykacyjnej praktyczne znaczenie ma wyjątek ustanowiony w punkcie 10 tego artykułu. Zgodnie z nim przetwarzanie danych wrażliwych jest dopuszczalne, jeżeli jest prowadzone przez stronę w celu realizacji praw i obowiązków wynikających z orzeczenia wydanego w postępowaniu sądowym lub administracyjnym. Przepis zezwala zatem na przetwarzanie danych wrażliwych dopiero od momentu wydania orzeczenia, a nie od chwili zaistnienia zdarzenia, które może być w przyszłości podstawą do jego wydania.
Na etapie postępowania pozasądowego, gdy wierzyciel nie dysponuje jeszcze orzeczeniem nakazującym dłużnikowi spłatę (a na takim opiera w przeważającej mierze swój biznes branża windykacyjna) przetwarzanie danych wrażliwych jest zabronione.
Czy jest oczywiste, które dane są wrażliwe, a które już nie?
W czasie kontaktów z osobami zadłużonymi może się zdarzyć, że pracownik firmy zarządzającej wierzytelnościami wchodzi w posiadanie informacji należących do grupy danych wrażliwych. Typowym przykładem pozyskania tego typu danych jest zdobycie informacji o fakcie pobierania przez dłużnika renty. Interpretacja tych danych może doprowadzić do tego, że pozyskano informację o "stanie zdrowia" dłużnika. Jednoznaczne przyporządkowanie wiedzy zdobytej o dłużniku do kategorii danych wrażliwych może nie być oczywiste. W przypadku pozyskania takich informacji nie są one rejestrowane i przetwarzane.
Jakie są zasady przetwarzania danych przez firmy windykacyjne?
Każdy podmiot, który w swojej działalności przetwarza dane osobowe, musi spełniać wymagania, które nakłada na niego ustawa. Do tych wymagań należy: obowiązek posiadania Polityki Bezpieczeństwa, Instrukcji zarządzania Systemem Informatycznym Służącym do Przetwarzania Danych Osobowych oraz spełnienie wymogów rozporządzenia do ustawy. Niesłychanie istotne jest stworzenie procedur i instrukcji wewnętrznych, mających wpływ na bezpieczeństwo przetwarzanych danych. Pracownicy powinni natomiast przechodzić prowadzone przez Administratora Bezpieczeństwa Informacji (ABI). cykliczne szkolenia w tym zakresie
Jakie są granice wykorzystywania informacji o dłużniku?
Dane osobowe dłużnika mogą być wykorzystane wyłącznie w zakresie i celu wskazanym w umowie o ich powierzeniu. W przypadku windykacji celem jest odzyskanie wierzytelności, a wykorzystanie informacji o dłużniku do innych celów jest bezprawne.
Czy za nieprawidłowości w administrowaniu danymi lub ich zabezpieczeniem przewidziane są sankcje?
Ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych za przetwarzanie ich niezgodnie z prawem przewiduje zarówno odpowiedzialność administracyjną, jak i karną, która szczegółowo uregulowana została w art. 49-54a ustawy. Za udostępnienie danych lub umożliwienie dostępu do nich osobom nieupoważnionym przewiduje karę grzywny, karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
W przypadku nieuprawnionego ujawnienia danych dłużnika powinien on zgłosić reklamację do firmy windykacyjnej i załączyć odpowiednie dowody potwierdzające stawiane zarzuty. Bardzo ważne jest, by tego typu "skargi" były bardzo szybko weryfikowane a dłużnik otrzymał odpowiedź na stawiane zarzuty.
Ale sa też sankcje cywilne. Firma windykacyjna, która złamie przepisy o ochronie danych osobowych może narazić się na zarzut naruszenia dóbr osobistych dłużników. Zgodnie z art. 23 Kodeksu cywilnego dobra osobiste człowieka, w szczególności więc: zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach. Art. 24 K.C. stanowi z kolei, że ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia dłużnik może także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności żeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie (przeprosiny). Na zasadach przewidzianych w Kodeksie Cywilnym dłużnik może również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
Jak się bronić przed nadużyciami ze strony firm windykacyjnych?
W każdym momencie dłużnik ma prawo złożyć skargę do Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych (GIODO). Po uznaniu skargi za zasadną, organ ten może nakazać w drodze decyzji administracyjnej przywrócenie stanu zgodnego z prawem, a w szczególności usunięcie uchybień, uzupełnienie, uaktualnienie, sprostowanie, udostępnienie lub nieudostępnienie danych osobowych. Ponadto ma prawo wydać decyzję o zastosowaniu dodatkowych środków zabezpieczających zgromadzone dane osobowe, czy decyzję dotyczącą usunięcia danych osobowych. Generalny Inspektor jest uprawniony do skierowania do organów ścigania zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, jeśli stwierdzi, że pewien czyn lub zaniechanie narusza zasady ochrony danych osobowych.
Giełda wierzytelności: Kontrahenci nie płacą na czas? Spróbuj sprzedać faktury! Odzyskaj pieniądze.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,133 ... #BoxBizTxtCo się zmieniło w procedurach meldunkowych?
Przepisy, które zaczęły obowiązywać w tym roku ułatwiają życie, ale obowiązku meldunkowego nie znoszą (poza turystami). Na czym polegają zmiany?
- Po pierwsze, zyskujemy dodatkowy czas na zameldowanie. Zamiast dotychczasowych czterech, mamy na to aż trzydzieści dni - wyjaśnia Agnieszka Grotkowska z serwisu Domiporta.pl. - Znikają także sankcje karne za niedopełnienie obowiązku. Meldować nie trzeba się także przy pobytach na czas krótszy niż trzydzieści dni.
Tyle zmian na teraz. Jeśli jednak wszystko pójdzie zgodnie z planem, w 2016 r. obowiązek meldunkowy zostanie całkowicie zniesiony. Jak wygląda nadal obowiązująca procedura w wypadku pobytu powyżej trzech miesięcy?
Czasowy do trzech miesięcy, z wyjątkami
Teoretycznie, w takim przypadku, trzeba by mówić o potrzebie meldunku na pobyt stały. Prawo mówi bowiem, że w ten sposób trzeba się zameldować wtedy, gdy przebywa się poza miejscem zamieszkania dłużej niż trzy miesiące. Z punktu widzenia zarówno właściciela jak i wynajmującego taki obrót spraw byłby kłopotliwy. Na szczęście prawo także przewiduje wyjątki. Powyżej trzech miesięcy można się zameldować czasowo wtedy, kiedy ktoś jest zatrudniony poza stałym miejscem zamieszkania (np. osoba pochodząca z Białegostoku pracuje w Warszawie). Mogą to zrobić także uczniowie i studenci. W praktyce więc - większość osób wynajmujących mieszkania.
Żadnego prawa, tylko potwierdzenie
- Ze względu na swoje konotacje obowiązek meldunkowy może budzić niepokój właścicieli mieszkań. Niepotrzebnie. Zgodnie z obowiązującymi u nas przepisami sam meldunek nie daje żadnych uprawnień do mieszkania. Jest jedynie potwierdzeniem miejsca, w którym dana osoba przebywa - mówi Agnieszka Grotkowska.
Czym więc w praktyce różni się meldunek czasowy od stałego? - Formalnościami. Do końca 2012 r., aby w ogóle zameldować się w nowym miejscu, trzeba było wymeldować się z poprzedniego. Od 1 stycznia 2013 roku takiego obowiązku już nie ma - odpowiada specjalistka. Ciągle jednak trzeba pamiętać o tym, że ze stałym meldunkiem wiąże się konieczność aktualizacji danych w dowodzie osobistym (czyli w praktyce - jego wymiana). To koszt około 30 zł. Plus zdjęcia.
Meldunek tymczasowy nawet ustny
W przypadku zameldowania na pobyt czasowy wszystko wygląda prościej. Nie trzeba odwiedzać urzędu gminy w dotychczasowym miejscu zamieszkania ani wymieniać dowodu. Wystarczy wypełnić odpowiedni formularz (o nazwie: Zgłoszenie pobytu czasowego trwającego ponad 3 miesiące). Co się w nim znajduje? Oprócz wszystkich danych osoby meldowanej także potwierdzenie faktu jej pobytu przez właściciela mieszkania.
Urząd oczekuje natomiast dokumentu potwierdzającego prawo do lokalu (właściciel musi go wydać) oraz dowodu osobistego (lub innego dokumentu potwierdzającego tożsamość). Za zameldowanie czasowe nie są pobierane opłaty.
Uwaga! W przypadku pobytu do trzech miesięcy można zameldować się ustnie. Trzeba wówczas wybrać się do urzędu gminy (razem z właścicielem lokalu) i przedstawić dowód osobisty.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagor ... ocie_.htmlPraca za granicą receptą na bezrobocie?
Bezrobocie osiągnęło najwyższy poziom od sześciu lat. W styczniu aż 14,2 proc. osób nie mogło znaleźć zatrudnienia. Czy wobec tego opłaca się szukać pracy za granicą? Przed podjęciem decyzji warto gruntownie przemyśleć dostępne możliwości.
Era wyjazdów zarobkowych nisko wykwalifikowanych pracowników fizycznych bez znajomości języka obcego odeszła do lamusa. Obecnie nie wystarczy sama motywacja do pracy - kluczowe są kompetencje i znajomość przynajmniej jednego języka obcego. Oprócz angielskiego na topie jest niemiecki, a dużym atutem jest umiejętność posługiwania się rzadszym językiem europejskim. Zagraniczni pracodawcy chcą zatrudniać osoby, dla których swobodna komunikacja nie będzie stanowić problemu, zdolne w krótkim czasie adaptować się do nowych zadań.
Kto ma gwarancję zatrudnienia?
Aby dobrze zarobić za granicą, trzeba mieć tzw. fach w ręku. W cenie są ślusarze, spawacze, operatorzy maszyn oraz wózków widłowych, magazynierzy, wykwalifikowani pracownicy produkcji oraz inżynierowie i technicy, a także personel opiekuńczy i medyczny. Liczą się kompetencje twarde - wykształcenie oraz doświadczenie zawodowe w danej branży. Im wyższe uprawnienia i bogatsze CV, tym większa szansa na wysokie zarobki. - Aktualnie bardzo dużo ofert dla Polaków pochodzi z rynku niemieckiego. Na pracę u naszego zachodniego sąsiada mogą liczyć operatorzy maszyn oraz wózków widłowych, ślusarze, spawacze, kontrolerzy jakości, stolarze, elektrycy, a także inżynierowie z branży informatycznej oraz mechanicznej. Osobom z bardzo dobrą znajomością niemieckiego możemy zaproponować pracę w jednym z największych call centre w Berlinie lub na lotniskach w Monachium i Stuttgarcie - mówi Karina Kaczmarczyk, wiceprezes zarządu Work Service International.
Jak dotrzeć do pracodawcy?
Kiedy już wiemy, że chcemy wyjechać za granicę, musimy zastanowić się, w jaki sposób będziemy szukać pracy. Możemy wyjechać i rozglądać się już na miejscu za pracą, dzięki temu zorientujemy się w lokalnych realiach i będziemy mogli chodzić na rozmowy kwalifikacyjne. Jednak istnieje duże ryzyko, że poszukiwania okażą się bezowocne i wrócimy do kraju równie szybko, jak z niego wyjechaliśmy. Dlatego warto rozpocząć od poszukiwań ofert w internecie, czytania komentarzy o firmach na forach, korespondencji mailowej z przyszłym pracodawcą czy rozmowy na Skypie. Dobrym sposobem jest też skorzystanie z pomocy znajomych, którzy mogą nam przekazać kontakty do sprawdzonych firm czy poinformować o wolnych etatach w miejscach, gdzie sami pracują. Jeśli jednak nie chcemy jechać w ciemno i nie mamy nikogo bliskiego za granicą, możemy skorzystać z oferty agencji pośrednictwa pracy.
Co zrobi dla nas agencja?
Pomoc agencji pośrednictwa daje nam większe bezpieczeństwo i zmniejsza ryzyko, że na miejscu spotkają nas przykre niespodzianki. Dodatkowo umożliwia ona w pełni legalną formę zatrudnienia, z prawem do świadczeń socjalnych i pełnym ubezpieczeniem zdrowotnym. Umowa zawarta przez agencję pozwala na rozliczenie w ramach danego systemu podatkowego. Dzięki temu wyjazd zagraniczny nie jest luką w życiorysie, lecz w pełni udokumentowanym czasem aktywności zawodowej. Jeśli dodatkowo będziemy pracować za granicą we własnym zawodzie, to takie doświadczenie będzie w przyszłości naszym atutem w CV.
O czym pamiętać przed wyjazdem?
Osoby wyjeżdżające do pracy za granicę przede wszystkim powinny zatroszczyć się o kompleksowe pozyskanie informacji na temat warunków zatrudnienia. - Nie bójmy się pytać rekrutera o każdą najdrobniejszą rzecz. To pozwoli uniknąć nam nieporozumień czy rozczarowań, które powstają ze zwykłego niedoinformowania. Pilnujmy też kompletnego wypełnienia dokumentów. Podpisując umowę, czytajmy każdy jej punkt i wyjaśniajmy od razu wszelkie wątpliwości. Postarajmy się też pozamykać wszelkie sprawy w kraju. Nie wiemy przecież, czy nasz wyjazd nie przedłuży się lub nie przerodzi w emigrację stałą - radzi Karina Kaczmarczyk.
Jakie są prognozy na przyszłość?
Kryzys w strefie euro oraz zaciskanie pasa w USA sprawią, że polska gospodarka będzie w 2013 roku gwałtownie hamować. Ekonomiści prognozują, że nastąpi ponowny odpływ polskich pracowników na Wyspy Brytyjskie oraz do Niemiec, Norwegii i Holandii.
Emigracja będzie się też zwiększać za sprawą sprowadzania całych rodzin przez Polaków pracujących za granicą. Aby znaleźć się wśród osób, dla których zagraniczne rynki pracy będą stały otworem, musimy dbać o własny rozwój, uczyć się nowych rzeczy, podnosić kompetencje językowe i nadążać za tempem zachodzących zmian. Wtedy łatwo znajdziemy pracę za granicą, ale również wcale nie będziemy zmuszeni jej tam szukać, ponieważ także w Polsce będzie czekało na nas wiele ofert.
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://biznes.onet.pl/nie-placa-za-mies ... news-detalNie płacą za mieszkanie, bo… mogą
Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )
http://biznes.onet.pl/polacy-szturmuja- ... news-detalPolacy szturmują lombardy
Tagi: pożyczka, pieniądze, klient
Fot. Shutterstock
Zegarki, biżuteria, telewizory a nawet samochody i nieruchomości. Lombardy dają szybkie pożyczki pod prawie wszystko co ma wartość. Liczba ich klientów rośnie w miarę jak pogarsza się sytuacja gospodarcza i przybywa osób, które nie mają szans na pożyczkę w banku.
W lombardzie nikt nie pyta o zarobki. Biorą towar i od ręki wypłacają pieniądze. Z reguły nie więcej niż 40-50 proc. zastawu. Na przykład za markowy zegarek kupiony rok temu za 1000 zł właściciel lombardu w Koszalinie zaoferował 300 zł. Wyliczył też, że za każdy dzień pożyczki trzeba dodatkowo dopłacić 7 zł odsetek. Z kolei w lombardzie na warszawskim Tarchominie, w zamian za kolekcję okolicznościowych dwuzłotówek, pracownik zaproponował klientowi 100 zł. Odsetki za tydzień wyliczył na 5 zł, a na dwa tygodnie na 8 zł. Opłaty dla lombardu rosną wraz z kwotą pożyczki. Np. w lombardzie „Gdańsk” za 500 zł trzeba po tygodniu zapłacić 20 zł, a za miesiąc już 82 zł. To stosunkowo tanio, bo są też punkty, w których na pożyczenie 500 zł można zapłacić nawet 200 zł za miesiąc.
Niemal 80 proc. lombardowych pożyczek to kwoty nie przekraczające 500 zł. Ludzie biorą je na zapłacenie zaległych rachunków, rat, czasem na jedzenie. Niektórzy przychodzą po kilka razy w miesiącu. Tak jak młody chłopak w granatowej kurtce z kapturem, który przy mnie przyniósł odtwarzacz CD. Dostał za niego 200 zł i podpisał umowę na tydzień. - Szef spóźnił się z wypłatą, a za komórkę muszę zapłacić jeszcze dziś, bo mi zablokują – tłumaczył.
O tym, że liczba klientów lombardów rośnie świadczą też dane z raportu przygotowanego przez dr Piotra Białowolskiego z SGH, który przeanalizował rynek pożyczek pozabankowych. Wynika z niego, że ok. 20 proc. gospodarstw domowych nie ma szans na zaciągnięcie kredytu w banku, bo za mało zarabiają lub zostali wpisani na listy dłużników. I to właśnie oni stanowią główną klientelę parabanków i lombardów.
Lombard pożyczy na spłatę rat
Ale są też tacy, którzy zastawiają co miesiąc na kilka dni swój samochód, żeby zdobyć na pieniądze na spłatę rat albo mieszkania. Co więcej, coraz częściej w lombardach pojawiają się też drobni przedsiębiorcy, którzy zostawiają na kilka dni np. maszyny po to, by zdobyć pieniądze na podatki Ostatnio w jednym z gdańskich lombardów pojawił się właściciel hurtowni odzieżowej oddając pod zastaw kontener załadowany chińskimi tenisówkami, bo na gwałt potrzebował pieniędzy na opłaty celne. Do niedawna miał otwartą linię kredytową, ale ponieważ z powodów zatorów płatniczych spóźniał się ze spłatą, bank mu ją zablokował.
Zdecydowana większość klientów zwraca pożyczkę z odsetkami w wyznaczonym terminie, ale są też tacy, którzy nigdy nie zgłaszają się po zastaw. Wówczas taki przedmiot przechodzi na własność lombardu, a następnie trafia do komisu albo na aukcję na Allegro. Czasami w przylombardowych sklepach można trafić na prawdziwe okazje. Np. unikatowy zegarek Patek Philippe, za który w firmowym sklepie trzeba zapłacić ok. 2 tys. zł, jeden lombardów na warszawskiej Pradze sprzedał za 700 zł. Właściciel po prostu nie wiedział, co sprzedaje. Zysk ze sprzedaży przedmiotów nieodebranych jest większy niż z samych pożyczek. Nic więc dziwnego, że podczas gdy inni przedsiębiorcy notują spadek rentowności a często muszą walczyć o przeżycie, lombardy kwitną.
Jak grzyby po deszczu
Jeszcze pod koniec 2010 r. było w Polsce 10 tys. Dziś jest ich już ok. 15 tys. A może ich być nawet więcej, gdyż do udzielania pożyczek pod zastaw zabrały się ostatnio także kantory, punkty skupu złota, a nawet niektóre komisy. Wartość tego rynku szacowana jest już na 500 mln zł rocznie.
Najwięcej powstaje ich w miastach mających od 20 do 100 tys. mieszkańców i w mniej zamożnych dzielnicach dużych miast. Np. w Warszawie zagłębiem takich punktów jest Praga-Północ, ale wiele nowych wyrasta nawet w centrum – w Al. Jerozolimskich, przy ul. Marszałkowskiej, Jana Pawła czy Puławskiej. Powstają nawet całe sieci, takie jak np. Lombard, do której należy już ponad 100 punktów w całej Polsce.
Coraz więcej jest też tzw. mobilnych lombardów, które nie mają stałej siedziby, tylko strony internetowe. Wystarczy zadzwonić, by pracownik lombardu przyjechał do klienta o każdej porze dnia i nocy, na miejscu wycenił towar i wypłacił gotówkę.
Kryzys sprawia, że lombardowy biznes kwitnie również w innych krajach. W Stanach Zjednoczonych otwarto niedawno lombard Silver Dollar mieszczący się na powierzchni 2 tys. mkw. Trumfy święci też brytyjski internetowy lombard Borro, w którym w ubiegłym roku zastawiono kolekcję dzieł sztuki, pożyczając jej właścicielowi milion funtów. Największy ruch w lombardach zanotowano tuż przed świętami Bożego Narodzenia, bo klienci zastawiali cenne precjoza, by zdobyć pieniądze na prezenty dla najbliższych.
Obejść ustawę antylichwiarską
Ustawa antylichwiarska zabrania pożyczania pieniędzy na więcej niż 22 proc. rocznie. Jednak lombardy znalazły na to sposób. Zawierają po prostu z klientami umowę sprzedaży. Jest tam jednak zapis mówiący o tym, że klient może odstąpić od umowy w terminie 20 dni, ale musi zapłacić odstępne. Po odstąpieniu od umowy strony zwracają sobie to, co nawzajem świadczyły: klient dostaje z powrotem np. złoty pierścionek, a sam oddaje 300 zł, plus płaci np. 30 zł odstępnego od umowy. Właściciel lombardu zobowiązany jest prawem do prowadzenia ewidencji udzielonych pożyczek i wpłacanych odsetek. Musi też rejestrować kwoty wpłacone przez pożyczkobiorcę za każdym razem, gdy ten przychodzi, by przedłużyć termin wykupu zastawionego przedmiotu. Jeżeli klient nie odbierze zastawu, to do ewidencji pożyczek właściciel lombardu musi wpisać kwotę uzyskaną ze sprzedaży zastawionej rzeczy oraz prowizję, czyli różnicę między kwotą sprzedaży a kwotą udzielonej pożyczki.
Jak działa lombard:
Pożyczki w tego typu miejscach udzielane są z odsetkami w okolicach 8%-15% miesięcznie.
Kwota pożyczki stanowi ok. 50% wartości zastawianej rzeczy, a więc jeśli przyniesiesz telewizor, który obecnie na aukcji internetowej można kupić za 1000 zł, to dostaniesz 500zł.
Jeśli pożyczka nie zostanie spłacona, towar jest wystawiany na sprzedaż na aukcji (lub bezpośrednio w lokalu) po okazyjnej cenie (np. telewizor wart 1000 zł idzie za 800 zł).
Źródło: Onet
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości