LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

O wszystkim, co nie dotyczy weksli i windykacji, ale - według ciebie - powinno znaleźć się na tym forum
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 26 lut 2013, 19:17

TK: komornicy nie mogą żądać sztywnych opłat egzekucyjnych 2013-02-26 (12:45)

Komornicy nie mogą pobierać stałej, sztywno określonej opłaty, niezależnie od nakładu pracy, jaki ponieśli - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny w kolejnym wyroku podważającym wysokość opłat komorniczych.

Wyrok Trybunału dotyczy przepisu pozwalającego komornikowi pobierać opłatę w wysokości 5 proc. wartości zadłużenia, które ma być ściągnięte przez komornika. Przed 16 czerwca 2010 r. opłata ta była sztywna i dłużnik nie mógł starać się o jej obniżenie.

Właśnie ten przepis, pozwalający na pobieranie przez komornika stałej, sztywnej opłaty, zaskarżył do Trybunału mężczyzna, który poręczył kredyt innej osobie. Ponieważ kredyt nie był spłacany, komornik wszczął postępowanie egzekucyjne. Nie zdążył jednak ściągnąć ani złotówki, gdy wierzyciel złożył wniosek o zawieszenie postępowania egzekucyjnego. Doszło bowiem do ugody między wierzycielem a dłużnikiem.


Na tej podstawie komornik umorzył postępowanie egzekucyjne, ale jednocześnie zażądał od dłużnika opłaty w wysokości 5 proc. kwoty zadłużenia, którą miał wyegzekwować i której ostatecznie nie ściągnął, z powodu umorzenia postępowania egzekucyjnego.

Było to przed 17 czerwca 2010 r., a więc przed wprowadzeniem przepisu pozwalającego obecnie dłużnikowi złożyć wniosek o obniżenie wysokości opłat.

We wtorek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że art. 49 ust. 2 ustawy z 1997 r. o komornikach sądowych i egzekucji, który do 16 czerwca 2010 r. pozwalał komornikom żądać sztywnej opłaty, niezależnie od nakładu ich pracy, i który nie przewidywał możliwości obniżenia tej opłaty, był niezgodny z konstytucją (sygn. SK 12/11).

Taki przepis - jak uzasadniał sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak - prowadził do nadmiernego i przez to nieuprawnionego uszczuplenia majątku dłużnika. Tym samym naruszał jego prawo własności, zagwarantowane w art. 64 ust. 1 konstytucji.

Uzasadniając wtorkowy wyrok sędzia Cieślak podkreślił, że zasadniczo pobieranie opłaty przez komornika jest sprzeczne z ustawą o komornikach sądowych i egzekucji. Z drugiej jednak strony komornik - chociaż jest funkcjonariuszem publicznym - ponosi nakłady swojej pracy i ryzyko swojej działalności, dlatego ma prawo do wynagrodzenia za prowadzenie egzekucji - zauważył sędzia. Podkreślił jednak, że opłata ta nie może być w rażącej dysproporcji do nakładu pracy komornika.

Sędzia Cieślik dodał, że tym samym TK podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko, wyrażone w wyroku z 26 czerwca 2012 r. Wprawdzie ubiegłoroczny wyrok dotyczył zmienionych już przepisów, pozwalających dłużnikowi wystąpić o obniżenie opłaty komorniczej, ale problem był podobny - dotyczył stałej opłaty, niezależnej od nakładu pracy komornika. Chodziło o przepis, który przewidywał, że w każdym wypadku umorzenia postępowania egzekucyjnego opłata nie mogła być niższa niż 1/10 wysokości przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego.
http://finanse.wp.pl/kat,58434,title,TK ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 26 lut 2013, 19:18

Najniższa emerytura wzrośnie do 831,15 zł 2013-02-26 (09:24)

Od marca emeryci dostaną więcej pieniędzy. Waloryzacja emerytur będzie procentowa, więc ci, którzy mają wyższe emerytury, mogą liczyć na większe podwyżki.

W zeszłym roku waloryzacja emerytur miała charakter kwotowy, wszyscy emeryci dostali 71 zł. W 2013 r. rząd wraca do procentowej waloryzacji emerytur - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Na jakie sumy mogą liczyć emeryci? Wskaźnik waloryzacji wynosi 104 proc., czyli emerytury wzrosną o 4 proc. Dla najniższej emerytury oznacza to wzrost z 799,18 zł do 831,15 zł, czyli o 31 zł 97 gr. Wyższe emerytury urosną odpowiednio więcej.

Marcowa waloryzacja obejmie również inne świadczenia, takie jak renty i świadczenia przedemerytalne. W ramach marcowej waloryzacji zostaną też podwyższone kwoty dodatków i świadczeń przysługujących do emerytury i renty. Od 1 marca dodatek pielęgnacyjny, dodatek za tajne nauczanie oraz dodatek kombatancki wyniesie 203 zł i 50 gr. Dodatek dla sieroty zupełnej wyniesie 382 zł i 50 gr. Dodatek kompensacyjny wyniesie 30,53 zł, a dodatek pielęgnacyjny dla inwalidy wojennego całkowicie niezdolnego do pracy i samodzielnej egzystencji wyniesie 305 zł i 25 gr.
http://emerytury.wp.pl/kat,104496,title ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 28 lut 2013, 16:20

Kiedy do twych drzwi puka komornik... 2013-02-26 (12:33)

Czesław Kacprzak był ciężko chory na raka, kiedy nagle z jego konta zniknęło 50 tysięcy złotych. Były to oszczędności jego życia. Kiedy chciał się dowiedzieć, dlaczego zabrano mu pieniądze, komornik odmówił mu wyjaśnień. Czy miał prawo?

Komornik poinformował pana Kacprzaka jedynie kto jest wierzycielem, spółdzielnia mleczarskiej z Grajewa, ale tam odprawiono go z kwitkiem. Niestety wkrótce po tym wydarzeniu pan Czesław zmarł. Zdaniem rodziny przejścia i utrata oszczędności przyczyniły się do szybszego pogorszenia się stanu zdrowia.
Dopiero dochodzenie rodziny wyjaśniło, że nie przeprowadzono odpowiedniej weryfikacji podczas procesu windykacji. Sprawa ciągnie się od 2009 roku i do dziś nie udało się odzyskać pieniędzy - chociaż wszyscy wiedzą, że doszło do błędu. Powód? Wierzyciel domaga się podpisu na ugodzie od rzekomego dłużnika, który nie żyje.

Co możemy zrobić? Jak się chronić przed windykatorami i komornikami, jeśli jesteśmy niewinni? Ci pierwsi uciekają się czasem do drastycznych metod, które są bezpodstawne, ci drudzy działają czasem jak bezduszne maszyny. Trzeba przede wszystkim znać swoje prawa.

Windykator i komornik to zdaniem wielu Polaków to samo. Obydwaj wprawdzie zajmują się windykacją, jednak zarówno ich możliwości, jak i sposoby działania bardzo się różnią.

Przede wszystkim komornik to funkcjonariusz publiczny, którego sposób działania reguluje ustawa z 1997 r. Tylko on może egzekwować orzeczenia sądowe w sprawach o roszczenia pieniężne i niepieniężne oraz o zabezpieczenie roszczeń. Windykator zaś nie ma określonego statusu prawnego, działa z polecenia wierzyciela i jest przez niego zatrudniany. Często duże firmy mają swoje własne oddziały windykacyjne.

- Dla komornika sądowego świętością jest ustawa. Powinien postępować zgodnie z jej wytycznymi. Natomiast windykator nie ma jednego zbioru przepisów, wykorzystuje wszystko to, czego w danym momencie potrzebuje - czy to będzie kodeks postępowania cywilnego, kodeks administracyjny, czy np. prawo upadłościowe. Jednak jego działania nigdy nie mogą przekroczyć prawa i zawsze powinien móc wylegitymować się pełnomocnictwem uprawniającym go do działania - mówi Jarosław Ciesielski specjalista ds. windykacji należności.

Sprawdzimy obydwie te profesje. Na co mogą sobie pozwolić w trakcie postępowania oraz jak możemy z nimi walczyć, jeśli spotkamy się z działaniem, które wykracza poza granice prawa? Na pierwszy ogień - windykator.




Dochodzenie długów bez sądów

Jeśli przyjdzie do nas windykator zawsze możemy, wręcz powinniśmy, zażądać od niego pełnomocnictwa od wierzyciela. Bez tego dokumentu nie jest on do niczego uprawniony. Co więcej, nawet jeśli firma windykacyjna posiada taki dokument, to nie może zrobić nic więcej niż właściciel długu. Windykator to nie sąd, policja, prokurator czy wspomniany komornik. To przedstawiciel prywatnej firmy.

- Ograniczeń jest sporo. Przykładowo nie wolno natarczywie dopytywać się o stan finansów swego dłużnika. Jednak można, a nawet wręcz trzeba, to zrobić choćby wtedy, gdy ustalamy wspólnie z dłużnikiem nowy plan spłaty zadłużenia - kwotowo i terminowo. Windykator powinien być przyjaźnie nastawiony do dłużnika i egzekwując jego zobowiązanie finansowe powinien tym samym nieść mu pomoc. Dobry windykator powinien być empatyczny. Jestem zwolennikiem windykacji "miękkiej", czyli polubownego odzyskiwania należności. Znane mi są przypadki, kiedy dłużnik był wręcz wdzięczny windykatorowi, że mu pomógł wyjść z długu - podsumowuje Ciesielski.

A co w przypadku, gdy nie trafi się nam porządny pracownik windykacji? Po pierwsze nie może wejść do domu dłużnika bez wyraźnego zaproszenia ani zająć żadnej jego rzeczy; po drugie - dokonywać wizyt lokalnych, których celem jest oszacowanie majątku; po trzecie - grozić dłużnikowi sądem, policją czy prokuraturą; po czwarte - natarczywie wypytywać o nasze problemy finansowe lub życie osobiste: sąsiadów, członków rodziny, współpracowników czy przełożonych; po piąte - wprowadzać dłużnika w błąd w kwestii konsekwencji zaprzestania spłaty zadłużenia czy informacji związanych z należnością i procesem windykacji; po szóste - odwiedzać dłużnika w jego miejscu pracy.

Czemu jednak ciągle spotkamy się z takim zachowaniem osób, które zajmują się windykacją? Odpowiedź jest prosta - Polacy nie znają swoich praw, a windykatorzy to wykorzystują. Wywierają naciski, tworzą presję. Prawda jest taka, że realnie mogą zrobić bardzo niewiele. Każdą sytuację z wyżej wymienionych powinniśmy zgłosić na policję bądź do prokuratury jako podejrzenie popełnienie przestępstwa. Możemy także złożyć skargę, jeśli mamy do czynienia z natarczywymi telefonami i wydzwanianiem do późnych godzin nocnych. Po naszej stronie stoi kodeks karny:

Art. 190a k.k.
Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.


Co więcej, takie sytuacje powinniśmy natychmiast zgłosić do firmy, która zatrudniła windykatora.
- Dobry windykator powinien tak odzyskać należności, by nie popsuć relacji - współpracy między dłużnikiem a wierzycielem - przekonuje Jarosław Ciesielski.

Z windykatorem możemy się spotkać wtedy, gdy dług jest stosunkowo niewielki albo istnieje nadzieja na szybkie, polubowne załatwienie sprawy. Jeśli nie ma na to szans, wierzyciel może wkroczyć na drogę sądową i tu do akcji wkracza... komornik.

Komornik może więcej

Kiedy do naszych drzwi zapuka komornik, oznacza to, że nasz wierzyciel skierował sprawę do sądu. Jest on urzędnikiem państwowym i może o wiele więcej niż przedstawiciel prywatnej firmy. Tylko on może wejść do mieszkania z nakazem i zająć nasze mienie.

Komornika ograniczają jednak pewne procedury. Do wszczęcia postępowania egzekucyjnego wymagane jest posiadanie przez wierzyciela tzw. tytułu wykonawczego. Jest to tytuł egzekucyjny potwierdzony przez sąd, który wydał klauzulę wykonalności. Mówiąc prościej, jest to sądowe pozwolenie na podjęcie działań.

W większości przypadków tytułu egzekucyjne wydaje sąd. W wyjątkowych sytuacjach może to być bank, który wystawia tzw. bankowy tytuł egzekucyjny. Jednak nawet w tym wypadku egzekucja komornicza nie może zostać wszczęta bez potwierdzenia sądu.

Jeśli wierzyciel uzyska tytuł wykonawczy oraz wniosek o wszczęcie postępowania egzekucyjnego, może wtedy udać się do komornika. We wniosku należy oznaczyć m.in. osobę dłużnika, wysokość dochodzonych roszczeń oraz sposoby egzekucji. Bo podobnie jak windykator - komornik jest niejako zatrudniony przez wierzyciela. Wykonuje jego polecenia i nie może sam zmieniać np. wyznaczonych sposobów egzekucji. Na przykład, jeżeli wierzyciel nie złożył wniosku o egzekucję z wynagrodzenia dłużnika, komornik nie może dokonać jego zajęcia.

Pierwszym krokiem, jaki musi podjąć komornik, jest zawiadomienie dłużnika o wszczęciu postępowania oraz dokonanie rozeznania, co do stanu majątkowego. Przeprowadza tzw. czynności terenowe czy dokonuje zapytań w urzędach, takich jak ZUS, US czy Centralna Ewidencja Pojazdów i Komunikacji.

- Generalnie komornik ma prawo do zajęcia świadczeń z ZUS, nadpłaty podatku dochodowego, wynagrodzenia, rachunku bankowego, ruchomości. Czynności windykacyjne ogranicza kodeks postępowania cywilnego oraz przepisy szczególne - można znaleźć je między innymi w kodeksie pracy, kodeksie postępowania cywilnego czy w ustawie o prawie bankowym - tłumaczy anonimowo komornik z województwa łódzkiego.

Co gdy długu nie ma?

Komornik nie sprawdza przed wszczęciem egzekucji, czy dług został lub nie został uregulowany. Jeśli dostaje informacje od wierzyciela, to traktuje ją jako wiarygodną i prawdziwą. Ale może się zdarzyć tak, że w wyniku ludzkiego błędu, pomimo spłacenia długu, zostanie on przekazany do windykacji. W takiej sytuacji dawny dłużnik, od którego komornik domaga się spłaty, może iść do sądu i zawrzeć ugodę. Trzeba pamiętać, że konieczne jest wstąpienie na odpowiednią ścieżkę prawną.

A co gdyby dojdzie do nieuprawnionego zajęcia naszego majątku, np. środków zgromadzonych na koncie czy koncie oszczędnościowym? Tak stało się w przypadku pani Danuty, której komornik zajął 28 tysięcy złotych. Nieuzasadnione zajęcie powstało w wyniku fałszerstwa, którego dokonał adwokat i przekazał takie dane komornikowi.

Chociaż takie historie są bulwersujące, to nie powinniśmy się nimi martwić, ponieważ są rzadkie. W razie takiej sytuacji możemy zaskarżyć nawet bank, w którym posiadamy konto. W świetle prawa i podpisanych umów ciąży na nim obowiązek dokładnej weryfikacji danych przedstawionych przez komornika. W razie niedokładnej weryfikacji z ich strony możemy się domagać zwrotu pieniędzy właśnie od nich.

Jednak kwestia ta nie jest doprecyzowana w ustawie. Pieniądze powinien zwrócić ten, kto je posiada, np. wierzyciel, który wzbogacił się bezpodstawnie.

Żeby kompletnie wyeliminować ryzyko niewłaściwego zajęcia, trzeba poczekać na zmianę przepisów, która narzuci na sądy obowiązek podawania w uzasadnieniach egzekucji nie tylko imienia i nazwiska, ale także numeru PESEL czy numer REGON bądź NIP w przypadku firm. Teraz takiego obowiązku niestety nie ma, zaś projekt zmian dopiero powstaje.

Kto ma płacić za ich działania?

To, co w sposób istotny różni komornika i windykatora, to kwestia kosztów. Windykator to zazwyczaj pracownik firmy, której dłużnik jest winny pieniądze i to od tej firmy dostaje wynagrodzenie. Nie powinien on dokonywać naliczenia kosztów windykacyjnych. Jeśli już coś może być doliczone, to jedynie ustawowe odsetki karne z tytułu zadłużenia. Z kolei komornik pracuje na swoim rozrachunku i będzie doliczał koszty egzekucji. Niestety, może tutaj dochodzić do pewnych nieprawidłowości.

Jeszcze trzy lata temu przepisy pozwalały na naliczanie sztywnych opłat. Przepisy zaskarżył mężczyzna, który odczuł na własnej skórze ich absurdalność.

Kredyt nie był spłacany, komornik wszczął postępowanie egzekucyjne. Jednak zanim doszło do zajęcia, dłużnik złożył wniosek o zawieszenie postępowania egzekucyjnego, ponieważ dogadał się z wierzycielem i podpisano ugodę.

Komornik umorzył postępowanie egzekucyjne, jednak zażądał od dłużnika opłaty w wysokości 5 procent wartości zadłużenia, którą miał wyegzekwować, ale której nie ściągnął, bo doszło do ugody.

Trybunał Konstytucyjny skrytykował takie przepisy i uznał je za niekonstytucyjne. Prowadziły one do nadmiernego i przez to nieuprawnionego uszczuplenia majątku dłużnika.

Co więcej, sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak, uzasadniając wyrok, zauważył, że chociaż pobieranie opłaty przez komornika jest sprzeczne z ustawą o komornikach sądowych i egzekucji to jednak ponosi on koszty i ryzyko prowadzenia swojej działalności, dlatego ma prawo do wynagrodzenia za prowadzenie egzekucji. Nie może jednak być tak, że dochodzi do rażących dysproporcji między wysokością wynagrodzenia a nakładem pracy komornika.

http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 02 mar 2013, 18:28

Jednogroszówki zostają 2013-03-01 (07:48)

Ministerstwo Finansów nie jest przychylne projektowi ustawy NBP, który przewiduje zaokrąglanie rachunków do pełnych pięciu groszy. Zdaniem resortu to niepotrzebny koszt dla przedsiębiorców i budżetu państwa - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Narodowy Bank Polski przedstawił na początku tego roku projekt ustawy, która wprowadzałaby obowiązek zaokrąglania rachunków w sklepach do pełnych pięciu groszy. Dzięki temu sprzedawca w sklepie nie musiałby nam wydawać monet 1- i 2-groszowych. Wszystko po to by obniżyć koszty. NBP, co roku wydaje około 40 mln zł na zakup monet o najmniejszym nominale. Szerzej o tym projekcie pisaliśmy w styczniu.




Propozycje NBP poparli bankowcy, dla których obrót gotówką, sortowanie i transport to duży koszt. Do tego zapotrzebowanie na monety jest nieprzewidywalne i przez to kłopotliwe. Także przedstawiciel PKPP Lewiatan nie widzi większych problemów. Tłumaczy, że ewentualne koszty poniesione przez przedsiębiorców byłyby jednorazowe - takie jak przy podwyżce podatku VAT.

Według "Rzeczpospolitej" Ministerstwo Finansów sądzi, że takie regulacje mogłyby mieć negatywne skutki dla handlowców i byłyby obciążeniem dla budżetu państwa. Zdaniem resortu konieczne są kolejne analizy zanim podjęta zostanie decyzja o dalszych pracach nad projektem. Jednak, jak podaje dziennik, NBP nie zamierza ich przeprowadzać.

Wśród uzasadnień Ministerstwa Finansów padają argumenty o kosztach, jakie będzie musiał ponieść budżet. Mowa o kampanii edukacyjnej o nowych przepisach oraz o kontrolach i ewentualnym karaniu tych przedsiębiorców, którzy będą chcieli przy okazji podnosić ceny.

Resort jest też przekonany, że dodatkowe koszty ze strony handlowców byłyby znaczne. Musieliby oni dostosować kasy fiskalne i przeszkolić pracowników. Według propozycji Narodowego Banku Polskiego przedsiębiorcy mieliby na to 5 lat. Także Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji skrytykowała propozycję NBP twierdząc, że może to prowadzić do problemów z rozliczaniem towarów i przekłamaniami księgowymi.

Podobne ograniczenia, do przewidzianych w projekcie NBP, wprowadzono między innymi: w Czechach, Szwecji, Węgrzech, Izraelu, ale także w Finlandii czy Holandii - krajach strefy euro, która także na produkcje eurocentów wydaje więcej niż są one nominalnie warte.
http://waluty.wp.pl/kat,1026939,title,J ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 02 mar 2013, 18:32

[ROZMOWA Z PREZESEM] Obsługujemy długi 2 mln osób - mówi szef spółki KRUK
O milionach polskich dłużników, o tym, jak dzisiaj windykuje się długi, i o tym dlaczego windykatorzy udzielą nam kredytu, a bank nie - mówi w wywiadzie Piotr Krupa, prezes spółki zarządzającej wierzytelnościami KRUK notowanej na giełdzie w Warszawie.

Kiedy byłem nastolatkiem, chciałem zostać dziennikarzem, kolega policjantem, a koleżanka lekarką. Windykatorem nikt z nas nie chciał zostać.

Wiem, jak odbierana jest windykacja - z czym się kojarzy, jakie niesie emocje. Zawód windykatora na pewno nie jest tak seksy, jak bycie strażakiem, lekarzem czy policjantem, ale tak naprawdę w tym zawodzie nie ma niczego złego. Pilnujemy przestrzegania pewnej istotnej normy społecznej - swoje długi trzeba oddawać. Wszyscy uczymy tego dzieci bardzo wcześnie - już w piaskownicy, kiedy Jaś nie oddaje pożyczonej od Stasia łopatki. Tłumaczymy Jasiowi bardzo wyraźnie - oddaj, to nie jest twoja łopatka.

I tym obrazkiem z dzieciństwa zarząd KRUKa zachęca pracowników do wydajnej pracy w firmie?

Mniej więcej tak. Musieliśmy przekonać naszych pracowników, że ich zawód jest potrzebny, użyteczny i stoi za nim ważna norma społeczna. Pracując, powinniśmy wierzyć w to, że robimy coś ważnego i dobrego - inaczej nie będziemy w stanie mocno zaangażować się w wykonywaną pracę. Poza tym w pewnej chwili dotarło do mnie to, że moje zadanie zmobilizowania pracowników jest niczym wobec wyzwania, które stoi przed szefem fabryki papierosów, alkoholu czy kasyna. Etyczne wytłumaczenie jego biznesu wydaje się trudniejsze od naszego. Mówię to pracownikom. I jeszcze jedno - chcemy zmienić stereotypy i dotychczasowe postrzeganie tego zawodu. Tak szybko świata pewnie nie zmienimy, ale kropla drąży skałę i zawsze będziemy przypominać, że naszą rolą jest pilnowanie bardzo ważnej zasady społecznej - świętego prawa własności.

Jak to się stało, że został Pan właścicielem dużej firmy windykacyjnej?

Pochodzę z małej miejscowości Szczawno-Zdrój pod Wałbrzychem. Wychowałem się w rodzinie, którą w czasach PRL-u nazywano prywaciarzami - moi rodzice prowadzili mały zakład rzemieślniczy - cukiernię. Pamiętam czasy, gdy moja siostra nie mogła chodzić do przedszkola, dzieciom prywaciarzy nie przysługiwało. Potem wybuchł kapitalizm, wybrałem się na studia prawnicze do Wrocławia, ale duch tej domowej zaradności, przedsiębiorczości we mnie pozostał. Po studiach dostałem się na aplikację do sądu - zastanawiałem się, czy nie zostać urzędnikiem państwowym - sędzią. Skończyłem aplikację, ale równocześnie, już po studiach, razem z kolegą założyliśmy wydawnictwo, które współpracowało z istniejącymi we Wrocławiu kancelariami prawnymi i miało w swojej ofercie również usługi z zakresu doradztwa prawnego. Okazało się, że brakuje informacji i książek dotyczących zakładów pracy chronionej - w latach 90. były one przez wielu traktowane, jako raj podatkowy. Zaczęliśmy pisać i wydawać poradniki dotyczące między innymi tych zakładów. Nasze wydawnictwo nazwaliśmy KRUK - było to pewne skojarzenie z białym KRUKiem, bo chcieliśmy aby każda napisana i wydawana przez nas pozycja była bestsellerem na rynku księgarskim.

Wydając książki o zakładach pracy chronionej równocześnie udzielaliśmy im porad prawnych. Spora część tych firm zajmowała się sprzedażą ratalną, udzielaniem leasingu itp. I okazało, że bardzo często ich problemy związane są z windykacją. Ktoś tam sprzedaje lodówki i pralki na raty, ale ich nabywcy nie chcą spłacać zobowiązań. Weszliśmy w windykację - odpowiedzieliśmy na potrzebę rynku w chwili, kiedy w swoim portfolio mieliśmy już kilka przydatnych książek i dużych projektów konsultingowych.

W jaki sposób KRUK odzyskuje długi?

Działamy na rynku już 15 lat. W tym czasie zmienił się sposób prowadzonej przez nas windykacji. Myślę, że możemy w naszej historii wyróżnić dwa okresy. W drugiej połowie lat 90. profesjonalny rynek długu konsumenckiego, na którym działamy, dopiero się rodził. Zadłużenie konsumentów powstawało głównie u operatorów komórkowych - niespłaconych kart kredytowych i kredytów konsumenckich było niewiele. Profil takiego dłużnika znacznie się różnił od tego, z którym dzisiaj mamy do czynienia. To byli ludzie, którzy rzadko mieli duże problemy finansowe. Nonszalancko podchodzili do regulowania swoich zobowiązań wobec telekomów, myśląc że może zmienią operatora, może o ich długu ktoś zapomni, albo nie będzie go warto windykować. I wtedy nasza windykacja była nastawiona na argumentację negatywną. Dłużnik dostawał od nas pisma z ostrzeżeniem, że jak nie zapłaci, to skierujemy sprawę do sądu, a potem do komornika. Był to sposób, który sprawdzał się wobec osób, które miały pieniądze lub łatwo było im je zdobyć, ale nie było w nich woli spłaty swoich długów.

Upraszczając, wtedy windykowaliście głównie pieniądze od oszustów. Ale teraz to już chyba przeszłość?

Tak. Konsumencki rynek długu się rozwijał. Niemal wszyscy zaczęli mieć karty kredytowe, kredyty samochodowe, konsumenckie i pożyczki gotówkowe stały się powszechne i łatwo dostępne. Na rynku pojawiły się ubezpieczenia na życie, operatorzy telewizji kablowych i płatnych kanałów telewizyjnych. Miliony osób stało się odbiorcami różnych usług, za którymi szły regularne miesięczne zobowiązania. Rósł cały rynek, wraz z nim konsumencki rynek długu. I zaczął się zmieniać profil dłużnika. Absolutna ich większość dzisiaj to osoby, które w momencie kupowania czegoś na raty były głęboko przekonane o tym, że swój dług uregulują. W żaden sposób nie zakładały, że mogą go nie spłacić. Ale wola spłaty długu to nie wszystko. W pewnej chwili zabrakło im pieniędzy na obsługę zobowiązań - bo straciły pracę, bo pojawiła się choroba w rodzinie, bo zmarł jeden z żywicieli rodziny, bo czynsz za mieszkanie został gwałtownie podniesiony, bo wzięły drogi kredyt z powodu presji otoczenia, czasem uległy też pewnej ułudzie i reklamom obiecującym dużo za małe pieniądze. Dzisiaj nasz przeciętny dłużnik jest mężczyzną w wieku około 40 lat, ma wykształcenie średnie minus, wychowuje więcej niż dwoje dzieci i wpadł w problemy finansowe w chwili, gdy jego rodzina znajduje się w szczycie potrzeb ekonomicznych.

Szybko zauważyliście te zmiany?

Widzieliśmy, że rynek się zmienia, ale nie do końca zdiagnozowaliśmy przyczynę. W 2006 roku przeprowadziliśmy więc badanie ankietowe razem z SMG/KRC z pytaniem, dlaczego ludzie nie chcą spłacać zobowiązań. Odpowiedź na to pytanie była banalna - ludzie nie płacą, bo brakuje im pieniędzy. Z przeprowadzonego badania wynikało również, że dłużnicy chętnie by spłacili dług, gdyby tylko taka możliwość się pojawiła. Do takiego rynku dostosowaliśmy więc naszą działalność - narodziła się nasza strategia dążąca przede wszystkim do ugody. Do nikogo nie idziemy już z żądaniem zapłać wszystko natychmiast. Teraz proponujemy spłatę długu w ratach, które dłużnik jest w stanie spłacać - np. po 200 zł miesięcznie. Oferujemy pewien produkt finansowy - jesteśmy dzisiaj kimś pomiędzy bankiem, a typową firmą windykacyjną. Dążymy do podpisania nowej umowy o spłacie zadłużenia z osobą zadłużoną, w której to ona deklaruje, ile nam może miesięcznie przeznaczyć na regulowanie zaległości.

A jeżeli ktoś nie chce podpisać takiej umowy?

Wtedy najpierw idziemy do Rejestru Dłużników ERIF czyli biura informacji gospodarczej - rynek powinien wiedzieć, kto jest dłużnikiem nieskorym do współpracy. A jeśli i to nie pomaga - potem do sądu i do komornika, co dodatkowo podnosi koszt spłaty całego długu.

Z iloma dłużnikami jesteście w kontakcie?

Dzisiaj obsługujemy zadłużenie ponad dwóch milionów osób, a więc to problem masowy, który dotyczy około 20 proc. gospodarstw domowych. Ich łączny dług jest wart mniej więcej 9-10 mld zł. Średnie zadłużenie, które windykujemy wynosi około 6 tys. zł - nie wydaje się więc, by była to kwota, której nasi dłużnicy nie są w stanie spłacić w ratach w ciągu np. 3-4 lat.

W jaki sposób KRUK pozyskuje należności do windykacji?

Banki, firmy ubezpieczeniowe i telekomunikacyjne - ale głównie sektor finansowy - sprzedają portfele wierzytelności na rynku. W wypadku banków, które są tu największym graczem, odbywa się w konsekwencji pewnej procedury obsługi zadłużenia. Kiedy dłużnik nie płaci im pierwszej raty, dostaje wezwanie do zapłaty. Jeżeli nie zapłaci kolejnej, wezwanie jest ponawiane. Zwykle jeżeli i trzecia rata nie zostanie zapłacona, bank wypowiada kredyt i chce natychmiast zwrotu całego niespłaconego jeszcze kredytu. Bank musi tu być pryncypialny - w końcu udzielanie kredytów to ich podstawowy biznes, przy czym czynią to przede wszystkim z pieniędzy pochodzących z naszych oszczędności - depozytów. Rozpoczyna się windykacja długu - banki to robią same, lub zlecają tę usługę firmom zewnętrznym. Po przeprowadzeniu procesu windykacji, mniej więcej po dwóch latach bank sprzedaje ten dług w postaci całego pakietu wierzytelności na rynku - jest organizowany przetarg, w którym KRUK może wystartować. Dla banku sprzedaż wierzytelności jest korzystna, choć traci większość pieniędzy należnych z tytuły kredytu. Odzyskuje jednak część środków, przestaje ponosić koszty windykacji, porządkuje zapisy w księgach, może skoncentrować się na swojej podstawowej działalności.

Ile takich pakietów wierzytelności kupił KRUK w ubiegłym roku?

Na zakup 53 pakietów wierzytelności wydaliśmy w ubiegłym roku 310 mln zł.

Ile kosztuje dzisiaj na rynku przeciętny pakiet wierzytelności?

Teraz to około 15-16 proc. nominalnej wartości długu, czasem nieco mniej. W czwartym kwartale kupiliśmy np., wierzytelności za kwotę 120 mln zł, a ich wartość nominalna wynosiła 1,1 mld zł. Przy czym wiele tu zależy od jakości nabywanych portfeli. Są takie, za które się płaci 2-3 proc. nominalnej wartości i są takie, za które trzeba zapłacić 20-30 proc.

Jaka jest średnia rentowność nabywanego teraz przez KRUKa portfela wierzytelności?

Aby nasz biznes był dochodowy i atrakcyjny dla giełdowych inwestorów musimy, kupując pakiet za około 15 proc. wartości nominalnej długu, odzyskać około 30 proc. jego wartości nominalnej w przeciągu 6-7 lat.

Jak zmieniała się w ciągu minionych kilka lat cena portfeli wierzytelności na rynku?

W latach 2005-2007 pakiety były o 2-3 proc. droższe niż teraz. W latach 2009-2010 ich ceny spadły, zmniejszyła się też ich podaż. Od końca 2010 roku rośnie zarówno liczba oferowanych pakietów, jak i ich cena i nieco jakość. Można to wytłumaczyć kilkoma czynnikami. Na rynku jest większa konkurencja, banki ostrożniej udzielają kredytów, staranniej sprawdzając kredytobiorców, skracają przy tym czas, po jakim sprzedają wierzytelności - do naszej windykacji trafiają już sprawy sprzed roku, półtorej, a nie sprzed dwóch lat, jak wcześniej.

Skąd KRUK bierze środki na zakup wierzytelności?

Z trzech źródeł: ze środków własnych - od lat nie wypłacamy dywidendy, wszystkie zarobione pieniądze inwestujemy w rozwój spółki, w tym w zakup wierzytelności, z kredytów bankowych oraz z emisji obligacji. Stosunek długu do kapitałów własnych mamy na poziomie 1 do 1,7-1,8, czyli mówiąc inaczej na jedną złotówkę własnych zainwestowanych środków przypada 1,7-1,8 zł pożyczonych pieniędzy.

Czyli ostatnie decyzje o obniżeniu stóp procentowych przez NBP to dobra wiadomość dla spółki?

Bardzo dobra. Przy naszym zadłużeniu wynoszącym około pół miliarda złotych, spadek kosztów jego obsługi o 0,25 proc. generuje już oszczędności liczone w milionach złotych.

KRUK działa również zagranicą. Gdzie?

Prowadzimy działalność poza Polską w Rumunii, w Czechach i na Słowacji - poprzez spółki-córki, w którym KRUK ma 100 proc. udziałów. Wszystkie powstały od zera - nie dokonywaliśmy żadnych zagranicznych przejęć. Około 30-40 proc. naszych przychodów pochodzi z rynków zagranicznych. Najwięcej z Rumunii.

Czy ceny pakietów wierzytelności na rynkach zagranicznych, na których działacie bardzo się różnią od polskich?

W Rumunii ich średnia cena rynkowa wynosi około 9 proc. nominalnej wartości długu. W Czechach i Słowacji odwrotnie. Ceny portfeli wierzytelności są wyższe niż w Polsce o kilka punktów procentowych. Jednak w sumie na każdym z tym rynków i tak, aby osiągnąć zadowalający wynik, musimy w ciągu kilku lat odzyskać wartość długu większą o około sto procent w stosunku do ceny jego zakupu.

A po co KRUKowi dodatkowa działalność w postaci udzielania pożyczek gotówkowych i prowadzenia biura informacji gospodarczej?

W Rejestrze Dłużników ERIF mamy ogromną bazę unikatowych danych o dłużnikach - jedyna w Polsce bazę potwierdzoną przez niezależnego audytora zawierająca około 1,3 mln wpisów. Rozwijamy własne biuro informacji gospodarczej, bo nie tylko pozwala nam to zmniejszyć koszty zakupu bardzo drogich informacji, ale również chcemy, aby tego typu informacje były na rynku tańsze. Udzielanie pożyczek jest natomiast pewną formą rozwinięcie naszej podstawowej działalności. Każdego dnia setki ludzi podpisuje z nami ugody dotyczące spłaty długu, każdego dnia również setki zadłużonych spłaca nam ostatnią z wynegocjowanych rat. Niestety, to że spłaciły dług nie otwiera im drogi do nowych bankowych kredytów. Nie dostaną ich - banki bardzo nisko oceniają ich wiarygodność. Wpadliśmy więc na pomysł, że to my możemy ich skredytować. My ich znamy, to nasi najlepsi klienci, w końcu od kilku lat ci ludzie spłacali nam regularnie swoje zadłużenie w ratach. Dajemy im więc pożyczkę i ponadto, jak ją spłacą, zyskują pozytywny wpis do biura informacji gospodarczej co zwiększa ich wiarygodność i możliwości współpracy z innymi instytucjami finansowymi. W ten sposób przywracamy ich stopniowo do normalnego funkcjonowania na rynku.
http://wyborcza.biz/Gieldy/1,114507,134 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 03 mar 2013, 00:08

Nowe prawa pasażerów autobusów i autokarów w całej UE
Od piątku pasażerom autobusów i autokarów w całej UE przysługują podstawowe prawa, takie jak zwrot kosztu biletu oraz odszkodowania w przypadku znacznego opóźnienia czy odwołania kursu. W życie weszło właśnie unijne rozporządzenie w tej sprawie

Według Komisji Europejskiej każdego roku autobusami i autokarami podróżuje w UE ok. 70 mln osób. Nowe regulacje przyznają im podobne prawa, z jakich korzystają już pasażerowie środków transportu lotniczego, kolejowego i wodnego. Z kolei na przewoźników autobusowych i autokarowych oraz na zarządców terminali nałożono szereg obowiązków związanych z odpowiedzialnością wobec pasażerów.

