Strona 1 z 1

"Drugie życie podejrzanych weksli"

: 14 sty 2013, 08:12
autor: Lech
Artykuł ma kilka błędów, więc na czerwono dodałem swoje komentarze.

http://www.rp.pl/artykul/182403,969643- ... eksli.html
Jeleniogórski sąd wystawił kilkadziesiąt nakazów zapłaty na podstawie przeterminowanych weksli in blanco. Nie sprawdził, że roszczenia nie istnieją
I słusznie, że nie sprawdził (czy istnieją), skoro powód przedstawia prawidłowo wypełniony weksel, to znaczy, że nakaz zapłaty można wydać. Ponadto przeterminowanie (chyba chodzi o przedawnienie?) roszczenia nie uniemożliwia dochodzenia go w sądzie.

Nakaz zapłaty wystawiony przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze otrzymała m.in. Edyta K. Była do niego dołączona kopia wniosku oraz kopia weksla, który jako in blanco wystawiła 12 lat temu, kiedy podpisywała umowę z firmą o nazwie Bankowe Towarzystwo Finansowe.

Był to weksel kaucyjny, zabezpieczający współpracę z firmą kredytową (K. prowadziła agencję pośredniczącą), dla której kobieta nie zdobyła ani jednego klienta; w 2003 r. złożyła ona wypowiedzenie. Zażądała też wtedy zwrotu dokumentu. Tadeusz Ambruzd, prezes spółki, w ogóle nie odpowiedział na pismo.

Skąd takie kwoty

Z sądowego nakazu zapłaty Edyta K. dowiedziała się, że jej weksel w marcu 2010 r. został wypełniony na kwotę 49 763 zł wraz z 19-proc. odsetkami rocznie. – Nigdy nie byłam nic winna tej spółce, nigdy też ona nie występowała do mnie z żadnymi roszczeniami. Do tej chwili – mówi z płaczem.

Okazało się, że identyczne nakazy wydane przez jeleniogórski sąd otrzymało ok. 30 byłych współpracowników Bankowego Towarzystwa Finansowego na umowach firma – firma. Wnioskodawcą był jednak nie prezes BTF, ale radca prawny z Jeleniej Góry Robert Bobkier, który miał nabyć wypełnione weksle od spółki w ramach roszczeń na mocy tzw. indosu (oświadczenie woli zbywcy weksla).

Sumy wypisane na dokumentach były bardzo różne – od 1350 zł do 70 tys. zł. Według informacji pracowników w sumie Bobkier w wekslach nabył 200 tys. zł. Wszystkie były złożone w latach 2002–2005. Do tego bardzo wysoko oprocentowane od dnia wystawienia, czyli 2010 r.

– Prezes spółki zapewniał, że weksel, który podpisuję, ma nominał 10 groszy i może być wystawiony do 100 zł – mówi Edyta K. i pokazuje dokumenty.
Jak wiadomo, jest to nieprawda. Opłata skarbowa nigdy nie ograniczała możliwości wpisania na wekslu danej kwoty.

Bobkier zażądał też od niej pokrycia ponad 10 tys. zł kosztów sądowych. Przed sądem reprezentuje go pełnomocnik.

Weksel Artura Pałysa z Lublina został wypisany na 10,2 tys. zł, Pawła Sojeckiego z Jaworzna na 70 tys. zł, a Józefa i Heleny Karpińskich z Żar na 5,2 tys. zł. – Kiedy przyszedł nakaz zapłaty, pomyśleliśmy, że to nieporozumienie, które zaraz się wyjaśni. Broniliśmy się więc sami. Przecież nie byliśmy winni ani grosza tej spółce – opowiada „Rz" Ewa Pałys, która poręczyła weksel wystawiony na męża. Złożyli sprzeciw i przegrali, bo sąd nawet nie zgodził się wezwać świadków.

– Odwołaliśmy się od tego do sądu okręgowego i tam też przegraliśmy. Sąd nie badał w ogóle, czy dług faktycznie istniał, na jakiej podstawie Ambruzd wypisał nam te kwoty. Uznał, że nie przedstawiliśmy dowodów, iż Bobkier nabył nasz weksel w złej wierze. Poszliśmy do prokuratury. Prawne dochodzenie naszych racji się skończyło. Nie możemy nawet złożyć kasacji, bo suma jest za niska – mówi z żalem Ewa Pałys.

Przed sądem w Jeleniej Górze (wszystkie sprawy o weksle rozpatruje I wydział cywilny) przegrali też Karpińscy. – Przed złożeniem pozwu pan Bobkier w rozmowie telefonicznej z nami został poinformowany, iż nie jesteśmy dłużnikami BTF – a mimo to bez wezwania nas do wykupu weksla listem poleconym skierował sprawę do sądu. Taki niekompletny pozew sąd przyjął, choć inne sądy tego nie praktykują – mówią.

Brak długu potwierdzają księgowe, zeznając pod przysięgą. Karpińscy podpisali umowę o współpracy z Towarzystwem w 2002 r. jako spółka cywilna Vector. – Żaden wniosek kredytowy naszych klientów nie został pozytywnie rozpatrzony – dodają Karpińscy.

Dokumenty zaginęły

Dlaczego BTF w ogóle żądał podpisania weksli? – Były zabezpieczeniem współpracy tylko na wypadek naruszenia postanowień umowy, np. zagubienia dokumentacji klienta. Nie pobieraliśmy od klientów żadnych kwot pieniężnych, współpraca polegała jedynie na spotykaniu się z klientami, pobraniu od nich dokumentacji w postaci kserokopii, zaświadczeń o dochodach oraz na wypełnianiu danych w umowach kredytowych i przyjmowaniu na nich podpisów. Następnie były przesyłane pocztą na adres spółki BTF i rozpatrywane przez bank współpracujący – wyjaśnia Edyta K.

Według byłych współpracowników prezes Ambruzd tłumaczył przed sądem, że roszczenia wobec nich są, ale pytany o dokumenty mówił, że zaginęły albo że tak wyliczył mu komputer. Aktualnie Karpińscy są na etapie apelacji, którą muszą złożyć do 20 stycznia.

Sąd w Jeleniej Górze w wyrokach twierdzi, że pozwani nie wykazali, iż radca prawny nabył weksle w złej wierze lub w wyniku rażącego niedbalstwa. Zdaniem sądu, jeśli weksel został zbyty przez indos po jego wypełnieniu, to jego wystawca nie odpowiada wobec osoby, na rzecz której zostały przeniesione z niego prawa.

Według prawa to pozwani muszą udowodnić, że nie są nic winni spółce Ambruzda, a nie odwrotnie. Przed sądem wyszło na jaw, że Bobkier także jest byłym pracownikiem tej spółki. Pracował jako prawnik w windykacji. Zdaniem byłych współpracowników musiał mieć więc wiedzę, że nie mają żadnych długów wobec BTF.

Co ciekawe, tylko dwóch pracowników wygrało z mecenasem Bobkierem w jeleniogórskim sądzie. W ich sprawach orzekał sędzia ze Szczecina (przeniesiony do Jeleniej Góry dwa lata wcześniej), który kilka miesięcy temu odszedł z zawodu. Z uzasadnienia wynika, że sędzia podważył fakt istnienia jakichkolwiek wierzytelności wobec BTF, a także wykazał, że Bobkier wiedział o kaucyjnym charakterze weksla, który był wypełniony niezgodnie z porozumieniem wynikającym z umowy. Sędzia nie miał też wątpliwości, że nawet gdyby istniały jakiekolwiek roszczenia, to są od dawna przeterminowane.

Paweł Sojecki, któremu sąd nakazał zapłacić Bobkierowi 
70 tys. zł, jest załamany. – Od tak dużej sumy, by wnieść skargę na nakaz, musiałem zapłacić opłatę sądową w wysokości 3,6 tys. zł. Po moich prośbach zmniejszono to do 2 tys. zł – opowiada.

Jego sprawa wejdzie na wokandę pod koniec stycznia. – Wziąłem adwokata spoza Jeleniej Góry – mówi.

Śledztwo trwa

Sprawą weksli in blanco byłych pracowników BTF – z ich zawiadomienia – zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze. Początkowo prokurator z rejonu odmówił wszczęcia śledztwa, ale po wewnętrznej kontroli śledztwo podjęto po raz drugi. Zgłosiło się 15 poszkodowanych.

– Przedmiotem postępowania jest uzasadnione podejrzenie podrobienia w marcu 2010 r. weksli in blanco niezgodnie z wolą osób weksle te wystawiających, a następnie przeniesienie praw z tych dokumentów na rzecz radcy prawnego, który na ich podstawie uzyskał nakazy zapłaty wierzytelności – tłumaczy „Rz" Marcin Zarówny, zastępca prokuratora okręgowego w Jeleniej Górze. Śledztwo prowadzone jest od czerwca ubiegłego roku, w tym o oszustwo i podrabianie dokumentów. – Trwa gromadzenie i analiza materiału dowodowego, nie wydano jeszcze żadnego postanowienia o przedstawieniu zarzutu – dodaje Zarówny.

Prezes Sądu Rejonowego w Jeleniej Górze Ryszard Sułtanowski nie chce komentować zadziwiających wyroków, jakie zapadają w kierowanym przez niego sądzie. – Konstytucja RP gwarantuje niezawisłość sędziowską, prezes sądu nie może ani kontrolować, ani podważać wydawanych wyroków. Osobom, które nie zgadzają się z wyrokiem, przysługuje apelacja – mówi sędzia Sułtanowski.

Radca prawny Robert Bobkier odmawia rozmowy z „Rz". Zapytaliśmy, dlaczego nabył weksle, choć wiedział, że osoby, które je wystawiły lata temu, nie są dłużnikami BTF. – Na temat spraw sądowych, które się toczą, nie będę się wypowiadał, dopóki nie staną się prawomocne. To w niektórych przypadkach stanie się niebawem – stwierdza Bobkier. Pytany o sprawę w prokuraturze ucina: – Prawo pozwala mi na niezabieranie głosu w kontekście toczącego się postępowania.

Mimo wielokrotnych prób nie udało nam się skontaktować z Tadeuszem Ambruzdem. Prezesem Bankowego Towarzystwa Finansowego jest obecnie jego żona Mariola Ambruzd. Obiecuje, że mąż oddzwoni do redakcji. Bezskutecznie.

– Ja czuję się bezradna wobec takiego wymiaru sprawiedliwości – mówi Edyta K., której skargę sąd rozpatrzy w tym tygodniu.

Re: "Drugie życie podejrzanych weksli"

: 14 sty 2013, 20:06
autor: silentlex
Może akurat to nie dotyczy tej sprawy bo rzeczywiście "coś jest na rzeczy" ale spotkałem się już z taką sytuacją, iż dłużnik, pozwany o zapłatę z weksla nie złożył zarzutów od nakazu zapłaty ( trzeba przecież zapłacić nie tylko opłatę ale i często adwokatowi ) lecz po prostu "poleciał " na prokuraturę i oskarżył remitenta o popełnienie przestępstw od art. 304, poprzez 270 a na 286 kk kończąc. Skutek był taki, iż sąd przez blisko 3 lata odmawiał wydania klauzuli wykonalności, powołując się na toczące się postępowanie karne. Dopiero po prawomocnym skazaniu dłużnika z art. 233, 234 i 212 kk ( oczywiście na wskutek działań remitenta ) w końcu, z ociąganiem, jakby nie dowierzając i robiąc wielką łaskę wydano w końcu remitentowi klauzulę wykonalności. W naszym pięknym kraju niestety wierzyciel jest często bardziej "podejrzany" od dłużnika.
Na marginesie-miałem (nie)szczęście być tym remitentem...

Re: "Drugie życie podejrzanych weksli"

: 15 sty 2013, 22:38
autor: Lech
Hm, mam wrażenie, że nienadawanie klauzuli na prawomocny przecież nakaz zapłaty w związku z tym, że prokurator coś robi, nie miało podstaw prawnych, ja bym coś działał formalnie w tej sprawie.

Jak to mawiają Jehowi - dziękuję za świadectwo :)