- Unia Europejska jest pierwszym miejscem na świecie, w którym obowiązuje pełen zbiór praw pasażerów dotyczący wszystkich środków transportu - powiedział komisarz UE ds. transportu Siim Kallas.

Unijne rozporządzenie gwarantuje osobom podróżującym autobusami i autokarami prawo do niedyskryminacji ze względu na obywatelstwo w odniesieniu do cen przejazdu i innych warunków.

Zakazuje też dyskryminacji osób niepełnosprawnych i o ograniczonej sprawności ruchowej, które mają otrzymywać bezpłatną pomoc zarówno na wyznaczonych terminalach autobusowych, jak i w autobusach i autokarach. Niepełnosprawnym pasażerom przysługiwać ma odszkodowanie za utratę lub uszkodzenie sprzętu służącego im do poruszania się.

Przy przejazdach na trasach dłuższych niż 250 km pasażerowie mają prawo do odzyskania pełnego kosztu biletu w przypadku nadkompletu bądź odwołania lub opóźnienia przejazdu o ponad dwie godziny w stosunku do planowanej godziny odjazdu, a także do odszkodowania w wysokości 50 proc. ceny biletu, jeżeli przewoźnik nie zaproponuje pasażerowi wyboru między zwrotem kosztu a zmianą trasy. W razie odwołania kursu lub opóźnienia wynoszącego ponad 90 minut przewoźnik musi zapewnić pasażerom odpowiednią pomoc, jak np. przekąski, posiłki, napoje oraz ewentualne zakwaterowanie; dotyczy to jednak wyłącznie przejazdów na trasach przekraczających 250 km.

Pasażerowie mają też prawo do odpowiedniej informacji przed, w trakcie podróży oraz w jej trakcie. Według rozporządzenia podróżujący autobusami i autokarami mają też prawo do odszkodowania w przypadku śmierci, obrażeń bądź utraty lub uszkodzenia bagażu, jeżeli ich przyczyną jest wypadek drogowy.

Przewoźnicy mają ustanowić mechanizm rozpatrywania skarg pasażerów, a kraje członkowskie UE - powołać niezależne organy, które będą egzekwować stosowanie rozporządzenia i które mogą, w razie potrzeby, nakładać kary.

Na jesień bieżącego roku zaplanowano pierwsze spotkanie Komisji Europejskiej z organami krajowymi, poświęcone koordynacji stosowania przepisów w dziedzinie praw pasażerów autobusów i autokarów.

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,134 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 04 mar 2013, 01:52

J
eśli nie lokata bankowa, to co?
Gdzie lokować pieniądze, gdy oprocentowanie lokat bankowych leci na łeb na szyję? Bankowcy i doradcy finansowi zachęcają, byśmy przeprosili się z funduszami inwestycyjnymi. Czy mają rację? Dziś w "Gazecie" przegląd możliwości w miarę bezpiecznego inwestowania dla tych, których denerwuje niskie oprocentowanie lokat.

Czytaj też: Bankowcy namawiają do funduszy? Sprawdź, czego dać sobie wcisnąć

Czytaj też: Ostre rżnięcie oprocentowania lokat? Nie ma się czym przejmować!

Tak znaczącego spadku oprocentowania bankowych depozytów nie widzieliśmy od dobrych kilku lat. Jeszcze trzy miesiące temu niektóre banki były skłonne płacić za roczną lokatę nawet 6-6,5 proc., dziś rzadkością są oferty przekraczające 5 proc., a przeciętny depozyt nie daje zarobić więcej niż 4 proc. w skali roku.

Czy w tej sytuacji warto zabrać pieniądze z banku i poszukać dla nich lepszego miejsca? Czy są jakieś inne, nieobarczone ryzykiem metody oszczędzania? Jeśli byliście ostatnio w banku, to na pewno namawiali was na fundusze inwestycyjne. Bankowcy mają ostatnio dużo serca dla funduszy, bo przy niskich stopach procentowych i kredytowej flaucie lepiej zarabiają na sprzedawaniu pakietów inwestycyjnych niż na oferowaniu zwykłych depozytów.

Fundusze akcji nie dla każdego?

Za funduszami przemawiają wysokie zyski z ostatnich miesięcy. Na funduszach akcji w zeszłym roku zarobiliśmy średnio 13,5 proc., na funduszach mieszanych (czyli mieszających akcje i bezpieczniejsze obligacje) - 8,1 proc., na obligacyjnych - 10,7 proc. Według analityków z biur maklerskich nie najgorsze są też perspektywy na ten rok. Roman Przasnyski z Open Finance optymizm tłumaczy tym, że polskie akcje, jeśli chodzi o poziom cen, są mocno w tyle za tymi w Europie Zachodniej i USA. Tam kursy akcji są już w okolicach poziomu sprzed krachu w 2007 r., na warszawskiej giełdzie brakuje do tego jeszcze 30-40 proc.

W jednym ze styczniowych komentarzy DI BRE przeczytałem z kolei, że skoro fundusze emerytalne (OFE, jeden z największych inwestorów na warszawskiej giełdzie) mają dziś 34 proc. swoich aktywów w akcjach, a zgodnie z nowymi przepisami będą mogły zwiększyć zaangażowanie w akcje do 47,5 proc., to ceny na polskiej giełdzie nie powinny spadać. Trzeci argument to spadek oprocentowania depozytów, który powinien napędzać kapitał na rynek akcji. A jeśli spada oprocentowanie depozytów, to atrakcyjne stają się dywidendy wypłacane co roku przez spółki. Według DI BRE aż 17 z 63 analizowanych przez tę firmę spółek wypłaci w tym roku dywidendę, której poziom da wyższą stopę zwrotu niż obecne oprocentowanie depozytów w bankach.

Z tymi wszystkimi argumentami zapewne spotkaliście się ostatnio - bądź wkrótce się spotkacie - w rozmowach z doradcami bankowymi lub doradcami finansowymi. Jeśli jednak nigdy nie trzymaliście pieniędzy w innym miejscu niż bank, jeśli nie są to duże pieniądze i jeśli nie macie pewności, czy nie będziecie ich potrzebować, trzy razy się zastanówcie, zanim dacie się skusić perspektywom wysokich zysków. W fundusze trzeba inwestować z głową, limitując - w miarę możliwości - ryzyko strat.

Najmniej ryzykowne oferty to ...

Tego ryzyka, zabierając pieniądze z banku, niestety, raczej nie unikniecie. Cokolwiek będą wam mówić o bezpiecznych alternatywach dla lokat, pamiętajcie, że nie ma cudów ani magicznych sposobów na zarabianie pieniędzy bez ryzyka. Specjalnie dla was zrobiłem nawet krótki przegląd ofert, które mogą uchodzić za relatywnie najmniej ryzykowne.

Po pierwsze: spadek oprocentowania lokaty nie oznacza niższych zysków. Wiem, że to brzmi jak herezja, ale jeśli trzymacie pieniądze w banku, to powinniście inaczej liczyć swoje zyski niż ludzie inwestujący np. na giełdzie. Rolą banku i depozytu jest ochrona wartości pieniądza przed inflacją. Jeśli przy okazji realnie się zarobi, to dobrze, ale stawką tej gry przede wszystkim jest pobicie inflacji. A jeśli tak, to nominalne oprocentowanie lokaty niewiele nam mówi o tym, czy oszczędzanie w banku się opłaca. To, ile zarabiamy na lokatach, zależy od inflacji i podatku Belki. Dopiero po odliczeniu jednego i drugiego widać zysk na czysto. Przy obecnej inflacji - 1,9 proc. w ostatnich 12 miesiącach - próg rentowności lokaty wynosi 2,4 proc. Każda lokata oprocentowana wyżej daje realny zysk. Niżej - stratę. Więc nie ma co załamywać rąk, że oprocentowanie twojej lokaty spadło z 5,5 proc. do 3,5 proc. - może być tak, że zarabiasz na niej więcej, niż zarabiałeś rok temu, bo wtedy inflacja dobijała do 5 proc.

Po drugie: co bezpiecznego zamiast lokaty? Jeśli chcecie zabrać pieniądze z nędznie oprocentowanej lokaty (lub konta oszczędnościowego), ale zarazem szukacie porównywalnie bezpiecznej inwestycji, to do wyboru macie niewiele. W zasadzie mogę polecić tylko rządowe obligacje. A i one ostatnio przestają być atrakcyjne, bo minister Jacek Rostowski tnie marże zysków dla ich nabywców jak szalony. Najkrótsze obligacje dwuletnie dają tylko 3,5 proc. Jeśli miałbym zamieniać lokaty na obligacje skarbowe, to wziąłbym pod uwagę tylko te dziesięcioletnie. Dają 5 proc. w pierwszym roku, o 1,5 proc. powyżej inflacji w kolejnych latach. No i nie trzeba ich trzymać do końca (ale za wykup przed terminem płaci się prowizję równą mniej więcej trzeciej części zysku w ostatnim roku inwestycji).

Obligacje dziesięcioletnie to w zasadzie jedyna sensowna alternatywna dla lokaty bankowej cechująca się podobnym poziomem bezpieczeństwa. Z funduszy inwestycyjnych najbezpieczniejsze są fundusze rynku pieniężnego. Inwestują w rządowe papiery dłużne, które za kilka miesięcy rząd wykupi. Ryzyko jest więc nieduże, ale zyski też nie przekroczą raczej 4-5 proc. w skali roku. Więcej dają czasem zarobić fundusze obligacji, ale to już na pewno jest inwestycja o wyższym ryzyku niż lokata, obligacja rządowa lub fundusz rynku pieniężnego.

Są też polisolokaty, czyli lokaty opakowane jako polisy na życie. Zaleta jest taka, że są wolne od podatku Belki, więc można zarobić ciut więcej niż na lokacie. Ale rządowe gwarancje dla takich instrumentów są słabsze niż dla lokat - dotyczą tylko połowy zainwestowanych pieniędzy. No i wreszcie produkty strukturyzowane, tzw. struktury. To inwestycja w jakiś giełdowy indeks albo pakiet indeksów (surowcowych, walutowych, giełdowych) wiążąca się przeważnie z ochroną kapitału. Więc wiesz, że na pewno nie stracisz, ale czy zarobisz, to już inna sprawa. Pamiętajcie - projekcje zysków, które pokazują wam sprzedawcy "struktur", warto podzielić przez dwa, a inwestycja jest tak naprawdę zakupem "czarnej skrzynki", w której nie wiecie, co jest. No i jeszcze ważna sprawa - im dłużej ma trwać inwestycja w "strukturę", tym większa może być realna strata. Bo przecież w tym czasie nie tylko nie zarobicie tych kilku procent w skali roku, które mielibyście na lokacie, ale też wasze pieniądze realnie stracą na wartości (inflacja!).

Po trzecie: jeśli myślicie o dwucyfrowym zysku. Aby w dobie niskich stóp procentowych zarabiać więcej niż 5 proc. w skali roku, pamiętajcie, że pomysłów na to może być mnóstwo, lecz zawsze ceną jest ryzyko, że stracicie część pieniędzy. W tym ryzyku nie ma nic złego, o ile zdajecie sobie z niego sprawę i rozsądnie nim zarządzacie. A więc: bierzecie z lokaty tylko część pieniędzy i tylko nimi ryzykujecie. Jak się uda - podwyższycie sobie łączny zysk. Jak nie - wyjdziecie na zero albo trochę stracicie, bo odsetki z lokaty zamortyzują stratę na mniejszą od lokaty inwestycji wiążącej się z ryzykiem.

Możliwości wiele, najważniejsze są 4 zasady

Paleta możliwości zarabiania jest szeroka, napisałem o tym całą książkę ("Jak pomnażać oszczędności", zapraszam do księgarń). Najbardziej rajcujące są oczywiście fundusze inwestycyjne lokujące w akcje spółek (jest ich multum i można wybrać sobie inwestycję pod kątem branży, regionu świata, wielkości firm - czego dusza zapragnie). Są też fundusze, które kupują surowce (np. złoto), inne specjalizują się w obligacjach korporacyjnych, czyli tych emitowanych przez firmy (notabene można też samodzielnie inwestować w obligacje emitowane przez firmy, ale jest to rzecz dla bardziej zaawansowanych inwestorów, którzy potrafią oszacować ryzyko strat i odpowiednio skonstruować portfel takich obligacji). Są fundusze zarządzane przez matematyków, które inwestują we wszystko po trochu i zarabiają na wyprzedzaniu innych inwestorów w zauważaniu zmian trendów...

Po czwarte: złote zasady inwestowania. Cokolwiek wymyślicie, pamiętajcie o respektowaniu czterech zasad w miarę bezpiecznego inwestowania: z lokaty zabieramy tylko część pieniędzy, ryzykujemy pieniędzmi, których strata bardzo nas nie zaboli (i dbamy o to, by na inwestycję z ryzykiem w tle przeznaczać pieniądze, których nie będziemy potrzebowali w najbliższych kilku latach - w inwestowaniu warto się nastawić na średniodługi termin), rozkładamy ryzyko pomiędzy kilka inwestycji (jeśli fundusze, to co najmniej trzy, każdy z innej rodziny), inwestujemy stopniowo, żeby nie trafić na zły dla siebie moment (czyli nie wkładamy w dany fundusz wszystkich przeznaczonych na to pieniędzy od razu, tylko dzielimy na np. cztery części i wkładamy po jednej co miesiąc lub co kwartał, uśredniając ceny zakupu).

Zacznij od funduszy, które cię uspokoją

Rozmowa z Łukaszem Kwietniem, wiceprezesem TFI PZU (największa pod względem zarządzanych aktywów grupa funduszy na polskim rynku)

Maciej Samcik: W co teraz zainwestować, żeby zarobić i za bardzo nie ryzykować?

Łukasz Kwiecień: Ha, mógłbym odpowiedzieć: "A kto pyta?". Bo nie ma czegoś takiego jak jedna uniwersalna i pewna recepta na zyski z inwestycji. Każdy z nas jest inny. Mamy różne potrzeby i bardzo zróżnicowane możliwości finansowe. Zarabiać zapewne chcemy wszyscy, ale bardzo różnimy się, gdy przychodzi do odpowiedzi na pytania, ile czasu jesteśmy w stanie poświęcić na czekanie na efekty inwestycji i jak dużo jesteśmy w stanie ryzykować, by mieć szanse na owe zyski. Bardzo szczera odpowiedź na nie to podstawa podejmowania jakichkolwiek świadomych i sensownych decyzji inwestycyjnych. Tej pracy nie wykona za oszczędzającego i inwestora nikt poza nim samym.

Zanim zainwestujemy, powinniśmy dokonać "spowiedzi finansowej"?

- Rachunku sumienia - na pewno. Ale oczywiście, można pokusić się o kilka generalnych refleksji na temat tego, co warto brać pod uwagę, zastanawiając się nad sposobem lokowania swoich pieniędzy "tu i teraz". Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, co dla każdego z nas oznacza spadek stóp procentowych i niższe oprocentowanie tradycyjnych depozytów bankowych. Bo to właśnie sprawia, że przybywa osób poszukujących alternatywy dla lokat bankowych. Warto, by tacy klienci rozważyli ulokowanie części swoich oszczędności w funduszach dedykowanych relatywnie spokojnemu inwestowaniu na krótki termin.

Krótki, czyli...

- W inwestycjach jako krótki termin rozumiemy okres mniej więcej od kwartału czy dwóch kwartałów do roku. Tego typu fundusze to zwykle te z kategorii gotówkowych i pieniężnych. To także sposób na zagospodarowanie oszczędności, gdy po prostu nie wiemy, czego tak naprawdę chcemy. Czyli także na tzw. przeczekanie. A atutem takiego rozwiązania - względem tradycyjnych lokat bankowych - jest możliwość skorzystania z tych pieniędzy (i wypracowanych do tego czasu zysków) w dowolnym momencie. Dlatego taki fundusz może pełnić także funkcję szybko dostępnej "rezerwy" w domowym budżecie.

W takim funduszu pieniężnym lub gotówkowym nie da się zarobić dużo więcej niż 4-5 proc. jak na lokacie. Co w tym ekscytującego?

- Fundusz gotówkowy nie ma ekscytować, tylko uspokajać. Jeśli natomiast możemy zainwestować pieniądze na nieco dłużej - np. na okres dwóch lat - ale jednocześnie nie chcemy ponosić zbyt dużego ryzyka, możemy nasz portfel wzbogacić o fundusze o nieco innej konstrukcji. Takie jak choćby nasz PZU Sejf+. Skoncentrowany jest co prawda na inwestycjach mających chronić kapitał, ale ma możliwość lokowania niewielkiej części swego portfela w bardziej elastyczny sposób.

A fundusze obligacji? Dwucyfrowe zyski niektórych funduszy tego typu - ponad 10 proc. w skali roku - robią ogromne wrażenie na tle skromniutkiego oprocentowania lokat bankowych. Wierzy pan, że to się da powtórzyć w kolejnych latach?

- Co za dużo, to niezdrowo. Wspomniany wcześniej spadek stóp procentowych miał olbrzymie konsekwencje dla rynku papierów dłużnych. Po świetnym 2012 r. nieco ochłody należy się rynkowi polskich obligacji rządowych, co zresztą udowodniła wyraźna realizacja zysków i korekta notowań tych papierów z początku roku. Oczywiście, to, że stopy procentowe spadły nisko, nie oznacza, że nie mogą być jeszcze niższe. Co z kolei oznaczałoby, że wysokie ceny polskich obligacji mogą być jeszcze wyższe. Ale sporo argumentów przemawia za tym, by z umiarkowaniem patrzeć na potencjał zysków na polskim rynku obligacji rządowych. I to samo można odnieść do funduszy inwestujących na tym rynku.

W zeszłym roku fundusze akcji zarobiły średnio trzy razy tyle co przeciętna lokata bankowa. A jednocześnie do takich funduszy praktycznie nie płynęły pieniądze oszczędzających. Baliśmy się ryzyka, a lokaty bankowe dawały dobrze zarobić. Dopiero w listopadzie i grudniu 2012 r. ruszyło przenoszenie pieniędzy z lokat do funduszy. Miliard w listopadzie, miliard w grudniu, dwa miliardy w styczniu...

Jesteśmy naiwni czy przewidujący, wchodząc do funduszy akcji dopiero teraz, po ponad roku wzrostu cen na giełdzie?

- Wszystko zależy od wyniku finansowego rachunku sumienia. Poprzedni rok potwierdził zasadę, że w akcje warto "pakować się" wtedy, gdy nikt nie chce o nich nawet słyszeć. Fundusze ze znacznym udziałem akcji zarobiły kilkanaście i więcej procent. Nasz PZU Zrównoważony zyskał w 2012 r. aż 24,5 proc. Takie wyniki robią wrażenie i przypominają ludziom o rynku akcji. Biorąc pod uwagę wspomnianą obiegową zasadę, można zażartować, że im więcej teraz się będzie w mediach mówiło o szansach na rynku akcji, tym gorsze są perspektywy dla inwestowania w fundusze akcji... Wiem, że to banalne, ale nie wyobrażam sobie długoterminowego inwestowania bez inwestowania w akcje. Ale oczywiście każdy z inwestorów - każdy z osobna - musi "wyobrazić sobie" pasujący do jego gustów i możliwości portfel inwestycyjny. Od lat powtarzam w kółko: zanim zainwestujesz, zastanów się, czego właściwie chcesz.
http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,13 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 04 mar 2013, 11:08

Walka z bezrobociem czy statystyką bezrobocia?
Powiatowy Urząd Pracy w Nysie wzywa na roboty publiczne długotrwale bezrobotnych, ponieważ jego dyrektor uważa, że to osoby migające się od pracy. Nie wszystkim się to podoba

Do robót publicznych wzywane są osoby, które są bez pracy od ponad roku. - Aż 7 na 10 z nich nie przychodzi. Albo nie ma ich w kraju, albo pracują na czarno, albo zwyczajnie nie chcą pracować. Tylko widnieją w statystykach, bo to osoby bez prawa do zasiłku. Są zarejestrowane, by mieć ubezpieczenie - mówi Kordian Kolbiarz, dyrektor PUP w Nysie.

Bezrobotni wzywani są na jedno-, dwu-, lub trzymiesięczne roboty. - Część tkwi w rejestrze od 1996-1997 r. - mówi Kolbiarz.

Powiat nyski ma rekordowe w skali województwa bezrobocie, sięgające aż 23,9 proc. A że to duży powiat, to za procentami są tysiące osób bez pracy. Wedle danych na koniec stycznia to ponad 11 tys. osób. - Moim zdaniem w ten sposób zweryfikujemy liczbę bezrobotnych w powiecie. Myślę, że spadnie ona o połowę. Teraz nie odpowiada ona rzeczywistości - mówi Kolbiarz. W przyszłości chciałby wzywać na prace także osoby, które pobierają zasiłki.

To walka ze statystyką

Tak wielkim entuzjastą pomysłów dyrektora Kolbiarza nie jest dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy Jacek Suski. I to z kilku powodów.

- Pierwszy to taki, że osoba, która pójdzie na miesięczne prace, zostanie potem na kilka dni zatrudniona. Zniknie z rejestru bezrobotnych. Ale to nie zmieni jej sytuacji na rynku pracy. Wolałbym, by dyrektor pokazał, ile miejsc pracy udało się stworzyć dla bezrobotnych, tak by rosło zatrudnienie. By pomoc była skuteczna, takie zatrudnienie powinno trwać minimum trzy miesiące, a najlepiej pół roku - wyjaśnia.

Pomysł, by wzywać na roboty osoby także mające prawo do zasiłku, jeszcze bardziej go zaskoczył. - To bez sensu. Bo jest szansa, że te osoby znajdą pracę. Gorzej z tymi, którzy nie radzą sobie latami. Na pewno część z tych osób kombinuje, ale duża część rzeczywiście jest bez pracy. Zanim przystąpi się do takiego programu, trzeba dla tych osób mieć rzeczywiście jakąś propozycję pracy. Miesięczne roboty publiczne niewiele zmienią - mówi Suski.

Zdaniem Suskiego powiatowi nyskiemu potrzebni są inwestorzy: - Ogłoszenie, że w mieście jest o kilka proc. mniej bezrobotnych, niż wykazywały to statystyki, nie zmieni rzeczywistości.

Zdziwiony pomysłami dyrektora Kolbiarza jest przewodniczący sejmiku, także nysanin, Bogusław Wierdak. - W rejestrach musi być porządek, tu moja zgoda. Ale moim zdaniem urząd powinien skupić się raczej na aktywizacji bezrobotnych. Mnie bardziej interesuje, by więcej ludzi miało pracę, a nie zmniejszone statystyki bezrobotnych - zaznacza.

Dajcie ludziom pracę

Antoni Duda, dyrektor PUP w Opolu, ma także wątpliwości co do pomysłów Kolbiarza: - To nie jest aktywizacja bezrobotnych, a po trochu majstrowanie przy statystyce. Tych, co unikają pracy, należy z rejestrów wykreślać. Ale trzeba dla ludzi mieć jakąś propozycję. Jeśli w powiecie nyskim otwierałyby się zakłady, które potrzebują dziesiątki, setki pracowników, a przy 11-tysięcznej grupie bezrobotnych nie byłoby chętnych do pracy, to wtedy działania PUP w Nysie byłyby uzasadnione. A takich propozycji nie ma. Stąd m.in. moje wątpliwości.

Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha twierdzi, że analizy pokazują, że wielu bezrobotnych nie jest zainteresowanych podjęciem pracy, a jedynie tym, by mieć ubezpieczenie. - PUP-y zajmują się ubezpieczaniem, a nie aktywizacją bezrobotnych. Stąd nasz wniosek, by zastąpić je przez agencje pracy. A wyczyszczenie rejestrów z osób, które są tam tylko dla ubezpieczenia, można osiągnąć, zakładając, że wszyscy są ubezpieczeni. Wówczas rejestrowanie się w urzędach dla ubezpieczenia straci sens - mówi Sadowski.

Oba te pomysły - powszechne ubezpieczenie i agencje pracy - znajdują się w projekcie opolskiej Specjalnej Strefy Demograficznej.

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,134 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 09 mar 2013, 09:28

Wyciekły tajemnice 16 milionów hipotek

Chociaż dane o właścicielach hipotecznych i o ich ewentualnych kredytach są objęte tajemnicą, udostępnia je portal z Seszeli. Według polskiego prawa nie jest to przestępstwem, ale stwarza pole do oszustw – informuje „Rzeczpospolita”.
Dostęp do ksiąg wieczystych jest jawny dla właścicieli nieruchomości, a informacje można uzyskać za pośrednictwem strony internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości lub w wydziałach ksiąg wieczystych sądów rejonowych. Aby dowiedzieć się, kto jest właścicielem nieruchomości i jakie są jej obciążenia, trzeba jednak znać numer księgi. To ma zapobiec nieuprawnionemu korzystaniu ze zbioru.

Zarejestrowany na Seszelach portal – korzystając z braku zabezpieczeń prawnych – pozwala sprawdzić stan nieruchomości o wiele prościej. Wystarczy znać adres nieruchomości lub numer działki i zapłacić 29 zł. W zamian otrzymujemy na e-mail numer księgi wieczystej i link do Centralnej Bazy Danych Ksiąg Wieczystych. Wyszukiwarka chwali się, że ma zaindeksowanych ponad 16,3 mln ksiąg wieczystych.

Cytowany przez gazetę Wojciech Wiewiórski, generalny inspektor ochrony danych osobowych uważa, że niebawem może powstać wyszukiwarka, która pozwoli bezpośrednio skojarzyć konkretne osoby z nieruchomościami. Jego zdaniem, takie szerokie działanie to naruszenie prywatności obywatela.
http://biznes.onet.pl/wyciekly-tajemnic ... rasa-detal



Po prostu zindeksowali to to co jest dostępne-wierzycielom na pewno przyda się.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 09 mar 2013, 09:33

Przed nieuczciwością firm i banków możesz się bronić 2013-03-07 (06:17)

Banki, sklepy, biura podróży, firmy kurierskie - przedstawiciele każdej z tych i wielu innych branż próbują wycisnąć z klientów ile się da, stosując różne sztuczki. Wprowadzają do umów zapisy, które godzą w interesy klientów. Klauzule niedozwolone, bo o nich mowa, są nielegalne i należy z nimi walczyć. Wystarczy sięgnąć do kodeksu prawa cywilnego.

Art. 3851 kodeksu cywilnego:
Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne). Nie dotyczy to postanowień określających główne świadczenia stron, w tym cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny.

Kiedy postanowienia umowy nie są uzgodnione indywidualnie? Wtedy, gdy nie mieliśmy wpływu na treść zawieranej umowy. Otrzymaliśmy ją od razu gotową do podpisania i mogliśmy ją tylko przyjąć albo odrzucić. Może to być część regulaminu sklepu internetowego, w którym robiliśmy zakupy albo zapis w regulaminie rachunku bankowego.

O tym, które zapisy w umowach są klauzulami niedozwolonymi, decyduje Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wszystkie decyzje i wyroki znajdziemy w specjalnym rejestrze prowadzonym przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK). Zamieszczane są tam z urzędu po uprawomocnieniu się wyroku. Obecnie skatalogowano 4326 wpisów, ostatni był aktualizowany 27 lutego 2013 r.

Oszustwo nie popłaca

Zdaniem UOKiK raz wydany zakaz dotyczy wszelkich potencjalnie identycznych lub podobnych warunków umowy. Generalnie przedsiębiorcy przestrzegają prawa. Niestety, zdarzają się firmy lub instytucje, które uważają, że nie będąc stroną w danej sprawie, nie mają obowiązku podporządkować się decyzjom sądu. Wychodzą na tym, jak Zabłocki na mydle, tracąc twarz i pieniądze.


UOKiK uważa, że stosowanie klauzul niedozwolonych jest naruszeniem zbiorowych interesów konsumentów. Z tego powodu ma prawo nałożyć karę w wysokości do 10 proc. dochodów firmy za poprzedni rok rozliczeniowy.

Po stronie klientów jest nie tylko UOKiK, ale i Naczelny Sąd Administracyjny. Po pierwsze 13 lipca 2006 r. podjął uchwałę, w której stwierdził (sygn. akt III SZP 3/06):
"Stosowanie postanowień wzorców umów o treści tożsamej z treścią postanowień uznanych za niedozwolone prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie - Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i wpisanych do rejestru (...), może być uznane w stosunku do innego przedsiębiorcy za praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów".
A zatem to, co zostało do rejestru wpisane raz, dotyczy wszystkich przedsiębiorców.

Także w innych orzeczeniach sąd podkreśla, że podejrzane zapisy nie muszą być identyczne z tymi już zakazanymi. Jeśli ich ogólne brzmienie i konsekwencje wobec konsumenta są takie same, to podchodzą pod klauzule zakazane. Nieuczciwemu przedsiębiorcy nie pomoże zmiana jednego słowa w zapisie.



Klient ma zawsze rację

Występowanie w umowie klauzul niedozwolonych nie oznacza, że jest ona w ogóle nieważna. Prawo stanowi, że słuszność tracą tylko zakazane zapisy. W rejestrze jest ponad 4300 wpisów i ciężko zapoznać się z wszystkimi. Dlatego w kodeksie cywilnym stworzono przykładowy zapis klauzul niedozwolonych i postarano się o sprecyzowanie zagadnienia. My weźmy pod lupę kilka przykładów z rejestru.

Jeśli kupujesz w Internecie, to musisz wiedzieć, że regulaminy w e-sklepach są pełne błędów. Nierzadko można w nich znaleźć po kilka zapisów sprzecznych z prawem. 27 lutego 2013 r. wpisano do rejestru aż cztery klauzule, które pochodziły z regulaminu jednej firmy. Drukarniaonline.pl zastrzegała sobie prawo do:
braku odpowiedzialności za opóźnienia w dostawie towaru, które wynikały z działania firmy wysyłkowych;
potrącenia karnej opłaty za anulowanie zamówienia złożonego przelewem; koszt - 30 zł;
braku odpowiedzialności za opóźnienia powstałe w wyniku czynników zewnętrznych, niezależnych od drukarni, jak przerwa w dostawie prądu;
braku odpowiedzialności za ilość towaru dostarczonego do klienta, jeśli różnica mieści się w marginesie 5 proc. na plus bądź minus;
Sąd uznał, że wszystkie te zapisy są sprzeczne z prawem konsumenta.

Z kolei firma MaxConnect Sp. z o.o. z Suchego Lasu umieściła w swoim regulaminie zapis, z którego wynikało, że gdyby doszło do procesu między klientem a sprzedawcą, to musi on toczyć się przed sądem najbliższym dla sprzedawcy. SOKiK uznał taki zapis za sprzeczny z prawem, narażał on klienta na duże koszty i zniechęcał do dochodzenia swoich praw.

Na liście znajduje się sporo zapisów z regulaminów banków, na przykład zabronione zostało pobieranie rażąco dużych opłat za czynności windykacyjne. Za niedozwolony uznano także zapis z regulaminu biura podróży Neckermann, który zastrzegał sobie prawo, że godziny przelotów mogą ulec zmianie.

Takich przykładów można by jeszcze mnożyć. Generalnie zabronione jest stosowanie przepisów, które ograniczają prawa konsumenta oraz za bardzo rozszerzają prawa sprzedawcy, zwłaszcza gdy wykluczają prawo do reklamacji, ograniczają odpowiedzialność przedsiębiorcy czy też pozwalają mu na pobieranie dziwnych opłat. Sprzedawcom nie wolno także zmieniać regulaminów bez ważnych powodów czy też żądać respektowania, takiego zmienionego regulaminu, jeśli klient nie mógł się z nim zapoznać.

Po ratunek do rzecznika

Po pierwsze, jeśli jeszcze nie podpisaliśmy umowy powinniśmy zwrócić przedsiębiorcy uwagę na przepis, który budzi nasze wątpliwości. Jeśli druga strona nie zgodzi się na zmianę umowy, powinniśmy odstąpić od jej podpisania. Nie warto robić interesów z kimś, kto nie stara się o przejrzystość.

W sytuacji, gdy doszło już do podpisania umowy, w której zawarte są klauzule niedozwolone, to zgodnie z kodeksem cywilnym nie są one dla nas wiążące. Co jeśli przedsiębiorca się na to nie zgadza? Możemy, a nawet powinniśmy, iść do sądu powszechnego z wnioskiem o uznanie danego postanowienia za niewiążące.

Warto pamiętać, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. Po naszej stronie stoją nie tylko przepisy czy UOKiK. Pomocy chętnie udzielą nam również Federacja Konsumentów i Stowarzyszenie Konsumentów Polskich, ale przede wszystkim rzecznicy praw konsumenta. Możemy ich znaleźć w każdym powiecie, bądź mieście na prawach powiatu.

Zajmują się oni udzielaniem porad w indywidualnych sprawach (odpowiadają na listy, telefony, e-maile), mogą brać udział w niektórych sądowych sprawach, interweniują u przedsiębiorców.

- W 2011 roku rzecznicy konsumentów udzielili ponad 413 tysięcy porad. Oznacza to, że konsumenci są coraz bardziej świadomi przysługujących im praw i wynikających z tego obowiązków. Zwiększają się również ich oczekiwania i zapotrzebowanie na skuteczną pomoc. Cieszy fakt, że wielu z nas wie, gdzie jej szukać - tłumaczy Agnieszka Majchrzak z UOKiK.

Jej zdaniem to bezpośrednio do rzeczników konsumentów powinniśmy kierować swoje zapytania, a nie do UOKiK. Prezes Urzędu po sygnale otrzymanym od konsumenta może wszcząć tylko postępowanie wyjaśniające, jeśli dojdzie do wniosku, że okoliczności wskazują na naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.

- Prezes UOKiK działa jednak na drodze administracyjnej, nie występuje w zwykłych sprawach cywilnych oraz procesach sądowych, a także nie udziela indywidualnych porad prawnych. Kompetencje Prezesa UOKiK różnią się, więc od tych, które mają rzecznicy konsumentów - dodaje Majchrzak.

Poza rzecznikami konsumentów i prezesem UOKiK w naszej obronie może stanąć organizacja konsumencka z dowolnego kraju UE. Warto pamiętać, że także każdy obywatel może wnieść pozew przeciw niekorzystnym zapisom. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów dokonuje, bowiem "abstrakcyjnej kontroli wzorca umownego". Oznacza to, że każdy, kto mógłby spotkać się z taką umową lub ją podpisał, może ją zaskarżyć.
http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 10 mar 2013, 17:59

E-(nie)sprawiedliwość 2013-03-08 (11:09)

E-sądy miały być panaceum na szwankujące tradycyjne sądownictwo, a z powodu ludzkiej nieuczciwości bywają zaprzeczeniem sprawiedliwości.

Ogólnopolski e-sąd (Elektroniczne Postępowanie Upominawcze) z siedzibą w Lublinie rozpoczął działalność w styczniu 2010 roku. Do tej pory przeszło przez niego ponad 4,6 mln spraw, co zaowocowało wydaniem blisko 3,8 mln nakazów zapłaty. EPU zostało przewidziane przez ustawodawcę jako odrębne postępowanie, mające charakter wezwania do zapłaty w sytuacjach, w których stan faktyczny nie jest skomplikowany i nie wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego, np. aby przyspieszyć postępowanie w sprawach bezspornych wobec osób niepłacących za telefon czy gaz. W e-sądzie postępowanie procesowe jest maksymalnie uproszczone. E-sąd wydaje nakaz zapłaty na podstawie przesyłanych dokumentów. Nie ma przesłuchania świadków, nie występują biegli, nikt nie zapoznaje się ze stanowiskiem pozwanego.

Sprytni windykatorzy

Wraz z powstaniem e-sądu powstały także firmy windykacyjne (często zagraniczne lub za granicą zarejestrowane), które skupują przedawnione długi, a następnie wnoszą pozwy do e-sądów o egzekucję roszczenia. "Operatywni" windykatorzy używają kilku sposobów: domagają się roszczeń przedawnionych, tych samych po kilka razy, a nawet roszczeń nieistniejących. Mają sprawdzony patent na postępowanie. Podają nieaktualne lub błędne adresy dłużników, ponieważ prawdziwości tych danych nie weryfikują e-sądy. Jeżeli sąd nie wyda nakazu zapłaty, dług zostaje sprzedany ponownie innej firmie windykacyjnej, która ponownie wnosi pozew. Efekt jest taki, że nakaz zapłaty zostaje wydany, a dłużnik dowiaduje się o nim dopiero od komornika. Od dłuższego czasu prawnicy oraz niektórzy sędziowie zwracali uwagę na możliwości nadużywania e-sądu, ponieważ wzrosła liczba pozwów, dotyczących przedawnionych długów, roszczeń wobec osób zmarłych. Wskazywano, że przed powstaniem e-sądu takich pozwów wnoszono mniej.

Windykator podaje byle jaki adres dłużnika, najlepiej taki, pod którym pozwany nie mieszka od lat, albo nigdy nie mieszkał. A dla e-sądu liczy się, że listonosz napisał adnotację, że nie zastał adresata. To w zupełności wystarczy e-sądowi, żeby uznać prawidłowe doręczenie. Komornik natomiast trafia pod właściwy adres i zaczyna się egzekucja należności zaskoczonej ofiary.

- Pojawiają się sugestie, że e-sąd stanowi narzędzie ułatwiające firmom windykacyjnym nadużycia wobec wierzycieli. Podnoszone jest, że EPU umożliwia dochodzenie przedawnionych roszczeń, a także - poprzez możliwość podania nieaktualnego adresu pozwanego - przeprowadzenie całego postępowania bez wiedzy pozwanego (w konsekwencji pozwany dowiaduje się o sprawie dopiero od komornika). Kwestia w tym, że podobne sytuacje zdarzają są również w każdym innym postępowaniu przed sądem, wszczynanym drogą tradycyjną. Z uwagi na masowość zastosowania EPU sytuacje takie są po prostu częstsze, a tym samym bardziej widoczne - wyjaśnia prof. Jacek Gołaczyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości (nawokandzie.ms.gov.pl – 02.01.2013 r.).

To nie precedens

Przypadek 1: Stałem się ofiarą tego "wspaniałego" wynalazku, jakim jest e-sąd. Wiele lat temu skradziono mi dokumenty, o czym natychmiast zawiadomiłem organy ścigania. Dokumenty te znajdują się w rejestrze dokumentów skradzionych. Mimo to jakiś nieznany mi osobnik bezproblemowo posługiwał się nimi, zawierając z różnymi firmami umowy. Jakimś cudem firma windykacyjna kierowała korespondencję pod niewłaściwy adres, pod którym nigdy nie zamieszkiwałem. Co dziwniejsze, komornik bezproblemowo znalazł mój adres i przesłał pismo z nakazem zapłaty. Jestem tym, którego osądzono bez jego wiedzy.

Przypadek 2: Po 18 latach od utraty dowodu osobistego do drzwi zapukał komornik po dług, którego Marzena L. nie zaciągała. Kłopoty pani Marzeny zaczęły się w 1994 roku. Podczas zakupów skradziono jej torebkę z dokumentami, m.in. z dowodem osobistym. Sprawę zgłosiła policji, ale jak w wielu takich przypadkach sprawca nie został schwytany. Osiem lat później ktoś wyłudził z banku kredyt, posługując się danymi personalnymi z tego dokumentu.

Media wzięły na celownik e-sąd w Lublinie, który wydał nakaz zapłaty w sprawie Marzeny L. oraz inny przypadek opisany przez kobietę, która otrzymała awizo adresowane na poprzedniego lokatora. „Na poczcie poprosiłam o adnotację na liście, że adresat się wyprowadził, jednak pani z okienka oświadczyła że e-sąd z Lublina nie życzy sobie takich adnotacji i list zostanie zwrócony do sądu jako "dwukrotnie awizowany i niepodjęty w terminie". Nie chce mi się wierzyć, że poczta ma prawo odmówić adnotacji o wyprowadzeniu się adresata i napisać, że listu nie podjęto w terminie. Czy sąd ma prawo tego od poczty żądać? I jak tu nie snuć teorii spiskowej, że ten sąd działa na zlecenie firm windykacyjnych? - pyta odbiorca listu.

W jej imieniu wysłałam zapytanie do rzecznika e-sądu w Lublinie. Oto odpowiedź: "Nie jest prawdziwe stwierdzenie, że "e-sąd z Lublina nie życzy sobie adnotacji" o wyprowadzeniu się adresata. Na pracowniku poczty spoczywa obowiązek dokonania adnotacji; zgodnie z § 11 ust. 1 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 12 października 2010 r. w sprawie szczegółowego trybu i sposobu doręczania pism sądowych w postępowaniu cywilnym (Dz. U. Nr 190, poz. 1277). Jeżeli do doręczenia przesyłki nie doszło, w razie odmowy przyjęcia przesyłki, a także jeżeli przesyłki nie można doręczyć z powodów określonych w art. 136 § 2 i art. 139 § 3 Kodeksu postępowania cywilnego, doręczający dokonuje adnotacji o przyczynie niedoręczenia przesyłki na formularzu potwierdzenia odbioru, umieszcza datę i składa swój podpis" - napisał sędzia SO Artur Ozimek, rzecznik prasowy SO w Lublinie.

Poczta - chłopiec do bicia?

Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” wielokrotnie sygnalizowało, że w postępowaniu elektronicznym "szczególnie stały się widoczne problemy związane z uznaniem nakazu zapłaty za doręczony przy zastosowaniu instytucji tzw. podwójnego awizowania przesyłki i uprawomocnienia nakazu, mimo że pozwany nie miał nawet szans na otrzymanie korespondencji", że trzeba to uregulować, aby nie dochodziło do patologii w wymiarze sprawiedliwości. W tej kwestii Poczta Polska "umywa ręce". - Zgodnie z art. 37 ust. 1 ustawy z dnia 23 listopada 2012 r. Prawo pocztowe (Dz. U. 2012 r., 1529) przesyłkę pocztową doręcza się adresatowi pod adresem wskazanym na przesyłce, spełniając w ten sposób dyspozycję nadawcy. Poczta Polska jest operatorem pocztowym, nie zaś stroną w relacjach nadawca – adresat. Jeżeli chodzi o pisma nadawane w sprawach "urzędowych", to kwestie nadawania pisma na zasadach szczególnych regulują określone przepisy, takie jak KPA, KPC, KPK, Ordynacja podatkowa, rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w sprawie doręczania pism w postępowaniu cywilnym i karnym. Przepisy te szczegółowo wskazują zasady postępowania przy doręczaniu, awizowaniu, zwracaniu tego rodzaju pism. Ogólną zasadą wynikająca z tych przepisów jest fakt, że obowiązkiem obywatela jest przekazanie aktualnego adresu danemu organowi. Poczta Polska nie ma uprawnień pełnić w tym zakresie roli pośredniczącej - poinformował Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej SA.

Nie daj się wrobić

Złapany w sieć e-sądu może się skutecznie bronić. Należy złożyć do e-sądu zażalenie na postanowienie o nadaniu nakazowi zapłaty klauzuli wykonalności, wystąpić o doręczenie nakazu pod wskazany adres i złożyć od niego sprzeciw. -Pozwany, który w skutek niedoręczenia mu nakazu dowie się o postępowaniu dopiero od komornika, uprawniony jest - jak w każdym innym postępowaniu - do wniesienia zażalenia lub skargi na postanowienie o nadaniu klauzuli wykonalności w terminie tygodnia od doręczenia mu zawiadomienia o wszczęciu egzekucji – twierdzi prof. Jacek Gołaczyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Sprzeciw od nakazu zapłaty nie wymaga uzasadnienia ani przedstawienia dowodów, a w razie prawidłowego (i w terminie) wniesienia go nakaz zapłaty traci moc w całości, a sąd przekazuje sprawę do zwykłego sądu. Najczęściej będzie to sąd miejsca zamieszkania pozwanego. Najbardziej typową formą sprzeciwu jest forma pisemna i wysłanie go pocztą. Przy ustalaniu terminu liczy się data stempla pocztowego.

- Jeśli zaś chodzi o zarzut związany z dochodzeniem roszczeń przedawnionych, warto zauważyć, że roszczenie przedawnione istnieje i jako takie może być dochodzone przez wierzyciela w każdym czasie – z zastrzeżeniem, że dopiero złożenie stosownego zarzutu przez dłużnika wyklucza dochodzenie roszczenia w drodze przymusu państwowego - dodaje prof. Gołaczyński. Poszczególne roszczenia przedawniają się po upływie różnych terminów, np. czynsz po trzech latach, a roszczenia z tytułu umowy o dzieło - po dwóch. Najdłuższy okres przedawnienia to dziesięć lat.

Zmiany w prawie

Po "burzy" w mediach dotyczącej nieprawidłowości e-sądów pod koniec stycznia br. skierowano projekt nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego do podkomisji zajmującej się reformą prawa cywilnego. Pozytywnie zaopiniowała projekt także Krajowa Rada Sądownictwa. Prof. Jacek Gołaczyński odpowiedzialny za informatyzację sądownictwa zapowiedział zmiany, które mają zapobiec patologiom w e-sądach. Najistotniejsze zmiany dotyczą ochrony dłużników przed nadużyciami wierzycieli. W nowelizacji k.p.c. zaproponowano:
Nałożenie na komornika obowiązku pouczenia pozwanego, który był o sprawie zawiadamiany tylko przez awizo (i może o niej nie wiedzieć), o przysługujących mu prawach, zwłaszcza o możliwości sprzeciwu czy wystąpienia o wstrzymanie egzekucji. Egzekucja będzie wstrzymywana na 14 dni, by nie miała nieodwracalnych skutków, by np. zajęte pieniądze nie trafiły do nieuprawnionego.
Proponuje się, aby przed e-sądem nie mogły być dochodzone roszczenia powstałe wcześniej niż pięć lat przed wniesieniem pozwu.
Aby powodów czy ich pełnomocników sąd mógł ukarać grzywną do 5 tys. zł, jeśli stwierdzi, że w złej wierze lub lekkomyślnie oznaczyli nieprawidłowo adres zamieszkania lub siedzibę pozwanego.


- Podjęto już działania, które pomogą w wychwytywaniu prób dochodzenia niezasadnych roszczeń. Planujemy m.in. wprowadzić, na podstawie danych z bazy PESEL, obowiązek weryfikacji przez referendarzy orzekających w e-sądzie adresów pozwanych. Pozwoli to uniknąć doręczania nakazu zapłaty na błędny adres, pod którym pozwany nie zamieszkuje, a także uniknąć sytuacji, w których nakaz wydawany jest przeciwko osobie nieżyjącej. Wprowadzenie tej zamiany nie wymaga ingerencji legislacyjnej i możliwe jest na drodze zmian technologicznych. Na podobnej zasadzie chcemy wprowadzić do systemu mechanizm weryfikujący, czy dana sprawa pomiędzy tymi samymi stronami i o to samo roszczenie nie została wszczęta już wcześniej – wyjaśnia prof. Gołaczyński (nawokandzie.ms.gov.pl – 02.01.2013 r.).

Elektroniczne postępowanie upominawcze

Elektroniczne Postępowanie Upominawcze przewidziane jest dla roszczeń pieniężnych dochodzonych w trybie przepisów rozdziału 3, działu V tytułu VII księgi pierwszej części pierwszej Kodeksu postępowania cywilnego. Elektroniczne postępowanie upominawcze zostało wprowadzone jako odrębne postępowanie, mające charakter wezwania do zapłaty w sprawach, w których stan faktyczny nie jest skomplikowany i nie wymaga przeprowadzenia postępowania dowodowego. Nakaz zapłaty wydany w elektronicznym postępowaniu upominawczym ma postać wyłącznie elektroniczną i jest dostępny w systemie teleinformatycznym na www.e-sad.gov.pl po podaniu unikalnego kodu nakazu (20-znakowego) umieszczonego w lewym górnym rogu wydruku weryfikacyjnego. Klauzula wykonalności wydana w elektronicznym postępowaniu upominawczym ma postać wyłącznie elektroniczną i jest dostępna zawsze wraz z nakazem zapłaty, do którego została wydana, w systemie teleinformatycznym (ze strony WWW).


Małgorzata Dygas
Gazeta Bankowa

http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... aid=11034a
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 13 mar 2013, 09:31

Nie każdy produkt podlega gwarancji, każdy można jednak zareklamować 2013-03-12 (09:14)

Nie ma czegoś takiego jak obowiązkowa gwarancja. Każdy kupowany przedmiot objęty jest jednak rękojmią albo podlega pod przepisy związane z niezgodnością towaru z umową. Jaka jest różnica?

Podstawowy konsumencki mit to gwarancji na każdy kupowany przez nas produkt. Gwarancji nie dostajemy z mocy żadnej ustawy, a jedynie z dobrej woli producenta danego sprzętu. Ten może jej udzielić, ale nie musi. Przyjęło się, że najczęściej to robi, a czas obowiązywania gwarancji to rok od dnia zakupu. Czasem jednak producent może dać na określone części urządzenia gwarancję dłuższą. Na przykład cała pralka ma roczną gwarancję, ale producent zobowiązuje się do wymiany bębna, jeśli zepsuje się nawet po trzech latach.

Gwarancja nie musi mieć określonego okresu. Czasem jest ona związana z intensywnością korzystania z urządzenia. Na przykład w samochodach może to być przebieg. Dodatkowo producenci sprzętu AGD często zaznaczają, że gwarancja obowiązuje tylko wtedy, gdy mikser czy piekarnik wykorzystujemy tylko w domu, a nie gdy prowadzimy restaurację.

Gwarancja powinna być spisana. De facto jest to bowiem zwykła umowa nieco przypominająca ubezpieczenie. Producent deklaruje, że jeśli coś z jego produktem będzie nie tak, to on go naprawi lub wymieni. To dlatego przy zakupie AGD czy RTV dostajemy papierek z napisem "gwarancja". Dodatkowo producent może sobie zażyczyć, że jeśli chcemy skorzystać z gwarancji musimy przedstawić dokument potwierdzający zakup. Najczęściej jest to paragon czy faktura VAT.

Zupełnie inaczej jest z rękojmią. Ta wynika nie z umowy kupujący-producent, ale z mocy prawa. Rękojmią objęty jest każda rzecz, którą nabędziemy. Dzięki temu przy zakupie termometru, książki czy nawet jedzenia nie musimy podpisywać gwarancji. W przypadku wady produktu i tak przysługują nam pewne prawa.

- Gdy kupujemy towar w sklepie jako konsumenci, możemy w razie wykrycia wady żądać wymiany towaru albo jego bezpłatnej naprawy. Jeżeli sprzedawca odmówi nam wymiany lub naprawy, ponieważ jest niemożliwa lub zbyt droga lub naprawa trwałyby zbyt długo, możemy żądać obniżenia ceny albo odstąpić od umowy za zawrotem ceny - tłumaczy Mikołaj Zdyb, radca prawny z kancelarii D. Dobkowski sp.k., stowarzyszonej z KPMG.

To najważniejsza przewaga rękojmi nad gwarancją. W umowie gwarancyjnej może być zapisany okres na naprawę uszkodzonego sprzętu, np. miesiąc. Jeśli zepsuje się nam telefon, to może zostać on wysłany do fabryki w Chinach, a my na jego naprawienie będziemy musieli poczekać. Jeśli skorzystamy z prawa do rękojmi, to opóźnienie w naprawie czy wydaniu nowego sprzętu będą możliwe tylko wtedy, gdy dostaniemy odszkodowanie.

Różnica między gwarancją a rękojmią jest też taka, że nie potrzebny jest nam paragon. Wystarczy, że w sklepie pokażemy uszkodzoną rzecz. Na wszelki wypadek możemy też zabrać ze sobą osobę, która poświadczy, że kupiliśmy dany produkt w konkretnym punkcie. Tyle teorii. Znajomość prawa cywilnego wśród sprzedawców nie jest zbyt duża, więc aby potraktowano nas na poważnie, trzeba by wytoczyć danej firmie proces. I choć z udowodnieniem przed sądem naszej racji nie byłoby większych problemów, to dużo prościej i szybciej jest mieć po prostu paragon.

Gwarancja i rękojmia często są mylone. Przede wszystkim dlatego, że gwarancje producent daje nam najczęściej na rok. Taki sam okres dotyczy dochodzenia swoich praw z tytułu rękojmi. Wyjątek to zakup nieruchomości. Przy kupnie domu czy mieszkania z rękojmi możemy skorzystać maksymalnie po trzech latach.

Kupujący oprócz gwarancji i rękojmi ma jeszcze jeden oręż w walce o swoje prawa. Chodzi o niezgodność towaru z umową. Zgodnie z nazwą przepis ten przyda się gdy produkt, który kupiliśmy odbiega od tego co obiecywał sprzedawca czy reklama.

- Chodzi tu na przykład o sytuację, w której kupujemy laptop, który zgodnie z informacją udzieloną przez sprzedawcę powinien być w kolorze czarnym, tymczasem po wyjęciu go w domu z opakowania okazuje się, że jest różowy - tłumaczy radca prawny.

Co ważne reklamować towar w oparciu o przepisy niezgodności towaru z umową możemy aż przez dwa lata. Z tego prawa możemy korzystać, gdy zakupiony produkt wprawdzie odpowiadał temu co zadeklarował sprzedawca, ale za to się nam szybko zepsuł. Oznacza to, że nawet po wygaśnięciu rocznej gwarancji możemy żądać od sprzedawcy naprawienia uszkodzonego nie z naszej winy produktu.

sześciu miesięcy od dnia zakupu, ponieważ w takim przypadku istnieje domniemanie, że wada istniała w chwili wydania rzeczy, a jeżeli sprzedawca twierdzi, że było inaczej, to on musi to udowodnić - tłumaczy Mikołaj Zdyb.


Na złożoną przez nas reklamację sprzedawca musi odpowiedzieć wciągu 14 dni. Jeśli tego nie uczyni, zgodnie z prawem uznaje się, że jest ona zasadna. Sprzedawca musi więc oddać nam naprawiony przedmiot, obniżyć jego cenę lub wydać nam nowy egzemplarz.

Uwaga! Należy pamiętać, że niezależnie o tego, czy reklamując nasz zakup, powołujemy się na gwarancję, rękojmię, czy przepisy dotyczące niezgodności towaru z umowę sprzedawca, producent nie ma prawa obciążać nas żadnymi kosztami.

- Uprawnienia z gwarancji i rękojmi mogą być realizowane zupełnie niezależnie. Nie ma przeszkód, żeby konsument najpierw zażądał naprawy towaru przez producenta w ramach gwarancji, a kiedy ten odmówi, może zażądać wymiany towaru przez sprzedawcę w ramach rękojmi - dodaje ekspert kancelarii D. Dobkowski sp.k., stowarzyszonej z KPMG.

W razie problemów z dochodzeniem prawa warto pamiętać o istnieniu rzeczników konsumentów.

http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 14 mar 2013, 15:21

"Fakt": Skarbówka zabierze napiwki
Kelnerzy i barmani często pracują za najniższą stawkę i ich miesięczna pensja uzależniona jest od napiwków, jakie dostaną od zadowolonych klientów. Ale urzędy skarbowe biorą się za nich i zapowiadają, że będą bezwzględnie ścigać tych, którzy nie płacą 18-procentowego podatku od napiwków!
– Odprowadzanie podatków od napiwków jest krzywdzące. To jest podziękowanie klienta za miłą obsługę – mówi oburzona Olga, barmanka z warszawskiego klubu. – Przecież nie ma przymusu dodawania czegoś do rachunku, klienci robią to dobrowolnie, z dobrego serca. Jeśli i z tego trzeba będzie się rozliczać przed urzędem, kelnerzy będą wychodzić z niczym – mówi.
– Są pewne cechy wspólne pomiędzy napiwkami a darowiznami – tłumaczy doradca podatkowy Jacek Pukaluk – Niestety, urzędy skarbowe rzadko dają się przekonać do traktowania napiwków jako formy darowizny – dodaje.
Stanowisko „skarbówki” jest w tej sprawie twarde. Rzecznik Izby Skarbowej w Warszawie, Mirosław Kucharczyk twierdzi, że otrzymane od klientów podlegają 18-procentowemu opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych. No tak, przecież ktoś musi się zrzucać na pensje „dzielnych poszukiwaczy” nowych podatków.

http://podatki.onet.pl/,0,5444094,drukuj
Awatar użytkownika
Lech
Administrator
Posty: 5828
Rejestracja: 23 lis 2010, 22:09
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: Lech » 14 mar 2013, 15:39

W Szwecji kelnerzy płacą wyższy podatek od swoich oficjalnych dochodów właśnie dlatego, że każdy wie, że oprócz tego zarabiają jeszcze nieoficjalnie z napiwków.

Ja, gdybym miał kelnerce dać 10zł napiwku, z czego bym wiedział, że 5zł pójdzie do Rostowskiego, to bym wolał napić się piwa w domu. Na szczęście tak dobrze ze ściągalnością podatków jeszcze nie jest :)
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 14 mar 2013, 15:48

Alimenty na tatusia alkoholika i wyrodną matkę 2013-03-13 (07:47)

Alimenty należą się nie tylko dzieciom. Ubiegać mogą się o nie także rodzice. Niestety, przepisy mające chronić rodziców przed niewdzięcznymi dziećmi najczęściej są wykorzystywane do wyłudzania pieniędzy.

W mediach głośna była sprawa chłopaka, który płacił swojemu ojcu kilkaset złotych miesięcznie z niskiej pensji, jaką dostawał za pracę na stacji benzynowej. Pikanterii sprawie dodawał fakt, chłopak pół dzieciństwa spędził w domu dziecka, a ojciec dostał wyrok za znęcanie się nad nim. 20-latek przestał płacić alimenty dopiero po dwóch latach, jednak nie dlatego, że sąd poszedł po rozum do głowy. Po prostu ojciec zapił się na śmierć. Sprawę opisał tygodnik "Polityka".

W przypadku, gdy ojciec lub matka byli rodzicami tylko z nazwy, sąd teoretycznie powinien powołać się na art. 144(1) k.r.i o. mówiący o braku obowiązku płacenia alimentów, jeśli jest to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego.

- Wszystko zależy tu od podejścia sądu. Litera prawa jest taka, że jeśli rodzic wykaże życie w niedostatku, a dziecko ma środki nawet na częściowe pokrycie kosztów utrzymania, to sędzia może nakazać płacenie alimentów - podkreśla radca prawny Katarzyna Przyborowska, ekspertka od alimentów i autorka bloga temidajestkobieta.pl.

W Polsce rocznie na wokandę trafia około tysiąca spraw o alimenty dla rodziców. Jednak większość nie dotyczy skrzywdzonych matek i ojców.

- Nie przypominam sobie przypadków związanych stricte z ubogim rodzicem, który ma wyrodne dziecko. Dużo częściej są to sprawy, w których przykładowo rodzic po rozwodzie skłócił się z nieźle zarabiającym potomkiem. Wnioskiem o alimenty, a tym bardziej wygraną sprawą, może mu nieźle dopiec - wyjaśnia Andrzej Philips, adwokat i radca prawny z Poznania, specjalizujący się w prawie rodzinnym.

Jak dodaje Katarzyna Przyborowska, wiele spraw jest inspirowanych przez opiekę społeczną. Pracownicy MOPS-ów chcąc pozbyć się petenta, często alkoholika, doradzają mu, aby po pieniądze - często większe - zgłosił się do swojego syna czy córki. A że z dzieckiem nic go nie łączy? Tym lepiej, bo przecież nie będzie miał skrupułów.

- W przypadku rodziców żyjących nie z własnej winy w biedzie zgłoszenie się do sądu po pieniądze od dzieci jest dla nich pewną niezręcznością - dodaje Andrzej Philips.

Warto pamiętać, że o alimenty od dorosłego potomstwa można ubiegać się tylko wtedy, gdy samemu nie ma się środków do życia. W szczególności chodzi tu o zaspokojenie potrzeb takich jak: jedzenie, dach nad głową czy zakup leków.

- Sąd patrzy nie tylko na sytuację rodzica, ale także na finanse dziecka. Jeśli on sam ma rodzinę, trójkę dzieci na utrzymaniu i nie zarabia zbyt wiele, to alimenty nie będą wysokie. Czasem może to być na przykład 100 zł. W pierwszej kolejności sąd powinien bowiem patrzeć na finanse rodziny, którą się tworzy - mówi Katarzyna Przyborowska.

Jak dodaje, sąd powinien sprawdzić dochody wszystkich dzieci. I od każdego zasądzić alimenty w innej wysokości. Dobrze zarabiający samotny menedżer zapłaci swojemu rodzicowi więcej niż jego brat żyjący z minimalnej pensji razem z żoną i dzieckiem.


Trudno jednak stwierdzić jednoznacznie, ile takie alimenty wyniosą. Zazwyczaj nie są to kwoty zbyt wysokie - kilkaset złotych miesięcznie. Mogą one być znacznie wyższe.
- Nie ma praktycznie żadnych różnic w ustalaniu alimentów na dzieci i od dzieci. Po pierwsze, sąd bierze pod uwagę potrzeby rodzica, po drugie - dochody dziecka - stwierdza Andrzej Philips.

Jak dodaje, istotne przy rozpatrywaniu wniosków o alimenty jest też sprawdzenie, czy rodzic może utrzymać się samemu. Sąd powinien dowiedzieć się, dlaczego nie ma pracy. A że tego nie robi? To już zupełnie inna kwestia.

- Kiedyś było tak, że wszyscy pracowali, a potem dostawali emeryturę czy rentę. Dziś tak już nie jest. Stąd sprawy o alimenty od dzieci - dodaje Katarzyna Przyborowska.

Sam wniosek o alimenty i cała sprawa jest zwolniona z kosztów sądowych.
http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 14 mar 2013, 15:52

Lech pisze:W Szwecji kelnerzy płacą wyższy podatek od swoich oficjalnych dochodów właśnie dlatego, że każdy wie, że oprócz tego zarabiają jeszcze nieoficjalnie z napiwków.

Ja, gdybym miał kelnerce dać 10zł napiwku, z czego bym wiedział, że 5zł pójdzie do Rostowskiego, to bym wolał napić się piwa w domu. Na szczęście tak dobrze ze ściągalnością podatków jeszcze nie jest :)
Po prostu ludzie przestaną dawać napiwki -tak samo jak na złość Rostowskiemu przestrzegają przepisy ruchu drogowego:)
Szkoda tylko tych ludzi, często pracują za najniższą krajową.
Awatar użytkownika
Lech
Administrator
Posty: 5828
Rejestracja: 23 lis 2010, 22:09
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: Lech » 14 mar 2013, 16:02

Nie przestaną, jakoś sobie nie wyobrażam, aby Rostowski patrzył (choć pewnie by bardzo chciał), co kelnerka za majtki lub do stanika dostała :)
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 mar 2013, 09:31

UE: NSA: Umowa dożywocia oznacza, że starsza osoba musi zapłacić podatek
http://biznes.interia.pl/podatki/news/n ... ic,1901771
NSA: Umowa dożywocia oznacza, że starsza osoba musi zapłacić podatek
Ten, kto przed upływem pięciu lat od zakupu mieszkania, oddaje je najbliższym w zamian za opiekę w ramach umowy dożywocia, musi zapłacić podatek dochodowy od wartości rynkowej tego mieszkania - orzekł w czwartek NSA.

Takie umowy są zawierane najczęściej przez osoby starsze, często chore. W zamian za przeniesienie własności swojego domu lub mieszkania mają prawo do opieki i utrzymania. Zgodnie z art. 908 par. 1 kodeksu cywilnego tzw. umowa o dożywocie polega na tym, że w zamian za przeniesienie własności nieruchomości nabywca zobowiązuje się zapewnić zbywcy dożywotnie utrzymanie - przyjąć go jako domownika, dostarczać mu wyżywienie, ubrania, światło i opał, zapewnić odpowiednią pomoc i opiekę w chorobie oraz zorganizować mu pogrzeb.

Czwartkowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego dotyczył starszej pani, która po wykupieniu mieszkania od spółdzielni, przekazała je cztery lata później siostrzenicy i jej mężowi w formie umowy dożywocia. Nowi właściciele mieszkania zapłacili od tej umowy podatek od czynności cywilnoprawnych, według stawki 2 proc.

Kilka dni później urząd skarbowy powiadomił starszą panią, że ona sama powinna zapłacić podatek dochodowy od zbycia mieszkania na podstawie umowy dożywocia. Urząd wyjaśnił, że od wykupienia mieszkania do zawarcia umowy dożywocia nie minęło jeszcze pięć lat i w takiej sytuacji należy zapłacić podatek według obowiązującej wówczas stawki 10 proc. od uzyskanego przychodu, czyli od rynkowej wartości mieszkania (obecnie podatek wynosi 19 proc., ale nie od przychodu tylko od dochodu, czyli po odjęciu kosztów).

Kobieta spytała izbę skarbową, czy naprawdę musi płacić 10-procentowy podatek PIT od umowy dożywocia. Tłumaczyła, że poprzez umowę dożywocia chciała jedynie podziękować siostrzenicy za opiekę, a nie pozbyć się mieszkania w celu osiągnięcia przychodu. Dodała, że wprawdzie w umowie o dożywocie zobowiązała siostrzenicę do dostarczenia jej żywności, ubrań itp., ale nie zamierza z tego korzystać.

Izba skarbowa uznała inaczej. Stwierdziła, że umowa dożywocia jest formą odpłatnego zbycia nieruchomości i kobieta powinna zapłacić PIT, skoro od wykupienia mieszkania do podpisania umowy dożywocia nie minęło pięć lat.

Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Poznaniu, który uchylił interpretację izby. WSA stwierdził, że umowa dożywocia nie jest umową odpłatną i w takim razie nie ma mowy o przychodzie. Sąd wyjaśnił, że w przypadku umowy dożywocia nie można mówić o bezpośrednim przełożeniu na pieniądze.

Według WSA "wątpliwości prawne w osądzanej sprawie powinny być rozstrzygane z dozą wrażliwości, nie profiskalnie, ale na korzyść podatnika - tu osoby w podeszłym wieku, zmierzającej do zapewnienia sobie utrzymania i opieki na wypadek utraty zdolności do samodzielnego bytowania".

Sąd przypomniał, że nabywcy mieszkania, czyli siostrzenica i jej mąż, zapłacili już podatek od czynności cywilnoprawnych. Poza tym - dodał sąd - obciążenie mieszkania zapisem o dożywociu wpływa na obniżenie jego wartości.

Izba wniosła skargę kasacyjną od tego wyroku, a w czwartek Naczelny Sąd Administracyjny zgodził się z jej stanowiskiem.

NSA wyjaśnił, że umowę dożywocia można uznać za umowę odpłatną, skoro w zamian za zbycie mieszkania na rzecz siostrzenicy i jej męża starsza pani otrzyma od nich określone świadczenia, które da się wycenić. NSA podkreślił, że istnieje także możliwość, że kobieta zamiast takich świadczeń otrzymałaby rentę pieniężną. Sąd kasacyjny podsumował, że w rozpatrywanej sprawie doszło zatem do odpłatnego zbycia nieruchomości, od którego kobieta powinna zapłacić PIT.

Identycznie orzekł NSA w podobnej sprawie dotyczącej umowy dożywocia w lipcu ub.r. Niekorzystne dla podatników stanowisko potwierdził także wiceminister finansów Maciej Grabowski w odpowiedzi na interpelację poselską nr 10309 wystosowaną przez dwóch posłów PSL.

Czwartkowy wyrok NSA jest prawomocny.
http://pieniadze.gazeta.pl/Moje_Finanse ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 mar 2013, 12:36

Jak długo fiskus może ścigać za cudze długi podatkowe?
Fiskus może zażądać od osób trzecich uregulowania zaległości podatkowych niewypłacalnego podatnika. Osoby trzecie często bronią się przed tym, twierdząc, że decyzje o obarczeniu ich taką odpowiedzialnością otrzymali po 5 latach od powstania długu. Sądy, w tym NSA i SN, stoją jednak na stanowisku, że w tym czasie decyzja musi być wydana, niekoniecznie doręczona.
Ważna decyzja
Podatnik nie zawsze jest w stanie spłacić swoje długi podatkowe. Fiskus może wówczas zażądać ich uregulowania od osób związanych z podatnikiem relacjami rodzinnymi, biznesowymi, własnościowymi. Wymaga to wydania decyzji.
Kto może odpowiadać za długi podatnika?
rozwiedziony lub pozostający w separacji małżonek podatnika - za zaległości z tytułu zobowiązań powstałych w czasie trwania wspólności majątkowej
członkowie rodziny podatnika prowadzącego działalność gospodarczą współdziałający z nim w jej wykonywaniu, osiągający z tego tytułu korzyści - za zaległości wynikające z tej działalności i powstałe w okresie współdziałania
nabywca przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części - za zaległości związane z działalnością gospodarczą podatnika
jednoosobowa spółka kapitałowa powstała w wyniku przekształcenia przedsiębiorcy będącego osobą fizyczną - za zaległości przedsiębiorcy związane z działalnością gospodarczą powstałe do dnia przekształcenia
firmujący swoim imieniem i nazwiskiem, nazwą lub firmą działalność gospodarczą podatnika - za zaległości powstałe podczas jej prowadzenia
wspólnicy - za zaległości podatkowe spółki cywilnej, jawnej, partnerskiej oraz komplementariusz - za zaległości spółki komandytowej albo komandytowo-akcyjnej
członkowie zarządu - za zaległości podatkowe spółki z o.o., spółki z o.o. w organizacji, spółki akcyjnej, spółki akcyjnej w organizacji
członkowie organów zarządzających innych osób prawnych, np. spółdzielni
osoby prawne przejmujące lub osoby prawne powstałe w wyniku podziału (osoby nowo zawiązane) - za zaległości podatkowe osoby prawnej dzielonej
Przeprowadzenie postępowania podatkowego w sprawie odpowiedzialności za cudze długi podatkowe obwarowane jest jednak pewnymi warunkami. Nie może być ono wszczęte przed dniem doręczenia podatnikowi decyzji określającej wysokość zobowiązania podatkowego, dotyczącej kwoty odsetek za zwłokę lub odnoszącej się do zwrotu zaliczki naliczonego podatku od towarów i usług, a płatnikowi - decyzji o jego odpowiedzialności za podatek niepobrany lub pobrany a niewpłacony.
Osoby trzecie odpowiadają za zaległości podatkowe podatnika całym swoim majątkiem.
Od tej zasady są wyjątki. Wymienione rozstrzygnięcia nie muszą poprzedzać decyzji o odpowiedzialności za długi podatkowe spółki cywilnej lub osobowej spółki handlowej. Sprawy wymiarowe oraz kwestia przeniesienia odpowiedzialności mogą być zawarte w jednej decyzji. Nie jest ponadto wymagane uprzednie wydanie decyzji określającej wysokość zobowiązania podatkowego oraz dotyczącej odsetek od zaliczek na podatek dochodowy lub VAT, jeżeli należności te dochodzone są na podstawie złożonych przez podatnika deklaracji i zeznań. W takiej sytuacji jednak postępowanie w sprawie odpowiedzialności osoby trzeciej nie może rozpocząć się przed wszczęciem procedury egzekucyjnej.
Orzekanie o odpowiedzialności członków zarządu spółek kapitałowych uzależnione jest od spełnienia dodatkowego wymogu. Przed wszczęciem postępowania w tej sprawie trzeba mieć pewność, że spółka nie jest w stanie spłacić swoich długów podatkowych. Egzekucja z jej majątku musi okazać się w całości lub w części bezskuteczna.
Kluczowe słowo
Na przeprowadzenie całej procedury urząd skarbowy ma kilka lat. Decyzja o odpowiedzialności osoby trzeciej nie może być wydana, jeżeli od końca roku kalendarzowego, w którym powstała zaległość podatkowa, upłynęło 5 lat. Stanowi o tym art. 118 § 1 Ordynacji podatkowej.
Definicja słowa "wydana" ma w tym wypadku kluczowe znaczenie. Osoby trzecie często bronią się przed uszczupleniem własnych majątków, twierdząc, że decyzja o odpowiedzialności za cudze długi podatkowe została wydana za późno, ponieważ otrzymały ją po wspominanym 5-letnim okresie. Tłumaczą, że tylko decyzja doręczona rodzi skutki prawne. Przegrywają jednak w sądach.
Składów orzekających nie przekonują argumenty, że sprowadzenie pojęcia "wydanie decyzji" do sporządzenia rozstrzygnięcia nie zabezpiecza należycie interesów osoby trzeciej. Daje to bowiem możliwość antydatowania rozstrzygnięcia i odwlekania momentu doręczenia. Sądy, w tym NSA i SN, konsekwentnie twierdzą, że przez wydanie decyzji należy rozumieć jej sporządzenie, podpisanie i opatrzenie datą. W Ordynacji podatkowej funkcjonuje zarówno pojęcie "wydanie decyzji", jak i termin "doręczenie decyzji". Skoro więc używa się dwóch różnych określeń, mają one odmienne znaczenie. Nie wolno utożsamiać wydania decyzji z jej doręczeniem. Decyzja przenosząca odpowiedzialność na osobę trzecią musi być sporządzona i podpisana przed upływem 5-letniego okresu, ale jej doręczenie może nastąpić w późniejszym czasie.
Wiązanie wydania decyzji z doręczeniem mogłoby naruszać konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Takie ryzyko istnieje, gdy za cudze długi podatkowe odpowiedzialnych jest kilka osób, a doręczenie im rozstrzygnięcia w jednym terminie jest niemożliwe. W konsekwencji wobec niektórych z nich mogłoby dojść do przedawnienia prawa do orzekania o odpowiedzialności (por. wyrok NSA z dnia 4 listopada 2011 r., sygn. akt I FSK 1675/10).
Przepis określający termin wydania decyzji o odpowiedzialności osób trzecich ma ponadto charakter kompetencyjny. Musi być ściśle interpretowany. Przyjęcie, że wydanie decyzji oznacza również jej doręczenie, prowadziłoby natomiast do zawężenia kompetencji organów podatkowych. Powodowałoby skrócenie czasu, w którym możliwe jest przeniesienie na osoby trzecie odpowiedzialności za długi podatnika (por. wyrok NSA z dnia 24 stycznia 2013 r., sygn. akt II FSK 1123/11).
Dwa terminy
Wygaśnięcia z powodu upływu czasu prawa do wydania decyzji o odpowiedzialności osoby trzeciej nie należy utożsamiać z przedawnieniem wynikającego z niej zobowiązania. Zobowiązanie to przedawnia się po 3 latach, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym decyzja została doręczona adresatowi. Ten 3-letni termin może jednak wydłużyć się w wyniku zawieszenia lub przerwania jego biegu. Zawieszenie jest efektem udzielenia osobie trzeciej ulgi w spłacie jej zobowiązania - odroczenia płatności lub rozłożenia na raty. Upływ terminu przedawnienia przerywa natomiast ogłoszenie upadłości oraz zastosowanie środka egzekucyjnego, o którym osoba trzecia została powiadomiona. Termin biegu przedawnienia po jego przerwaniu wynosi 3 lata.
Podstawa prawna
Ustawa z dnia 29.08.1997 r. - Ordynacja podatkowa (Dz. U. z 2012 r. poz. 749 ze zm.)
Gazeta Podatkowa nr 20 (957) z dnia 11.03.2013, strona 14
Dział: Postępowanie przed fiskusem
Autor: Małgorzata Żujewska
http://podatki.onet.pl/,0,5441787,drukuj
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 mar 2013, 17:30

Połowa polskich rodzin boi się o swoją sytuację finansową
45 proc. polskich rodzin ma kłopot z płaceniem rachunków albo rat kredytu. I nie wierzy, że coś się poprawi. Tak pesymistycznych nastrojów nie odnotowano od 2008 r., odkąd firma ubezpieczeniowa Genworth bada stabilność finansową gospodarstw domowych.

W najnowszej edycji badania wzięło udział blisko 13 tys. rodzin z 20 krajów. Ankietowani pytani są o to, jak dzisiaj oceniają swoją stabilność finansową i czego spodziewają się w nadchodzącym roku. W efekcie powstaje tzw. indeks stabilności finansowej danego państwa, który może przyjmować wartość od 0 do 100, czyli od niestabilności finansowej po wysoki poziom finansowego bezpieczeństwa.

W 2012 r. indeks dla Polski wyniósł 13, dla porównania w 2008 r. - 31. - Mimo że polska gospodarka uniknęła recesji, gospodarstwa domowe źle oceniały swoją stabilność finansową i były pełne obaw co do najbliższych miesięcy - mówi Robert Gowin z Genworth.

Spośród krajów, w których prowadzono badania, gorsze nastroje panują jedynie we Włoszech, w Portugalii i Grecji (tam indeks wyniósł tylko 1). W Europie największym optymizmem tryskają Norwegowie (71), Szwedzi (67), Duńczycy (52) i Finowie (47).

Mniej stabilnych gospodarstw

Badania Genworth pokazują, że systematycznie topnieje grupa gospodarstw oceniających swoją sytuację jako stabilną i oczekujących poprawy. W ubiegłym roku taki komfort i optymizm deklarował tylko 1 proc. polskich rodzin, pięć lat temu pięć razy więcej. Gwałtownie rośnie natomiast liczba rodzin niestabilnych finansowo, a więc takich, które z bieżących dochodów nie mogą spłacać przynajmniej jednego zobowiązania (kredyt, czynsz, opłaty za media), bo ich wydatki przewyższają dochody. Takie rodziny zwykle nie mają też żadnych oszczędności ani zdolności kredytowej. O ile w 2008 r., czyli kiedy zaczynał się kryzys, takich gospodarstw było 27 proc., to w ubiegłym roku już 45 proc. Mniej jest też (spadek z 11 do 6 proc.) optymistów, a więc rodzin, które co prawda mają problemy finansowe, ale liczą na to, że z nich wyjdą.

Czego najbardziej się boimy? Dla ponad połowy polskich rodzin największym zagrożeniem dla stabilności budżetu są rosnące koszty utrzymania. Blisko 40 proc. gospodarstw boi się spadku dochodów, a co trzecie utraty pracy. Te obawy wskazywali badani we wszystkich krajach. - Wyniki pokazują, że Polacy żyją dniem dzisiejszym. Interesuje ich cena cukru w sklepie, a nie kryzys na świecie. Sprawy takie jak przyszła emerytura są na jeszcze odleglejszym planie - mówi Robert Gowin.

Zdaniem ekonomisty prof. Cezarego Wójcika ze Szkoły Głównej Handlowej indeks Genworth pokazuje, że w 2013 r. nie należy spodziewać się wyraźnej poprawy koniunktury gospodarczej. - Do tej pory wzrost gospodarczy w dużym stopniu napędzała konsumpcja prywatna, a ta wyraźnie wyhamowała, a w czwartym kwartale 2012 r. nawet była ujemna. Coraz więcej gospodarstw domowych obawia się utraty pracy, a to nie sprzyja konsumpcji. To oznacza, że podobnie jak w ubiegłym roku również w 2013 r. konsumpcja będzie płaska jak naleśnik - mówi Cezary Wójcik.
http://pieniadze.gazeta.pl/Moje_Finanse ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 16 mar 2013, 12:25

Banki stracą swój przywilej?
(...)Bankowy tytuł egzekucyjny to prawny następca bankowego tytułu wykonawczego, który został wprowadzony w Polsce dekretem z dnia 15 stycznia 1945 r. o Narodowym Banku Polskim.(...)W Sejmie właśnie ruszają prace nad zlikwidowaniem bankowego tytułu egzekucyjnego (...)
http://biznes.interia.pl/finanse-osobis ... 00539,4141
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 18 mar 2013, 09:53

Prawo jazdy za granicą? Szybciej i łatwiej
13 marca 2013
Justyna Sobolak / Onet
fot. Rafał Guz / PAP
Odkąd w życie weszły nowe zasady zdawania egzaminu na prawo jazdy, na forach internetowych nastąpił wysyp zapytań o to, gdzie łatwo i bezproblemowo zdać egzamin i uzyskać upragniony dokument. I wcale nie chodzi tu o polskie miasta.
I bez wprowadzania nowych zasad zdawania egzaminu na prawo jazdy, wśród kursantów krążyły opinie o tym, że polski system egzaminowania jest jednym z najgorszych w Europie. Zdecydowanie największymi jego przeciwnikami były osoby, którym za kilkukrotnym podejściem nie udało się uzyskać upragnionego dokumentu. Krążyły i zresztą nadal krążą opinie o tym, że wynik egzaminu zależy od humoru i nastroju egzaminatora, a niezaliczanie egzaminu służy nabijaniu pieniędzy. Kursanci ratowali się na wiele sposób. Jednym z nich okazało się wyjeżdżanie po prawko za naszą wschodnią granicę.

Po prawko do Lwowa

Kusiły ogłoszenia: "Masz dość stresu, jaki towarzyszy egzaminowi na prawo jazdy? Oblałeś już kilka razy i nie chcesz przeżywać tego jeszcze raz? Masz dość nieprzyjemnych egzaminatorów, czyhających tylko na twój błąd? Nie chcesz kolejny raz płacić za egzaminy, nie mając pewności, czy zdasz? Teraz możesz załatwić sobie pewny egzamin i to bez udziału w nim. Egzamin na Ukrainie".

Najmniej awaryjne 8-9-latki wg TUV ( zdjęcia: 11 )

Pojechać za wschodnią granicę trzeba było tylko dwa razy. Pierwszy raz w celu zameldowania się, drugi raz w dzień egzaminu, ale tylko po to, by stworzyć pozory, że się do niego podchodziło. W efekcie żadna osoba nie brała w nim udziału. Sprawę szybko wykryli celnicy. Osoby, które otrzymały prawo jazdy, powinny przebywać na Ukrainie 185 dni, a przebywały tylko dwa. Sprawą zajęła się prokuratura. W 2011 roku postawiono pierwsze zarzuty w tej sprawie. Wydawać by się mogło, że proceder został ukrócony, jednak w sieci nietrudno znaleźć podobne oferty, tylko w innych krajach.

Holenderski szwindel

Odpowiadam na jedno z "ukraińskich" ogłoszeń, pytając, czy oferta zdania prawa jazdy za wschodnią granicą jest nadal aktualna. Dowiaduję się, że owszem, ale cena znacznie poszła w górę: z 2 tys. zł do ponad 10 tys. zł, a Ukraina zamieniła się w… Holandię. Warunki całkiem podobne. Przyjeżdża się do osoby, która takie prawo jazdy załatwia i spędza się u niej około tygodnia. Jedyne, czego mi potrzeba do uzyskania prawa jazdy to dowód osobisty i paszport. Do żadnego egzaminu, jak informuje mnie oferent, nie będę podchodzić. Pieniądze muszę mieć w euro (2,4 tys. euro), z czego tysiąc euro to zaliczka dla osoby, która taki dokument mi załatwi. Do Holandii mam przylecieć na własny koszt.

Odpisuję, że za drogo i muszę się zastanowić. Reakcja natychmiastowa. "Spoko, proszę uważać na oszustów, bo prawko będzie, ale bez wpisu w rejestrze, takie można spotkać w internecie, a ja mogę mieć takie za 650 euro". Kolejna wiadomość jest taka, że za ponad 10 tys. zł będę miała prawo jazdy na wszystkie kategorie. Kuszące…, ale na kilometr czuć oszustwo. Ile osób nabrało się na holenderskie prawko? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy.

Za południową granicą

Tymczasem całkowicie legalnie można przystąpić do egzaminu w Czechach. Udokumentowany pobyt także w tym przypadku musi wynosić 185 dni, ale i to nie stoi kursantom na przeszkodzie. Jeden z internautów gotowy był nawet dorzucać się przez pół roku do czynszu Czechom, którzy zdecydowaliby się go zameldować w jednym z czeskich miast, co tylko potwierdza, jak bardzo zdesperowani są polscy kursanci.

Nie ma jednak konieczności dorzucania się do czynszu czy wynajmowania mieszkań. Wszelkie formalności, łącznie z meldunkiem, leżą po stronie firm, organizujących tego typu wyjazdy. Nie ma też, jak zapewniają takie firmy, strachu o problemy z prokuraturą. Organizatorzy wyjazdów po prawo jazdy zapewniają, że wszystko załatwiają legalnie. Inaczej, niż w przypadku Ukrainy, na czeski egzamin trzeba nie tylko się stawić, ale i do niego przystąpić. Zdawalność ponoć stuprocentowa. Koszt około 3 tys. zł.

Ukraińskie eldorado

Turystyka egzaminacyjna, jak można byłoby nazwać zagraniczne wyjazdy po prawo jazdy kwitnie, i to, co ciekawe, nadal głównym kierunkiem wśród Polaków pozostaje Ukraina. Z danych, jakie udało nam się uzyskać z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wynika, że w 2012 roku na polskie dokumenty wymieniono łącznie 2887 zagranicznych praw jazdy. Dla przykładu rok wcześniej było to 2741 dokumentów, a w 2010 roku tylko 1418. W ubiegłym roku wymieniono najwięcej brytyjskich praw jazdy – 598 sztuk. Na drugim miejscu uplasowała się Ukraina – 422 sztuk. W 2011 roku polskich praw jazdy na podstawie ukraińskich dokumentów wydano 418 sztuk, rok wcześniej tylko 197. Na podium znalazły się także Stany Zjednoczone. W 2012 roku wymieniono 292 amerykańskich praw jazdy.

Coraz więcej Polaków wykorzystuje wyjazd turystyczny do USA na zdobycie dokumentu. I trudno się im dziwić. Koszt prawa jazdy to ok. 30 dolarów. Jeśli kursantowi nie powiedzie się za pierwszym razem, drugie podejście kosztuje go jedyne 6 dolarów. Egzamin można zdawać swoim samochodem i uważa się, że jest tylko formalnością. Znaczący udział w ilości wymienianych dokumentów w 2012 roku miały także Niemcy i Włochy. Kolejno 236 i 130 sztuk.
http://moto.onet.pl/1678763,1,prawo-jaz ... ml?node=13
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 18 mar 2013, 13:51

Za śmieci zapłacisz dwa razy 2013-03-18 (10:35)

Jesteś przedsiębiorcą i masz firmę w mieszkaniu? Za śmieci zapłacisz dwukrotnie. Wszystko zgodnie z prawem - pisze "Rzeczpospolita".

Od 1 lipca za wywóz śmieci trzeba będzie płacić gminie. Gorzej, jeśli w mieszkaniu rodzina prowadzi działalność gospodarczą. Wówczas do opłaty za odpady domowe należy doliczyć koszt "firmowego" pojemnika na śmieci. Możliwość stosowania podwójnych opłat daje ustawa śmieciowa. W przypadku działalności gospodarczej prowadzonej w miejscu zamieszkania, gmina może bowiem naliczyć opłatę zarówno za śmieci domowe, jak i firmowe.

Co więcej, zgodnie z przepisami każdy przedsiębiorca powinien mieć podpisaną umowę z firmą wywożącą powstałe w wyniku jej działalności odpady. Wielu przedsiębiorców ma takie umowy i na ich podstawie wywozi odpady, które wyprodukowali w domach. Od 1 lipca taki przedsiębiorca będzie zmuszony do uiszczania na rzecz gminy opłaty za odpady komunalne, które wytwarza jako mieszkaniec. Jednak firmy jako przedsiębiorcy nie mogą wypowiedzieć umowy o odbiór odpadów z firmą zewnętrzną, gdyż obligują ich do tego inne przepisy. Za tę samą usługę zapłacą więc podwójnie, mimo iż w swoich mieszkaniach nie produkują innych odpadów niż te domowe.

Niektóre gminy jednak zdecydowały się na pewne rozwiązania. Podwarszawski Józefów będzie zabierał tylko te odpady, które zostały wytworzone w jego części mieszkalnej. Na odpady firmowe trzeba mieć firmę zewnętrzną. Urząd doradza mieszkańcom renegocjacje umów, które podpisali jako firmy.

Więcej zapłacą również przedsiębiorcy w tych gminach, które zdecydowały się przejmować wszystkie odpady komunalne - zarówno te z nieruchomości zamieszkałych, jak i niezamieszkałych. Mieszkanie czy dom jednorodzinny, w którym prowadzona jest działalność gospodarcza, to dla gminy tzw. nieruchomości mieszane. Właściciel takiego domu czy lokalu oblicza swoją opłatę za odpady, sumując tę zadeklarowaną dla części mieszkalnej z zadeklarowaną opłatą za pojemniki zgłoszone dla części firmowej. Tak jest m.in. w Warszawie, Krakowie czy Piasecznie.
http://finanse.wp.pl/kat,104762,title,Z ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 18 mar 2013, 17:03

P
Przelew bez numerka - to będzie rewolucja 2013-03-15 (14:59)

To może być koniec numerów kont bankowych. Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, Krajowa Izba Rozliczeniowa zamierza pozwolić na zastąpienie ciągu 26-cyfr zwykłym adresem mailowym czy numerem telefonu.

Przelew na telefon, maila czy nawet przez Facebooka - takie rozwiązania w Polsce działają na niewielką skalę już od dłuższego czasu. Mają jednak jeden minus. Za każdym razem żądają od odbiorcy podania numeru konta. Dopóki się go nie wklepie, dopóty system nie zaksięguje pieniędzy na koncie.

Rozwiązanie KIR miałoby działać zupełnie inaczej. W bankowości internetowej każdy mógłby do numeru konta dopisać swój adres mailowy, numer telefonu czy dowolny inny ciąg znaków. Odtąd to na ten alias można by wysyłać pieniądze, całkowicie bez potrzeby podawania komukolwiek 26-cyfr rachunku.

Według naszego informatora takie transakcje byłyby całkowicie bezpieczne. Dziś w numerze rachunku bankowego są dwie cyfry, które dają tzw. sumę kontrolną. Przy wpisaniu błędnego numeru, bank nie zrealizuje naszego przelewu. W przypadku aliasu takiego zabezpieczenia nie ma. Możliwe jednak, że KIR do autoryzacji wykorzysta dodatkowo np. imię i nazwisko odbiorcy. Jeśli te dane nie będą się zgadzały z aliasem, przelew nie przejdzie.

Informacje o planach wprowadzenia przelewów bez numeru Wirtualna Polska potwierdziła w dwóch niezależnych źródłach. KIR jednak ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza, że pracuje nad takim rozwiązaniem.

- Obecnie nie dysponuję wiedzą w poruszanym zakresie tematycznym - lakonicznie odpowiedziała nam na pytania dotyczące przelewów bez numeru konta Anna Olszewska, rzeczniczka KIR.

Oprócz rewolucyjnego pomysłu Izba ma jeszcze jeden plus nad pojedynczymi bankami, które oferują płatnościami typu "przelew przez Facebooka". KIR jest w zasadzie jedyną firmą rozliczającą przelewy w Polsce. Tylko w lutym przez jej systemy przeszło blisko 120 mln transakcji złotowych i 900 tys. w innych walutach. Jeśli firma zdecydowałby się na wdrożenie przelewów bez numeru, usługa mogłaby stać się nowym standardem w naszym kraju.

- KIR jest tradycyjnym operatorem na rynku płatności, o silnym umocowaniu w strukturze rynku, a jego produkt jest bezpieczny i darzony zaufaniem przez klientów. Z drugiej strony do jego słabych stron należy mała konkurencyjność wobec rosnących oczekiwań klientów. Już wcześniej wykorzystywali to alternatywni operatorzy płatności, wprowadzając rozwiązania celujące w słabe punkty tradycyjnych przelewów, na przykład szybkość Blue Media czy płatności mobilne Sky Cash - uważa Bartłomiej Owczarek, ekspert od nowych technologii w firmie konsultingowej Goldenberry.

To właśnie pod wpływem konkurencji KIR zaczął szukać nowych rozwiązań. Od zeszłego roku działa już Express Elixir realizujący przelewy błyskawiczne. Izba rozwija też projekt invoobill, który daje wgląd do rachunków za prąd, telefon czy gaz z poziomu bankowości internetowej.


Usługa przelewu bez numeru konta to konkurencja dla coraz popularniejszy rozwiązań umożliwiających przekazywania pieniędzy bez korzystania z rachunku w banku. Obecnie pieniądze "peer to peer" mogą przesyłać sobie na telefon na przykład użytkownicy SkyCash. Gotówkę zawsze można później wyjąć w bankomacie. Podobne usługa dostępna jest także w Iko, alternatywnym systemie płatności PKO BP.

Sebastian Ogórek

http://banki.wp.pl/kat,6599,title,Przel ... omosc.html


to dopiero będzie cyrk:)
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 18 mar 2013, 17:07

GUS podał dane o wynagrodzeniach. Pensje mocno w górę 2013-03-18 (14:00)

Główny Urząd Statystyczny podał dane o zarobkach Polaków. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło lutym 3709,99 zł. Oznacza to, że wynagrodzenia wzrosły o 4 proc. licząc rok do roku i 0,8 proc. w ujęciu miesięcznym.

Analitycy spodziewali się wzrostu o 2,7 proc. rdr i spadku o 0,4 proc. mdm. W styczniu przeciętne wynagrodzenia wynosiły 3580,30 zł., a wzrost wyniósł 0,4 proc.

Inflacja bazowa wyniosła 1,1 proc. - poinformował NBP. W czwartek GUS podał dane o inflacji CPI - wyniosła ona 1,3 proc., oznacza to, że realny wzrost płac kształtuje się na poziomie 2,7 proc.

Wynagrodzenie r/r

(fot. WP.PL)



Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5 mln 497,4 tys. osób. Spadło o 0,8 proc. w stosunku rok do roku, zaś w ujęciu miesięcznym o 0,2 proc.

Analitycy prognozowali, że zatrudnienie w lutym roku spadło rdr o 0,8 proc. rdr oraz spadło o 0,2 proc. mdm.


- Wyraźne przyspieszenie płac w stosunku do poprzedniego miesiąca to nie efekt narastania presji płacowej, lecz efekt ustąpienia efektu wysokiej bazy statystycznej sprzed roku, związanej z przesuwaniem podwyżek i premii przed wejściem w życie podwyżki składki rentowej. Wzrostowi płacy nominalnej towarzyszyło również przyspieszenie realnej dynamiki, która w lutym wyniosła 2,6 proc. rdr i była najwyższa od stycznia 2012. Dane z rynku pracy wyraźnie poprawiły się w stosunku do stycznia, jednak trudno oczekiwać utrzymania tych trendów w kolejnych miesiącach. Niepewność co do tempa wzrostu w europejskiej i polskiej gospodarce będzie ograniczała zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw, czemu będzie też towarzyszyła niska presja płacowa - poinformował w komunikacie Grzegorz Milewski, z Biura Analiz Makroekonomicznych Bank Millennium.

http://finanse.wp.pl/kat,58434,title,GU ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 20 mar 2013, 16:44

Obrazek
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 24 mar 2013, 11:54

Liczniki inwigilacji w naszych domach 2013-03-22 (11:19)


(fot. Thinkstockphotos)


Inteligentne liczniki energii to nowoczesne rozwiązanie, które przede wszystkim pozwoli zapomnieć o płaceniu za prąd na podstawie prognoz zużycia. Niestety jest to również narzędzie, które można wykorzystać do poznania wielu szczegółów naszego życia. Projekt wprowadzenia takich liczników jest właśnie procedowany w Sejmie w mało przejrzystym trybie.

Plusy i minusy inteligentnych liczników

Liczniki zdalnego odczytu, lub bardziej obrazowo "inteligentne liczniki", mogą w dużej mierze uprościć nasze życie, a przede wszystkim zapewnić nam oszczędności. Już na wstępie trzeba mocno podkreślić, że nie jest to rozwiązanie złe z natury. Takie liczniki energii mogą przesyłać i odbierać dane z centrali. W praktyce oznacza to, że operatorzy mogliby dostawać dane o rzeczywistym zużyciu energii w naszym domu. Dzięki temu zapłacimy tylko za rzeczywiście zużyty prąd - koniec z ryczałtem i prognozowaniem zużycia energii. Z takim licznikiem dostawca energii będzie również automatycznie informowany o awarii w dostawie prądu do naszego domu oraz o szczytach wykorzystania energii. Pozwoli to lepiej zarządzać siecią przesyłową i w efekcie obniżyć koszty oraz zaproponować indywidualne, dopasowane do konkretnego klienta rozwiązanie.

Z inteligentnymi licznikami wiąże się jednak bardzo poważny problem. Urządzenia te mogą wysyłać dane z niemal dowolną częstotliwością - choćby kilka razy na godzinę. Naukowcy już jakiś czas temu wykazali, że zebrane w ten sposób dane o zużyciu energii pozwalają ustalić godziny, w których przebywamy w domu, liczbę domowników, rodzaj posiadanych urządzeń, a czasami nawet tytuł oglądanego codziennie serialu. To rodzi bardzo poważne zastrzeżenia dotyczące ingerencji w naszą prywatność. Jeśli mielibyśmy instalować nowe liczniki, to tylko przy bardzo dokładnych obostrzeniach dotyczących zbieranych danych i tego komu oraz do jakich celów te dane będą udostępniane.

Czytaj też: Energa zainstaluje inteligentne liczniki

W tym miejscu dochodzimy do procedowanych właśnie w naszym Sejmie zmian prawa. Jeszcze w zeszłym roku Ministerstwo Gospodarki przedstawiło projekt nowego Prawa energetycznego, który obejmował wdrożenie inteligentnych liczników. Do tego pomysłu zastrzeżenia miał m.in. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, który powiedział, że "to pozwala na zbudowanie profilu użytkownika w zakresie ilości zużywanej energii i tym samym uzyskanie szczegółowych informacji o jego działaniach i zachowaniach". Ostatecznie projekt utknął w Ministerstwie i przez długi czas nic o nowych licznikach nie słyszeliśmy.

To pozwala na zbudowanie profilu użytkownika w zakresie ilości zużywanej energii i tym samym uzyskanie szczegółowych informacji o jego działaniach i zachowaniach Nowelizacja między wierszami

Problem powrócił wraz z projektem nowelizacji Prawa energetycznego złożonym przez grupę posłów koalicji. Co ciekawe, początkowo w projekcie tym nie wspomina się o instalacji inteligentnych liczników. Zapisy w tym temacie wprowadziła dopiero procedująca nad nowelizacją podkomisja. Co więcej, jak zaznacza zajmująca się problemem społeczeństwa nadzorowanego Fundacja Panoptykon, prace tej podkomisji były bardzo mało transparentne - nie są z nich sporządzane stenogramy, więc odnieść się można było właściwie dopiero do sprawozdania z obrad. Fundacja zaadresowała specjalne wystąpienie (PDF) do Komisji Gospodarki, która ma teraz przyjąć sprawozdanie podkomisji.

Skomplikowana procedura i brak zabezpieczeń

Posłowie zasiadający w podkomisji, która wprowadziła zapisy o inteligentnych licznikach, określili sposób przepływu i przechowywania informacji z liczników. Dane te będą zbierane przez operatorów systemów dystrybucyjnych i operatorów systemów przesyłowych, a następnie przekazywane do centralnej bazy, którą z kolei ma zarządzać Operator Informacji Pomiarowych. Dalej, informacje zebrane w tej centralnej bazie będą udostępniane - odpłatnie - sprzedawcy energii, aby ten mógł nam wystawić rachunek. Cały system, jak zauważa Fundacja Panoptykon, jest dość skomplikowany, ale nie to jest najgorsze w proponowanym rozwiązaniu. Posłowie nie określili w żaden sposób jak chronione mają być nasze dane oraz, na co zwracaliśmy uwagę powyżej, z jaką częstotliwością mają być one zbierane.

Liczniki muszą być zmienione

Nowelizacja ustawy nie została jeszcze przyjęta i są spore szanse na wprowadzenie odpowiednich zmian. Nie ma jednak raczej co liczyć, na kompletną rezygnację ze stosowania inteligentnych liczników energii. Po pierwsze ich wprowadzenie prędzej czy później wymuszą na nas przepisy unijne, w obecnych założeniach do 2020 roku takie liczniki mają znaleźć się u 80 proc. odbiorców energii. Nie ma jednak co protestować przeciwko ich wprowadzeniu - to wygodne i nowoczesne rozwiązanie. Musimy natomiast patrzeć na ręce politykom i pilnować, aby ta technologia była wykorzystywana w granicach rozsądku i z odpowiednią dbałością o przekazywane dane, nasze dane.

Czytaj też: Energa zainstaluje inteligentne liczniki

GB, tech.wp.pl

Źródła: Fundacja Panoptykon, PAP, Ministerstwo Gospodarki, sejm.gov.pl, Dziennik Internaturów, WP.PL



GB/SW/GB
http://tech.wp.pl/kat,130038,title,Licz ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 25 mar 2013, 09:54

"Wprost" zestawia fakty: śmierć 2,5-letniej Dominiki i kontrakt dla Owsiaka
Po tragedii 2,5-letniej Dominiki, do której nie przyjechała karetka, Jurek Owsiak ostro skrytykował publiczną służbę zdrowia. Efekt: Firma Owsiaka Złoty Melon ma organizować szkolenia dla 2,8 tys. dyspozytorów pogotowia. Dlatego, że "przyparty do muru" minister Arłukowicz zaczął rozmawiać z szefem WOŚP - pisze "Wprost". I prześwietla jego działalność zarobkową.

Kiedy 2,5-letnia Dominika zmarła, bo nie przyjechało do niej pogotowie, Jurek Owsiak z goryczą mówił w mediach, że myśli o zaprzestaniu wspomagania zbiórką WOŚP polskiej służby zdrowia, skoro mimo jego sprzętu dzieci nie mają szans na ratunek. "Minister zdrowia, przyparty do muru, zaczął z nim negocjacje" - twierdzi "Wprost". Tygodnik pisze, że efektem rozmów grup roboczych ze strony Owsiaka i Min. Zdrowia ma być zakrojone na wielką skalę - 2,8 tys. ludzi - szkolenie dla dyspozytorów służby zdrowia.

Na czym zarabia Jurek Owsiak?

A organizować je miałaby firma Owsiaka - Złoty Melon, czyli ta część działalności szefa WOŚP, którą zarabia on na życie. "Wprost" prześwietlił działania i finanse Złotego Melona. Wynika z nich, że firma, którą z WOŚP łączy osoba szefa - Jurka Owsiaka, i która zarządzana jest przez jego żonę, przez lata ponosiła straty. Dochody zaczęła przynosić dopiero, gdy kilka lat temu zajęła się organizowaniem szkoleń m.in. z pierwszej pomocy (ludzie Owsiaka mają w tym zakresie wieloletnie doświadczenie z przygotowań i organizacji Przystanku Woodstock - red.). Ze szkoleń w zeszłym roku zebrała ok. 250 tys. zł.

Szef WOŚP kontra "Wprost". "Demagogia i insynuacje"

Złoty Melon jest też producentem wykonawczym "Woodstocku" i z tego tytułu otrzymuje m.in. część wpłat od jego sponsorów oraz środki pochodzące od WOŚP - jednak nie z kwesty, ale z wpłat sponsorów, darowizn i odsetek z lokat bankowych. Trwałego majątku firma Owsiaka nie ma. Za to jej szef "jeździ po Warszawie najnowszym Land Roverem Discovery" - odnotowuje "Wprost". I podkreśla, że gdy fotograf przyjechał pod siedzibę WOŚP i Złotego Melona zrobić zdjęcie tego auta, Owsiak wyszedł z budynku i zaczął... fotografować fotografa. Po czym w e-mailu zapowiedział redakcji "Wprost", że korespondencję z tygodnikiem przekaże policji jako dowód "demagogii i insynuacji, którą od samego początku odczuwał" w skierowanych doń pytaniach.

WOŚP: jesteśmy dumni z działalności Złotego Melona

Na artykuł "Wprost" Owsiak odpowiedział natychmiast. W oświadczeniu na swojej stronie internetowej fundacja WOŚP wyjaśnia zasady działalności firmy Złoty Melon, wylicza aspekty jej działalności i tłumaczy, dlaczego do komercyjnej części jej działalności powołano odrębną spółkę. I podkreśla sukces: wyszkolenie ponad 8 tys. osób w zakresie pierwszej pomocy. Wyjaśnia też zasady funkcjonowania w firmie żony Owsiaka, Lidii, Odnosi się też do wzmianki o luksusowym aucie, którym jeździ Owsiak. Oświadczenie podkreśla, że samochód jest oklejony logami sponsorów, a fundacja, tak jak od lat kupuje dobry, a nie tani sprzęt medyczny, na takim też sprzęcie woli działać.

Więcej w tygodniku "Wprost".
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... SlotII3img

Przez kilka lat szef fundacji Kidprotect.pl Jakub Śpiewak (39 l.) żył jak król za pieniądze przeznaczone dla ofiar pedofilów i gwałcicieli. I żyłby pewnie jeszcze długo, gdyby nie ujawniona afera z wydawaniem przez niego pieniędzy. Śpiewak tłumaczy się, że wyłączyła mu się przyzwoitość. Zamiast bzdurnych wyjaśnień powinien jak najszybciej zwrócić co do grosza pieniądze!

http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/jakub- ... 07451.html



jakoś tak mi się skojarzyło......................
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 25 mar 2013, 13:23

Nowa firma pożyczkowa szokuje: pożyczy na miesiąc 1000 zł... bez żadnych odsetek!
http://samcik.blox.pl/2012/11/Nowa-firm ... esiac.html

Trzęsienie ziemi w pożyczkach internetowych? Wchodzi potężny gracz
http://pieniadze.gazeta.pl/Moje_Finanse ... #BoxBizTxt
M.Hajduk
Posty: 29
Rejestracja: 12 wrz 2011, 20:50
Lokalizacja: Wrocław
Kontaktowanie:

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: M.Hajduk » 03 kwie 2013, 01:16

Serdecznie zapraszam do śledzenia mojego autorskiego bloga traktujacego o umowach najmu nieruchomości komercyjnych oraz o najmie w ogólności: www.najemkomercyjny.pl
Awatar użytkownika
Lech
Administrator
Posty: 5828
Rejestracja: 23 lis 2010, 22:09
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: Lech » 03 kwie 2013, 01:48

M.Hajduk pisze:Serdecznie zapraszam do śledzenia mojego autorskiego bloga traktujacego o umowach najmu nieruchomości komercyjnych oraz o najmie w ogólności: http://www.najemkomercyjny.pl
O! Gratuluję nowego "nabytku" :)
Pomoc prawna w sprawach wekslowych
kancelaria (małpa) kpwig.pl
M.Hajduk
Posty: 29
Rejestracja: 12 wrz 2011, 20:50
Lokalizacja: Wrocław
Kontaktowanie:

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: M.Hajduk » 03 kwie 2013, 09:45

Dziękuje bardzo. Mam tylko nadzieję, że nie zabraknie zapału i wolnego czasu do jego utrzymania :)

P.S. Widzę, że nie tylko ja nocami pracuje ;)
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 08 kwie 2013, 08:54

http://pamietnikwindykatora.pl/
windykacja i nie tylko
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 10 kwie 2013, 15:17

http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Co- ... omosc.html
Co można legalnie pobrać z internetu? 2013-04-09 (11:38)





Serwisy wymiany plików powstają jak grzyby po deszczu, a internauci garściami czerpią z bogatych zasobów filmowych i muzycznych. Jednak nie wszystkie udostępnione pliki, nawet te płatne, możemy pobrać bez obaw o wejście w konflikt z prawem. Co możemy ze spokojnym sumieniem ściągnąć, a co wrzucić do sieci?

Temat piractwa internetowego raz po raz powraca jak bumerang. Dowiadujemy się o coraz to nowych karach, ustawach, czy obławach policyjnych na osoby handlujące nielegalną muzyką i oprogramowaniem. Jednak piractwo to nie tylko handel na szeroką skalę: mogą to być także filmy pobrane z sieci peer-to-peer czy gry i programy komputerowe, które ściągnęliśmy z internetu.

Z zawiłościami Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, która reguluje te kwestie, „przeciętny Kowalski” może mieć pewien problem. Pojawiają się tam bowiem takie pojęcia jak: związek osobisty, stosunek towarzyski czy też dozwolony użytek osobisty. Jak zatem odnaleźć się w gąszczu przepisów i świadomie nie zostać piratem?

Dozwolony użytek, związek osobisty czyli...

Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego Pojęcie dozwolonego użytku osobistego oznacza korzystanie np. z pobranego filmu czy muzyki tylko dla swoich własnych, prywatnych celów. - Możemy więc obejrzeć film czy posłuchać muzyki pobranej z internetu, jednak tylko w przypadku, kiedy utwór ten został rozpowszechniony publicznie, czyli np. film miał już swoją oficjalną premierę. Jeśli jednak pobieramy piosenkę, która wyciekła do sieci przed premierą, jest to działanie nielegalne - tłumaczy Jędrzej Szcześniak, współtwórca internetowego dysku Replik.pl.

W granicach dozwolonego użytku mieści się także udostępnienie pobranych plików naszym krewnym (związek osobisty) czy bliskim znajomym (stosunek towarzyski). Możemy bez obaw o naruszanie prawa skopiować pobrane wcześniej pliki audio czy wideo, jednak muszą być to pojedyncze egzemplarze. Trudno bowiem nazwać użytkiem osobistym kilkanaście kopii jednego filmu...

Warte uwagi są sieci p2p (peer-to-peer), które jednocześnie z pobieraniem pliku, udostępniają nasze zasoby innym użytkownikom. Pobieranie plików z tych sieci nie podlega pod dozwolony użytek osobisty. Jednoczesne pobieranie i udostępnianie danych można więc nazwać piractwem internetowym.

Udostępnianie plików - można?

O ile sporo mówi się o pobieraniu plików, ich udostępnianie może przysporzyć jeszcze więcej problemów. Nie możemy więc wgrać np. filmu czy muzyki do sieci, skąd mogą go pobrać inne, nieznane nam osoby. - Jeśli pliki te są kopią zapasową posiadanych przez nas danych, lub damy do nich dostęp tylko kilku najbliższym osobom, nie mamy się czego obawiać – mówi Jędrzej Szcześniak. - Jeśli jednak umieścimy plik w miejscu publicznie dostępnym, jest to niezgodne z prawem - dodaje.

Internet jest miejscem, gdzie swoich sił mogą spróbować artyści z różnych dziedzin. Niezależni muzycy czy filmowcy, korzystając z dobrodziejstw serwisów wymiany plików czy mediów, takich jak YouTube, zyskują swoją szansę na sukces. Własne utwory (zarówno muzykę, jak i filmy czy poezję) możemy publikować w sieci bez ograniczeń. Jako autorzy, mamy pełnię praw do rozporządzania własnym materiałem.

Pobieranie w świetle prawa

Według raportu ConQuest Consulting pierwsze miejsce wśród nielegalnie pobieranych plików zajmuje muzyka: to aż 40 proc. pobrań. Co trzeci pobierany plik to film, zaś 23 proc. stanowi oprogramowanie. Okazuje się jednak, że pojęcie legalnego pobierania nie jest proste do zdefiniowania.

- Przepisy prawa autorskiego nie rozstrzygają wprost, czy możliwe jest pobieranie z internetu filmów i muzyki, gdy materiały te zostały umieszczone w sieci bez zgody uprawnionych. Lakoniczność przepisów starają się zrekompensować komentatorzy, których znaczna część stoi na stanowisku, że nie stanowi naruszenia praw autorskich pobieranie takich plików w celu korzystania z nich dla własnego użytku osobistego - tłumaczy Agnieszka Malczewska, adwokat z Kancelarii Prawnej Bukowski i Wspólnicy.

Gry komputerowe i programy są specyficzną grupą plików: są całkowicie chronione prawem autorskim, nie podlegają też prawu dozwolonego użytku osobistego i pobranie ich bez uiszczenia opłaty licencjonowanemu sprzedawcy może skutkować odpowiedzialnością karną. - Nie możemy więc pożyczyć czy skopiować, nawet najbliższej osobie, płyty z systemem operacyjnym czy grą komputerową, chyba, że pozwala na to licencja danego programu - wyjaśnia Jędrzej Szcześniak z Replik.pl.

Warto też zaznaczyć, że nie zawsze zapłacenie za pobranie pliku lub dostęp do niego oznacza, że działamy w świetle prawa. Badania IAB i OPI Co oglądasz w internecie wykazały, że niemal 2,5 miliona polskich internautów zapłaciło za dostęp myśląc, że korzysta z legalnych zasobów. Przed kliknięciem przycisku „płacę” należy sprawdzić, czy dany serwis posiada odpowiednie licencje na wykorzystywanie posiadanych utworów.

Konsekwencje

- Nielegalne pobieranie plików wraz z ich jednoczesnym publicznym udostępnianiem za pośrednictwem programów typu peer-to-peer może skutkować odpowiedzialnością karną, czyli grzywną, karą ograniczenia lub nawet pozbawienia wolności - mówi Agnieszka Malczewska z Kancelarii Bukowski i Wspólnicy. - Możemy także podlegać odpowiedzialności cywilnej, w tym zostać zobowiązani do zapłaty odszkodowania na rzecz podmiotu praw autorskich - dodaje.

Pobieranie nielegalnego oprogramowania może nieść za sobą nie tylko konsekwencje prawne. Jak podają wyniki badania IDC dla Microsoft, niemal 80 proc. pirackiego oprogramowania zawiera programy szpiegujące, tzw. spyware, które wykradają poufne dane, np. hasła do kont bankowych i dane logowania. Dodatkowymi „niespodziankami” są także trojany i adware, które zawiera 38 proc. nielegalnych programów.
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 kwie 2013, 09:24

RRSO groźniejsze od Wongi 2013-04-11 (09:58)

Do Polski weszła właśnie Wonga, światowy gigant w dziedzinie pożyczek przez internet. Firmy pożyczkowe konkurencji się jednak nie boją. Dla części z nich bardziej przerażające jest wprowadzenie limitu rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania.

Przez pięć lat działalności na rynku brytyjskim Wonga udzieliła ponad 7 mln pożyczek. Teraz, po wejściu do Kanady i RPA, zamierza zawalczyć o polski rynek.
- Stoimy w jednym szeregu z PayPalem, Google'em czy Amazonem - mówi założyciel Wongi Errol Damelin.

Za jego biznesem stoją te same fundusze inwestycyjne, które zainwestowały m.in. w Facebooka. Wonga ma być takim samym sukcesem, osiągniętym podobnymi metodami.

- W procesie kredytowym badamy dane ze wszystkich dostępnych publicznie źródeł. Także z mediów społecznościowych - zdradza Errol Damelin.

Podstawowa różnica pomiędzy Wongą a innymi firmami to właśnie sposób sprawdzania, czy komuś pożyczyć pieniądze czy nie. Dotąd decydował o tym człowiek. Internetowy pożyczkodawca robi to tylko za pomocą algorytmu stworzonego z ponad 8 tysięcy zmiennych. Brane pod uwagę jest nawet to, z jakiej strony trafiliśmy na witrynę Wongi.

- W przyszłości będziemy prosić o dostęp do profilu na Facebooku. Zaciągnięte stamtąd dane wykorzystamy w procesie badania zdolności kredytowej - ujawnia Marcin Borowiecki, szef polskiego oddziału Wongi.

Już dziś jako pierwsza i jedyna firma pożyczkowa korzysta z Biura Informacji Kredytowej. Dotąd robiły to tylko banki i SKOK-i. Firmy pożyczkowe, zwłaszcza te oferujące tzw. chwilówki, wręcz chwaliły się, że BIK-u nie sprawdzają. Wonga nie chce jednak walczyć z nimi o klienta. One pożyczają bowiem głównie osobom o niskich dochodach, emerytom czy rencistom. Brytyjczycy mają inny pomysł biznesowy.


- Naszym klientem jest osoba o średnim dochodzie, która wychowała się na internecie. To tam szuka okazji do tanich wakacji, ale akurat teraz czeka na pensję. Tu spotyka nas i nasze pożyczki - wyjaśnia Marcin Borowiecki.

Na początek Wonga pożyczyć może 500 zł na maksimum 30 dni. Jednak nie każdemu. Według Borowieckiego badania zdolności kredytowej nie przechodzi aż trzech na czterech aplikujących. To dzięki temu - według założeń firmy - pieniędzy nie odda mniej niż 10 proc. pożyczkobiorców. Takiego odsetka złych kredytów pozazdrościć mogą nawet banki.

To, co nie różni Wongę od innych firm spoza branży bankowej, to oprocentowanie. Roczna rzeczywista stopa procentowa sięga kilkuset procent. To nawet kilkadziesiąt razy więcej niż w bankach. Mimo to założyciel Wongi twierdzi, że znajdzie w Polsce klientów, bo jego usługa to... ulepszona karta kredytowa.

Czy z pożyczek Wongi będą korzystać internauci - trudno wyrokować. Na pewno jednak wejście Brytyjczyków akurat na nasz rynek nie jest przypadkiem. Liczba pożyczek udzielanych poza oficjalnym systemem bankowym rośnie u nas w astronomicznym tempie. Szacuje się, że firmy pożyczkowe mają już grubo ponad milion klientów, a w zeszłym roku pożyczyły ponad 1,1 mld zł.

- Szacujemy, iż w Polsce jest kilka milionów potencjalnych klientów firm pożyczkowych i zapewne konkurencyjne podmioty podobnie to oceniają - mówi Marcin Tokarek, prezes SMS Kredyt.

Bo firmy pożyczkowe coraz częściej zaczynają rywalizować z bankami nie obniżeniem zdolności kredytowej, ale jakością świadczonych usług. Kluczową sprawą stał się czas, w jakim można dostać pieniądze.

- Szybkość rozpatrywania wniosków jest w naszej branży kluczem do sukcesu. Polakom wizyta w instytucjach finansowych kojarzy się przede wszystkim z formalnościami czy podpisami pod stosem dokumentów, a tego za wszelką cenę chcą uniknąć. Dlatego też szybkość finalizacji połączona z wysoką jakością obsługi gwarantują zadowolenie klienta - dodaje Jarosław Chęciński, szef Profi Credit Poland.

Dynamicznie rosnący sektor pozabankowy może jednak szybko się skończyć. Komitet Stabilności Finansowej (KSF), który tworzą minister finansów, szef KNF i prezes NBP, opublikował raport, w którym postuluje walkę z lichwą. Jedną z proponowanych zmian przy udzielaniu pożyczki ma być limit rzeczywistej rocznej stopy procentowej - wlicza się w nią nie tylko opłaty, ale też wszystkie dodatkowe koszty. Dziś nie można wprawdzie pożyczać pieniędzy na procent wyższy niż czterokrotność stopy lombardowej NBP, ale banki i firmy pożyczkowe ten przepis obchodzą.

Oprocentowanie rzeczywiście dają niższe, tyle że oprócz tego dorzucają prowizję i różnego rodzaju opłaty. W sumie pieniądze z firmy pożyczkowej mają rzeczywiste oprocentowanie sięgające nawet kilku tysięcy procent w skali roku. Taki proceder KSF chce ukrócić. Proponuje limit w wysokości 10-krotności stopy lombardowej RRSO. Na dziś byłoby to około 47,5 proc.

- Wprowadzenie limitu RRSO może spowodować, iż z rynku znikną pożyczki udzielane na krótkie okresy. Naszym zdaniem nie będzie się opłacało pożyczać pieniędzy na krócej niż 6 miesięcy. Być może część mniejszych firm nie wytrzyma zwiększonego zapotrzebowania na kapitał. Część klientów nie dostanie kredytu w ogóle. Może to spowodować rozwój podmiotów działających nielegalnie i nadal oferujących pożyczki chwilówki - uważa Marcin Tokarek.

W podobnym tonie wypowiadają się też przedstawiciele Wongi. Dodają, że w przypadku ich biznesu RRSO to żaden miernik.
- To tak jakbyśmy poszli do kawiarni i zamówili kawę za 10 zł. A przecież za te same 10 zł możemy kupić całe opakowanie kawy w sklepie. Ze względu na czas, okoliczności wybieramy jednak kawę w kawiarni, choć gdyby sprawdzić, ile kosztuje te kilka gram ziaren użytych do ich zaparzenia, to okaże się, że jej kilogram kosztuje 1500 zł - uważa Marcin Borowiecki.

Sebastian Ogórek
http://banki.wp.pl/kat,6598,title,RRSO- ... &_ticrsn=3
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 kwie 2013, 19:54

Pożyczył 300 zł na chwil(ówk)ę. Napytał sobie biedy
Syn poprosił ojca o wsparcie. Ojciec pieniędzy nie miał, ale miał w pamięci reklamę kredytów chwilówek. Poszedł, pożyczył tam 300 zł, ale nie doczytał, że podpisał umowę z oprocentowaniem na przeszło 8 tys. w skali roku!

- Syn potrzebował pieniędzy na telefon. Widziałem nieraz maluchy, które jeżdżą po mieście i reklamują szybkie pożyczki - od ręki dla każdego. Do nich poszedłem - opowiada nam pan Marian, który mieszka w jednym z bloków na os. Piastowskim w Zielonej Górze.

Pan Marian pożyczył 300 zł. Usłyszał, że wraz z odsetkami spłaci 383 zł.

Gdyby po upływie miesiąca zielonogórzanin uregulował umówioną kwotę, miałby problem z głowy. Ale tyle nie miał. Spłacił więc odsetki oraz 50 zł. Myślał, że do oddania pozostało 250 zł. Było inaczej. Dług wynosił 348 zł. Wszystko za sprawą astronomicznego oprocentowania umowy. Pan Marian nie doczytał, że zgodził się na gigantycznie oprocentowanie.

Na pierwszej z umów stopa oprocentowania wynosiła 8,528 tys. w skali roku. Gdy pożyczkobiorca nie dotrzymał warunków umowy, dostał do podpisania drugą ofertę ze wspomnianą kwota 348 zł do zapłaty oraz odsetkami 5,492 tys. w stosunku rocznym.

- Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest lichwiarstwo i sprawa nadaje się prokuratury. Poszedłem do znajomego adwokata - wścieka się zielonogórzanin. Czy jednak nie jest sam sobie winien? Dlaczego nie przeczytał umowy, którą podpisał? - Nie spodziewałem się, że coś takiego może mnie spotkać. Kobieta z biura chyba mogła mnie ostrzec - rozważa pan Marian. Jest na rencie, płaci alimenty. Miesięcznie na życie zostaje mu 400 zł. - Nie nadążę za procentami, nie spłacę tej pożyczki - martwi się.

Nie pożyczaj od parabanków! Wielka akcja przed świętami [EKG]



Zwróciliśmy się w imieniu pożyczkobiorcy do zielonogórskiej prokuratury. Czy klient firmy od chwilówek może się wyplątać z odsetek?

Według prawa cywilnego w zakresie zobowiązań obowiązuje fundamentalna zasada swobody umów. Wolność limitują jednak dalsze przepisy Kodeksu cywilnego.

Podstawowym przepisem, który pozwala stronie na dostosowanie umowy do wysokości dającej się akceptować, jest art. 388 par. 1 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym: "Jeżeli jedna ze stron, wyzyskując [ ] niedoświadczenie drugiej strony, w zamian za swoje świadczenie przyjmuje albo zastrzega dla siebie lub dla osoby trzeciej świadczenie, którego wartość w chwili zawarcia umowy przewyższa w rażącym stopniu wartość jej własnego świadczenia, druga strona może żądać zmniejszenia swego świadczenia lub zwiększenia należnego jej świadczenia, a w wypadku gdy jedno i drugie byłoby nadmiernie utrudnione, może ona żądać unieważnienia umowy".

- Z przypadkiem takiego właśnie niedoświadczenia mamy zapewne do czynienia w tej sytuacji. Nie sposób sobie wyobrazić, że jakakolwiek osoba działająca z pełnym rozeznaniem zawarła umowę pożyczki, w której zgadza się na oprocentowanie 8528,09 w skali roku - tłumaczy Marek Lepak z prokuratury.

Co powinien zrobić pan Marian? - W pierwszej kolejności zwrócić się do firmy udzielającej pożyczki z pismem zawierającym żądanie odpowiedniego zmniejszenia świadczenia należnego jej z tytułu udzielenia pożyczki. Gdyby to okazało się nieskuteczne, wówczas może wystąpić do sądu o unieważnienie tej umowy. Gdyby miał z tym kłopot, może zwrócić się do rzecznika konsumentów, który może wytaczać powództwa na rzecz obywateli w sprawach o ochronę konsumentów - wyjaśnia Lepak.

Prokuratorzy zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny szczegół. Wysokość stopy lombardowej ustalonej przez NBP to obecnie 6 proc w skali roku. Według prawa odsetki nie mogę przekraczać czterokrotności tej stopy. Niestety, swoboda umów pozwala na ustalenie innej wysokości tych odsetek. Jej ofiarą stał się bohater opowieści. Jego historię publikujemy ku przestrodze. Bo w przedświątecznym okresie znajdzie się wielu, którym zabraknie 300 zł. Ale uważajcie! Powtórzymy banał: przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy przeczytajcie ją dokładnie. Nie działajcie pod presją czasu. Nie liczcie też na to, że ktoś wyjaśni wam krok po kroku, co kryje się pod podpisaniem umowy.

- Odnosząc się do kwestii lichwiarstwa, to pojęcie to funkcjonuje obecnie jedynie w świadomości społecznej, nie jest regulowane ani w prawie cywilnym, ani tym bardziej w prawie karnym. Zawarcie takiej umowy nie stanowi przestępstwa, jeżeli żadna ze stron nie zmuszała drugiej do jej zawarcia - dodają prokuratorzy.

http://zielonagora.gazeta.pl/zielonagor ... biedy.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 15 kwie 2013, 20:37

Nieuczciwy bank? W placówkach udzielają... pożyczek w parabanku
Klient przychodzi do oddziału banku po kredyt, a wychodzi z... pożyczką udzieloną przez firmę parabankową. Czy to uczciwe?

Różnicę między bankiem a firmą pożyczkową powinno być widać gołym okiem. Kiedy idę po kredyt do banku, mam prawo liczyć, że pożyczy mi pieniądze taniej, acz dokładnie prześwietli moją wiarygodność kredytową. Firma pożyczkowa może rozdawać pieniądze każdemu, kto się zgłosi, i wliczyć w koszty to, że np. 30 proc. ludzi nie odda ani grosza. Jeśli więc mam elementarną zdolność kredytową i potrzebuję większej kwoty niż kilka stówek, to idę do banku. A jeśli chcę mieć pieniądze szybko i drogo, ale za to bez zbędnych pytań, to idę do firmy pożyczkowej.

Ten podział wydaje się oczywisty i zrozumiały, ale... niestety nie zawsze tak jest. Jeden z czytelników gazetowego blogu Subiektywnie o Finansach poskarżył się na praktyki, które stosują pracownicy banku Santander Consumer. - Chciałem wziąć pożyczkę w banku. Udałem się więc do oddziału Santander Banku. Wchodzę do siedziby, rozmawiam z pracownikiem banku i dostaję pożyczkę. Na umowie jest podpis pracownika banku (pieczątka imienna, czytelna, z nazwą Santander Consumer Bank) - opowiada pan Marcin.

Z pozoru wszystko jest jak najbardziej w porządku. Ale kiedy nasz czytelnik zaczął przeglądać umowę, znalazł w niej niepokojący zapis. Brzmi on następująco: "Niniejsza umowa jest umową pożyczki w rozumieniu art. 720 Kodeksu cywilnego, udzielaną przez SCF, który nie posiada statusu banku". Czymże jest to tajemnicze SCF? To Santander Consumer Finanse, najzwyklejszy w świecie pośrednik finansowy. Pan Marcin - chyba nie bez racji - poczuł się oszukany. Przyszedł do oddziału banku, przed wejściem szyld banku, w banku pracownicy banku, a tu nagle okazuje się, że został "ubrany" w... pożyczkę pozabankową.

Miało być bunga-bunga, a wyszło...: małe Wonga, czyli blady debiut brytyjskiej firmy pożyczkowej

Czytaj też: Plotki o bankach wychodzących z Polski. Co z kredytami hipotecznymi, których udzieliły?

Komisja Nadzoru Finansowego nakłada na nadzorowane przez siebie banki obostrzenia, które powodują, że czasem bank chciałby pożyczyć pieniądze, a nie może, bo łamałby tę czy inną rekomendację KNF. Co więc robi bank, kiedy ma klienta niekwalifikującego się do udzielenia pożyczki w myśl rekomendacji KNF? Podstawia "własną" firmę pożyczkową. I to ona udziela pożyczki. Być może dla większości klientów jest zupełnie obojętne to, kto dostarczy kasę - bank czy podszywająca się pod niego firma.

Przypadek Santandera nie jest odosobniony. Własne firmy pożyczkowe mają m.in. Credit Agricole (Lukas Finanse) oraz Idea Bank. - Chyba właśnie po to, by obsługiwać klientów, których nie przepuści scoring bankowy - komentuje czytelnik.

Co na to przedstawiciele banku? - W opisanym przypadku Santander Consumer Bank działał jako agent spółki Santander Consumer Finanse prowadzący sprzedaż pożyczek gotówkowych znajdujących się w jej ofercie - potwierdza Paweł Florkiewicz, rzecznik Santandera. - Przedstawienie oferty Santander Consumer Finanse jest możliwe wyłącznie w sytuacji, w której klient wyraził pisemną zgodę w celu oceny zdolności kredytowej i na przetwarzanie danych osobowych przez Grupę Santander. Jeśli klient nie wyrazi takiej zgody, oferta Santander Consumer Finanse nie może być przygotowana - uspokaja rzecznik Santandera.

- Pracownik oddziału Santander Consumer Banku obsługujący klienta ma obowiązek poinformować klienta, że proponowana oferta pochodzi z odrębnej firmy Santander Consumer Finanse należącej do tej samej grupy finansowej co bank - Grupy Santander. W przypadku zastrzeżeń dotyczących jakości obsługi w oddziale Santander Consumer Banku, klient ma zawsze możliwość złożenia reklamacji - dodaje Florkiewicz.

Czytaj też: Znów dramatyczny spadek cen złota. Co się dzieje?

Czytaj też: Jak mieć ratę dwa razy niższą od średniej rynkowej? Prześwietlamy czarodziejów
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,137 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 16 kwie 2013, 23:53

Zepsuty sprzęt i co dalej? Poznaj swoje prawa i nie daj się naciągnąć! 2013-04-12 (11:51)

Reklamacja, zwrot zakupionego sprzętu na podstawie ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej, a może rękojmia - z jakich praw przysługujących konsumentom można korzystać, gdy zakupiony towar ulegnie awarii, odbiega od tego co było nam oferowane przy jego zakupie lub po prostu nie był trafnym wyborem - radzą specjaliści.

Choć pojęcia gwarancji, niezgodności towaru z umową, czy rękojmi znane są wszystkim konsumentom, problem często pojawia się w momencie, kiedy zakupiona rzecz zepsuje się lub nie spełnia naszych oczekiwań. Wtedy to wychodzi na jaw, że wielu konsumentów nie jest świadomych tego, jakie ma prawa oraz nie wie jak z nich korzystać. Co robić w sytuacji, kiedy zakupiony niedawno sprzęt ulega awarii? Z jakich praw korzystać i od czego zacząć, aby jak najszybciej rozwiązać palący problem?

Zwroty w internecie

W przypadku zakupów dokonywanych w sieci sytuacja wygląda przejrzyście. – Klient ma 10 dni na zastanowienie się, czy dany przedmiot na pewno go satysfakcjonuje. Jeżeli w tym czasie uzna, że nie dokonał właściwego wyboru ma prawo do zwrotu towaru bez potrzeby podawania przyczyn – informuje Tomasz Żelazny z OleOle.pl, sklepu internetowego z RTV/AGD i elektroniką użytkową. – Są wyłączenia tj. np. płyty audio-wizualne, usługi w zakresie gier i zakładów wzajemnych lub dostarczania prasy bądź świadczeń o właściwościach określonych przez konsumenta lub ściśle związanych z jego osobą – informuje Marta Pasińska z Biura Miejskiego Rzecznika Konsumentów. Zasady te dotyczą wszystkich zakupów dokonywanych poza sklepem, np. telefonicznie, faksowo, internetowo, czy poprzez sprzedaż wysyłkową.


(fot. analog_chainsaw / flickr.com / CC)


Po rozwiązaniu umowy obie strony mają 14 dni na dokonanie formalności, czyli odesłanie sprzętu oraz przelew gotówki. – Dobrze o swojej decyzji poinformować sprzedawcę pisemnie – najlepiej w formie listu poleconego, ewentualnie mailowo. To zdecydowanie przyspieszy wyjaśnienie sprawy – dodaje Żelazny. Wzory pisma o odstąpieniu od umowy można bez problemu znaleźć w interniecie. Sprzedawca zobowiązany jest zwrócić wszelkie dodatkowe koszty poniesione przez klienta łącznie z kosztami wysyłki. Konsument jednak odsyła przedmiot na swój koszt.

Warto pamiętać, iż sprzedawca ma obowiązek poinformowania kupującego o możliwości odstąpienia od umowy zawartej na odległość w ciągu 10 dni. Jeśli tego skutecznie nie dokona (np. poprzez dołączenie pisemnego oświadczenia o prawach konsumenta), okres w którym możemy odstąpić od umowy wydłuża się do trzech miesięcy. Sprzedający dość często zapominają o tym obowiązku.

W sklepie tradycyjnym o zwrot trudniej

Przed zakupem towaru w sklepie tradycyjnym warto zastanowić się, czy aby na pewno jesteśmy zdecydowani na jego nabycie. Warto, gdyż bezpodstawny zwrot może być nieprzyjęty i jego przyjęcie zależy jedynie od dobrej woli sprzedawcy. Nie należy się zatem dziwić, gdy sprzedawca odmówi przyjęcia nawet, kiedy rzecz jest nieodpakowana, posiada wszystkie metki, sklepowe naklejki i oznaczenia. Są jednak wyjątki od reguły. Coraz częściej obserwujemy nastawioną na klienta polityka prowadzona przez większe sklepy oraz „sieciówki”, w których to możliwy jest bezproblemowy zwrot towarów. W takiej sytuacji, jedynym warunkiem oddania przedmiotu jest posiadanie dowodu jego zakupu. Taka praktyka przykładowo pojawia się w sklepach sieciowych z odzieżą, jak TK Maxx, H&M, CCC, Reserved, ale także w sklepach z materiałami budowlanymi przykładowo Castorama.

Klient ma zawsze rację. Reklamacja to prezent!




Zwrot kosztów dopiero na samym końcu

W dużej liczbie przypadków najpierw korzystamy z uprawnień gwarancyjnych. Te zazwyczaj są szersze niż ustawowe, a jeśli ich nie ma, bo dla przykładu gwarancja była roczna, wtedy powinniśmy skorzystać z ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie Kodeksu cywilnego (Dz.U. 2002 nr 141 poz. 1176) oraz o zmianie kodeksu cywilnego. To akt prawny regulujący stosunki sprzedawca – konsument, który pomaga, w sytuacji kiedy zauważymy nieprawidłowości w działaniu towaru, który zakupiliśmy. Jeśli gwarancja byłaby z jakiś przyczyn jest mniej korzystna od ustawy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kupujący mógł swobodnie decydować o tym, czy będzie składał reklamację na podstawie gwarancji (jeżeli została skutecznie udzielona), czy też będzie reklamował towar z tytułu niezgodności towaru konsumpcyjnego z umową. Sprzedawca odpowiada za zgodność towaru z umową w okresie dwóch lat od zakupu.


(fot. Jupiterimages)


– Zgodnie z ustawą konsument ma prawo żądać doprowadzenia towaru do stanu zgodnego z umową przez nieodpłatną naprawę albo wymianę na nowy, chyba że naprawa albo wymiana są niemożliwe lub wymagają nadmiernych kosztów. Na tym etapie nie możemy domagać się zwrotu pieniędzy – komentuje Jakub Michalski, prawnik z kancelarii Fortuna, Szczepaniak i Wspólnicy. – Sprzedawca natomiast może zaproponować nam zwrot pieniędzy, jeśli naprawa lub wymiana towaru na nowy, byłaby dla niego jeszcze bardziej kosztowna – dodaje. Co ważne, wybór między naprawą a wymianą należy do kupującego. Chyba, że naprawa lub wymiana są z pewnych przyczyn niemożliwe lub wiążą się z nadmiernymi, nieadekwatnymi kosztami.

Door-to-door – reklamacja bez wychodzenia z domu

Zanim konsument zajrzy do ustawy, koniecznym jest sprawdzenie, czy w dokumentach załączonych do sprzętu - w szczególności do gwarancji, znajdzie informację, czy towar jest objęty gwarancją typu door-to-door. – Jest sposób realizacji naprawy urządzenia, który polega na przesłaniu pocztą kurierską uszkodzonego sprzętu do serwisu - na koszt serwisu. Naprawione urządzenie wraca następnie przesyłką kurierską do właściciela - także na koszt serwisu. Wówczas ewentualna usterka w okresie trwania gwarancji jest załatwiana w sposób najbardziej dogodny dla konsumenta, gdyż nie trzeba martwić się o transport towaru do miejsca, w którym został zakupiony – komentuje Michalski.

Konsument musi jedynie spakować towar do wysyłki kurierskiej, umówić się z kurierem i nadać uszkodzony sprzęt - po naprawie kurier przywiezie towar z powrotem. Jeśli towar jest objęty taką gwarancją, dobrze jest zostawiać pudełka, co umożliwia jego właściwe zabezpieczenie. Jeśli w dokumentach nie ma mowy o realizacji reklamacji w trybie gwarancji door-to-door, wszelkie wskazówki co do kolejności kroków podejmowanych przez konsumenta wskazuje ustawa.

Niezgodność towaru z umową i rękojmia

Kupujący może zgłosić niezgodność towaru konsumpcyjnego z umową w okresie dwóch lat od wydania zakupionej rzeczy, przy czym na zgłoszenie tego faktu sprzedawcy ma dwa miesiące od dnia stwierdzenia niezgodności. – Zgodność z umową polega na tym, że kupiliśmy towar wolny od wad, a jeśli wada ujawnia się w czasie eksploatacji, oznacza to, że towar jest niezgodny z umową – komentuje prawnik. Może zdarzyć się, że gwarancja będzie bardziej korzystna niż uprawnienia wynikające z ustawy. Przykładowo niektóre telewizory są objęte, dłuższą pięcioletnią gwarancją producenta. W takiej sytuacji lepiej skorzystać z gwarancji. Warto pamiętać, iż w sytuacji kiedy korzystamy z praw wynikających z „niezgodności towaru z umową” sprzedający ponosi wszelkie koszty reklamacji, a w szczególności koszty demontażu, transportu w obie strony i ponownego montażu. Takie koszty nie mogą być w żadnym stopniu przerzucone na konsumenta.

Gwarancja jakości to ogół dodatkowych uprawnień, które sprzedawca może udzielić nabywcy danego towaru. Udzielenie kupującemu gwarancji następuje bez odrębnej opłaty. Gwarancji zazwyczaj udziela producent – co jest ulgą dla sprzedawcy, ponieważ dzięki temu możliwe jest pominięcie go w łańcuchu reklamacyjnym. Gwarancja producenta obejmuje jednakowymi uprawnieniami zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców. Pojęcie rękojmi funkcjonuje nadal, jednak dotyczy transakcji zawieranych wyłącznie przed dwa podmioty gospodarcze, czyli inaczej: dwóch przedsiębiorców. Osoba fizyczna może w obecnym stanie prawnym skorzystać wyłącznie z zapisów o „niezgodności towaru z umową” lub zapisów udzielonej gwarancji.



Ważny dowód zakupu

Przy kolejnych krokach konsument powinien upewnić się, że posiada dowód zakupu w postaci paragonu lub faktury oraz gwarancję. Jeśli konsument posiada paragon może rozpocząć procedurę reklamacyjną. – W tym wypadku, należy wysłać pismo - listem poleconym za potwierdzeniem odbioru opatrzone tytułem „reklamacja” przy czym w treści koniecznym jest wskazanie szczegółów – co jest przedmiotem reklamacji, na czym polega usterka, kiedy towar był kupiony – komentuje Tomasz Żelazny z OleOle.pl. Ważne jest także, aby konsument wskazał oczekiwany sposób rozpatrzenia reklamacji z tytułu „niezgodności towaru z umową”. Powinniśmy wskazać, czy oczekujemy naprawy, wymiany, obniżenia ceny albo zwrotu gotówki. W przypadku wymiany towaru na nowy, okres ochrony biegnie od początku, niezależnie czy jest to gwarancja, czy też ochrona wynikająca z Ustawy.

Niezwykle istotnym jest – o czym mało kto pamięta, że dowód nadania listu poleconego oraz kartę zwrotną potwierdzenia odbioru korespondencji z opisanym wyżej pismem należy zachować i najlepiej przypiąć do kserokopii wysłanego przez nas pisma.

– Można również złożyć reklamację u sprzedawcy, tym niemniej konsument musi żądać potwierdzenia przez sprzedawcę dokonania takiej czynności, np. sprzedawca może na kserokopii pisma reklamacyjnego złożyć podpis i wskazać datę odbioru – dodaje prawnik - Jakub Michalski. Od skutecznego zawiadomienia sprzedawcy o reklamacji jest liczony 14 dniowy termin, w którym sprzedawca powinien ustosunkować się do żądań niezadowolonego Klienta.

Czego może żądać konsument?

Jeżeli sprzedawca, który otrzymał od kupującego nie ustosunkuje się do niego w terminie 14 dni, przyjmuje się, że uznał je za uzasadnione. W tym terminie zazwyczaj dochodzi do zawarcia porozumienia w zakresie warunków naprawy. Zdarza się jednak, że sprzedawca w terminie 14 dni odsyła konsumentowi pismo, że nie uznaje reklamacji. Wówczas konsument zmuszony skierować sprawę do sądu. Co ważne, sprzedawca nie odpowiada za niezgodność towaru z umową, gdy kupujący o tej niezgodności wiedział wcześniej.

Jeśli od doręczenia pisma reklamacyjnego minęło 14 dni, a sprzedawca milczy, lub przyjął towar do naprawy jednak nie potrafi sprostać naprawie, wówczas konsument może odstąpić od umowy sprzedaży i na tej podstawie żądać zwrotu zapłaconej wartości. Można również prosić o rabat.

Jeśli działania konsumenta nie wywołują reakcji sprzedawcy, sprawę można skierować na drogę sądową. W razie odstąpienia od umowy strony powinny zwrócić sobie wzajemne świadczenia – konsument zwraca towar sprzedawcy, w zamian otrzyma od niego wartość zapłaconej ceny.

Jeśli konsument stwierdzi, że dokonanie reklamacji go przerasta np. z uwagi na brak zrozumienia przepisów lub reklamacja nie została uznana przez sprzedawcę/gwaranta, warto zwrócić się o pomoc do Powiatowego Rzecznika Konsumentów lub Inspekcji Handlowej, gdzie można liczyć na pomoc specjalistów, którzy pomogą w wyjaśnieniu wszelkich nieporozumień. Porady jak i pomoc tych instytucji jest całkowicie bezpłatna.
http://tech.wp.pl/kat,130036,title,Zeps ... aid=1106c8
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 17 kwie 2013, 20:59

NSA: Obdarowany sam może wpłacić sobie darowiznę na konto
Obdarowany sam może wpłacić sobie darowiznę na konto; to wystarczy, by darowizna była zwolniona z podatku - orzekł Naczelny Sąd Administracyjny. Zdaniem sądu z przepisów wcale nie wynika, że darowiznę ma wpłacić darczyńca.

Sprawa rozpatrywana przez NSA dotyczyła kobiety, której matka podarowała w marcu 2010 r. w gotówce 50 tys. zł. Następnie obdarowana córka wpłaciła tę kwotę na swój rachunek bankowy.

Urząd skarbowy nakazał jej zapłacić podatek od spadków i darowizn, bo uznał, że w tym wypadku nie został spełniony warunek pozwalający na zwolnienie z podatku. Warunek jest taki, by darowizna pieniężna była udokumentowana dowodem przekazania na rachunek obdarowanego albo przekazem pocztowym. Tak wynika z art. 4a ustawy o podatku od spadków i darowizn.

Urząd stwierdził, że obdarowany nie może być sam dla siebie darczyńcą, a wszelkie ulgi i zwolnienia podatkowe trzeba interpretować ściśle. Podobnego zdania byli dyrektor izby skarbowej oraz Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim, do którego obdarowana złożyła skargę.

W skardze do sądu kobieta twierdziła, że art. 4a ustawy nie pozwala jednoznacznie odczytać, kto ma wpłacić darowiznę na rachunek - darczyńca czy obdarowany. Jest tylko warunek, by darowizna była udokumentowana dowodem przekazania na rachunek bankowy - zauważyła.

Gorzowski sąd nie zgodził się z nią i orzekł, że w tej sytuacji darowizna nie może być zwolniona z podatku. Sąd uznał, że w tej sprawie należy mówić o dwóch odrębnych czynnościach - najpierw doszło do darowizny, a potem pieniądze zostały wpłacone na rachunek. W momencie wpłaty nie pochodziły już zatem bezpośrednio od darczyńcy, tylko należały do obdarowanej - to ona była już ich właścicielem.

Naczelny Sąd Administracyjny uchylił ten wyrok (sygn. II FSK 1628/11). Orzekł, że ustawa o podatku od spadków i darowizn nie mówi nic o tym, by z dowodu wpłaty lub przekazu pocztowego miało wynikać, iż wpłacającym darowizny powinien być darczyńca.
http://wyborcza.biz/Prawo/1,128894,1375 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 17 kwie 2013, 21:01

MSZ: Polska w 2013 r. zamierza wydać w Afganistanie 531 mln zł


Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/raport-polacy-w ... ign=chrome
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 20 kwie 2013, 09:15

Sejm uchwalił ustawę deregulacyjną
http://finanse.wp.pl/kat,1036071,title, ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 20 kwie 2013, 19:22

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o prawie rodzinnym – rozmowa z prawnikiem Agnieszką Swaczyną
rozmowa z 18 kwietnia 2013

Nie wiecie jak sprawnie przeprowadzić rozwód? Macie wątpliwości dotyczące separacji, alimentów, czy opieki nad dziećmi? Na wszystkie wasze pytania z dziedziny prawa rodzinnego odpowiedziała Agnieszka Swaczyna - adwokat, członek Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie, mediator rodzinny, wolontariusz w Ośrodku Adopcyjnym Stowarzyszenia "Pro Familia", a także autorka blogów blog.kancelariaswaczyna.pl oraz blogrozwod.pl.
Agnieszka Swaczyna: Witam serdecznie i zapraszam do zadawania pytań.

Gosia84: Czy ojciec biologiczny może przestać płacić alimenty, kiedy dziecko przyjmie nazwisko nowego partnera matki?

Agnieszka Swaczyna: Zasadniczo, jeżeli alimenty są zasądzone wyrokiem sądowym, to technicznie rzecz ujmując, ojciec biologiczny ma płacić aż do uchylenia tego obowiązku.

Michał: Pani Agnieszko czy ojciec może odmówić płacenia alimentów, kiedy dziecko jest po ślubie, ale jeszcze sie uczy?

Agnieszka Swaczyna: Nie ma znaczenia, czy dziecko jest po ślubie, tylko czy może się samodzielnie utrzymać. Zawsze sąd ocenia konkretną sytuację. Natomiast małżonek dziecka ma także obowiązek alimentacyjny. Tak jak napisałam, zależy to od konkretnej sytuacji.

marek_12: Nie dostałem powiadomienia z sądu o podwyższeniu alimentów, mogę sie odwoływać?

Agnieszka Swaczyna: Sąd nigdy nie wysyła orzeczeń do strony. Trzeba niestety samemu pilnować. Jeżeli nie minął Panu termin, to może Pan się odwołać. Radzę sprawdzić w sądzie.

Iwanow: Rozstałem się z żoną, ale nie mamy rozwodu. Dziecko jest u niej, ale ustaliliśmy, że będę mógł bez ograniczeń je widywać. Teraz ona zabrania mi kontaktu z dzieckiem, nie pozwala dzwonić. Co mam robić w tej sytuacji?

Agnieszka Swaczyna: Powinien Pan wystąpić o uregulowanie kontaktów z dzieckiem. Czy to wywoła inne sprawy, nie wiem.

Babcia: Witam Serdecznie, chciałabym zapytać, jak długo sąd rozpatruje wniosek o zabezpieczenie pobytu małoletnich dzieci na czas trwania sprawy rozwodowej?

Agnieszka Swaczyna: Zasadniczo powinno się to dziać szybko. W praktyce niestety bywa różnie.

ewela: Rodzice zginęli w wypadku, a odziedziczyłam po nich długi. Na ich spłatę mnie nie stać. Mogę się gdzieś odwołać?

Agnieszka Swaczyna: W terminie 6 miesięcy od otwarcia spadku można odrzucić spadek lub przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Rozumiem, że to nie zostało zrobione. W tej sprawie sugeruję wizytę u prawnika. Być może uda się uchylić od skutków nie złożenia oświadczenia woli.

Bartosz1985: Witam, kiedy wyrok jest uprawomocniony? Od rozpoczęcia rozprawy, czy gdy wyrok zapadł? Moja sprawa zaczęła się 7 listopada, a wyrok zapadł 3 miesiące później.

Agnieszka Swaczyna: Najpierw wyrok musi zapaść, potem musi minąć odpowiedni czas. Najłatwiej ustalić to w sądzie. Sąd nadaje na wyroku klauzulę prawomocności . Tam zawsze jest sprecyzowana data.

pawello_1: Czy jest gdzieś określona maksymalna wysokość alimentów? Po opłaceniu alimentów, brakuje mi środków do życia. Na jakiej zasadzie sąd ustalił ile pieniędzy mam płacić?

Agnieszka Swaczyna: Nie mam maksymalnych stawek (podobnie rzecz się ma z minimalnymi alimentami). Sąd ustala alimenty biorąc pod uwagę tzw. usprawiedliwione potrzeby dziecka oraz z drugiej strony możliwości zarobkowe i majątkowe rodziców. Jednym słowem mówiąc, analizuje ile dana osoba zarabia (albo ile mogłaby zarobić, gdyby wykorzystywała swoje możliwości). Można wystąpić o obniżenie alimentów, ale musi zaistnieć zmiana między chwilą obecną a poprzednim wyrokiem.

Babcia: Chciałabym wiedzieć czy syn, który wystąpił o zabezpieczenie pobytu dzieci przy nim, ma jakieś szanse na pozytywną decyzję. Mamy dowody na to, że synowa bije dzieci i nie opiekuje się nimi dobrze. Czy sąd przed podjęciem decyzji wysyła kuratora w celu zbadania sytuacji ?

Agnieszka Swaczyna: Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. To wszystko zależy od dowodów, jakie zgromadzi sąd w postępowaniu. Może być wysłany kurator lub rodzice z dzieckiem mogą być wysłani do RODK.

iren_21: Czy żona może żądać alimentów na siebie, jeśli ma pracę?

Agnieszka Swaczyna: Rozumiem, że chodzi o sytuację rozwodową. Żądać zawsze może. Pytanie, czy je otrzyma, a to już zależy od wyniku postępowania rozwodowego. Jeżeli sąd orzekłby wyłączną winę Pana, to żona może domagać się alimentów (mimo uzyskiwania wynagrodzenia) z tego powodu, że jej stopa życiowa uległa obniżeniu w wyniku rozwodu. Gdyby natomiast sąd orzekł winę obu stron, to alimenty byłyby ewentualnie należne, jeżeli jej zarobki nie byłyby wystarczające do jej utrzymania (zwykłego). Wina wyłączna Pana żony zwolniłaby Pana z jakiegokolwiek obowiązku alimentacyjnego.

beniu_334: Żona złożyła wniosek o rozwód, a wcześniej poprosiła mnie o upoważnienie podbite przez notariusza, że może wyrobić paszport dziecku beze mnie. Zgodziłem się. Teraz okazało się, że zaczęła coś wspominać o wyjeździe za granicę na stałe. Czy mogę anulować to upoważnienie?

Agnieszka Swaczyna: Jak najbardziej można odwołać pełnomocnictwo. Radziłabym zawiadomić równocześnie urząd paszportowy, bo jeżeli żona wyrobi dziecku paszport, to cokolwiek Pan zrobi w tym zakresie, może być za późno.
Bartosz1985: Miałem taką sprawę, że w listopadzie rozpoczęła sie rozprawa. W marcu zapadł wyrok. Odpis mam wyroku i jest napisane „poczynając od listopada”, czyli ten okres 3 miesięcy muszę nadpłacić ?

Agnieszka Swaczyna: Sąd zasądza alimenty zwykle od daty wniesienia pozwu. Jeżeli w trakcie postępowania nie było postanowienia zabezpieczającego lub było niższe od ostatecznie zasądzonych alimentów, to niestety trzeba "nadpłacić".

banan1984: Po jakim czasie można sie starać o podwyższeni alimentów?

Agnieszka Swaczyna: Nie ma żadnego zdefiniowanego okresu. Tak teoretycznie na drugi dzień po wyroku, jeżeli tylko nastąpi zmiana (obiektywna), generująca wyższe wydatki, znacznie pogorszy się sytuacja finansowa rodzica opiekującego się dzieckiem lub też znacznie polepszy się sytuacja finansowa rodzica płacącego alimenty.

marika: Czy mogę pracować i jednocześnie pobierać alimenty na dzieci i siebie?

Agnieszka Swaczyna: Alimenty na dzieci należą się zawsze. Co do Pani, to podjęcie pracy może uchylić obowiązek alimentacyjny byłego męża (zakładam taką konfigurację) lub zmniejszyć ten obowiązek.

psuja: W jakich przypadkach sąd ogranicza całkowicie prawa rodzicielskie jednej ze stron? Czy sam fakt, że jedno z rodziców nadużywa np. narkotyków wystarcza, żeby te prawa całkowicie ograniczyć?

Agnieszka Swaczyna: "Całkowicie ograniczyć", czyli rozumiem - pozbawić praw rodzicielskich. Nie da się na takie pytanie stanowczo odpowiedzieć. Rodzic musi rażąco naruszać lub zaniedbywać władzę rodzicielską, żeby tę władzę ograniczyć. Zawsze jest to oceniane przez sąd w konkretnym przypadku. Dodam, że nawet pozbawiony władzy rodzicielskiej rodzic, ma prawo do kontaktów z dzieckiem. Chyba, że zostanie mu to prawo "zabrane" przez sąd.

elwira: Czy jeśli rozwodzę się z orzeczeniem o winie małżonka, to mogę liczyć na to, że nasze dziecko będzie pod moja opieką? Czy muszę zakładać oddzielną sprawę w sądzie?

Agnieszka Swaczyna: Zacznę od końca. Sąd orzekając o rozwodzie, musi orzec o władzy rodzicielskiej. Wina w rozkładzie pożycia małżeńskiego co do zasady, nie ma znaczenia dla władzy rodzicielskiej. Trzeba odróżnić relacje między małżonkami od relacji między rodzicem a dzieckiem. Najgorsza żona może być najlepszą matką i odwrotnie.

uk_1988: Zaszłam w ciążę i urodziłam dziecko za granicą. Po 2 latach rozstałam sie z partnerem i od tamtej pory mieszkam w Polsce. Czy wniosek o alimenty mam składać w Polsce czy w za granicą?

Agnieszka Swaczyna: Pierwsze pytanie - czy ojcostwo jest oficjalnie potwierdzone? Jeżeli nie, to trzeba zacząć od tego. Pozew o alimenty jak najbardziej można wnieść przed sądem polskim.

barton32: rozwiodłem się z żoną, a ona ogranicza mi kontakty z dzieckiem (mimo, ze mogę widywać córkę raz w tygodniu). Zawsze wymyśla w tym czasie jakieś wyjazdy, albo mówi, że córki nie ma w domu. Co mam z tym zrobić?

Agnieszka Swaczyna: Można wystąpić do sądu o zagrożenie karą pieniężna, za nie realizowanie kontaktów. Osobiście polecałabym jednak najpierw skorzystanie z pomocy mediatora rodzinnego. Niestety w sprawach rodzinnych górę zwykle biorą emocje. Sąd nie może interesować się emocjami stron. Mediator może i powinien. Ugoda zawarta przed mediatorem, po zatwierdzeniu jej przez sąd, ma rangę orzeczenia sądowego. To trochę w skrócie, ale obiecuję napisać więcej o mediacji na blogu.

Babcia: Pani Mecenas, a czy syn może ponieść jakieś konsekwencje tego, że dowiedziawszy się, że żona bije dzieci, zabrał je i chciał się z dziećmi przenieść do mnie tymczasowo? Niestety starsze dziecko synowa odebrała z przedszkola i przez tydzień syn nie wiedział co się z nim dzieje i gdzie przebywa .Młodsze dziecko nadal przebywa u mnie.

Agnieszka Swaczyna: Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Zabranie dzieci bez zgody i wiedzy drugiego rodzica, to naruszenie władzy rodzicielskiej. Jeżeli jednak było to usprawiedliwione okolicznościami, to sąd nie musi tego negatywnie oceniać. Nie wystarczy jednak zabrać dzieci. Trzeba prosić sąd o rozstrzygnięcie w kwestii władzy rodzicielskiej.

Matylda7: Co z alimentami na dziecko uczące się w zaocznej szkole?

Agnieszka Swaczyna: To zależy, czy jest w stanie samodzielnie się utrzymać, ewentualnie - jeżeli tak, to czy zarobki wystarczają na pokrycie potrzeb (usprawiedliwionych) dziecka. Jeżeli pracuje i może samo się utrzymać, to obowiązek alimentacyjny może być uchylony.

duszyczka Czy dziecko mające 17 lat, przy rozwodzie rodziców może samo zadecydować, z którym rodzicem chce pozostać?

Agnieszka Swaczyna: Prawnie nie, ale praktycznie głos takiego dziecka powinien być uwzględniony, o ile sąd uzna, że decyzja jest dobra z punktu widzenia dobra dziecka.

psuja: Czy w przypadku pozbawienia praw rodzicielskich ojca dziecka, wciąż potrzebna jest jego zgoda na wyrobienie paszportu i wyjazd dziecka z kraju?

Agnieszka Swaczyna: Nie, moim zdaniem nie trzeba.

david43: Dziecko mojej byłej żony nosi moje nazwisko. Rozwiedliśmy się i chcę zmienić tę sytuację (to nie jest nasze wspólne dziecko), czy da sie to uregulować?

Agnieszka Swaczyna: Niestety nie ma Pan żadnej możliwości ingerencji w nazwisko dziecka. Trzeba by było zaprzeczenia ojcostwa, a na to, jak się domyślam, za późno.

TOMASZ_75: Jak i kiedy jest obowiązek utrzymywania, czy wspomagania pełnoletnich dzieci?

Agnieszka Swaczyna: Na zasadach ogólnych, tzn. dotyczy to każdego członka rodziny , jeżeli jest w niedostatku, czyli własną pracą lub dochodami ze swojego majątku, nie może zaspokoić swoich usprawiedliwionych (potocznie mówiąc zwykłych) potrzeb.

rysela: Czy mogę zwrócić się do sądu o zasądzenie kosztów od ojca dziecka, wobec którego jest sprawa o ustalenie ojcostwa i zasądzenie alimentów związanych z wychowywaniem dziecka od czasu jego urodzenia?

Agnieszka Swaczyna: Jeżeli chodzi Pani o pieniądze, które Pani sama wydatkowała na dziecko, to może żądać Pani zasądzenia zwrotu części (lub nawet czasem całości) tej kwoty od ojca dziecka. Nie są to jednak alimenty. Alimenty służą na potrzeby bieżących, a nie przeszłych wydatków.

Akselo: Starszy syn pomimo znalezienia pracy nie chce się dokładać do opłat czynszowych za lokal w którym mieszkamy, co mogę z tym zrobić?

Agnieszka Swaczyna: Jeżeli toleruje Pai to, że nadal mieszka w mieszkaniu, to nie może Pani zbyt dużo zrobić. Na gorąco przychodzi mi jedynie na myśl żądanie alimentów, ale to tylko przy założeniu, że nie wystarcza Państwu pieniędzy na życie.
ucyna47r: Czy spadek napisany własnoręcznie, bez świadków jest ważny?

Agnieszka Swaczyna: Testament jest ważny bez świadków, czy też notariusza, jeżeli jest napisany w całości własnoręcznie, ma datę sporządzenia i własnoręczny podpis.

Mamusia: Jestem po rozwodzie i w kwestii ugody sądowej zostały określone konkretne terminy weekendów, w których dzieci są u ojca. Jednak w trakcie roku pojawiła się możliwość zapisania córki na zajęcia dodatkowe, które odbywają się tylko w sobotę rano. Czy mam możliwość nie wydać córki ojcu w godzinie określonej w ugodzie, argumentując to uczęszczaniem na dodatkowe zajęcia?

Agnieszka Swaczyna: Niestety naraża się Pani na odpowiedzialność. Sugeruję ustalić tę kwestię poza sądem z ojcem dziewczynki. Jeżeli tylko Państwo się porozumiewają, to nie trzeba ściśle trzymać się wyroku. W razie problemów w komunikacji zawsze polecam mediację.

curcia: Czy mieszkanie, które jeden z małżonków otrzymał przed ślubem wpłacając wkład, a po ślubie zostało przekształcone na własne, jest majątkiem wspólnym małżonków?

Agnieszka Swaczyna: Spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu nabyte w trakcie trwania małżeństwa, jest prawem wspólnym. Natomiast pieniądze wpłacone na wkład przed ślubem są nakładem z majątku osobistego na majątek wspólny, do rozliczenia przy podziale majątku.

Gosia: Boję się, że rodzice mojego męża nie będą w stanie spłacić kredytu, który chcą zaciągnąć. Co się dzieje w takim przypadku? Czy ich syn, czyli mój mąż, będzie musiał spłacać go za nich?

Agnieszka Swaczyna: Póki żyją o ile nie poręczył kredytu) to nie. Sytuacja zmienia się w razie śmierci i dziedziczenia. Dziedziczy się nie tylko aktywa, ale i długi.

ciekawska9: W jaki sposób można się ubiegać o rozwód kościelny? Gdzie z tym iść?

Agnieszka Swaczyna: Chcąc być dokładną powiem, że nie ma rozwodu kościelnego, tylko unieważnienie małżeństwa. Są kancelarie z potwierdzonymi uprawnieniami przez kurie. Ogłaszają się w internecie. Sądzę też, że takie informacje można uzyskać w kurii.

gingerka: Witam, chciałabym sie dowiedzieć czy to prawda, iż zasądzone alimenty wynoszą 30 proc. wynagrodzenia zobowiązanego do alimentacji? Od czego zależy czy podana kwota zostanie zasądzona na dziecko?

Agnieszka Swaczyna: Nieprawda. Nie ma takiego uregulowania. Sądy też nie zasądzają w Polsce alimentów w ten sposób. Sąd ustala alimenty kwotowo, oceniając potrzeby dziecka i możliwości zarobkowe i majątkowe rodziców.

ja456789: Czy jest w ogóle u nas w Polsce jakaś szansa na pozbawienie praw matki do dziecka?

Agnieszka Swaczyna: Na pewno, ale w ogóle nie jest łatwo pozbawić kogokolwiek praw rodzicielskich. Przesłanką jest rażące naruszenie lub zaniedbanie władzy rodzicielskiej.

jantar: Mój były mąż ma zasądzone alimenty na dziecko. Nie płaci ich jednak już od dłuższego czasu. Jakie kroki mogę podjąć? Dodam, że nie kontaktuje się w ogóle z synem.

Agnieszka Swaczyna: Przede wszystkim egzekucja komornicza. W tym celu trzeba przedłożyć odpis wyroku z klauzulą wykonalności komornikowi i wskazać majątek (np. zarobki byłego męża), z którego mają być ściągane pieniądze.

piotr745: Witam, czy sądowne badanie o ustalenie ojcostwa można zrobić bez zgody matki?

Agnieszka Swaczyna: Matka musi zgłosić się z dzieckiem na badania DNA. Jeżeli się nie zgłosi, to sąd może ocenić to negatywnie dla matki. Zależy to jednak od konkretnej sprawy.

normalna: Mam zasadzone alimenty, a były maż płaci, jak mu sie podoba. W związku z tym jest mi dłużny 20 tys., a ja nie mam jak odzyskać tych pieniędzy, bo on ma niskie zarobki. Mamy wspólny dom. Czy w związku z jego zadłużeniem, komornik może wejść na jego część nieruchomości?

Agnieszka Swaczyna: Najpierw trzeba zrobić podział majątku. Radzę udać się do prawnika, bo warto najpierw zrobić analizę, co się Pani najbardziej opłaca. Ktoś przecież może przy okazji egzekucji nabyć ten dom. Nie ma Pani interesu wejść we współwłasność z obcą osobą.

Dziękuję za wszystkie pytania i zapraszam do odwiedzania moich blogów: www.blogrozwod.pl oraz www.blog.kancelariaswaczyna.pl. Tam również istnieje możliwość dyskusji.

http://czat.onet.pl/1680539,1,0,wszystk ... kusji.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 21 kwie 2013, 08:40

A podatek od handlu w sieci zapłaciłeś? 2013-04-19 (14:00)

Allegro, Świstak, eBay - to najbardziej znane serwisy aukcyjne, z których korzystają Polacy. Jednak wielu internautów zapomina, że z transakcji muszą się rozliczyć. Nawet jeśli są kupującymi.

To, czy będziemy musieli zapłacić podatek od transakcji na którymś z portali aukcyjnych, zależy od kilku czynników. Ile sprzedajemy, za ile i jako kto.

Jeśli nie prowadzimy działalności gospodarczej, to PIT trzeba zapłacić od każdego sprzedanego przedmiotu, który mieliśmy krócej niż 6 miesięcy.

Przykład. Kupiliśmy drogi płaszcz na Allegro, ale okazało się, że na nas nie pasuje. Wystawiamy go na aukcję i sprzedajemy w ciągu miesiąca. Dochód uzyskany z transakcji należy wpisać do formularza PIT w rubryce "inne dochody". Przypominamy, że dochód w tej sytuacji to cena uzyskana ze sprzedaży towaru, ale po odjęciu kosztów zakupu i prowizji za wystawienie rzeczy na aukcji.


Trzeba pamiętać, że w razie ewentualnej kontroli to na nas ciąży obowiązek udowodnienia posiadania danego przedmiotu dłużej niż pół roku. Jeśli nie będziemy mogli tego dowieść, to musimy liczyć się z koniecznością zapłacenia podatku.

W przypadku kupna towaru na Allegro czy innej platformie handlowej musimy pamiętać o zapłacie podatku tylko w jednej sytuacji. Jeśli kupujemy od osoby, która nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej, towar o wartości wyższej niż 1 tys. zł. Wtedy musimy zapłacić podatek od czynności cywilnoprawnych.

Zakładać firmę czy nie?

Co jeśli handlujemy częściej i więcej? Jeśli sprzedajemy tylko nasz własny prywatny majątek, który posiadamy dłużej niż pół roku, nie powinniśmy się niczego obawiać. Nie musimy rozliczać się z fiskusem za sprzedaż starych książek czy doniczek za kwiatki.

Co innego, jeśli ktoś kupuje rzeczy tylko po to, by je wystawić na aukcji i na nich zarobić. Widać to po niektórych profilach aukcyjnych. Sprzedawcy skupują towary tego samego typu, np. klocki, a potem odsprzedają je zainteresowanym z zyskiem. Jeśli nie dostajemy od nich faktury, to możemy mieć pewność, że ich działanie jest sprzeczne z prawem. Osoby, które postępują w ten sposób, muszą liczyć się z karami. Kilka lat temu było głośno o małżeństwie, które handlowało zabawkami na Allegro, nie mając zarejestrowanej działalności gospodarczej. Straty Skarbu Państwa wyceniono na 1,5 mln złotych.

- Obecnie działalność gospodarcza obejmuje wszelką działalność producentów, handlowców lub usługodawców. W szczególności czynności polegające na wykorzystywaniu towarów lub wartości niematerialnych i prawnych w sposób ciągły dla celów zarobkowych - mówi Katarzyna Rola-Stężycka, kierownik zespołu analiz podatkowych Tax Care.

Ekspertka podkreśla, że nie oznacza to jednak, że nawet jednorazowa transakcja nie będzie opodatkowana, gdy jest wykonywana z zamiarem prowadzenia działalności gospodarczej. Istotne w tym przypadku są okoliczności dokonywanej transakcji.

Osoby, które posiadają zarejestrowaną firmę i wykorzystują portale aukcyjne po prostu jako kolejny sposób na dotarcie do potencjalnych klientów, nie mają się czym przejmować. Oczywiście o ile uczciwie wystawiają za każdym razem fakturę. Mamy dla nich dobrą informację, o której mogły nie pamiętać - w niektórych przypadkach nie trzeba naliczać podatku VAT.

- Warto zaznaczyć, że ustawa o VAT przewiduje zwolnienie tzw. towarów używanych, czyli ruchomości używanych, co najmniej 6 miesięcy. Jest ono jednak dostępne tylko dla tych przedsiębiorców, którym nie przysługiwało prawo do odliczenia podatku na etapie nabycia tych rzeczy - mówi Katarzyna Rola-Stężycka.

Ekspertka zwraca też uwagę na fakt, że istnieje coś takiego jak zwolnienie podmiotowe w VAT. Dotyczy to tych przedsiębiorców, których obrót w ubiegłym roku nie przekroczył 150 tys. zł. Rozpoczynający działalność także mają prawo do zwolnienia.

- W ich przypadku kwota uprawniająca do zwolnienia wyliczana jest przy uwzględnieniu proporcji. Prawo do zwolnienia przysługuje wtedy, gdy wartość przewidywanej sprzedaży nie przekroczy w proporcji do okresu prowadzonej działalności gospodarczej w roku podatkowym 150 tys. zł - podkreśla Katarzyna Rola-Stężycka.

Nowy przedsiębiorca, jeżeli chce z niego skorzystać, nie musi się rejestrować jako podatnik VAT. Może jednak tego dokonać, wybierając zwolnienie (wtedy jest rejestrowany jako podatnik VAT zwolniony) lub z niego zrezygnować (rejestruje się jako podatnik VAT czynny).

(Wirtualna Polska)
http://podatki.wp.pl/kat,66238,title,A- ... omosc.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 21 kwie 2013, 09:00

MF: Zakup i użytkowanie telefonu komórkowego w firmie
http://biznes.interia.pl/firma/news/zak ... 11208,1852
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 25 kwie 2013, 08:13

Alimenty dla dorosłych dzieci
Jak długo powinno się utrzymywać dzieci? Wbrew powszechnemu przekonaniu, to nie wiek decyduje o tym, czy rodzic musi nadal płacić alimenty. Nawet po ukończeniu przez dziecko 18. roku życia, będzie ono nadal uprawnione do świadczeń alimentacyjnych, jeżeli nie będzie zdolne do samodzielnego ponoszenia kosztów swego utrzymania.

Media donoszą o nieporozumieniach prawnych związanych z płaceniem alimentów dorosłym dzieciom. Szczególnie bulwersujące są przykłady z Włoch. Sprawdźmy, jak sytuacja wygląda w Polsce.

Dziecko bez dochodów

Obowiązek płacenia alimentów na dziecko trwa tak długo, jak długo dziecko nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie. Jeżeli dziecko posiada własny majątek, z którego dochody wystarczają na pokrycie kosztów jego wychowania i utrzymania, obowiązek płacenia alimentów odpada. Co to oznacza w praktyce? W sytuacji gdy dziecko jest np. właścicielem mieszkania, z którego czynsz najmu w zupełności wystarcza na zakup jedzenia, odzieży, opłacenie szkoły i dodatkowych zajęć, nie może żądać od rodzica alimentów w postaci pieniędzy.

***

Przykład:

Syn ożenił się w zeszłym roku, wciąż jednak uczy się (studia) i nie podjął jeszcze pracy. Czy jesteśmy zobowiązani do alimentów na rzecz syna?

***

Zawarcie przez dziecko związku małżeńskiego nie uchyla obowiązku alimentacyjnego rodziców, jednak w takiej sytuacji zobowiązaną do świadczeń alimentacyjnych w pierwszej kolejności będzie małżonka syna. Obowiązek współmałżonka wyprzedza bowiem obowiązek alimentacyjny rodziców. W praktyce oznacza to, że w pierwszej kolejności to żona musi pomagać finansowo mężowi, a nie rodzice.

Wbrew powszechnemu przekonaniu, to nie wiek decyduje o tym, czy rodzic musi nadal płacić. Nawet po ukończeniu przez dziecko 18. roku życia, będzie ono nadal uprawnione do świadczeń alimentacyjnych, jeżeli nie będzie zdolne do samodzielnego ponoszenia kosztów swego utrzymania. Warto zapamiętać tę zasadę, bo jest ona kluczowa przy określaniu czasu trwania obowiązku alimentacyjnego: jeżeli pełnoletnie dziecko nie jest w stanie utrzymać się samo - ma prawo do otrzymywania alimentów.

***

Przykład:

Nasza pełnoletnia córka zarejestrowała się w urzędzie pracy i zaczęła pobierać zasiłek dla bezrobotnych. Czy nadal musimy ją utrzymywać?

***

Z jednej strony rejestracja w urzędzie pracy jest przejawem woli córki do samodzielnego utrzymywania się, z drugiej strony fakt ten nie oznacza, że córka jest w stanie rozpocząć samodzielne życie. W powyższej sytuacji sąd orzekający o uchyleniu obowiązku alimentacyjnego musi ocenić, czy kwota zasiłku pozwala na zaspokojenie potrzeb dziecka, oraz zbadać, czy istnieje realna szansa na zatrudnienie go przed wygaśnięciem prawa do zasiłku. Uchylenie obowiązku alimentacyjnego przy pobieraniu zasiłku dla bezrobotnych nie jest więc zasadą. Rozstrzygnięcie w tym przedmiocie zależeć będzie od okoliczności konkretnego przypadku.

Należy odróżniać przypadki, kiedy pełnoletnie dziecko z powodu choroby lub kontynuowania nauki nie jest w stanie osiągnąć samodzielności życiowej, od sytuacji, gdy pomimo możliwości nie wykazuje ono zainteresowania i nie dokłada starań, by rozpocząć życie na własny rachunek. To bardzo ważny zapis, który w znacznym stopniu chroni rodziców. Tego typu negatywna postawa dziecka pozwala bowiem na uchylenie się od obowiązku alimentacyjnego.

Za biedny, aby płacić

Alimentów na pełnoletnie dziecko nie trzeba płacić także wtedy, gdy spełnienie świadczenia jest dla zobowiązanego połączone z nadmiernym uszczerbkiem. Oznacza to, że w przypadku gdy zapłata alimentów pozbawi rodzica/rodziców środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb, może on uchylić się od obowiązku. Zwolnienie nie następuje automatycznie, trzeba najpierw wystąpić do sądu z żądaniem uchylenia alimentacji.

Gdy dziecko chce się uczyć

W przypadku gdy pełnoletnie dziecko chce podjąć naukę na uczelni wyższej, nie można żądać od niego, aby przerwało edukację w celu podjęcia pracy zarobkowej pozwalającej na rozpoczęcie samodzielnego życia. W takiej sytuacji trwanie obowiązku alimentacyjnego zależy od osobistych zdolności i cech charakteru, które pozwolą dziecku na rzeczywiste kontynuowanie przez nie nauki. Utrzymywanie dziecka powinno zatem co do zasady trwać do momentu ukończenia przez nie studiów, jeżeli nauka jest podjęta niezwłocznie po ukończeniu szkoły średniej, a dziecko nie ma jeszcze wyuczonego zawodu.

W orzecznictwie przyjmuje się, że nie można jednak wymagać od rodziców, aby nadal utrzymywali dziecko, które będąc już przygotowane do wykonywania zawodu, podejmuje dalsze kształcenie, ale na skutek swych zawinionych działań zaniedbuje naukę, osiąga mierne wyniki, nie uczęszcza na zajęcia czy też powtarza lata studiów. W powyższym przypadku rodzice mogą uchylić się od obowiązku łożenia na dziecko. Tak więc, jeśli dziecko pilnie studiuje i dobrze się uczy, rodzic nie ma prawa odmówić płacenia alimentów. W sytuacji jednak, gdy dalsza nauka jest jedynie próbą ucieczki od odpowiedzialności i dorosłego życia, sąd staje po stronie rodziców i może uchylić obowiązek płacenia alimentów.

***

Przykład:

Mąż i ja utrzymujemy się z emerytur. Po opłaceniu rachunków i wykupieniu lekarstw (oboje z mężem mamy duże problemy zdrowotne) pozostaje nam niewielka kwota pozwalająca prowadzić bardzo skromne życie. Nasz syn uczęszcza do liceum ogólnokształcącego dla dorosłych. Zdał do drugiej klasy, jednak jego wyniki były bardzo słabe. Syn w ogóle nie przykłada się do nauki. Wcześniej ukończył szkołę zawodową i wyuczył się na handlowca. Syn ma obecnie 22 lata, a my nie jesteśmy w stanie dłużej go utrzymywać. Powiedział jednak, że dopóki się uczy, mamy taki obowiązek.

***

Rodzice muszą utrzymywać pełnoletnie dziecko, dopóki nie jest ono w stanie utrzymywać się samodzielnie, chyba że dziecko nie dokłada starań w celu możności samodzielnego utrzymania się lub też świadczenia alimentacyjne są połączone z nadmiernym uszczerbkiem dla rodzica. Obie te sytuacje nie muszą występować równocześnie. W opisanej sytuacji o uchyleniu obowiązku alimentacyjnego przesądzać będzie nie tylko zła sytuacja rodziców uprawnionego, ale również brak zaangażowania syna w naukę i osiąganie przez niego miernych wyników.

Zaocznie na koszt studenta

***

Przykład:

Oboje z mężem pracujemy fizycznie. Otrzymujemy niskie wynagrodzenie, z którego musimy opłacić czynsz, rachunki, zabiegi dla męża. To, co zostanie, ledwo starcza nam na życie. Nasza córka ukończyła szkołę zawodową i otrzymała tytuł fryzjerki. Obecnie ma 23 lata i planuje podjęcie studiów wyższych w trybie zaocznym. Czy razem z mężem będziemy musieli je finansować?

***

Sąd Najwyższy w podjętej przez siebie uchwale stanął na stanowisku, iż nie można żądać od nisko kwalifikowanego i mało lub średnio zarabiającego rodzica, aby opłacał studia zaoczne pełnoletniego dziecka, jeżeli te wymagają poważnych nakładów finansowych.

Podsumowanie

Obowiązek płacenia alimentów trwa tak długo, jak długo dziecko nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie.

Gdy Twoje dorosłe dziecko mimo że ma możliwość podjęcia pracy i zarobienia na swoje utrzymanie nie podejmuje takich starań, możesz odmówić płacenia mu alimentów.

Możesz uchylić się od płacenia alimentów na dorosłe dziecko, jeżeli ich płacenie pozbawi cię środków na zaspokojenie twoich podstawowych potrzeb.

Pobieranie przez dziecko zasiłku dla bezrobotnych nie zwalnia automatycznie rodzica z obowiązku płacenia alimentów.

Nie musisz płacić za studia dorosłego dziecka, jeżeli ma ono wyuczony zawód oraz zaniedbuje naukę i osiąga mierne wyniki.

W przypadku dziecka pozostającego w związku małżeńskim obowiązek płacenia alimentów w pierwszej kolejności spada na jego małżonka.

__________________________________

O autorce:

Joanna Senkowska radca prawny - partner w Kancelarii Radców Prawnych Baurska, Senkowska, Szczęsna i Partnerzy, kieruje działem spraw indywidualnych. Autorka blogrozwodowy.pl

http://wyborcza.biz/biznes/1,100897,137 ... #BoxBizTxt
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 27 kwie 2013, 17:34

Skarga na czynności komornika – charakterystyka, rodzaje i zastosowanie
http://lexplay.pl/artykul/Postepowanie- ... stosowanie
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 28 kwie 2013, 11:04

Na nowe garnki, wykup złota, na leki dla ojca... Na co bierzemy pożyczki 'chwilówki'
W oczach ludzi, którzy kończą spłacać pożyczkę "chwilówkę", widzę autentyczną ulgę. Życzę im, żeby więcej do mnie nie dzwonili. Zazwyczaj po dwóch miesiącach znów telefonują. Jak już ktoś raz wdepnie w ten system, to trudno z niego wyjść.

Działalność firm udzielających szybkich kredytów, tzw. chwilówek, budzi sporo kontrowersji. Pieniądze można pożyczyć łatwiej niż w banku, omijając wiele formalności. Oprocentowanie jest jednak ogromne i ukryte w dodatkowych opłatach. O tym, jak wygląda mechanizm takich pożyczek, kto z nich korzysta i na co przeznaczają pieniądze klienci, rozmawiamy z pracownikiem firmy udzielającej "chwilówek" na terenie Trójmiasta.

Dorota Karaś: Kto bierze szybkie pożyczki, tak zwane "chwilówki"?

Zofia Strzelecka, pracowniczka firmy udzielającej szybkich pożyczek*: Wszyscy. Mam klientów z wykształceniem zawodowym i ludzi po studiach, z kilkoma fakultetami. Pożyczają pieniądze wykładowcy wyższych uczelni, sklepikarze, agenci ubezpieczeniowi, murarze, mechanicy samochodowi, prawnicy, sportowcy, podopieczni pomocy społecznej, emeryci... Są też osoby z półświatka. Nie podpisałam do tej pory umowy z żadnym lekarzem, ale znajomy z pracy miał też takiego klienta.

A przedsiębiorcy?

- Jest sporo osób, które prowadzą działalność gospodarczą. Dla nich to atrakcyjna forma pożyczki, raczej nie mają problemów ze spłacaniem cotygodniowych rat. Potrzebują pieniędzy np. na zapłacenie ZUS-u pracownikom. Wśród moich klientów jest kilka osób, które prowadzą sklepy Żabka. Regularnie zaciągają pożyczki, ale wszyscy narzekają, że z takiego interesu nie da się żyć.

Pożyczają pieniądze ludzie młodzi, w średnim wieku czy starsi?

- Tutaj też nie ma reguły. Mój najmłodszy klient ma 18 lat, najstarszy jest po 70. Stała grupa to studenci, ale większość to ludzie w średnim wieku, czynni zawodowo. Najczęściej nie starcza im od wypłaty do wypłaty i starają się pożyczką załatać domowy budżet. Biorą pieniądze, bo brakuje na rachunki, grozi im odłączenie prądu albo gazu. Szybką pożyczką spłacają ratę kredytu w banku. Około dwudziestu procent moich klientów to taka typowa polska bieda, czyli ludzie, którzy co miesiąc potrzebują zastrzyku gotówki.

Na co pożyczają pieniądze?

- Lista jest bardzo długa. Są tacy, którzy chcą kupić nową lodówkę albo zmywarkę. Niektórzy potrzebują na bilet lotniczy, szkolenie, które ma podnieść ich kwalifikacje albo na opłaty za samochód sprowadzony z zagranicy. Kiedy odbieram ratę w piątek wieczorem, często klient zaciąga nową pożyczkę na kilkaset złotych - na imprezę albo weekendowy wyjazd. Są jednak też ludzie, którzy znaleźli się naprawdę w trudnej sytuacji - na przykład samotne matki. Często podczas wizyt w ich domach ściska mi się serce. Jedna z takich matek mieszka z przewlekle chorym ojcem. Potrzebuje pieniędzy na leki dla niego. To niespełna 30-letnia osoba, zaniedbana. Żyje z zasiłku MOPS i renty ojca. Często nie ma na spłatę tygodniowej raty. Nie wymuszam tego na niej, bo wiem, że naprawdę nie ma z czego zapłacić.

Wiele osób wstydzi się tego, że bierze pożyczkę. Gdy odbieram od nich ratę, a w mieszkaniu są akurat znajomi lub sąsiedzi, nie chcą mnie wpuścić do środka. Próbują załatwić sprawę na korytarzu - jakbym miała na czole wypisane logo firmy. Teoretycznie nie powinnam się na to zgodzić, bo regulamin mi na to nie pozwala. Wolę jednak odebrać pieniądze w ten sposób albo zaprosić klienta do samochodu, bo wtedy nie przepadnie mi procent od jego spłaty.

Pani klienci często ukrywają przed kimś, że pożyczają pieniądze?

- Jest grupa kobiet, które nie przyznają się do pożyczek swoim mężom. Jedna regularnie potrzebuje pieniędzy na sprzęty gospodarstwa domowego i meble. Chce kupić nową szafkę - dzwoni do mnie. Brakuje jej na garnki - znów telefon. Mąż o niczym nie wie. Inna osoba to żona dobrze zarabiającego lekarza. Nie pracuje, jej kieszonkowe to pieniądze z mieszkania, które wynajmują wraz z mężem. Mają dwa samochody, ona regularnie chodzi na SPA.

Na co potrzebuje pieniędzy?

- Na wykup złota.

To znaczy?

- Wytłumaczyła mi to. Inwestuje w biżuterię ze złota. Wiele z tych rzeczy nosi na co dzień. Kiedy idzie ulicą i widzi w sklepie jakąś supersukienkę, buty albo torebkę, a brakuje jej gotówki, wstępuje do lombardu i zastawia tam złoto. Później musi je wykupić, zanim mąż się zorientuje i narośnie procent w lombardzie. Umawia się ze mną na spłatę raty oczywiście tylko w godzinach pracy męża. Zdarza się też, że młode małżeństwa ukrywają pożyczkę przed rodzicami lub teściami, z którymi mieszkają.

Jak dużo pieniędzy pożyczają klienci pani firmy?

- Na początek średnio tysiąc albo dwa tysiące złotych. Mniej więcej tyle może pożyczyć klient podpisujący pierwszą umowę. Ale w trakcie jej spłacania pojawiają się kolejne oferty. I najczęściej ludzie z nich chętnie korzystają. Stały klient naszej firmy, który regularnie spłaca raty, może dostać kilka tysięcy złotych. Maksymalna kwota pożyczek, które może zaciągnąć jedna osoba, to kilkanaście tysięcy złotych, w przypadku gospodarstwa domowego - dwa razy więcej.

Zdarzają się pani trudne sytuacje w pracy?

- Kiedyś zadzwoniła do mnie pani, która potrzebowała pieniędzy na bardzo drogie leki, które miały być ostatnim ratunkiem dla dziecka chorego na raka. Umówiłyśmy się, byłam w drodze do niej, kiedy zadzwoniła i powiedziała, że rezygnuje z pożyczki. Dziecko zmarło.

Łatwo jest dostać szybką pożyczkę?

- Nie ma z tym żadnego problemu. Klient może się ze mną umówić o każdej godzinie. Niektórzy dzwonią nawet o 6 rano. Ostatnie spotkania mam o 22. W oświadczeniu, które podpisują osoby ubiegające się o pożyczkę, podaje się zawód, dochód i inne zaciągnięte pożyczki. Ja tego jednak nie jestem w stanie zweryfikować. Wiem, że osoby pracujące na czarno często się tego wstydzą i podają nieprawdziwe dane. Niektórzy podają zmyślone miejsce pracy, bo boją się, że będę przychodzić po raty do firmy. Muszę jednak wiedzieć, gdzie mieszkają, żeby móc odbierać pieniądze. Dlatego powinnam umawiać się z klientami tylko w domu.

Ilu ma pani klientów?

- Około stu. Wszystkie te osoby muszę odwiedzić raz w tygodniu, żeby odebrać ratę pożyczki.

Wszyscy spłacają regularnie?

- Na początku tak, potem zaczynają się problemy. Tylko nieliczni klienci płacą co tydzień pełną ratę. Niektórym trudno zrozumieć, że kiedy dostają pieniądze od firmy, w której pracuję, bo grozi im np. odcięcie prądu, to już za tydzień muszą zacząć oddawać pożyczkę. Powinnam im zaproponować, żeby od razu wzięli większą sumę - tak, by starczyło na zapłacenie zaległego rachunku i na pierwszą ratę. Taka jest polityka firmy. Nie robię tego, nie mam sumienia. Gdybym znalazła się w takiej sytuacji, sama bym tak nie postąpiła.

Jakie powody podają ludzie, którzy nie mają pieniędzy na spłatę pożyczki?

- Mówią, że zachorowali albo ktoś z rodziny umarł i muszą wyjechać na pogrzeb. Twierdzą, że sami nagle musieli komuś pożyczyć pieniądze albo nie dostali na czas wypłaty. Jeden klient tłumaczył mi, że musi mieć na adwokata, bo inaczej wsadzą go do więzienia i wtedy na pewno nie będzie miał z czego spłacić. Zdarza się, że umawiam się z kimś na konkretną godzinę, przyjeżdżam, a nikt nie otwiera mi drzwi. Dzwonię wtedy domofonem do sąsiadów, wchodzę na klatkę i słyszę, że ktoś jest w domu. To bardzo denerwujące sytuacje, wolę, żeby klient powiedział mi wprost, że nie ma pieniędzy albo oddał mi przynajmniej część kwoty. Staram się nie być siekierą, wiem, że nie wycisnę nic z ludzi na siłę.

Jak oprocentowane są szybkie pożyczki?

- Koszmarnie wysoko. Podam przykład. Pożyczając 600 zł na 60 tygodni trzeba oddać prawie dwa razy tyle. Przy 7 tysiącach na 90 tygodni - 15 tysięcy, czyli ponad 100 procent sumy. To nie jest jedyna pułapka. Mało kto bierze jedną pożyczkę. Przeważnie w trakcie spłacania jednej, klienci zaciągają drugą. Wydaje im się, że 20 albo 30 zł raty tygodniowo to niedużo, taką kwotę można wygospodarować. Przy kolejnych kredytach kwota rośnie jednak do 100 zł na tydzień. A to już daje 400 zł miesięcznie. Znam ludzi, którzy biorą pieniądze w kilku firmach udzielających szybkich pożyczek. Czasem w drzwiach mijam się z pracownikiem konkurencyjnej firmy.

Nakłania pani do zaciągania kolejnych pożyczek?

- My też musimy mieć wyniki, mamy swoich kierowników, którzy od nas tego wymagają. Jeśli pod koniec okresu rozliczeniowego mamy podpisanych za mało umów, ciśniemy klientów, by brali kolejne.

Nawet jeśli pani wie, że mogą mieć problem ze spłatą?

- Nikogo nie zmuszam, ostateczną decyzję podejmuje klient. Ale przyznaję, że pod presją wyników proponuję pożyczkę osobom, którym normalnie nie złożyłabym takiej oferty, bo wiem, że będą miały problem ze spłatą.

Co się dzieje, gdy ktoś przestaje płacić raty?

- Jeśli klient nie chce się ze mną kontaktować, nie odbiera telefonów, nie otwiera drzwi albo notorycznie mnie okłamuje, odwiedza go mój przełożony. Często ludzie wpuszczają go do domu i zwalają całą winę na mnie - mówią, że nie chciałam się z nimi umawiać albo nie przyjeżdżałam po pieniądze. Jeśli ktoś płaci tylko część raty - nawet 20 zł ze 120 - to znaczy, że wykazuje chęć współpracy. Można wtedy ustalić z nim obniżkę raty. W przypadku, gdy ktoś nie płaci w ogóle, nie chce z nami rozmawiać, sprawa trafia do działu windykacji.

Najgorsi są klienci, którzy biorą pożyczki, a potem się z nich wycofują.

Można tak zrobić?

- Są ludzie, którzy świetnie orientują się w zasadach pożyczek. Biorą pieniądze np. na bilet lotniczy last minute. Po dwóch tygodniach przysyłają oświadczenie, że rezygnują z pożyczki. Ale na jej zwrot mają kilkadziesiąt dni, bez żadnego oprocentowania. Z takich klientów nie mam nic - nie dostaję pieniędzy ani za podpisanie umowy, ani prowizji za raty, bo ich nie ma.

Ile zarabia pani w firmie?

- Zależy od liczby klientów i prowizji. W najlepszym przypadku około 3 tysięcy miesięcznie. To stresująca praca, jestem non stop pod telefonem. Pracuję w niedziele i święta, często kosztem rodziny i dzieci.

Jak traktują panią klienci?

- Z reguły dobrze. Jestem wygadana, potrafię z każdym nawiązać kontakt. Niemiła robię się tylko wtedy, gdy ktoś mnie oszukuje. Czasem, gdy klienci płacą ostatnią ratę, kupują mi jakieś drobne słodycze i żartują, że nie życzą sobie więcej moich odwiedzin. Widzę wtedy autentyczną ulgę i radość w ich oczach. Ja też im składam życzenia: żeby nie dzwonili do mnie kolejny raz. Zazwyczaj jednak po dwóch, góra trzech miesiącach znów telefonują. Jak już ktoś raz wdepnie w ten system, to trudno z niego wyjść.

* Imię i nazwisko pracowniczki zostało zmienione

Na czym polegają kredyty chwilówki

Atrakcyjność pożyczki polega na tym, że można ją wziąć praktycznie od ręki, bez chodzenia do banku i przedstawiania zaświadczeń o zarobkach. Przedstawiciel firmy przyjeżdża do domu klienta i tam podpisuje umowę, na podstawie dowodu osobistego. W większości firm z przedstawicielem można umówić się przez siedem dni w tygodniu. Pułapka polega na gigantycznym oprocentowaniu - nawet kilka tysięcy procent. Po aferze z parabankiem Amber Gold pojawił się pomysł, żeby obniżyć ceny pożyczek udzielanych przez firmy pożyczkowe. Choć limity obowiązują już teraz (zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim nominalne oprocentowanie kredytu nie może przekroczyć 19 proc. w skali roku), firmy udzielające szybkich pożyczek zarabiają w inny sposób. Rzeczywisty procent ukryty jest w dodatkowych opłatach (np. za obsługę klienta w domu), prowizjach czy ubezpieczeniach.

3 tys. pożyczek dziennie

Według badań przeprowadzonych dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów 20 proc. konsumentów nie czyta umowy pożyczki przed jej podpisaniem. Polacy pożyczyli do tej pory od firm pozabankowych około 2-3 mld zł (w bankach aż 600 mld zł), ale coraz więcej osób zaciąga szybkie pożyczki. Największa pozabankowa firma pożyczkowa, brytyjski Provident, obsługuje ponad 850 tys. klientów, biorąc roczne oprocentowanie ponad 80 proc. W Via-SMS można dostać pieniądze od ręki z oprocentowaniem rzędu 15 proc. - ale miesięcznie. Kilka tygodni temu do Polski wszedł Vivus, łotewski pożyczkodawca - celem firmy jest udzielanie 3 tys. pożyczek dziennie.

http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/ ... Na.html#MT
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 28 kwie 2013, 22:54

Przewlekłość sądowego postępowania egzekucyjnego jest zjawiskiem oczywistym i nieuniknionym, podobnie jak przewlekłość postępowania rozpoznawczego . Szczególnie gwałtowny wzrost liczby spraw egzekucyjnych w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku stanowił naturalną konsekwencję wzrostu liczby spraw w sprawach cywilnych w tym okresie . Nie istnieje doskonały model procedury, który byłby w stanie w praktyce wyeliminować niedoskonałości ludzkiej działalności , co nie zwalnia jednak z dążenia do zwalczania tego negatywnego zjawiska, występującego również na gruncie postępowania egzekucyjnego.
O przewlekłości postępowania egzekucyjnego można mówić w dwóch płaszczyznach. Z jednej strony zagadnienie to dotyczy efektywności egzekucji w ujęciu systemowym, czyli całokształtu uregulowań prawnych związanych z tworzeniem warunków do sprawnego przymusowego zaspokajania roszczeń wierzycieli, którzy dysponują tytułem wykonawczym, na co składa się pozycja organów egzekucyjnych, model finansowania egzekucji i sposoby przeciwdziałania nagromadzeniu spraw egzekucyjnych, prowadzącemu do zaległości w ich załatwianiu . Niekiedy do obniżenia poziomu szybkości i skuteczności egzekucji prowadzą niedoskonałe rozwiązania legislacyjne . Z drugiej strony można mówić o przewlekłości konkretnego postępowania spowodowanej zachowaniem jego uczestników lub sposobem stosowania prawa przez organ egzekucyjny. Podstawowym środkiem uzdrowienia sytuacji jest przede wszystkim odpowiednia diagnoza, a zatem prawidłowa analiza momentów i przyczyn, które prowadzą do nadmiernych opóźnień. Celem artykułu jest scharakteryzowanie przewlekłości postrzeganej w tej drugiej z zaprezentowanych płaszczyzn, występującej na etapie wykonywania orzeczeń sądowych, co z kolei pozwoli na dokonanie oceny skuteczności istniejących środków prawnych, których stosowanie może prowadzić do zapobiegania przewlekłości postępowania egzekucyjnego lub eliminowania jej negatywnych skutków.

2. Prawo do sądu jako źródło prawa do sprawnej egzekucji
Potrzeba przeciwdziałania przewlekłości postępowania egzekucyjnego wiąże się z abstrakcyjnym prawem wierzyciela do egzekucji, które nie zostało wprost wyrażone w Konstytucji RP, ale które niewątpliwie swe źródło znajduje w konstytucyjnym prawie do sądu. Prawo strony do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki (prawo do sądu) wywodzi się z art. 45 Konstytucji RP, jak również z art. 6 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności . Kwestia prawa do wykonania orzeczeń w kontekście prawa do sądu nie została wyczerpująco omówiona, co nie oznacza, że nie była przedmiotem wypowiedzi Trybunału Konstytucyjnego i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPCz). Treścią prawa do sądu jest przede wszystkim rozpoznanie sprawy i wydanie rozstrzygnięcia w ramach sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Postępowanie egzekucyjne znajduje się poza tymi ramami ze względu na art. 804 k.p.c. Procedura ta, z założenia szybka, ma być wolna od rozstrzygania zarzutów i żądań o charakterze materialnoprawnym (art. 840 i 841 k.p.c.), co służy zapewnieniu jej większej sprawności i efektywności. Przeszkodą w uznaniu postępowania egzekucyjnego za element wymiaru sprawiedliwości jest przede wszystkim art. 175 ust. 1 Konstytucji RP, w którym nie został uwzględniony komornik – kluczowy organ egzekucyjny . Jednakże konieczność przymusowej realizacji orzeczeń sądowych w sytuacji, gdy dłużnik nie spełnia obowiązku dobrowolnie, wydaje się tak oczywista, że być może nie zaistniała potrzeba omawiania tej kwestii w poszerzonym zakresie.
Urzeczywistnienie norm prawa materialnego, które w postępowaniu rozpoznawczym zostały przekute na konkretne prawa i obowiązki stron, następuje z chwilą realizacji rozstrzygnięcia sądu. Dopiero wtedy można mówić o sprawiedliwości, która została wymierzona w orzeczeniu . Prawo do żądania od państwa zastosowania przymusu w celu wyegzekwowania świadczenia nie zostało dosłownie wypowiedziane w Konstytucji RP, co świadczy raczej o jego oczywistości niż pozwala kwestionować jego istnienie. Należy uznać, że prawo to jest charakterystyczne dla demokratycznego państwa prawnego , w którym odrzuca się anarchię, a stosowanie przymusu rezerwuje dla państwa , działającego przez swoje organy na podstawie i w granicach prawa, co przymus czyni cywilizowanym, a przez to akceptowalnym społecznie.
W wypowiedziach Trybunału Konstytucyjnego prawo do egzekucji jawi się z jednej strony jako element konstytucyjnego prawa do sądu, które z kolei wywodzi się z zasady demokratycznego państwa prawnego, a z drugiej strony jako wsparcie dla wymiaru sprawiedliwości. Według Trybunału Konstytucyjnego treścią prawa do sądu jest również prawo do wykonania wyroków sądowych, a brak możliwości wyegzekwowania rozstrzygnięć sądu naruszałby podstawy działania władzy sądowniczej oraz czyniłby to prawo iluzorycznym . Trybunał Konstytucyjny uznał, że prawem do sądu objęte jest nie tylko postępowanie sądowe sensu stricto, ale także postępowanie egzekucyjne, co powoduje, że skuteczność i terminowość, jako komponenty prawa do sądu, dotyczą także prowadzenia postępowania egzekucyjnego . Konstytucyjne prawo do wykonania wyroku sądowego nie obejmuje jednak gwarancji faktycznego zaspokojenia (skutecznej egzekucji) . W Konstytucji RP brak jest prawa do bycia zaspokojonym, a ryzyko egzekucji bezskutecznej obciąża wierzyciela .
Prawo do wykonania orzeczeń sądowych nie jest dosłownie wyrażone w Konwencji. Stosunkowo niedawno zostało ono niejako dopiero odkryte w art. 6 , który odnosi się do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd. Po raz pierwszy przewlekłość postępowania egzekucyjnego uznano za naruszenie art. 6 Konwencji w wyroku Silva Pontes przeciwko Portugalii, czego przyczyną był fakt, że w sprawie tej dopiero na etapie wykonywania wyroku dojść miało do określenia ostatecznej wysokości odszkodowania, przyznanego skarżącemu co do zasady w postępowaniu rozpoznawczym. Postępowanie egzekucyjne nie było nastawione jedynie na wykonanie wyroku sądu, ale miało prowadzić również do określenia rzeczywistej wysokości długu, a zatem skuteczna realizacja prawa do sądu nie mogła obejść się bez sprawnej fazy egzekucyjnej .
Prawo do egzekucji, jako element prawa do sądu, zagwarantowanego w art. 6 Konwencji, zostało wprost potwierdzone w sprawach Zappia i Di Pede przeciwko Włochom . Od tego czasu Trybunał konsekwentnie uznaje, że wykonanie wyroku stanowi integralną część procesu sądowego w rozumieniu art. 6 Konwencji . W orzecznictwie ETPCz art. 6 Konwencji jest postrzegany jako nie tylko ochrona prawa do przeprowadzenia i zakończenia postępowania sądowego, ale również prawa do wykonania rozstrzygnięcia sądu. Ograniczenie jego zastosowania tylko do etapu rozpoznawczego stałoby w sprzeczności z zasadą rządów prawa, na której straży stoi Konwencja. Prawo do sądu byłoby iluzoryczne, gdyby art. 6 przewidujący szereg zabezpieczeń proceduralnych nie odnosił się do wykonywania ostatecznych decyzji sądu . W szczególnych okolicznościach zwłoka w wykonaniu orzeczenia sądowego może być usprawiedliwiona, nie może ona jednak prowadzić do naruszenia istoty prawa chronionego art. 6 § 1 Konwencji . Również doktryna uznała prawo do egzekucji za element prawa do sądu, realizowanego w postępowaniu egzekucyjnym nie tylko przez wierzyciela, ale także przez dłużnika, który może korzystać ze środków prawnych przeciwko bezprawnej lub bezpodstawnej egzekucji . Znamienne jest jednak to, że w wypowiedziach opisujących egzekucję jako narzędzie urzeczywistniania wymiaru sprawiedliwości nie wskazuje się, na czym konkretnie ma polegać prawo wierzyciela do egzekucji.
Powyższe rozważania prowadzą do wniosku, że prawo do egzekucji, jako element konstytucyjnego prawa do sądu, oznacza prawo do rzetelnego i sprawnego postępowania egzekucyjnego, którego celem jest wykonanie obowiązku objętego tytułem wykonawczym, prowadzonego przez organy egzekucyjne działające bez nieuzasadnionej zwłoki, na podstawie i w granicach prawa. Ta definicja ujmuje prawo do egzekucji przede wszystkim jako prawo do sprawnej procedury, a nie jako prawo do rezultatu zgodnego z oczekiwaniami strony.

3. Przewlekłość postępowania egzekucyjnego a jego wynik
Pojęcie przewlekłości postępowania w sposób oddziałujący na cały system prawa zostało wyjaśnione w ustawie z dnia 17 czerwca 2004 r. o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki . Na mocy art. 1 ust. 2 tej ustawy stosuje się ją odpowiednio w przypadku zwłoki w postępowaniu egzekucyjnym . Z zestawienia art. 1 i 2 ustawy w odniesieniu do postępowania sądowego wynika, że naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki następuje wskutek zaistnienia przewlekłości (czyli trwania postępowania dłużej niż jest to konieczne do rozpoznania sprawy). Na gruncie ustawy celem postępowania rozpoznawczego jest rozpoznanie sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki oraz wydanie rozstrzygnięcia. Stronie przysługuje skarga, gdy cel ten nie zostaje osiągnięty z powodu zaistniałej przewlekłości. Należy zatem odpowiedzieć na pytanie, co jest celem postępowania egzekucyjnego na gruncie ustawy, a tym samym, co stanowi przedmiot ochrony tej regulacji. Dla precyzyjnego ustalenia zakresu pojęcia „przewlekłość postępowania egzekucyjnego” niezbędne jest zdefiniowanie czy też dookreślenie pewnych terminów ustawowych.
Artykuł 1 ust. 2 ustawy wyróżnia przewlekłość w przeprowadzeniu i zakończeniu sprawy egzekucyjnej oraz przewlekłość w przeprowadzeniu i zakończeniu innej sprawy dotyczącej wykonania orzeczenia sądowego. „Sprawa egzekucyjna” jest pojęciem ustawowym niezdefiniowanym w ustawie, występującym w art. 758 k.p.c. określającym organy postępowania egzekucyjnego oraz w art. 766 k.p.c. . Definicja tego pojęcia została wypracowana przez doktrynę już pod rządami d.k.p.c. . Sprawę egzekucyjną utożsamiano co do zasady z egzekucją „skierowaną bądź do jednego lub kilku przedmiotów majątkowych tego samego dłużnika, i prowadzoną za pomocą tego samego, ustawą oznaczonego i do tego rodzajów przystosowanego środka egzekucyjnego” . W ramach jednej sprawy egzekucyjnej toczyła się jedna egzekucja, przy czym bez znaczenia pozostawał fakt wielości wierzycieli danego dłużnika lub wielości roszczeń jednego wierzyciela względem dłużnika . Egzekucją z kolei nazywano „te wszystkie czynności władzy państwowej, których celem jest przywrócenie w drodze zastosowania odpowiedniego przymusu zgodności między stanem wymaganym przez prawo, stwierdzonym bądź w orzeczeniu sądowem, bądź w orzeczeniu innej władzy, bądź wreszcie w akcie prawnym, zrównanym pod tym względem z orzeczeniami, a stanem faktycznie istniejącym” . Sprawa egzekucyjna to sprawa cywilna w rozumieniu art. 1 k.p.c., załatwiana w postępowaniu egzekucyjnym . Sprawa cywilna może przechodzić z reguły dwa stadia – rozpoznawcze i egzekucyjne, zatem sprawa egzekucyjna jest sprawą cywilną w tym drugim stadium . Sprawa cywilna pozbawiona będzie rozpoznawczego etapu w przypadku prowadzenia jej na podstawie notarialnego lub bankowego tytułu egzekucyjnego . Przyjąć należy, że na gruncie ustawy pojęcie przeprowadzenia sprawy egzekucyjnej tożsame jest z pojęciem postępowania egzekucyjnego. W art. 1 ust. 2 ustawy sprawie egzekucyjnej została przeciwstawiona „inna sprawa dotycząca wykonania orzeczenia sądowego”. Jest to również sprawa cywilna w stadium wykonawczym, jednakże niebędąca sprawą egzekucyjną, a zatem sprawa, która wiąże się z wykonaniem orzeczenia sądowego w postępowaniu innym niż egzekucyjne , np. wykonanie na zlecenie sądu postanowienia o zabezpieczeniu spadku i o spisie inwentarza (art. 635 § 4 k.p.c.) , sporządzenie protokołu stanu faktycznego przed wszczęciem procesu sądowego lub przed wydaniem orzeczenia na zarządzenie sądu (art. 2 ust. 3 pkt 3 u.k.s.e. w zw. z art. 310 k.p.c.) , wykonanie polecenia sądu wprowadzenia zarządcy w zarząd nieruchomością (art. 933 k.p.c.) . Natomiast wykonanie przez komornika postanowienia sądu w przedmiocie udzielenia zabezpieczenia (art. 740 § 1 k.p.c., art. 2 ust. 3 pkt 1 u.k.s.e.) ze względu na brzmienie art. 743 § 1 k.p.c. należy zaliczyć do kategorii spraw egzekucyjnych. W zakresie stosowanych środków przymusu względem dłużnika w praktyce sprawy o wykonanie zabezpieczenia roszczeń pieniężnych nie różnią się od typowych spraw egzekucyjnych . Nieuzasadnione jest na gruncie ustawy zaliczenie postępowania w przedmiocie nadania klauzuli wykonalności (w tym rozpoznania zażalenia dłużnika – art. 795 k.p.c.) do postępowania egzekucyjnego . Chociaż postępowanie to zawarte zostało w części trzeciej k.p.c. „Postępowanie egzekucyjne”, to jednak należy ono do postępowania egzekucyjnego sensu largo. Strukturalnie postępowanie to zbliżone jest do postępowania rozpoznawczego, bowiem sąd rozstrzyga w przedmiocie wniosku wierzyciela, zatem nie ma przeszkód, aby stosować do niego ustawę wprost. Artykuł 1 ust. 2 ustawy jako podmioty, których działanie albo bezczynność może prowadzić do przewlekłości, wskazuje sąd i komornika. Jest to następstwem regulacji zawartej w art. 758 k.p.c., który stanowi, że sprawy egzekucyjne należą do właściwości sądów rejonowych i działających przy tych sądach komorników, przy czym czynności egzekucyjne co do zasady wykonuje komornik. Sąd rejonowy jako organ egzekucyjny dokonuje czynności egzekucyjnych tylko w przypadkach wyraźnie wskazanych w Kodeksie postępowania cywilnego . Sąd bierze również udział w prowadzeniu spraw egzekucyjnych, stosując nadzór judykacyjny na podstawie art. 759 § 2 k.p.c. oraz wskutek rozstrzygania skarg na czynności komornika (767 k.p.c.). Ustawodawca w art. 1 ust. 2 ustawy posłużył się terminami „przeprowadzenie” i „zakończenie”, a w art. 2 ust. 1 „załatwienie” sprawy egzekucyjnej. Wykładnia tych terminów, a przede wszystkim określenie ich wzajemnej relacji, ma istotne znaczenie z punktu widzenia dopuszczalności stwierdzenia przewlekłości. Dokonując bowiem zestawienia art. 1 i 2 ustawy, można stwierdzić, że prawo strony do przeprowadzenia i zakończenia postępowania egzekucyjnego bez nieuzasadnionej zwłoki zostaje naruszone, jeśli postępowanie trwa dłużej niż jest to konieczne do załatwienia sprawy egzekucyjnej. Wydaje się, że na gruncie ustawy przeprowadzenie sprawy w postępowaniu egzekucyjnym jest odpowiednikiem rozpoznawania sprawy cywilnej w postępowaniu rozpoznawczym. Ustawodawca w art. 1 posługuje się pojęciem „rozpoznanie sprawy”, co jest tożsame z określeniem z art. 2 „wyjaśnienie okoliczności faktycznych i prawnych, które są istotne dla rozstrzygnięcia sprawy”. Na tle postępowania egzekucyjnego taka tożsamość nie jest już oczywista, co wykaże poniżej zaprezentowana wykładnia terminów. Na przeprowadzenie sprawy egzekucyjnej (postępowanie egzekucyjne) składają się przede wszystkim działania komornika, które podlegają kontroli sądu (art. 759 § 2, 767 k.p.c.), jak również czynności stron i uczestników postępowania . Działanie komornika podlega nadzorowi judykacyjnemu sądu rejonowego. Zarządzenia wydawane w trybie art. 759 § 2 k.p.c. oraz rozstrzygnięcia skarg w trybie 767 k.p.c. bardzo często kształtują sposób prowadzenia sprawy egzekucyjnej przez komornika, chociaż same nie stanowią czynności egzekucyjnych . Nadzór judykacyjny sądu ma niebagatelne znaczenie z punktu widzenia komornika, który ponosi odpowiedzialność również za przewlekłość spowodowaną czynnościami dokonanymi na podstawie zarządzeń sądu egzekucyjnego albo za przewlekłość, której przyczyną jest uchylenie czynności komornika w wyniku rozpoznania skargi (art. 767 k.p.c.) . Drugie pojęcie obok „przeprowadzenia sprawy egzekucyjnej”, które wymaga wykładni, to „zakończenie sprawy egzekucyjnej”. Jest ono równoznaczne, jak wykazano powyżej, z zakończeniem postępowania egzekucyjnego, w ramach którego prowadzona jest egzekucja. Komentatorzy d.k.p.c. przeciwstawiali umorzenie sprawy egzekucyjnej „normalnemu” jej zakończeniu, które rozumieli jako skuteczne załatwienie sprawy egzekucyjnej, przy czym zakończenie sprawy egzekucyjnej było utożsamiane z zakończeniem egzekucji . Przyjmując jednak konsekwentnie, że egzekucja stanowi element postępowania egzekucyjnego, uznać należy, że przeprowadzenie i zakończenie sprawy egzekucyjnej równoznaczne jest z prowadzeniem i zakończeniem postępowania egzekucyjnego , w którym zawiera się zarówno zakończenie egzekucji wskutek wykonania obowiązku objętego tytułem wykonawczym, jak i umorzenie postępowania egzekucyjnego (z urzędu lub na wniosek bądź z mocy samego prawa) . Należy zauważyć, że przekazanie sprawy do innego komornika w związku ze zbiegiem egzekucji (art. 7731 k.p.c.) nie stanowi zakończenia postępowania egzekucyjnego, a jedynie powoduje zmianę komornika prowadzącego to postępowanie. W art. 2 ustawodawca posługuje się sformułowaniem „załatwienie sprawy egzekucyjnej”. Ustalenia wymaga, czy załatwienie sprawy egzekucyjnej jest tożsame z zakończeniem postępowania egzekucyjnego . Na gruncie d.k.p.c. przyjęto, że „załatwienie sprawy w procesie wykonawczym polega na doprowadzeniu do uzgodnienia stanu faktycznego ze stanem prawnym. Najdonioślejsze z natury rzeczy znaczenie posiada takie uzgodnienie na gruncie procesu egzekucyjnego” . Podobną tezę można spotkać współcześnie: „załatwienie sprawy egzekucyjnej odbywa się za pomocą środków przymusu […] w celu zrealizowania praw i obowiązków ściśle określonych w tytułach egzekucyjnych. Załatwienie sprawy egzekucyjnej więc polega na przymusowej realizacji praw i obowiązków stron, wynikających ze stosunków z zakresu prawa cywilnego, rodzinnego i opiekuńczego oraz prawa pracy, a także z innych stosunków, jeżeli ich wykonanie […] zostało powierzone na podstawie przepisów szczególnych sądom lub komornikom sądowym” .

Analiza powyższych wypowiedzi sugeruje, że załatwienie sprawy egzekucyjnej tożsame jest ze skuteczną egzekucją, czyli całkowitym wyegzekwowaniem obowiązku objętego tytułem wykonawczym. Jednakże taka wykładnia na gruncie ustawy prowadziłaby do znacznego zawężenia kręgu spraw, w których dopuszczalne byłoby stwierdzenie przewlekłości, ponadto wymagałaby od sądu orzekającego w sprawie ze skargi badania nie tylko stanu faktycznego, ale również stanu hipotetycznego. Sąd, aby stwierdzić, że postępowanie trwało dłużej niż to jest konieczne do załatwienia sprawy, musiałby badać, czy w danej sprawie w ogóle możliwa byłaby skuteczna egzekucja, a po drugie ustalać, jaki czas należy uznać za konieczny do wyegzekwowania roszczenia, co jest możliwe do stwierdzenia dopiero post factum. W postępowaniu rozpoznawczym określenie aprioryczne czasu, w jakim powinno zostać wydane rozstrzygnięcie, na tle konkretnej sprawy nastręcza mniej trudności niż w postępowaniu egzekucyjnym. Z kolei jeszcze łatwiejsze na gruncie postępowania rozpoznawczego wydaje się zidentyfikowanie zdarzeń mogących powodować przewlekłość (np. termin wyznaczenia rozprawy , nieuzasadnione odraczanie rozpraw , czas sporządzania opinii przez biegłego, zbędne powoływanie kilku biegłych ). Wynika to z istotnej różnicy w strukturze postępowania rozpoznawczego i egzekucyjnego . Słuszne jest spostrzeżenie, że przebieg tego pierwszego jest linearny, postępowanie egzekucyjne zaś charakteryzuje się niejednolitością . Przyczyna tkwi nie tylko w różnorodności środków egzekucyjnych w ramach różniących się z kolei między sobą sposobów egzekucji, ale przede wszystkim w tym, że ostatecznie skuteczna egzekucja zależy w podobnej mierze od zachowania się dłużnika, jak i od obiektywnego stanu jego majątku (w przypadku egzekucji świadczeń pieniężnych) . Inaczej jest w postępowaniu rozpoznawczym, w którym niezależnie od zachowania stron i innych uczestników postępowania, ostateczne zakończenie sprawy w postaci wydania rozstrzygnięcia leży w gestii sądu.

W kontekście uwag poczynionych na temat konstytucyjnego prawa do wykonywania orzeczeń sądowych należy przyjąć, że prawa do załatwienia sprawy egzekucyjnej bez nieuzasadnionej zwłoki nie można postrzegać jako prawa do rezultatu w postaci skutecznej egzekucji. Jego odzwierciedleniem jest obowiązek po stronie organu egzekucyjnego prowadzenia postępowania w ten sposób, aby egzekucja okazała się skuteczna, jeśli umożliwiają to okoliczności obiektywne. Rezultatem prowadzenia postępowania bez nieuzasadnionej zwłoki, w przypadku braku możliwości zaspokojenia wierzyciela, powinno być umorzenie postępowania na podstawie art. 824 § 1 pkt 3 k.p.c. . Wtedy postępowanie nie będzie przedłużać się ponad konieczność, w obu bowiem przypadkach sprawa zostanie załatwiona, z pomyślnym dla wierzyciela skutkiem lub nie. Postanowienie o umorzeniu postępowania z powodu stwierdzenia bezskuteczności egzekucji, choć nie jest najkorzystniejszym rozstrzygnięciem z punktu widzenia wierzyciela, nie pozostaje dla niego zupełnie bez znaczenia. Może ono być podstawą uruchomienia odpowiedzialności członków zarządu za zobowiązania spółki z o.o. (art. 299 § 1 k.s.h. ) lub zaliczenia nieściągalnej wierzytelności do kosztów uzyskania przychodu (art. 16 ust. 1 pkt 25 lit. b ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych ).
Dokonując podsumowania dotychczasowych rozważań, można stwierdzić, że na proces przeprowadzenia i zakończenia sprawy egzekucyjnej składają się nie tylko czynności organu egzekucyjnego, ale również zachowanie wszystkich podmiotów tego postępowania. Jednakże na gruncie ustawy wykładnię zwrotu „przeprowadzenie i zakończenie sprawy” należy zawęzić wyłącznie do działania i bezczynności organu egzekucyjnego, na co zresztą wyraźnie wskazuje art. 1 ust. 2. Próbując określić wzajemną relację terminów „przeprowadzenie i zakończenie sprawy egzekucyjnej” oraz „załatwienie sprawy egzekucyjnej” na gruncie ustawy, należy przyjąć, że są to pojęcia tożsame, przy czym zakończenie postępowania należy rozumieć wąsko, tylko jako efekt załatwienia sprawy w zaproponowanym powyżej znaczeniu. Wykładnia taka spowoduje, że ochronna funkcja ustawy korespondować będzie z zakresem prawa wierzyciela do egzekucji, które nie jest równoznaczne z prawem do całkowitego zaspokojenia.

4. Stan przewlekłości w postępowaniu egzekucyjnym
Analiza przyczyn przewlekłości postępowania egzekucyjnego nie może mieć miejsca bez uwzględnienia rozumienia pojęcia przewlekłości na gruncie ustawy. Nie każde długotrwałe postępowanie egzekucyjne można bowiem uznać za przewlekłe w rozumieniu ustawy, stąd postulat, aby dla pewnej precyzji ustawowe pojęcie przewlekłości zarezerwować tylko dla sytuacji opisanej w art. 2 ustawy.
Ustawodawca nie zdecydował się na zdefiniowanie pojęcia „przewlekłość”, wskazując jedynie kryteria, jakimi powinien kierować się sąd rozpoznający skargę , co z punktu widzenia celu ustawy, jakim była konieczność wprowadzenia skutecznego środka odwoławczego w rozumieniu art. 13 Konwencji, można ocenić pozytywnie. Pogląd formułowany na podstawie art. 14 ustawy, według którego postępowanie trwające ponad 12 miesięcy zostało apriorycznie uznane przez ustawodawcę za przewlekłe , spotkał się ze słuszną krytyką . Definicja przewlekłości prowadzić by mogła do znacznego ograniczenia przewidzianej w ustawie ochrony prawa do rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki. Mając powyższe na względzie, jak również sposób skonstruowania kryteriów wskazanych w art. 2 ust. 2 ustawy, należy przyjąć, że przewlekłość nie zachodzi wtedy, gdy postępowanie trwa dłużej niż to jest konieczne do załatwienia sprawy egzekucyjnej w ogólności (przy założeniu, że może istnieć jakiś z góry określony idealny bądź typowy czas jej trwania), tylko gdy trwa dłużej niż to jest konieczne do załatwienia danej sprawy egzekucyjnej w konkretnym przypadku. Chociaż mowa tu o trwaniu dłużej niż to konieczne i o przewlekłości, to nie czas (wyrażony w tygodniach czy miesiącach) stanowi najistotniejszy czynnik o niej decydujący, lecz terminowość i prawidłowość podejmowanych czynności. Zatem niecelowe i niemożliwe jest formułowanie doktrynalnej definicji przewlekłości w oderwaniu od konkretnej sprawy . Założeniem ustawy jest bowiem uniwersalizm i umożliwienie jej zastosowania w każdym indywidualnym przypadku . Z drugiej strony w sytuacji stosowania niedookreślonych terminów ustawowych, w której proces subsumpcji z założenia jest utrudniony, istnieje pewne ryzyko rozstrzygnięć arbitralnych i intuicyjnych, lecz nietrafnych, wydanych raczej na zasadzie słuszności. Źródłem przewlekłości, używając terminologii ustawowej, może być działanie lub bezczynność wyłącznie organu egzekucyjnego . Takie sformułowanie wyłącza automatycznie możliwość stwierdzenia przewlekłości w postępowaniu, w którym opóźnienia były spowodowane przez inne czynniki, w szczególności zachowanie się stron – zarówno wierzyciela, jak i dłużnika . Z wykładnią taką nie pozostaje w sprzeczności fakt, że zgodnie z art. 2 ust. 2 ustawy zachowanie to podlega ocenie przez sąd rozpatrujący skargę. Na dynamikę postępowania egzekucyjnego wpływają również przybierające zazwyczaj postać czynności procesowych działania jego stron i uczestników. Ustawodawca przy ocenie, czy w postępowaniu nastąpiła przewlekłość, każe badać również ich zachowanie (art. 2 ust. 2 ustawy odpowiednio). Jedną z naczelnych zasad postępowania egzekucyjnego jest zasada dyspozycyjności, która w tym postępowaniu nabiera swoistego charakteru, ponieważ akty dyspozycyjne dotyczące egzekucji zarezerwowane są co do zasady tylko dla wierzyciela . Wierzyciel może żądać zawieszenia albo umorzenia postępowania, on też wybiera sposoby egzekucji. W sensie faktycznym dysponentem postępowania egzekucyjnego jest również dłużnik, w zakresie, w jakim dobrowolnie wykona obowiązek wynikający z tytułu wykonawczego, co spowoduje zakończenie egzekucji . W praktyce zdarza się, że dłużnik umyślnie powoduje obstrukcję (np. nadużywa takich środków prawnych, jak skarga na czynności komornika bądź wniosek o wyłączenie komornika, nie podejmuje korespondencji). W postępowaniu egzekucyjnym, z natury swej dynamicznym, na którego czas trwania wpływa aktywność wielu podmiotów, precyzyjne określenie czynności powodujących zwłokę, a tym samym osób za nią odpowiedzialnych, jest nader utrudnione. Obowiązek sądu brania pod uwagę zachowania stron nie świadczy o tym, że zostało ono uznane za czynnik powodujący przewlekłość. Zabieg ten służy raczej określeniu, w jakim stopniu przedłużenie postępowania było skutkiem działania lub bezczynności organu egzekucyjnego. Jeżeli zwłoka jest „zawiniona” przez stronę, skarga powinna zostać oddalona , ponieważ prawo strony do załatwienia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki nie doznaje wtedy uszczerbku . Jednakże podkreślenia wymaga fakt, że komornik dysponuje pewnymi środkami, których zastosowanie może zapobiec przewlekaniu postępowania w sytuacji, gdy biegły opóźnia się ze sporządzeniem opinii (art. 287 w zw. z art. 13 § 2 k.p.c), osoba wezwana na podstawie art. 761 k.p.c. odmawia udzielenia informacji (art. 762 § 1 k.p.c.) albo gdy pracodawca zaniecha złożenia oświadczenia, o którym mowa w art. 882 k.p.c. (art. 886 § 1 k.p.c.) . Ustawodawca jako źródło przewlekłości wskazuje działanie lub bezczynność, co implikuje pytanie, czy ustawodawca utożsamia pojęcie bezczynności z pojęciem zaniechania, tym bardziej, że oba terminy w doktrynie i orzecznictwie postępowania egzekucyjnego doczekały się jednolitej i dość powszechnie przyjętej wykładni. Na gruncie d.k.p.c. (art. 512) czynności komornika pojmowano nie tylko jako działanie pozytywne, lecz również jako „zaniedbanie przedsięwzięcia czynności” , „sprzeczne z prawem zaniechanie lub odmowa dokonania czynności” . W drodze wykładni uznano, że dla zabezpieczenia prawa stron i uczestników postępowania w pojęciu czynności komornika zawiera się również zaniechanie . W Kodeksie postępowania cywilnego ustawodawca wyraźnie wskazał, że skarga na czynności komornika przysługuje także w przypadku zaniechania, które uznano za „niepodejmowanie przez komornika dodatkowych czynności uznanych przez ustawę za niezbędne dla zachowania prawidłowego toku egzekucji” . W ten sposób powstała konieczność wyróżnienia trzeciej kategorii – bezczynności, czyli stanu, w którym nie występuje uchybienie w postaci niedokonania wymaganej prawem czynności dodatkowej, lecz z powodu niedbalstwa nie są w sprawie podejmowane żadne czynności lub podejmowane są ze znacznym opóźnieniem albo też egzekucja prowadzona jest z pominięciem sposobu wskazanego przez wierzyciela. Skutkiem tak rozumianej bezczynności jest przewlekłość postępowania . W konsekwencji uznano, że skarga na czynności komornika nie przysługuje na bezczynność, która po pierwsze nie mieści się w pojęciu zaniechania, a ponadto sąd sprawujący nadzór nad prowadzeniem egzekucji nie ma żadnych instrumentów prawnych umożliwiających zmuszenie komornika do podjęcia czynności . Powyższą interpretację, a także wniosek, że w razie bezczynności nie przysługuje skarga z art. 767 k.p.c., przyjął również Sąd Najwyższy . Pogląd ten powszechnie zaakceptowano w doktrynie . Oznaczało to, że do czasu wprowadzenia ustawy o skardze na przewlekłość postępowania egzekucyjnego, zdaniem doktryny, nie istniał środek zaskarżenia bezczynności komornika. Remedium na taki stan upatrywano jedynie w nadzorze służbowym prezesa sądu rejonowego , który obecnie występuje w postaci nadzoru administracyjnego tegoż (art. 3 ust. 3 u.k.s.e.), jak również nadzoru sprawowanego przez Krajową Radę Komorniczą (art. 6, art. 65 u.k.s.e.) . Zbyt rygorystyczne podejście do wykładni literalnej pojęcia „zaniechanie” może prowadzić do nieusprawiedliwionego zawężenia zakresu zastosowania ustawy. Na jej gruncie nie ma większego znaczenia, czy zaniechanie, rozumiane wąsko jako uchybienie dokonania dodatkowej czynności wymaganej prawem, zaliczone zostanie do kategorii działania, czy rozumiane szerzej – do kategorii bezczynności. Każdy bowiem brak czynności powinien być brany pod uwagę przez sąd rozpoznający skargę, przy czym należy tu pominąć bezczynność, która jest wynikiem prawidłowego zastosowania przepisów prawa procesowego , czyli np. zaniechanie czynności z powodu nieuiszczenia przez wierzyciela zaliczki na wydatki gotówkowe (art. 40 ust. 1 u.k.s.e.) lub opłaty stosunkowej (art. 45 ust. 1 i 2 u.k.s.e.) albo opłaty stałej (art. 49a ust. 1 i 2 u.k.s.e.). Ustawodawca zresztą dopuścił istnienie zgodnego z prawem stanu bezczynności komornika, stanowiąc w art. 823 k.p.c., że postępowanie egzekucyjne umarza się z mocy samego prawa, jeżeli wierzyciel w ciągu roku nie dokonał czynności potrzebnej do dalszego prowadzenia postępowania. Również bezczynność w trakcie zawieszenia postępowania egzekucyjnego (np. art. 179 § 3 w zw. z art. 13 § 2 k.p.c.) nie może być brana pod uwagę jako przyczyna przewlekłości , pod warunkiem, że postępowanie zawieszono zgodnie z prawem bądź komornik prawidłowo zidentyfikował fakt zawieszenia postępowania z mocy prawa. Należy też pamiętać o instytucji wstrzymania się organu egzekucyjnego z czynnościami, która w skutkach jest podobna do zawieszenia postępowania, a występuje w art. 7672 § 2, 773 § 1, 791 § 2, 822, 9231 § 1, 1046 § 4 i 1046 § 8 k.p.c.
Podstawą do oceny terminowości podejmowania czynności w postępowaniu egzekucyjnym są niekiedy terminy określone przez prawo. Przykładowo, komornik w świetle u.k.s.e. ma obowiązek w terminie 4 dni przekazać uprawnionemu wyegzekwowane należności (art. 22), niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 7 dni komornik powinien podjąć czynność, na którą zażądał zaliczki (art. 41 ust. 1), również niezwłocznie, nie później jednak niż w terminie 7 dni komornik jest zobowiązany podjąć czynności niezbędne do skutecznego przeprowadzenia egzekucji lub zabezpieczenia roszczenia (art. 45a). Ponadto według art. 1086 § 2 k.p.c. komornik zobowiązany jest do okresowego przeprowadzania z urzędu dochodzeń w odstępach nie dłuższych niż 6 miesięcy, mających na celu ustalenie zarobków i stanu majątkowego dłużnika alimentacyjnego oraz jego miejsca zamieszkania. Z kolei w sprawach egzekucji należności sądowych komornik powinien niezwłocznie podejmować z urzędu wszelkie czynności przewidziane prawem konieczne do ich wyegzekwowania .
Należy pamiętać o szczególnym rodzaju spraw, jakim są sprawy o egzekucję świadczeń alimentacyjnych, które trwają zazwyczaj tak długo, jak długo trwa obowiązek alimentacyjny. Zgodnie z art. 1086 § 5 k.p.c. nie można w tego rodzaju sprawach umorzyć postępowania z powodu bezskuteczności postępowania ani ponad rocznej bezczynności wierzyciela. Przy ocenie przewlekłości w takich sprawach należy brać pod uwagę ich z założenia długotrwały charakter. Jest to dobitny przykład sytuacji, w której czas trwania sprawy jest zupełnie niezwiązany z działalnością organu egzekucyjnego.
Powodem przewlekłości postępowania może być działanie komornika, które z reguły przyjmuje postać czynności egzekucyjnych lub innych czynności w postępowaniu egzekucyjnym. „Czynność egzekucyjna” jest pojęciem ustawowym niezdefiniowanym w ustawie . W doktrynie podjęto próbę określenia tego pojęcia i wskazania, które czynności organów egzekucyjnych stanowią czynności egzekucyjne, jednakże pozostaje to kwestią sporną . Ramy i cel niniejszego artykułu nie pozwalają na rozstrzygnięcie tego sporu. Dla zastosowania ustawy nie ma to jednak aż tak istotnego znaczenia, skoro termin „działanie” jest pojemny i obejmuje swym zakresem każdą czynność komornika dokonaną w postępowaniu egzekucyjnym, niezależnie od tego, czy uznamy ją za czynność egzekucyjną (rozumianą jako czynność dokonaną w toku egzekucji, polegającą na stosowaniu przymusu wobec dłużnika), czy za czynność w postępowaniu egzekucyjnym. Słusznie przyjęto na gruncie postępowania rozpoznawczego, że prawidłowe i terminowe czynności nie mogą prowadzić do przewlekłości postępowania w rozumieniu ustawy, nawet jeśli postępowanie to faktycznie przedłużają . Przewlekłość może wystąpić również wtedy, gdy komornik terminowo podejmuje czynności, ale są one nieprawidłowe, a strona korzysta ze skargi w trybie art. 767 k.p.c., którą sąd uwzględnia, co powoduje konieczność podjęcia czynności na nowo w sposób zgodny z prawem. Sama procedura nadzoru judykacyjnego powoduje przedłużenie postępowania egzekucyjnego. Wprawdzie w myśl art. 7672 § 2 k.p.c. wniesienie skargi nie wstrzymuje postępowania egzekucyjnego ani wykonania zaskarżonej czynności, to jednak komornik obowiązany jest do przekazania akt sprawy sądowi rozpatrującemu skargę (art. 767 § 4 k.p.c.), co może nie wpłynie na wstrzymanie wykonania już podjętej zaskarżonej czynności, ale utrudni prowadzenie sprawy w pozostałym zakresie. Komornik z jednej strony nie odpowiada za czas, w jakim sąd rozpoznaje skargę. Z drugiej strony, gdyby komornik prawidłowo dokonał czynności, wniesienie skargi, a co za tym idzie przedłużenie postępowania o czas jej rozpoznania, nie byłoby potrzebne. W konsekwencji przy stwierdzaniu przewlekłości należy brać pod uwagę również rozstrzygnięcia w przedmiocie skargi na czynności komornika. Jeżeli skargi były oddalane, czas rozpoznawania przez sąd egzekucyjny skargi na czynności komornika nie powinien być uwzględniany . Nie można również uznać, że za przewlekłość postępowania odpowiada komornik, nawet jeśli wydano orzeczenie uwzględniające skargę z art. 767 k.p.c., gdy sąd sprawujący nadzór nad egzekucją przekroczył terminy instrukcyjne przewidziane na rozpoznanie skargi. Słusznie zauważono, że w takim przypadku przysługuje stronie skarga o stwierdzenie przewlekłości postępowania wywołanego skargą na czynności komornika , za którą odpowiada sąd egzekucyjny, a nie komornik.

5. Środki przeciwdziałania przewlekłości postępowania egzekucyjnego
Przewlekłość postępowania egzekucyjnego może być zwalczana za pomocą różnych konkurencyjnych względem siebie środków prawnych. Podstawową funkcję spełnia w tej mierze skarga o stwierdzenie przewlekłości postępowania egzekucyjnego (art. 2 ust. 1 ustawy). Do środków tego rodzaju należy również zaliczyć skargę na działania komornika, które objęte są nadzorem prezesa sądu rejonowego. W ramach tego nadzoru oceniana jest bowiem szybkość, sprawność i rzetelność postępowania, w tym przez badanie, czy w konkretnych sprawach nie zachodzi nieuzasadniona przewlekłość w podejmowaniu czynności (art. 3 ust. 2 pkt 1 u.k.s.e.). Ponadto do przeciwdziałania przewlekłości postępowania egzekucyjnego może być wykorzystywana skarga na czynności komornika (art. 767 § 1 k.p.c.). Przedmiotem tej skargi są czynności dokonywane terminowo, jednakże nieprawidłowe, niezgodne z prawem, pozorne lub bezproduktywne . Przysługuje ona również na zaniechanie przez komornika dokonania czynności, które może powodować przewlekłość. Osobno trzeba natomiast rozważyć, czy sąd sprawujący nadzór judykacyjny nad czynnościami komornika nie jest władny zapobiec jego bezczynności niebędącej zaniechaniem. Jak wykazano powyżej, taką wykładnię przyjęła powszechnie doktryna i orzecznictwo. Jednakże argument w postaci jedynie literalnej wykładni terminu zaniechanie (które nie obejmuje bezczynności) nie może prowadzić do sytuacji, w której sąd dostrzegając ewidentną nieprawidłowość w prowadzeniu egzekucji, pozostaje bezsilny.
Nie należy zakresu przedmiotowego skargi na czynności komornika konstruować tylko na podstawie wykładni literalnej, szczególnie jeśli prowadzi ona do niepożądanego jego zawężenia, co z kolei może prowadzić do ograniczenia prawa do egzekucji. Artykuł 767 § 1 k.p.c. powinien być odczytywany zgodnie z funkcją i celem nadzoru judykacyjnego sądu, którym jest zapewnienie należytego wykonywania egzekucji. Jeżeli nawet przyjąć, że w drodze skargi na czynności komornika nie można zaskarżyć jego bezczynności, to jednak skarga taka powinna być impulsem do wydania przez sąd zarządzeń w trybie art. 759 § 2 k.p.c., co zresztą często ma miejsce w praktyce . Zawiniona i bezprawna bezczynność komornika jest najczęściej skutkiem niedbalstwa w postaci np. zagubienia wniosku wierzyciela wskazującego składniki majątkowe dłużnika, o których zajęcie wierzyciel wnosi, lub wniosku rozszerzającego egzekucję o nowy sposób, czy wreszcie w ogóle zagubienia akt w kancelarii, co powoduje brak kontroli komornika nad prawidłowym tokiem postępowania w danej sprawie. Niesłuszna jest teza, że sąd w trybie nadzoru judykacyjnego nie może zmusić komornika do podjęcia czynności, a zarządzenia wydane w tym trybie mają jedynie charakter postulatów . Zazwyczaj już przekazanie odpisu skargi w celu uzasadnienia dokonania zaskarżonej czynności albo zaniechania dokonania czynności (art. 767 § 4 k.p.c.), a nawet sam tylko ponaglający wniosek wierzyciela, będzie impulsem do nadania sprawie prawidłowego biegu, a nawet potraktowania jej priorytetowo, aby nie narażać strony na dalsze wydłużanie postępowania, a tym samym siebie na odpowiedzialność odszkodowawczą z tego tytułu. Podobny zresztą niesłuszny pogląd można by zbudować na gruncie skargi na przewlekłość – pomimo istnienia sankcji w postaci obowiązku wypłaty stronie sumy pieniężnej, również nie można zmusić sądu lub komornika do podjęcia czynności. W praktyce jednak taka intencjonalna opieszałość jest trudna do pomyślenia ze względu na swą nieracjonalność i zagrożenie odpowiedzialnością dyscyplinarną, a nawet odwołaniem z pełnionej funkcji. Ponadto komornik jest żywo zainteresowany skutecznym zakończeniem egzekucji, ponieważ dopiero wtedy jest uprawniony do pobrania całej opłaty (art. 49 u.k.s.e.).
Dodatkowego argumentu potwierdzającego słuszność powyższego zapatrywania dostarcza sama ustawa. Według art. 15 strona, której skargę uwzględniono, może w odrębnym postępowaniu dochodzić naprawienia szkody wynikłej ze stwierdzonej przewlekłości od Skarbu Państwa albo solidarnie od Skarbu Państwa i komornika. Natomiast zgodnie z art. 16, odczytywanym odpowiednio (art. 1 ust. 2), strona, która nie wniosła skargi na przewlekłość postępowania zgodnie z art. 5 ust. 1, może dochodzić naprawienia szkody wynikłej z przewlekłości po prawomocnym zakończeniu postępowania egzekucyjnego. Niewątpliwie obydwa przepisy w przypadku przewlekłości w postępowaniu egzekucyjnym prowadzonym przez komornika odsyłają do powództwa o naprawienie szkody przewidzianego w art. 23 u.k.s.e. Jednakże powołany przepis stanowi o niezgodnym z prawem działaniu lub zaniechaniu. Przyjęcie, że bezczynność nie mieści się w pojęciu „zaniechanie” doprowadziłoby do sytuacji, w której strona nie miałaby podstaw do żądania odszkodowania z powodu przewlekłości spowodowanej bezczynnością komornika. Jego odpowiedzialność byłaby ograniczona tylko do przypadków, w których przewlekłość była rezultatem działania lub zaniechania. Argument ten jest nieco osłabiony związaniem sądu postanowieniem o uwzględnieniu skargi (art. 15 ust. 2 ustawy), co do stwierdzenia przewlekłości, który sugeruje zwolnienie strony od wykazywania niezgodności z prawem czynności komornika lub ich braku, a tym samym różnica między bezczynnością a zaniechaniem przestaje mieć istotne znaczenie. Należy pamiętać o tym, że przewlekłość jest pewnym stanem, a art. 23 u.k.s.e. odnosi się do aktywności komornika, a nie do niezgodnego z prawem rezultatu w postaci przewlekłości. W odpowiednio stosowanym art. 15 ust. 2 ustawy związanie sądu co do stwierdzenia przewlekłości należy rozumieć jako prejudykat co do przesłanki niezgodnego z prawem działania lub zaniechania komornika.

6. Skuteczność środków przeciwdziałania przewlekłości postępowania egzekucyjnego
Na rozważenie zasługuje kwestia, czy wprowadzenie skargi na przewlekłość postępowania egzekucyjnego było konieczne z punktu widzenia spostrzeżeń ETPCz, będących wynikiem nowego podejścia do wykładni art. 13 Konwencji w zbiegu z jej art. 6, które po raz pierwszy zostało zaprezentowane w sprawie Kudła przeciwko Polsce . To precedensowe orzeczenie ETPCz stało się bezpośrednią przyczyną wprowadzenia do polskiego porządku prawnego środka umożliwiającego kwestionowanie długości nie tylko rozpoznawczego postępowania sądowego , ale również egzekucyjnego. Jakkolwiek ETPCz ocenił pozytywnie polską regulację pod kątem spełnienia wymagań dla skutecznego środka odwoławczego (effective remedy) z art. 13 Konwencji , to jednak nigdy nie miał okazji wypowiedzieć się bezpośrednio odnośnie do przewlekłości postępowania egzekucyjnego w Polsce . Brak wypowiedzi ETPCz w tej kwestii zachęca do zbadania, w jakim stopniu skarga na czynności komornika spełnia warunki nałożone przez art. 13 Konwencji, oraz czy wprowadzenie w ustawie osobnej skargi na przewlekłość postępowania egzekucyjnego rzeczywiście było niezbędne dla ich spełnienia. Pod względem konstrukcyjnym obie skargi wykazują znaczne podobieństwo. W ramach obydwu postępowań istnieje możliwość wysłuchania organu egzekucyjnego co do zarzutów podniesionych w skardze (art. 767 § 4 k.p.c., art. 10 ust. 1 i 2 ustawy), jak również dopuszczalne jest wydawanie zarządzeń (art. 759 § 2 k.p.c., art. 12 ust. 3 ustawy). Pewne wątpliwości wywołała dopuszczalność wydawania komornikowi na podstawie art. 12 ust. 3 zaleceń podjęcia odpowiednich czynności w wyznaczonym terminie. Na tym tle wyłoniły się dwa przeciwne poglądy. Według pierwszego z nich powołany przepis w ogóle nie znajduje zastosowania w postępowaniu egzekucyjnym, przy czym argumentem jest tu przede wszystkim pominięcie komornika w art. 12 ust. 3 ustawy, jak również fakt, że do wydawania zarządzeń uprawniony jest tylko sąd egzekucyjny w trybie art. 759 § 2 k.p.c. . Pogląd ten słusznie skrytykowano, wskazując, że w związku z nakazem odpowiedniego stosowania ustawy pominięcie komornika w omawianym przepisie nie powoduje automatycznego wyłączenia zastosowania tej regulacji w prowadzonym przez niego postępowaniu egzekucyjnym . Drugi argument również nie jest przekonujący, ponieważ wydawanie zaleceń na podstawie art. 12 ust. 3 ustawy nie musi oznaczać wkroczenia przez sąd orzekający o przewlekłości w zakres nadzoru judykacyjnego, który zazwyczaj ma charakter merytoryczny. Ze względów praktycznych oraz celowościowych należy przyjąć, że zalecenia sądu są dopuszczalne, jednakże w myśl art. 12 ust. 3 zdanie drugie mutatis mutandis nie mogą dotyczyć kwestii merytorycznych (kształtujących stosunki procesowe, np. rozstrzygnięcie wniosku strony w konkretny sposób) ani też stać w sprzeczności z wnioskiem strony niezbędnym do podjęcia czynności lub go zastępować . Porównując instrukcyjne terminy rozpatrzenia obydwu skarg, należy stwierdzić, że skarga na czynności komornika z założenia jest środkiem sprawniejszym. Zgodnie z art. 767 § 4 k.p.c. komornik w terminie trzech dni przekazuje uzasadnienie zaskarżonej czynności wraz z aktami sprawy do sądu, który powinien rozpatrzyć skargę w terminie tygodniowym od dnia jej wpływu (art. 7672 § 1 k.p.c.). Natomiast art. 11 ustawy przewiduje termin dwóch miesięcy od daty złożenia skargi na wydanie orzeczenia w przedmiocie przewlekłości. W praktyce może się zdarzyć, że wskazane terminy instrukcyjne nie będą przestrzegane, co nie zmienia faktu, że postępowanie ze skargi na czynności komornika przynajmniej teoretycznie powinno trwać krócej niż postępowanie ze skargi na przewlekłość.
Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że sąd rejonowy rozpatrujący zazwyczaj skargi na czynności komorników ma większe doświadczenie w stosowaniu przepisów postępowania egzekucyjnego i w ocenie realiów prowadzenia egzekucji niż sąd rozpoznający skargę na przewlekłość postępowania egzekucyjnego. Uzasadnia to przypuszczenie, że sprawniej będzie on mógł zapobiec dalszej przewlekłości, wydając komornikowi odpowiednie zarządzenia. W piśmiennictwie podkreśla się, że celem ustawy o skardze na przewlekłość jest przede wszystkim „wymuszenie” prawidłowego biegu postępowania . Powyższa analiza konkurencyjnych środków prowadzi do wniosku, że za pomocą skargi na czynność komornika wierzyciel jest w stanie ten cel osiągnąć sprawniej i szybciej. Podstawową cechą odróżniającą obie skargi jest obowiązek przyznania na żądanie strony skarżącej sumy pieniężnej w przypadku stwierdzenia stanu przewlekłości (art. 12 ust. 4 ustawy). Europejski Trybunał Praw Człowieka w swym orzecznictwie nie narzuca jednego modelu skutecznego środka odwoławczego, co więcej, odpowiednie zadośćuczynienie (adequate redress) bywa często określane jako środek dodatkowy, występujący zamiennie ze środkiem mającym na celu przede wszystkim wdrożenie czynności przyspieszających postępowanie, a nie tylko wynagrodzenie szkody już powstałej . Zgodnie z orzecznictwem ETPCz art. 13 Konwencji zapewnia dostępność na poziomie krajowym środka urzeczywistniającego istotę praw i wolności w niej określonych, nie narzucając formy, w jakiej powinny być one chronione w krajowym porządku prawnym . Test badania danego środka pod względem jego skuteczności sprowadza się do dwóch elementów – owa skuteczność polegać ma albo na zapobieganiu zarzuconego naruszenia prawa do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie lub jego kontynuacji, albo na zapewnieniu odpowiedniej rekompensaty za każde naruszenie, które już wystąpiło . Jednakże, zdaniem ETPCz, najbardziej efektywnym rozwiązaniem jest zapobieganie, a więc środek mający przede wszystkim na celu nadanie sprawie prawidłowego biegu . Jego przewaga w porównaniu ze środkiem o charakterze jedynie odszkodowawczym przejawia się również w tym, że może on służyć zapobieganiu powstawania kolejnych stanów przewlekłości w tym samym postępowaniu .
Europejski Trybunał Praw Człowieka odniósł się z aprobatą do Państw-Stron Konwencji, które doskonale rozumiejąc istotę art. 13, wprowadziły do swych porządków prawnych środek jednocześnie przeciwdziałający kontynuowaniu zaistniałej przewlekłości, jak i zapewniający uzyskanie rekompensaty za zwłokę już zaistniałą . Jednakże takie rozwiązanie nie jest konieczne z punktu widzenia spełnienia wymagań nałożonych powyższym przepisem, który nie narzuca jedynego doskonałego modelu instytucji prawnej, pozostawiając Państwom-Stronom Konwencji margines swobody co do wyboru środka w zgodzie z systemem prawnym, tradycją i standardem życia w danym kraju . Co więcej, zdaniem ETPCz dopuszczalne jest istnienie zespołu środków prawnych, które zastosowane w sumie przechodzą pozytywnie test zgodności z wymaganiami skutecznego środka odwoławczego, zabezpieczającego prawo wynikające z art. 6 Konwencji . Sama jedynie skarga na czynności komornika ich nie spełnia, ponieważ nie przewiduje żadnej rekompensaty pieniężnej za dolegliwości związane z przewlekłością postępowania, która już nastąpiła. Wydaje się, że nawet przy połączeniu jej z powództwem o naprawienie szkody wyrządzonej przewlekłością, opartym na art. 23 u.k.s.e., nie jest to kombinacja środków, która sprostałaby kryteriom ustalonym przez ETPCz. Z orzecznictwa ETPCz można wysnuć wniosek, że środek w postaci powództwa o odszkodowanie uzasadnione nierozpoznaniem sprawy w rozsądnym terminie – nawet przez sąd uwzględnianego – sam w sobie nie spełnia kryteriów skutecznego w przeciwdziałaniu przewlekłości ze względu na brak możności przyspieszenia postępowania będącego jeszcze w toku, jak i naprawienia doznanej krzywdy o charakterze niemajątkowym. Pierwszy argument można odeprzeć, rozpatrując powództwo z art. 23 u.k.s.e. w systemowym połączeniu ze skargą na czynności komornika. Drugi argument wymagałby wykazania, że na podstawie art. 23 u.k.s.e. w zw. z art. 448 k.c. strona mogłaby w sposób efektywny uzyskać zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę związaną z naruszeniem dobra osobistego w postaci prawa do postępowania prowadzonego bez nieuzasadnionej zwłoki . Od wejścia w życie nowelizacji ustawy odpowiednia suma pieniężna powinna być zasądzona na żądanie skarżącego automatycznie wraz ze stwierdzeniem przewlekłości (art. 12 ust. 4), od czego zresztą zgodnie z powszechnie akceptowanym poglądem nie przysługuje żaden środek zaskarżenia . Europejski Trybunał Praw Człowieka kilkakrotnie uznawał powództwo cywilne przeciwko państwu za nieskuteczny środek rekompensaty dolegliwości (distress and frustration ) związanych z nieuzasadnionym czasem trwania postępowania. Szkoda niepieniężna jest naturalną konsekwencją przewlekłości, a jej istnienie nie wymaga żadnego dowodu . W kontekście orzecznictwa ETPCz, z punktu widzenia wierzyciela skarga na przewlekłość postępowania egzekucyjnego ze względu na obowiązek zasądzenia sumy pieniężnej jest bardziej efektywnym środkiem w świetle art. 13 Konwencji, niż powództwo o zadośćuczynienie na podstawie art. 23 u.k.s.e. i art. 448 k.c. Z porównania dwóch podstawowych środków zwalczania nieuzasadnionego przedłużania się postępowania egzekucyjnego wynika, że w praktyce skarga na czynności komornika daje stronie gwarancję szybszego wyeliminowania przewlekłości. Skuteczność natomiast skargi na przewlekłość postępowania przejawia się w jej funkcji prewencyjnej, zmuszającej organ egzekucyjny do sprawnego prowadzenia egzekucji w celu uniknięcia obowiązku wypłaty sumy pieniężnej na rzecz strony poszkodowanej nadmierną zwłoką w postępowaniu egzekucyjnym.

http://www.ksiegarnia.lexisnexis.pl/pub ... ulich.html
silentlex
Posty: 702
Rejestracja: 23 cze 2011, 18:35

Re: LINKI ( strony o tematyce prawniczej )

Post autor: silentlex » 25 maja 2013, 10:03

Sejm uchwalił nowelizację o dostępie do ksiąg wieczystych
http://finanse.wp.pl/kat,104132,title,S ... omosc.html
Sejm uchwalił nowelizację o dostępie do ksiąg wieczystych 2013-05-24 (13:05)

Sprawniejszy dostęp do ksiąg wieczystych przez internet przewiduje zmiana przepisów autorstwa resortu sprawiedliwości, którą w piątek przyjął Sejm. Nowelizacja wpisuje się w zmiany mające na celu informatyzację wymiaru sprawiedliwości.

Za nowelizacją głosowało 429 posłów, przeciw było dwóch, nikt nie wstrzymał się od głosu.

Zgodnie z nowelą ustawy o księgach wieczystych i hipotece będzie można składać drogą elektroniczną wnioski o wydanie odpisu lub wyciągu z księgi wieczystej i dokonanie wydruku takiego dokumentu za pośrednictwem systemu teleinformatycznego. Taki wydruk będzie miał moc dokumentu wydawanego w sposób tradycyjny przez sąd.


Przeglądarka ksiąg wieczystych działa w internecie od czerwca 2010 r. pod adresem http://ekw.ms.gov.pl; można na nią również trafić z odnośnika na głównej stronie resortu. Dostęp do ksiąg jest powszechny (dotychczas - na podstawie przepisów wykonawczych; teraz reguluje to ustawa). Aby sprawdzić w internecie konkretną księgę, trzeba znać jej numer.

Nowela daje jednak niektórym instytucjom podstawy prawne do elektronicznego wyszukiwania ksiąg nie tylko według ich numerów, ale też szczegółowych kryteriów np. nazwy właściciela, adresu nieruchomości, danych z ewidencji gruntów. Prawo do takiego wyszukiwania mają uzyskać m.in.: policja, organy kontroli skarbowej, organy podatkowe, NIK, ZUS, Prokuratoria Generalna, sądy, prokuratura, notariusze i komornicy, którzy mieli już możliwość takiego wglądu w ramach testów pilotażowych.

- Wprowadzenie możliwości wyszukania ksiąg wieczystych np. po danych osobowych właściciela, ułatwi i przyspieszy ustalenie majątku dłużnika, a w efekcie zwiększy efektywność egzekucji i bezpieczeństwo finansowe podmiotów gospodarczych - argumentował w uzasadnieniu nowelizacji resort sprawiedliwości.

W nowelizacji zawarto też przepisy, które umożliwią pobieranie opłaty m.in. od wniosku o wydanie wyciągu z księgi wieczystej.

Nowelizacja ma wejść w życie od początku grudnia. Do sposobu prowadzenia ksiąg wieczystych i dokonywania wpisów w księgach, których treść nie została przeniesiona do systemu informatycznego, mają być stosowane przepisy dotychczasowe.

W piątek Sejm jednogłośnie przyjął jeszcze jedną nowelizację ustawy o księgach wieczystych, która jest dostosowaniem prawa do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z lipca zeszłego roku. W zmianie chodzi o wprowadzenie ochrony wierzyciela, którego wierzytelność została zabezpieczona hipoteką na części ułamkowej nieruchomości, w sytuacji, gdy następnie dochodzi do zniesienia współwłasności.

Centralna Baza Danych Ksiąg Wieczystych tworzona jest od blisko 10 lat. Obecnie w elektronicznej centralnej bazie zapisanych jest blisko 18 mln ksiąg. Do przeniesienia z postaci papierowej i zapisania w formie elektronicznej pozostało jeszcze około dwa miliony. Procedura ich przenoszenia - według planów MS - ma zakończyć się do czerwca 2014 r.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości